Recenzja filmu

W. (2008)
Oliver Stone
Josh Brolin
Richard Dreyfuss

Junior

Oglądając "W." musimy mieć świadomość, że nie jest to próba rzetelnej biografii czterdziestego trzeciego prezydenta w historii USA. Stone w wielu swoich poprzednich filmach odważnie rozprawiał
Oglądając "W." musimy mieć świadomość, że nie jest to próba rzetelnej biografii czterdziestego trzeciego prezydenta w historii USA. Stone w wielu swoich poprzednich filmach odważnie rozprawiał się z mitem dzielnych żołnierzy amerykańskich ("Pluton"), uczciwych i przedsiębiorczych ludzi biznesu ("Wall Street"), ojczyzny demokracji i praworządności ("JFK"). Pierwszą próbą filmowej biografii reżysera był "Nixon", który choć krytycznie odnosił się do prezydentury Richarda Milhousa Nixona, nie pastwił się tak zuchwale nad tytułowym bohaterem jak ma to miejsce w tym przypadku.

Nie miejmy złudzeń. Oliver Stone ani przez moment nie ukrywa swojej niechęci do rodziny Bushów. Używa sobie dowolnie żonglując faktami z życia G.W. Busha i doprawdy trudno powiedzieć na ile w tym prawdy, a na ile pomysłowości twórców scenariusza.  "W." jest przede wszystkim pierwszorzędnym popisem Josha Brolina, który każdym słowem, gestem i grymasem twarzy jest G.W. Bushem. Richard Dreyfuss w roli wiceprezydenta Cheneya dzielnie mu sekunduje, podczas gdy pozostali członkowie prezydenckiego gabinetu pozostają w głębokim cieniu. Doskonały James Cromwell jako Bush senior, którego dorobek życia jest najwyraźniej jedną z przyczyn kompleksów głównego bohatera oraz Elizabeth Banks w roli pierwszej damy stanowią interesujące uzupełnienie portretu rodzinnego.

Filmowi brakuje klasycznej liniowej fabuły. Stone swobodnie podróżuje od wczesnych lat młodości, poprzez lata studiów, początki kariery zawodowej aż do okresu samej prezydentury Busha portretując go jednoznacznie jako ćwierćinteligenta, błazna, zarozumiałego megalomana, zakompleksionego syna swojego cieszącego się szacunkiem ojca. Brak głównego wątku, który stanowiłby oś fabuły jakim była w przypadku "Nixona" afera Watergate sprawia iż, można odnieść wrażenie, że filmowi brakuje finału i zmierza donikąd.

Nie jest to klasyczne kino polityczne, które prezentowałoby mechanizmy sprawowania władzy czy też kampanię prezydencką od kuchni ("Kandydat", "Barwy kampanii", "Idy marcowe"). "W." jest autorską wariacją na temat biografii eksprezydenta, którą, za sprawą odtwórcy głównej roli, można potraktować jak niezłą komedię. Na koniec, należy jednak oddać Stonowi, a zwłaszcza Brolinowi, że naśmiewają się z George'a Walkera z wdziękiem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Oliver Stone wyrobił sobie nazwisko, kręcąc obrazy społecznie, a wręcz ideologicznie zaangażowane. Kiedy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones