Recenzja filmu

Norbit (2007)
Brian Robbins
Eddie Murphy
Thandiwe Newton

Więcej Eddich, więcej śmiechu

Zna go niemal każdy niezależnie od tego czy interesuje się kinem, czy nie. Rozśmiesza nas od dobrych kilkunastu lat, a role, w które się w tym czasie wcielił, długo by wymieniać. Nie
Zna go niemal każdy niezależnie od tego czy interesuje się kinem, czy nie. Rozśmiesza nas od dobrych kilkunastu lat, a role, w które się w tym czasie wcielił, długo by wymieniać. Nie bezpodstawnie Eddie Murphy nazywany jest ?królem komedii?. W ostatnim filmie reżyserii Briana Robbinsa pt. ?Norbit? ponownie udowodnił, że wciąż jest w świetnej formie. Tytułowy Norbit da się rozszyfrować na pierwszy rzut oka: niezbyt piękny, mało bystry ? jednym słowem klasyczny frajer-nieudacznik. Jest sierotą, wychowywanym przez pana Wanga w domu dziecka. Tam też poznał swoją najlepszą przyjaciółkę, Kate. Przez długi czas byli nierozłączni, dopóki nie została ona adoptowana. Wtedy osamotnionego Norbita wzięła pod swe skrzydła wojownicza i niepospolicie wielka Rasputia ? jego przyszła małżonka. Był to prawdziwy popis talentu aktorskiego Murphy?ego, który zagrał trzy diametralnie różne postaci. Oprócz chuderlawego ciamajdy Nobita, był również obrzydliwie grubą i mściwą Rasputią oraz zabawnym dziwakiem, Chińczykiem Wangiem. We wszystkich trzech przypadkach spisał się świetnie, ale najciekawiej wypadł w roli starego Wanga. W końcu nieczęsto się zdarza, by murzyn grał Chińczyka i to tak ?oryginalnego?. Reszta aktorów zostaje daleko w tyle za Eddiem. Przydałoby się jednak wspomnieć niewielki występ Cuby Gordinga Jr., który niestety nie mógł się równać z większością znanych i lubianych postaci, które poprzednio stworzył, a także dwóch niezwykle barwnych, epizodycznych bohaterów ? żigolaków. W roli jednego z nich oglądać mogliśmy Eddie?go Griffina. Oglądając film, od razu nasuwa się jego podobieństwo z leciwą już komedią ?Gruby i chudszy?. Nie wpływa na to wyłącznie ilość granych przez Murphy?ego postaci i znaczna różnica tuszy głównych bohaterów. Każdy, kto oglądał obie produkcje, musi przyznać, że łączy je również poczucie humoru. Obcesowe żarty, które z jednej strony bawią do łez, a z drugiej wprawiają w zgorszenie, notorycznie występują w obu filmach. Mimo tego samego stylu są między nimi oczywiście znaczne różnice. W ?Norbicie? dowcipy nie są aż tak sprośne jak w ?Grubym i chudszym?, ale za to scenariusz jest mniej oryginalny. Trudno rozstrzygnąć, która z propozycji jest lepsza, tym bardziej, że nie przepadam za tym typem komedii. Zdecydowanie najlepszą sceną, była ta, w której Rastputia zjeżdża z wodnej zjeżdżalni z prędkością bliską formule 1., czego skutki są dosłownie ?wystrzałowe?. Ta i kilka równie dobrych scen rekompensują drobne braki w scenariuszu, tak jak i świetnie dopasowana muzyka. Jednak oprócz tych paru znakomitych tekstów i sytuacji, pojawia się niestety cała masa oklepanych i nieoryginalnych żartów, momentalnie ściągających na ziemię. Z połączenia tych mocniejszych i trochę słabszych elementów powstała lekka komedia o nieskomplikowanej fabule, dobra na nudny wieczór. Nie wyróżnia się niczym szczególnym spośród wielu podobnych produkcji, ale mimo to nie odradzam, bo naprawdę można pośmiać.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones