Recenzja filmu

Thor (2011)
Kenneth Branagh
Chris Hemsworth
Natalie Portman

Szlachetny plastik

Nadszedł maj, a to w kinie miesiąc wyjątkowy. Rozpoczyna on bowiem wyścig gigantów i wielki skok na kasę widowni. Swoje premiery mają największe super-produkcje, na które wielkie wytwórnie nie
Nadszedł maj, a to w kinie miesiąc wyjątkowy. Rozpoczyna on bowiem wyścig gigantów i wielki skok na kasę widowni. Swoje premiery mają największe super-produkcje, na które wielkie wytwórnie nie szczędziły dolarów. W tym roku na pierwszy ogień, jak to bywało i w poprzednich latach, idzie Marvel Studios ze swoją najnowszą ekranizacją. I muszę przyznać, że "Thor" (bo o nim mowa) jest filmem wyśmienitym.

Nigdy nie przepadałem za tym nordyckim bogiem, którego Marvel uczynił jednym ze swoich największych bohaterów. Historyjka o wielkim facecie, z jeszcze większym młotem, kompletnie do mnie nie przemawiała. No bo jak coś tak kiczowatego może być w ogóle strawne? Do ekranizacji też podchodziłem bardzo sceptycznie, jednak jedna rzecz bardzo mnie intrygowała - Kenneth Branagh na stanowisku reżyserskim. Znakomity aktor i reżyser szekspirowski zajmuje się wielką superprodukcją, na dodatek o czymś tak głupim - to nie mieściło się w mojej głowie. Teraz, już po seansie, muszę napisać, że producenci dokonali najlepszego z możliwych wyborów. Dzięki tak nietuzinkowemu połączeniu wyszedł film naprawdę znakomity. Branagh największe słabości Thora przekuł w jego największe zalety. W tym obrazie, paradoksalnie, wszystko jest źle zrobione - średnie efekty specjalne, koszmarna scenografia, wyjęta wprost z taniego filmu fantasy z lat 80., plastikowe (naprawdę!) stroje, a przede wszystkim historia, która jest zlepkiem istniejących od tysięcy lat schematów. Reżyser bawi się jednak swoim filmem jak małe dziecko, które dostało nowy zestaw żołnierzyków. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co robi, a cały obraz jest jednym wielkim mrugnięcie oka do widza. Do tego niezwykle luźnego podejścia należy dodać jeszcze jedno - miejscami "Thor" zamienia się w iście szekspirowski dramat. Książęce zdrady czy relacje ojca z synami reżyser ukazuje z charakterystycznym dla siebie podpisem. To film za wielkie pieniądze, nakręcony w XXI wieku, jednak jest w najlepszym tego słowa znaczeniu, klasyczny. Takie podejście sprawia, że to kino luźne i efektowne, jednak również niezwykle inteligentne.

Jak każdy twórca z takim, a nie innym rodowodem, Branagh ma świetną rękę do aktorów. Chris Hemsworth w roli Thora jest strzałem w dziesiątkę - zmienił lalusiowatego blondasa w czystej krwi twardziela, nie tworząc przy tym postaci wyciętej z kartonu. Tak samo sprawy wyglądają z Odynem w wykonaniu sir Anthony’ego Hopkinsa- boskość bijąca od odzianego w plastikową zbroję aktora jest niewyobrażalna i rozświetla cały film. Najlepszy jest jednak Tom Hiddleston jako Loki. To niesamowite, żeby w Hollywoodzkim blockbusterze pojawiła się postać tak wielowymiarowa i tragiczna.

Kenneth Branagh dokonał czegoś niemożliwego. Jego film epatuje kiczem i zamiast być niestrawną papką, jest niezwykle smakowity. "Thor" to niezobowiązujące, wakacyjne kino, które wzruszy każdego twardziela. No bo kto nie uroni łzy na widok faceta rozgniatającego zastępy wrogów swoim kosmicznym młotem?
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na samym początku trzeba postawić jedną sprawę jasno – postać Thora nigdy nie cieszyła się w naszym... czytaj więcej
Znani aktorzy, bardzo dobry reżyser i duży budżet gwarantują sukces kasowy. Niestety, rzadko przekłada... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones