Recenzja filmu

Pornomelancholia (2022)
Manuel Abramovich
Lalo Santos
Diablo

Anatomia smutku

Nocami Lalo mechanicznie przewija zawartość ekranu na swoim smartfonie. Najchętniej wraca do profilu przystojniaka w masce zapaśnika. Mężczyzna pręży się, dumnie prezentując zawartość obcisłych
Anatomia smutku
Nocami Lalo mechanicznie przewija zawartość ekranu na swoim smartfonie. Najchętniej wraca do profilu przystojniaka w masce zapaśnika. Mężczyzna pręży się, dumnie prezentując zawartość obcisłych bokserek. Guapo! Hermoso! Komentujący nie kryją zachwytu. Adonis ze zdjęcia to sam Lalo. Leżąc w smutnym, niebieskim świetle telefonu, spędza samotne godziny w "towarzystwie" swoich 130 tysięcy obserwatorów.
Podobnie jak "Blue Boy" z poprzedniego filmu Manuela Abramovicha, Lalo jest chłopakiem z peryferii. "Niebiescy chłopcy" oferowali w berlińskim klubie swoje towarzystwo, Lalo próbuje dorobić do fabrycznej pensji, oferując widzom swoją intymność. Argentyński reżyser konsekwentnie eksploruje przestrzenie wykluczenia, nie szuka tam jednak ani taniej sensacji, ani pretekstu do łatwego moralizowania.



Towarzysząc swojemu bohaterowi podczas pracy w fabryce, Abramovich skrupulatnie dokumentuje rutynę młodego robotnika wyznaczoną przez jednostajny rytm maszyn. Szarą codzienność przerywa zapowiedź gwałtownego przewrotu. Lalo, przedstawiciel prekariatu, ma wcielić się w postać Emiliano Zapaty, meksykańskiego rewolucjonisty i przywódcy chłopskiej partyzantki, a w wizji branży porno – również homoseksualnego kochanka co najmniej połowy powstańczego oddziału. 

Gęsty wąs i nieskrępowana cielesność czynią z Lalo idealnego kandydata do roli Zapaty. Pracownik seksualny staje się nowym przywódcą rewolucji, a przynajmniej w sferze symbolicznej, bo komodyfikacja intymności przynosi tytułową melancholię. Tryby przemysłu pornograficznego mielą jednak dalej bez zbędnych sentymentów.

Na przekór temu Abramovich szuka tego, co ludzkie. I znajduje to w wyszeptanych między ujęciami rozmowach, w przerwie na papierosa i niewybrednych żartach. Jego bohaterowie wyglądają jak zbiegła z planu Felliniego cyrkowa hałastra, zbieranina odszczepieńców i dysydentów wszelkiej normy, ale to wśród nich Lalo nie musi rezygnować ze swojej tożsamości. Skrywana orientacja i choroba na moment stają się elementami, których nie trzeba się wstydzić, wypierać się, walczyć. 



"Pornomelancholia" to jednak poza komentarzem na temat współczesnej biopolityki przede wszystkim zapis samotności w podłączonym do sieci świecie. Abramovich zastanawia się nad konsekwencjami przekształcenia sfery prywatnej w publiczne widowisko. Wirtualna persona, która miała być jedynie przedłużeniem "ja", staje się obcym bytem, który w zderzeniu z rzeczywistością wywołuje poczucie nieadekwatności i rozczarowanie. Bo co odpowiedzieć na pytanie "czy ma pan z kim porozmawiać?", gdy nocne rozmowy prowadzą jedynie do przygodnego seksu.

Nagrodzone na Festiwalu w San Sebastián zdjęcia wraz z małomównością i posępnym wyrazem twarzy Lalo współtworzą szczery obraz alienacji w epoce cyfrowej. Ponure odcienie granatu towarzyszą bohaterowi na tłocznej ulicy, w głośnym klubie i podczas schadzki na pustym parkingu. Najsmutniejszy jest jednak kolor scrollowanych w bezsenne noce ekranów.



"Pornomelancholia", choć dotyka drapieżnej strony przemysłu pornograficznego, nie ma ambicji epatowania wulgarnością. Stara się za to z wrażliwością pokazać świat człowieka żyjącego w stanie chronicznej izolacji. W tłumie kamera obserwuje go przez szklaną szybę, podobnie jak "tylko fani" obserwują go zza ekranu telefonów. Abramovich próbuje dostać się na drugą stronę tafli, by oddać mu głos. Nie poucza, nie ocenia, ale dostraja się do częstotliwości swojego bohatera, jak gdyby powtarzając za Paulem Preciado, "moja wspólnota to wspólnota ludzi źle urodzonych".
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones