Recenzja filmu

Orzeł (1958)
Leonard Buczkowski
Wieńczysław Gliński
Aleksander Sewruk

Portret podwodnej załogi

To film-pomnik. Oddaje hołd żołnierzom Września, jednak bez lukru, odczłowieczania i patosu. Mam cichą nadzieję, że zapowiadany nowy film o "Orle" będzie pod tym (i nie tylko) względem podobny do
Jest wiele filmów wojennych. Reprezentują różny poziom realizmu, gry aktorskiej, różne są cele dla których je nakręcono. Część powstała dla rozrywki, a część jest hołdem złożonym bohaterom dawnych walk. Zwykle o tych cechach filmu stopniowo dowiadujemy się przez cały czas jego trwania. W "Orle" już na początku lektor uprzedza nas, że nie mamy do czynienia z dokumentem, a wydarzenia filmowe będą odbiegać od rzeczywistości. Przedstawia również film jako próbę opowiedzenia o ludziach rzuconych w tryby wojennej machiny.

Wrzesień 1939 r. Okręt podwodny ORP "Orzeł" strzeże wód Morza Bałtyckiego.  Poznajemy załogę jednostki, jej zadania i relacje panujące miedzy marynarzami.  Bezowocne patrole przerywa choroba dowódcy. Okręt zawija do neutralnego Tallina i na skutek niemieckiej intrygi zostaje internowany. Załoga postanawia wrócić do walki i uciec Estończykom…

Twórcy stawiali sobie za zadanie opowiedzieć o zwykłych ludziach biorących udział w wojnie. Z zadania wywiązali się świetnie. Nie oglądamy pozbawionych człowieczeństwa bohaterów prosto z pomnika, lecz ludzi takich jak my. Widzimy tęsknotę marynarzy za swoimi rodzinami, możemy dowiedzieć się o planowanym ślubie jednego z nich i oczekiwanych narodzinach dziecka innego członka załogi. W klaustrofobicznej przestrzeni okrętu rodzą się przyjaźnie i konflikty, jednak mimo to załoga jest niepodzielną jednością. Towarzyszymy jej zarówno w chwilach poczucia beznadziejności położenia i bezsilności w scenach gdy spiker radiowy podaje kolejne wiadomości o klęskach wojsk Rzeczpospolitej, jak i w chwilach powodzenia po ucieczce z Tallina i przedarciu się na Morze Północne. W napięciu trzymają dramatyczne sceny gdy dochodzi do awarii oraz gdy niemieckie bomby głębinowe i miny zagrażają polskiemu okrętowi. Widzimy jak trudne wydarzenia wystawiają na próbę charaktery bohaterów i jak marynarze przechodzą tę próbę. Taka konwencja filmu z rozwiniętymi postaciami pierwszoplanowymi wymaga od aktorów sporego kunsztu. Ci nie zawodzą i możemy się delektować świetną grą aktorską. W przeciwieństwie do większości filmów, odczuć widza bardzo często nie wspomaga muzyka. Większość  scen musimy przeżyć "na surowo". Zabieg ten potęguje wrażenie jakbyśmy rzeczywiście byli na pokładzie "Orła".

Należy docenić duży realizm zdjęć. Film powstawał przy współpracy z Marynarką Wojenna PRL, a w tytułowej roli wystąpił bliźniaczy okręt "Orła" – ORP "Sęp". Dzięki temu możemy dokładnie poznać warunki panujące na legendarnym okręcie. Realizm dostrzeżemy również, gdy kamera opuszcza wnętrze jednostki. Sceny rozgrywające się na morzu są (z jednym wyjątkiem) odgrywane na morzu. Okręt naprawdę płynie, wynurza się i zanurza. Bardzo sprawnie zmontowano ujęcia z zewnątrz i wewnątrz jednostki oraz sceny nakręcone przy użyciu modeli. W montażu szwankuje tylko jedno – czasem  dostajemy jakby wklejone na siłę sceny, które przedstawiają wątki, lecz ich nie rozwijają.

Jak wiele polskich starych filmów, "Orzeł" jest wielojęzyczny. Podczas gdy w produkcjach zagranicznych lub nowych wszyscy bohaterowie mówią w tym samym języku, w "Orle" Polacy mówią po polsku, Niemcy po niemiecku, pojawia się też kilka kwestii po estońsku. Do tej cechy starych filmów rodzimej produkcji mam wyraźną słabość. Należy uważać oglądając ten film w internecie, gdyż można trafić na wersję pozbawioną napisów tłumaczących sceny w innych językach.

Wbrew zapowiedzi lektora film bardzo mocno nawiązuje do prawdziwych losów okrętu podwodnego ORP "Orzeł". Nazwiska członków załogi zostały zmienione (zamiast kmdr. Kłoczkowskiego, kpt. Grudzińskiego i por. Mokrskiego mamy w filmie odpowiednio: kmdr. Kozłowskiego, kpt. Grabińskiego i por. Morawskiego), tak jak i nazwy innych statków (Zamiast "Thalatty" w filmie pojawia się "Schwerin"), lecz są to sprawy dla fabuły niezbyt istotne. Zapowiedź lektora  pozwoliła scenarzystom na swobodę i pojawia się kilka wątków wymyślonych na potrzeby filmu, które wzmacniają przekaz zapowiedziany na początku. Ktoś kto dobrze zna historię "Orła" szybko wyłuska te dodatki, jednak powinien być zadowolony z odwzorowania historii okrętu. Znawcom tematu przyjemność sprawi obejrzenie uzbrojenia jednostki w akcji.

A jak "Orzeł" trzyma się po 60 latach od premiery?  Tak naprawdę o wieku filmu świadczy tylko obsada aktorska, czarno-biały obraz i brak efekciarstwa. Wszystko inne po latach pozostaje dalej aktualne. Film może znudzić widza tęskniącego za szybkimi zwrotami akcji, czy efektownymi wybuchami i strzelaninami. Współczesne kino działa na zmysły, natomiast stare filmy poruszają duszę. "Orzeł" nie zarzuci was efektowną muzyką, kolorami, czy dynamiką. Jest to film ze starej, dobrej szkoły. Nie ma w nim efektu "łał", ale za to jest w nim to "coś". To film-pomnik. Oddaje hołd żołnierzom Września, jednak bez lukru, odczłowieczania i patosu. Mam cichą nadzieję, że zapowiadany nowy film o "Orle" będzie pod tym (i nie tylko) względem podobny do swojego poprzednika.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones