Recenzja filmu

Prawo i pięść (1964)
Edward Skórzewski
Jerzy Hoffman
Gustaw Holoubek
Zofia Mrozowska

Polski Dziki Zachód

Rok 1945. Dopiero co zakończyła się wojna. Pełnomocnik rządowy, wyznacza do administrowania pewnego miasta - Siwowa - położonego na Ziemiach Odzyskanych, przypadkową grupę mężczyzn. Ci jednak swą
Rok 1945. Dopiero co zakończyła się wojna. Pełnomocnik rządowy, wyznacza do administrowania pewnego miasta - Siwowa - położonego na Ziemiach Odzyskanych, przypadkową grupę mężczyzn. Ci jednak swą misją niezbyt się przejmują i zamiast przygotować miasto do przyjęcia nadciągających repatriantów ze wschodu, postanawiają zatroszczyć się o własny interes - i wywieźć jak najwięcej poniemieckich dóbr dla siebie. Film "Prawo i pięść" jest zarówno w publicystyce, jak i w fachowej literaturze poświęconej kinematografii nazywany "polskim westernem". Trzeba uczciwie przyznać, że spełnia wzorowo wszystkie kryteria charakterystyczne dla tego gatunku. Rzecz dzieje się na (jak by nie było...) dzikim zachodzie (nazwanie w ten sposób ziem odzyskanych i rzeczy się tam dziejących zaraz po wojnie jest zresztą bardzo trafne). Banda rzezimieszków postanawia ukraść jak najwięcej, a sprzeciwia im się ostatni sprawiedliwy - Andrzej Kenig (brawurowa rola Gustawa Holoubka). Są oczywiście, też niewinne niewiasty (pod postacią byłych więźniarek obozu koncentracyjnego) gnębione przez "tych złych" oraz pojedynek rewolwerowy - na zakończenie. Jednak westernowa konwencja to tylko tło dla powojennej rzeczywistości. Pomimo podziału na "bandytów" i "prawego obywatela" z wszystkich postaci epatuje to samo - zmęczenie. Wszyscy chcą odpocząć w końcu po przebytej traumie. Niektórzy spędzili ostatnie lata w obozie koncentracyjnym, niektórzy walczyli w podziemiu. Każdy jednak chce zaznać teraz, gdy skończyło się piekło, normalnego życia. Oraz ewentualnej rekompensaty za wojenne cierpienia. Każdy z bohaterów ma więc inne potrzeby: Keniga z rzeczy materialnych interesują tylko nowe spodnie, a ponadto choć z wykształcenia jest nauczycielem, to chciałby zostać leśniczym i zaszyć się gdzieś na uboczu. Niestety dla niego sytuacja, w której się znalazł, kazała mu dalej o ten wymarzony spokój i porządek walczyć. Kenig ma nadzieję, że teraz, gdy już nie ma Niemców, zakończy się wszelka niesprawiedliwość i brak poszanowania dla innych, jego marzenia można by zilustrować hasłem wyborczym Platformy Obywatelskiej - "Powrót do normalności". Jego towarzysze też pragną tego samego... tylko inaczej ową "normalność" rozumieją. Ciężkie czasu, które właśnie się zakończyły. odcisnęły na wszystkich bohaterach "Prawa i pięści" bardzo widoczne piętno. Każdy z nich zdaje sobie doskonale sprawę, że jeżeli nie zatroszczy się o siebie sam, to nikt się nie będzie nad nim litował. Czesiek (Zdzisław Maklakiewicz) podsumowuje w bardzo prosty sposób: "O Ojczyźnie myślałem na wojnie, teraz myślę o sobie". Cały film, jak przystało na produkcję z lat 60., podlany jest oczywiście ideologiczną indoktrynacją. Kenig jest uosobieniem wzorcowego socjalisty, który w obronie państwowej (wspólnej) własności będzie walczył z bronią w ręku. Jednak - wbrew pozorom - nie psuje to w żadnym stopniu odbioru całości. Dziś można Keniga odczytywać jako Clinta Eastwooda Ziem Odzyskanych. Zwłaszcza że premiera pierwszego filmu Sergio Leone z Eastwoodem w roli głównej ("Za garść dolarów") miała miejsce trzy tygodnie przed premierą "Prawa i pięści". Przy recenzowaniu tego filmu odrębny akapit należy poświęcić pięknej balladzie, w wykonaniu Edmunda Fettinga (ten pan śpiewał również doskonale wszystkim znaną piosenkę o czterech pancernych). Utwór "Nim wstanie dzień" (z tekstem Agnieszki Osieckiej) do dziś obecny jest w naszej kulturze, tylko w ostatnim czasie jego wykonania podjął się zespół Strachy na Lachy oraz Katarzyna Nosowska, a wcześniej Raz Dwa Trzy. Jak to zazwyczaj bywa w podobnych przypadkach, oryginałowi nie dorównuje nikt. "Prawo i pięść" jest filmem obowiązkowym, dla wszystkich zainteresowanych naszą rodzimą kinematografią. Doskonałe aktorstwo, "westernowość" fabuły, klimat powojennej Polski, muzyka - te rzeczy doskonale budują cały obraz. A po seansie, jeszcze przez długi czas będziemy sobie nucić pod nosem "za noc, za dzień - doczekasz się. Wstanie świt...".
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones