Recenzja filmu

Om Shanti Om (2007)
Farah Khan
Shah Rukh Khan
Deepika Padukone

(Klatka SRK) Ani ziębi, ani grzeje

"Om Shanti Om" to reżyserskie dzieło wybitnej indyjskiej choreografki Farah Khan, która po sukcesie "Jestem przy tobie" postanowiła iść za ciosem i zmajstrować kolejny hicior. No i jest hit -
"Om Shanti Om" to reżyserskie dzieło wybitnej indyjskiej choreografki Farah Khan, która po sukcesie "Jestem przy tobie" postanowiła iść za ciosem i zmajstrować kolejny hicior. No i jest hit - film zarobił w premierowy weekend w Indiach ponad 17 milionów dolarów, a fanki Shahrukh Khana masowo kupują kolekcjonerskie wydania "Om Shanti Om". Skoro wszyscy się tym obrazem zachwycają, to spróbuję, może on podbije też moje serce, podobnie jak "Żona dla zuchwałych", "Gdyby jutra nie było" czy "Ta Ra Rum Pum". Ale nie podbił. Cenię zachwycającą scenografię, bogate kostiumy i świetne piosenki, ale inne elementy takie jak scenariusz czy aktorstwo niestety leżą. "Om Shanti Om" to historia o... niczym. Mamy lata 70. XX wieku. Om Prakash jest statystą i cichym wielbicielem supergwiazdy Shanti Priyi. Marzy o zrobieniu prawdziwej kariery i związku z Shanti. Ratuje ukochaną z pożaru, który przypadkowo wybucha na planie filmu, a ona w ramach podziękowania spotyka się z Omem. Zostają przyjaciółmi, ale Om marzy o czymś więcej. Niestety Shanti darzy uczuciem cynicznego i bezwzględnego Mike'a, z którym zachodzi w ciążę. Ciąża Shanti i jej marzenia o "odrobinie sindur, który staje się diademem dla zamężnej kobiety" są nie na rękę Mike'owi, który marzy o zrobieniu zawrotnej kariery. Postanawia pozbyć się zadurzonej w nim Shanti, zamykając ją w płonącym budynku. Shanti i usiłujący ją ratować Om giną. Ale to nie koniec filmu. Druga część to losy Oma w jego drugim życiu (odrodzenie się duszy Hindusi zwą reinkarnacją). Teraz to Om jest wspaniałą gwiazdą, którego wielbi publiczność. Przez przypadek przypomina sobie zdarzenia ze swojego poprzedniego życia i pragnie wymierzyć sprawiedliwość. Chce zemścić się na Mike'u, a pomóc mu w tym ma beztroska Sandy, która do złudzenia przypomina Shanti... Scenariusz, który wyszedł spod pióra Farah Khan i Mushtaqa Sheikha  jest bezsensowny i nielogiczny. Nic tam 'nie trzyma się kupy', a ta cecha dość często charakteryzuje filmy z Bollywood. Ale takiej ilości nonsensu nie kupuję. Wydaje mi się, że film powstał po to, by oszałamiać kostiumami (Gauri Khan) i piosenką "Dard-e-Disco", w której mamy okazję podziwiać klatkę piersiową Shahrukh Khana. Sądzę, że niejednej fance boskiego SRK widok naoliwionego i umięśnionego torsu ich bożyszcza przyprawił o niemały zawrót głowy. Piosenka szybka i wpadająca w ucho, ale mnie klatka Shahrukh Khana nieco zniesmaczyła. Jakby nie patrzeć, pan Khan miał w chwili kręcenia "Om Shanti Om" 42 lata i jego ciało nie zachwyca świeżością czy młodzieńczą muskulaturą. Co prawda jest wysportowane, ale dziwacznie napięte mięśnie bardziej mnie przerażały, niż zapierały dech w piersiach. Aktorzy... Cóż. Jak wiadomo główną rolę zagrał niekwestionowany król Bollywood - Shahrukh Khan. Nie podobał mi się on w roli Oma. Khan jest tak pewny swojego warsztatu aktorskiego, że nie przykłada się specjalnie do swoich ról i prezentuje sprawdzone minki i gesty. Ach, jak miło było popatrzeć na niego w filmach z początków jego kariery, na przykład "Czasem tak, czasem nie" czy "Żona dla zuchwałych". Jest tam taki naturalny, taki świeży i jednocześnie przekonujący. Nie mam podobnego odczucia po jego najnowszych rolach. W "Om Shanti Om" zadebiutowała młodziutka Deepika Padukone. Jako Shanti zbytnio się nie popisała, ale dziewczyna dopiero stawia pierwsze kroczki w swojej karierze aktorskiej i miejmy nadzieję, że jej kolejne role będą coraz lepsze. Miała dobry start- występ u boku SRK to nie byle co. Zagrali oni zakochaną w sobie parę, ale... No właśnie.  Shahr Rukh urodził się w roku 1965, a Deepika w 1986. 21 lat różnicy to sporo. Przecież on mógłby być jej ojcem. Nie prezentowali oni się ze sobą zbyt korzystnie, a wszystkie zabiegi mające na celu odmłodzić Khana niestety nie zniwelowały wrażenia ogromnej różnicy wieku. Całkiem nieźle czarny charakter zagrał Arjun Rampal, choć zbytnio za tym aktorem nie przepadam. Jak zwykle rewelacyjnie spisała się Kiron Kher. Pisząc recenzję "Om Shanti Om" nie sposób nie wspomnieć o piosence "Deewangi Deewangi". Farah Khan udało się namówić do gościnnego występu największe hinduskie gwiazdy- 15 aktorów i 15 aktorek. Nie będę wymieniała wszystkich, ale udział wzięli m. in. Kajol, KajolPreity Zinta, Rani Mukherjee, Juhi Chawla, Saif Ali Khan, Salman Khan, Zayed Khan i Bobby Deol. Oprócz utworów "Dard-e-Disco" i "Deewangi Deewangi" właśnie inne kawałki nie wpadły mi w ucho. "Om Shanti Om" to film przede wszystkim dla fanów Bollywood i Shahrukh Khana. Nie sądzę, by spodobał się specjalnie innym widzom. Przepych i rozmach będą zachwycać, ale podejrzewam, że tylko przez pewien czas. Za 10 lat bogactwo będzie raczej śmieszyć niż oszałamiać. Obraz Farah Khan nie jest obrazem złym- ale bardzo dobrym też nie. Ani ziębi, ani grzeje.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Filmom z Bollywood jestem w stanie wiele wybaczyć: fabułę rodem z telenoweli, kiczowatość, naiwność, czy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones