Recenzja filmu

Obraz pożądania (2019)
Giuseppe Capotondi
Claes Bang
Elizabeth Debicki

Zbrodnia i sztuka

Dzieło nie porywa nas swoją pełną sensacji akcją, ale łapie nas na początku za rękę i jakby powoli wprowadza w świat przedstawiony. Film urzeka swoją nienachalnością, dialogi są naturalne, ale
Sztuka nie istniałaby bez krytyki. Wyobrażam sobie siebie i moich kolegów krytyków jako brzegi rzeki. Sztuka to woda, która płynie między nami. My nadajemy jej kierunek. Można powiedzieć, że nad nią panujemy. To odważne stwierdzenie zawiera w swoim najnowszym dziele Giuseppe Capotondi, wkładając je w usta głównego bohatera Jamesa Figuresa (Claes Bang) przyciąga uwagę widzów już od pierwszych minut seansu.

"Obraz pożądania" jest najnowszym filmem włoskiego reżysera Giuseppe Capotondiego zachowanym w tej samej estetyce co poprzednie, zaskakując jednak  trudną do odgadnięcia fabułą. Określane jako slow burner lub kryminał neo-noir (unikający jasnego podziału na dobro i zło). Dzieło od pierwszej sceny wciąga nas w skomplikowaną i pełną ukrytych szczegółów akcję. Umiejscowiona nad jeziorem Como, w północnych Włoszech, willa kolekcjonera sztuki, w rolę którego wciela się król rockowej sceny Mick Jagger, staje się miejscem nieprzewidzianych wydarzeń, intryg i zbrodni. James Figuras – krytyk sztuki, którego poznajemy już w pierwszym monologu filmu, boryka się z poważnymi problemami finansowymi, jak sam mówi jest niespełnionym malarzem, ale ocenianie dzieł wychodzi mu lepiej niż ich tworzenie. Dostaje zaproszenie od właściciela rezydencji, wpływowego marszanda Cassidy'ego, gdzie zabiera ze sobą nowo poznaną Berenice (Elizabeth Debicki), z którą właśnie wdał się w namiętny romans. Koneser nie jest jednak bezinteresowny – pragnie, by Figures zdobył dla niego obraz legendarnego artysty, odludka Debney’a  (Donald Sutherland). Ma mu on przynieść utraconą sławę i pieniądze.

Dzieło nie porywa nas swoją pełną sensacji akcją, ale łapie nas na początku za rękę i jakby powoli wprowadza w świat przedstawiony. Film urzeka swoją nienachalnością, dialogi są naturalne, ale ambitne – pełne metafor i aluzji. Aby dostrzec każdy szczegół i nie przegapić żadnego wątku musimy oglądać go z uwagą, przypomina trochę dobrze napisany kryminał, w którym akcja rozwija się ze strony na stronę, powoli, cierpliwie, by na końcu zaskoczyć odbiorcę i zapaść na długo w pamięci. Bohaterowie są tajemniczy, odkrywamy ich z minuty na minutę, z każdą sceną pozostawiają nas z przeczuciem, że jeszcze wiele o nich nie wiemy. Film zwraca uwagę na relację artysta – dzieło oraz artysta – odbiorca, pokazuje nam, że często sam proces może być ważniejszy niż efekt końcowy, a sztuka może istnieć dla sztuki – zgodnie z głoszonym przez reprezentantów francuskiego romantyzmu i symbolizmu hasłem. Nie jest to jedyny temat poruszony w utworze Capotondiego, pojawia się również kontrowersyjna rola krytyków w świecie sztuki. Kunszt, kłamstwa i manipulacje to dla nich chleb powszedni, reżyser ukazuje, jak wpływają na odbiorców oraz jaką rolę odgrywają w ocenie dzieła. Okazuje się właściwie, że to decyzją krytyków praca staje się wartościowa lub skazana na porażkę, co więcej w dużej mierze zależy to od ich subiektywnych, stronniczych opinii.

Utwór jest subtelny, jednak otwarte zakończenie utrzymuje nas na długi czas po obejrzeniu filmu w stanie nostalgii i skłania do przemyśleń, zapada w pamięci, momentami budzi kontrowersje, pozostawia pytania bez odpowiedzi, a moim zdaniem to właśnie jest głównym zadaniem sztuki.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jak wielka jest rola krytyków sztuki w masowym odbiorze dzieł doskonale pokazuje historia. Czy mowa tu o... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones