Recenzja filmu

Transformers 3 (2011)
Michael Bay
Shia LaBeouf
Josh Duhamel

Nie ten sam Linkin Park, nie ci sami Transformerzy

Transformerzy pierwszy raz pojawili się na dużym ekranie w 2007 roku. Po dużym sukcesie, jakim cieszył się film, Michael Bay wpadł na pomysł stworzenia całej trylogii. Do obsady ostatniej części
Transformerzy pierwszy raz pojawili się na dużym ekranie w 2007 roku. Po dużym sukcesie, jakim cieszył się film, Michael Bay wpadł na pomysł stworzenia całej trylogii. Do obsady ostatniej części po raz kolejny dołączyli: Shia LaBeouf, Josh Duhamel , John Turturro i Tyrese Gibson.

Film rozpoczyna się opowiastką o pierwszym lądowaniu na Księżycu. W pierwszej części, gdy zostawaliśmy dopiero wprowadzani w całą historię, pojawiały się już do tego nawiązania - sondy wysłane na Marsa. Astronauci podczas wyprawy na Księżyc odkryli części robotów, jednak było to utajnione przez rząd. Teraz wszystko zostało dokładniej wyjaśnione. W dalszej części filmu poznajemy nową dziewczynę Sama, a zaraz później głównego bohatera odwiedzają jego niezupełnie normalni rodzice. Ich przyjazd rozluźnia nieco napięcie, jakie powstało w widzu po oglądaniu nowej wybranki Witwickiego. Znowu można się poczuć w tak rodzinnej atmosferze, jak przy oglądaniu pierwszej, czy drugiej części. Sam nie może znaleźć pracy, jest zazdrosny z powodu szefa swojej dziewczyny (Patrick Dempsey), a na dodatek Decepticony planują opanowanie całej planety jak i odbudowanie swojego świata za pomocą specjalnych filarów, służących do teleportacji.

Film rozkręca się powoli – co nie oznacza, że Bay pozwala widzowi się nudzić – sprytnie, jakby ''zupełnie przy okazji'' wyjaśnia nam mniej więcej, o co tak naprawdę chodzi, a kiedy wszystko staje się jasne, rozpoczyna się prawdziwa walka, ostatnia szansa na przetrwanie.

Ta część "Transformerów" jest najbardziej bogata w efekty specjalne, pełna scen walki i pościgów. Bardzo pozytywne są pojawiające się w filmie nagłe zwroty akcji. Po raz kolejny znalazł się na ścieżce dźwiękowej kawałek zespołu Linkin Park i chociaż ich muzyka to już nie to, co kiedyś, miło jest słyszeć chłopaków w nowej odsłonie. Niestety, nie jest tak w przypadku filmu. Pomimo tak wielu zalet, czegoś brakuje. Chociaż jest najdłuższą częścią z całej trylogii, to widowisko, jakie serwuje nam Bay, ogląda się z lekkim niedosytem.

Pomimo braku charakterystycznej Megan Fox, podczas oglądania filmu da się przeżyć grę aktorską amatorki Rosie Huntington-Whiteley. Można wtedy na przykład policzyć,  ile ziarenek popcornu się nie uprażyło. Mikaela Banes miała przynajmniej jakąś osobowość, ''wyrazisty charakter'', trudno było zapomnieć o tej postaci, w przeciwieństwie do Carly Spencer, którą chciałabym wymazać z pamięci raz na zawsze. Gdy pojawiała się nowa wybranka głównego bohatera, miałam wrażenie, że oglądam reklamę bielizny,  prezentowaną przez dziewczynę pozbawioną osobowości i niczym roboty ''nieźle stuningowaną''. To dziewczyna,  o której tak właściwie zupełnie nic nie wiadomo, wdzięczy się jedynie na prawo i lewo, a jej ''występ'' w stroju króliczka mówi właściwie wszystko. Według mnie Rosie Huntington-Whiteley, jak i grana przez nią ''różowa panienka'', to największy błąd Baya. Pytanie tylko, czy urażona duma Spielberga, to wystarczający powód dla takich zmian w obsadzie.

Pierwsza i druga część "Transformerów" tworzyły pewnego rodzaju całość, chciałoby się po obejrzeniu filmu jeszcze raz go zobaczyć. Niestety, w przypadku ostatniej części trylogii, aż tak mi się nie spieszy i jedyne co może troszkę pocieszyć, to fakt, że najprawdopodobniej za parę lat roboty Michaela Baya powrócą w zupełnie nowej odsłonie.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Przedstawiciel obcej cywilizacji, inteligentnych mechanicznych organizmów - Optimus Prime, w trzecim już... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones