Recenzja wyd. DVD filmu

Odlot (2010)
Joel Schumacher
Chace Crawford
Emma Roberts

Klub hipokrytów

Nastolatki lubią ostrą zabawę, a przy tym niezwykłe łatwo pakują się w łopoty. Idealny temat na film. W ostatnich latach w Wielkiej Brytanii z powodzeniem opisywał go Noel Clarke, u nas w Polsce
Nastolatki lubią ostrą zabawę, a przy tym niezwykłe łatwo pakują się w łopoty. Idealny temat na film. W ostatnich latach w Wielkiej Brytanii z powodzeniem opisywał go Noel Clarke, u nas w Polsce mówiły o nim "Galerianki" i "Sala samobójców", w Stanach natomiast z tym tematem postanowił się zmierzyć reżyser "Ogni św. Elma" - Joel Schumacher, który może i swojego charakterystycznego stylu nie posiada, ale potrafi rzetelnie i interesująco opowiadać o ludziach i ich problemach.

Sam "Odlot" (polskim tłumaczom tytułu należy się surowa grzywna za to samo tłumaczenie, co w przypadku o rok młodszego filmu Disneya) powstał ze standardowej mieszkanki. Mamy nastolatki różnej płci i w różnym wieku, z różnych grup społecznych, których łączy tylko to, że każde z nich ma jakiś problem. Ze swoją osobowością, z rodziną, z oczekiwaniami otoczenia czy planami na przyszłość. Troski głównego bohatera, dilera Białego Mike'a (Chace Crawford), spowodowane są śmiercią matki, po której już rok nie może się pozbierać, ani zacząć uczciwego życia, dlatego handluje wśród bogatych dzieciaków pierwszej klasy towarem. Poznajemy go w momencie, gdy na rynek akurat wchodzi nowy narkotyk o nazwie "Dwunastka". Mimo że sam Mike nie chce go rozprowadzać, to skutki zażywania tego połączenia kokainy i ecstazy przez zagubione nastolatki go nie ominą.

I oprócz niego tak naprawdę w filmie występuje jeszcze wiele innych postaci, można powiedzieć, że wręcz za dużo, bo ich historie samoistnie zanikają lub pozostają niedokończone. Wątek kryminalny urywa się w samym środku filmu, a skutki wielkiego finału na osiemnastych urodzinach najpiękniejszej dziewczyny w szkole zostają zupełnie pominięte, jakby to był standardowy film sensacyjny, gdzie z góry można założyć, że wszystko się dobrze ułoży.

A jak wiadomo, życie to nie bajka, chociaż głos narratora nieco kontrastuje z powagą tego stwierdzenia. Technicznie Kiefer Sutherland jest świetny i jego narracja nie nudzi się, przyciąga uwagę, tylko że... sam zabieg wydaje się jakby wzięty z innego gatunku filmowego, bardziej baśniowego, w którym to potężny głos opowiada nam całą historię. Dodatkowo to nie za ciekawa sprawa, kiedy bardzo ważnych informacji, budujących osobowość bohaterów i dotyczących ich przeszłości, dowiadujemy się ot tak, w formie tekstu mówionego zza kadru. Wygląda to jak pójście po najprostszej linii oporu. Nieraz też narrator uznaje widza za mało domyślnego i przedstawia mu oczywiste odczucia bohaterów oraz wnioski ze scen. Koniec końców "Odlot" to dramat obyczajowy, więc nie powinno się w nim wykładać wszystkiego jak na tacy.

Aczkolwiek technicznie naprawdę ładnie został zrobiony, łatwo się w niego wczuć, zidentyfikować z bohaterami, tylko twórcom zwyczajnie nie wyszedł ostatni akt. Rozczarowany jestem, że bądź co bądź starszy i bardziej doświadczony diler, grany przez Curtisa Jacksona, zachowuje się nie wiele rozsądniej niż jego nastoletni klienci, a motyw z pistoletem, który rozpoczyna finałową akcję, jest bardzo naciągany i niewiele ma z logiką wspólnego. Przecież istnieją tysiące takich samych pistoletów i jakby tego było mało, nawet jeśli ktoś posiada czyjąś broń, nie oznacza, że zabił poprzedniego właściciela.

W warstwie merytorycznej ostateczny morał również nie zaskakuje, a wręcz brzmi dość naiwnie i trywialnie. Być może niektórzy z nas potrafią żyć jedynie jako nieodpowiedzialne, skazane na samodestrukcję jednostki, lub uzależnieni od używek przeciętniaki. W takiej sytuacji przesłanie filmu nie będzie dla nich pomocne.

Bo jak to często bywa, amerykańskie kino Ameryki nie odkrywa. Raczy widza wyidealizowanym światem, gdzie mężczyźni mają kaloryfery na brzuchach, a wszystkie kobiety są niezwykle seksowne (wskażcie mi jedną brzydką nastolatkę w tym filmie). W obrazie Schumachera brakuje treści i odwagi stawiania głębszych tez, bardziej kontrowersyjnych wniosków.

Przydałoby się dodatkowe pół godziny, by zakończyć historie Chrisa, Jessiki czy Huntera. "Odlot" jest ciekawy i bardzo przyjemnie się go ogląda, w czym spora zasługa naprawdę dobrego, naturalistycznego aktorstwa i to w wykonaniu aktorów stosunkowo nieznanych jeszcze, ale pozostaje przy tym bardzo prosty, na szybko stworzony i jakby niedokończony. Producenci powinni mieć większe ambicje i celować w bardziej dojrzalszą grupę docelową odbiorców.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
White Mike to siedemnastoletni diler z Nowego Jorku. Choć jest otoczony przez wielu ludzi czuje się... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones