Recenzja filmu

Surogaci (2009)
Jonathan Mostow
Bruce Willis
Radha Mitchell

Kłopot z popadaniem w zamyślenie

Z okazji obejrzenia "Surrogates" usiadłem i zamyśliłem się. Tak mi się to spodobało, że zamyśliłem się jeszcze raz, na konkretny temat: kiedy ostatnio widziałem film z Brucem Willisem w roli
Z okazji obejrzenia "Surrogates" usiadłem i zamyśliłem się. Tak mi się to spodobało, że zamyśliłem się jeszcze raz, na konkretny temat: kiedy ostatnio widziałem film z Brucem Willisem w roli głównej, który naprawdę mi spodobał i bawiłem się przy nim na tyle dobrze, żeby nie wyszukiwać niedociągnięć? Jak na przykład "Die Hard"? Parę tytułów przyszło do głowy, ale natychmiast uświadamiałem sobie, że w każdym z nich była jakaś mniejsza lub większa irytująca mnie usterka. Cofałem się w czasie, aż dotarłem do "Szakala". I uświadomiłem sobie, że tam rolę główną, wbrew tytułowi, grał Richard Gere. No cóż, najwyraźniej Willis nie występuje w filmach, przy których bawię się dostatecznie dobrze, aby potem nie pisać złośliwych recenzji. Skoro teraz zabieram się za "Surrogates", to nie nic się w tej kwestii nie zmieniło.

Wypada – skoro obraz jest ofiarą mody na ekranizowanie nowel graficznych - wspomnieć o komiksie, na którym bazuje film. Zatem wspominam następująco: próbowałem czytać, ale kreska była tak paskudna, przepraszam, chciałem napisać "awangardowa i artystyczna", że po kilkunastu stronach zrezygnowałem i wróciłem do mojego ulubionego "Transmetropolitan" i Spidera Jerusalem. Tyle o komiksie.

Wypada też z grubsza wyłuszczyć fabułę. No to jazda: mamy wpół do przyszłości, świat (a przynajmniej USA, ale dla Amerykanina to synonimy) stał się o wiele przyjemniejszym miejscem niż jest obecnie, między innymi zniknął problem przestępczości - bo ludzie przestali wychodzić z domów. Zamiast własnych, paskudnych osób, przedstawiciele homo sapiens wysyłają do pracy i na zakupy zdalnie sterowane androidy - tytułowych surogatów. Android przekazuje kontrolującemu go człowiekowi wszystko, co sam rejestruje swymi zmysłami, ale tłumi to, czego odczuwanie mogłoby wiązać się z dyskomfortem dla człowieka.

Teraz należy wyjaśnić, co tak właściwie robi w filmie Bruce Willis. Mówiąc krótko - gra gliniarza. W społeczeństwie pełnym surogatów jego praca jest raczej monotonna, aż do nocy, kiedy zostaje popełnione pierwsze od lat zabójstwo. Ktoś wszedł w posiadanie nowego typu broni i wykończył dwóch surogatów, którzy wyszli z klubu nocnego. W trakcie śledztwa okazuje się, że broń jest tak dobra, że nie tylko niszczy robota, ale smaży na amen synapsy u operującego nim człowieka, stąd przestępstwo zostaje przekwalifikowane ze "zniszczenia mienia" na "zabójstwo". Następnie okazuje się, że ofiarą był syn wynalazcy surogatów. To sprawia, że na celownik śledczego duetu (wspomniałem, że Willis ma partnerkę? Tak, ma partnerkę) trafiają ludzie, którzy bojkotują technologię surogatów - zamknięci w rezerwacie, dowodzeni przez Vinga Rhamesa. Podczas pościgu za podejrzanym Bruce Willis traci bezpowrotnie swego robota, co zmusza go do osobistego pojawienia się na ulicy po raz pierwszy od wielu długich lat. Przyznaję, ten pomysł przypadł mi do gustu.

Pora na podzielenie się wrażeniami. Z początku są one raczej pozytywne - widać, że świat stał się bardzo plastikowy, wszyscy na ulicach są piękni, młodzi i wyglądają, jak zretuszowani w Photoshopie. Na pierwszy rzut oka zdaje się, że jest to dość precyzyjny obraz świata, z logicznymi konsekwencjami społecznymi stosowania we wszystkich dziedzinach życia buforu w postaci surogatów. Z drugiej strony mamy naturalnie niedoskonałych mieszkańców rezerwatu, potraktowanych przez filmowców nieco po macoszemu - są typowym tłumem z widłami i pochodniami, brutalnie traktującym surogatów. No i jeszcze użytkownicy zdalnie sterowanych robotów - wszyscy są niczym karykatury obleśnych, uzależnionych od Internetu odludków, żyjących w piwnicy domu własnych rodziców, całymi dniami surfującymi po Sieci i grającymi w "World of warcraft". W takiej scenerii osadza się kryminał, a w roli detektywa mamy typowego dla Willisa bohatera - zmęczonego, nieszczęśliwego, twardego i zdeterminowanego. Do tego kilka obowiązkowych scen akcji, żeby widzowie nie zasnęli podczas śledztwa, a że w tej akcji biorą udział roboty, zamiast ograniczonych przez prawa fizyki i konstrukcję swych organizmów homo sapiens, miejscami bywa raczej widowiskowo.

Problem zaczyna się, gdy po seansie człowiek pozwala sobie na luksus zamyślenia się. Ten pełen surogatów świat, tak zgrabnie skonstruowany... No ale co z religią? Co z ekonomią? Jak, w momencie, gdy nie ma już zapotrzebowania na pracowników niewykwalifikowanych, poradzono sobie z edukacją? Co z innymi krajami, czy surogaci są tylko w USA? I tak dalej, i tym podobne... Fakt, nie są to rzeczy, które dyskwalifikują film (choć miło, gdy twórcy naprawdę starają się przemyśleć te detale, ostatecznie diabeł tkwi w szczegółach). Tak naprawdę mój kłopot z "Surrogates" jest inny: próba balansowania między kryminałem a kinem akcji. Jak na film akcji, w tym obrazie dla mnie zbyt mało się dzieje, zbyt mało rzeczy wybucha, nie ma dość pościgów, bijatyk i strzelanin - a te które są, nie zapadają specjalnie w pamięć. Podobnie ma się sprawa z dialogami – trudno sobie przypomnieć jakąkolwiek wypowiedź któregokolwiek bohatera. Jak na kryminał z kolei, intryga jest zbyt prosta. Do tego zakończenie jest nonsensowne - nie chcę spoilerować, więc tylko zapewnię, że dziura logiczna jest spora i paskudna. W sumie niewiele trzeba, aby ten film był całkiem dobry, wystarczy trochę przesunąć balans, przepisać zakończenie i gotowe - niestety, jest prawie dobry. A prawie, jak zapewnia mnie producent piwa, robi różnicę.

Obejrzeć raz, nigdy do filmu nie wracać i nie poświęcać czasu na rozmyślania na jego temat - oto sposób, aby być zadowolonym z obejrzenia "Surrogates". A potem najlepiej wsadzić do odtwarzacza płytkę z "Die Hard" i jeszcze raz przejść przez wieżowiec Nakatomi, aby w stosownym momencie wyrecytować sakramentalne "Yippee-kay-yay".
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
- Dlaczego Bruce Willis nie zagrał w "Titanicu"? - Ponieważ uratowałby ten statek. Właśnie ta anegdotka... czytaj więcej
Tylko on nas może ocalić - w ten sposób monumentalne hasło z filmowego plakatu zachęca nas do obejrzenia... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones