Recenzja filmu

Smak miodu (1961)
Tony Richardson
Dora Bryan
Robert Stephens

Gorzki miód

Tony Richardson to postać kluczowa dla angielskiej kinematografii lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Naczelny twórca ruchu Free Cinema, lewicujący reformator X Muzy, w 1961 r. posiadał
Tony Richardson to postać kluczowa dla angielskiej kinematografii lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Naczelny twórca ruchu Free Cinema, lewicujący reformator X Muzy, w 1961 r. posiadał już doświadczenie jako krytyk filmowy, inscenizator teatralny, reżyser krótkometrażowego dokumentu "Mama nie pozwala" oraz dwóch fabularnych filmów kinowych: "Miłość i gniew" oraz "Music-hall". Powstałe w owym roku kolejne dzieło twórcy, "Smak miodu", wpisuje się w nurt brytyjskiej nowej fali – obrazów, których celem było przedstawienie problemów trapiących społeczeństwo Zjednoczonego Królestwa.

Film ten jest adaptacją debiutanckiej sztuki młodziutkiej Shelagh Delaney, która była również współautorką scenariusza. Protagonistką opowieści jest pochodząca z biednej rodziny nastolatka Jo. Dziewczyna po osiągnięciu wymaganych prawem piętnastu lat rzuca szkołę, by zacząć na siebie zarabiać. Równocześnie przeżywa pierwszą, krótkotrwałą miłość, przelotny romans który kończy się ciążą. Młoda kobieta napotyka jednak na swej drodze Geoffreya, będącego w podobnym wieku geja, w którym znajdzie przyjaciela i opiekuna.

Powierzchowność tej opowieści jest na szczęście jedynie pozorem. Kiedy zajrzymy głębiej, zobaczymy wielopłaszczyznowy dramat nie tylko społeczny, ale i psychologiczny. Oto bowiem w świecie Richardsona bohaterowie są przeraźliwie samotni. Jo nie może liczyć ani na swą egoistyczną matkę Helen, ani na Jimmy'ego, marynarza z którym będzie mieć dziecko. Sama nigdy nie poznała swojego ojca i podobny los czeka jej potomka. Realizatorzy notorycznie podkreślają jej odosobnienie, lubując się w ukazywaniu w kadrze jej sylwetki z dala od innych ludzi. Helen zaś wspominając swój pierwszy związek, przez lata wchodzi w nietrwałe relacje z licznymi mężczyznami. Geoffrey czuje się wyrzutkiem z powodu swej odmienności. Ukrywa ją z obawy przed szyderstwami, ale i przed karą, gdyż w ówczesnej Anglii homoseksualizm był przestępstwem, za które można było trafić do więzienia. Samotny jest również okrętowy kucharz Jimmy, który z racji swojego zawodu nigdzie nie może dłużej zagrzać miejsca. 

Nie sposób nie zauważyć pokoleniowego wymiaru fabuły. W wielu scenach pochwała młodości aż kipi. Wyziera ona zarówno z dialogów (Jo szydzi z wieku czterdziestoletniej matki) jak i rozmaitych scen i motywów, takich jak przewijające się przez cały film dziecięce piosenki. Szczęśliwa młodość jest tu jednak pięknym ideałem, niezbyt przystającym do rzeczywistości z jej niepełnymi rodzinami, biedą, brakiem perspektyw i przedwczesnymi ciążami. 

To, co odróżnia "Smak miodu" od wielu współczesnych mu filmów brytyjskich i czyni go podwójnie interesującym, jest niemal zupełne pominięcie problematyki klasowej. Problemy bohaterów mają różne źródła, ale wśród nich zamożność nie jest najważniejsza. Inaczej niż w innych filmach Richardsona z tych lat ("Miłość i gniew", "Samotność długodystansowca"), nad bohaterami nie ciąży tu przekleństwo robotniczego pochodzenia, a drogi awansu społecznego nie są zamknięte. Jedną z nich Jo sama odrzuca, woli bowiem podjąć pracę niż rozwijać swój talent w szkole plastycznej.

Interesująca jest wreszcie obyczajowa płaszczyzna dzieła. Jeszcze kilka lat wcześniej, w połowie lat pięćdziesiątych, produkcja podobnego filmu zostałaby zapewne zablokowana przez cenzurę. Gwałtowne zmiany zaowocowały jednak większą swobodą twórczą, dzięki której można było m.in. wprowadzić do filmu postać homoseksualną, seks wśród młodzieży, a także pokazać wprost nagie kobiece piersi. W sposobie przedstawienia Geoffreya można jednak dostrzec ukryty konserwatyzm scenariusza. Jego upodobanie do chłopców zostaje automatycznie skojarzone z kobiecymi rolami społecznymi. Jest on jednym z bardzo niewielu w nowofalowych filmach brytyjskich mężczyzn, którzy wykonują zajęcia stereotypowo przypisane paniom: zmywanie naczyń, sprzątanie, gotowanie, cerowanie skarpet. Także pod względem psychicznym wydaje się zniewieściały; jego troskliwość wydaje się nadzwyczajna.

Na szczególną pochwałę zasługują aktorzy Rita Tushingham (Jo) i Murray Melvin (Geoffrey), którzy, chociaż niedoświadczeni, udźwignęli ciężar uwiarygodnienia kreowanych przez siebie postaci. 

Pomimo dość powolnego rytmu i stosunkowo prostej opowieści "Smak miodu" potrafi zaciekawić i nie nuży. Jest to zasługą sprawnego przeplatania scen dramatycznych i komicznych, ale też umiejętnego wzbudzania współczucia dla wyrazistych bohaterów. Chociaż obraz ten powstał przeszło pięćdziesiąt lat temu, jego fabuła wcale nie straciła na aktualności. Także i dzisiaj można przecież znaleźć mnóstwo osób takich jak Jo, desperacko poszukujących miłości, ciepła i akceptacji, zagubionych w świecie i zmuszonych przedwcześnie dorosnąć.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones