Recenzja filmu

Wielkie kule ognia (1989)
Jim McBride
Alec Baldwin
Winona Ryder

Miłość i muzyka

Jerry Lee Lewis był jednym z najpopularniejszych piosenkarzy lat 50-tych, prekursorem rocka i rywalem Elvisa Presleya. Wiele jego piosenek znalazło się na listach przebojów, ale do tej pory
Jerry Lee Lewis był jednym z najpopularniejszych piosenkarzy lat 50-tych, prekursorem rocka i rywalem Elvisa Presleya. Wiele jego piosenek znalazło się na listach przebojów, ale do tej pory największym hitem muzyka są tytułowe "Great Balls of Fire!" Jednak kariera Lewisa załamała się gwałtownie, kiedy opinia publiczna dowiedziała się, że żona Jerry'ego jest nie tylko jego kuzynką (daleką), ale ma także trzynaście lat... Dwie wielkie role: Dennisa Quaida jako Jerry'ego Lee Lewisa oraz Winony Ryder grającej jego żonę (dla mnie to jedna z najlepszych Winony) to największe zalety tego filmu. Quaid tworzy obraz człowieka utalentowanego i uroczego, ale także narwanego, buntownika, dla którego muzyka była bardzo ważna, a miłość - chociaż zakazana - jeszcze ważniejsza. Myra w wykonaniu Winony to mała zagubiona dziewczynka, dziecko, które nagle znalazło się w dorosłym świecie. Każdy gest, każda mina, jaką tu prezentuje, jest starannie przemyślana. Uwielbiam szczególnie scenę ślubu Jerry'ego i Myry - kamera skupia się na wyrazie twarzy Winony/Myry, która wygląda, jakby nie wiedziała, gdzie się znajduje, co tu się dzieje i czego ten śmieszny facet przed nią chce. Wprost genialne! Ten film posiada jeszcze sporo innych zalet. Z pozoru jest to typowa hollywoodzka (chociaż raczej bez wielkiego budżetu) biografia, lecz nie ma tu żadnej ckliwości, nie ma rozczulania się nad głównym bohaterem, nie ma historii człowieka, który z nizin dostał się na szczyt, a potem z niego spadł. Dlatego uważam "Wielkie kule ognia" za jedną z najlepszych filmowych biografii, jakie powstały. Naprawdę świetny scenariusz. Całość jest trochę stylizowana na musical: 90% scen zilustrowanych jest muzyką, a kilka z nich to taniec i to w miejscach raczej przeznaczonych do czegoś innego (np. po chodniku to się zazwyczaj chodzi, ewentualnie biega, prawda?) A sama muzyka? Oczywiście rock'n'roll z lat 50-tych, choć wiadomo, że nie dla każdego to będzie plus. Dla mnie jest. Co jeszcze? Reżyserowi udało się w pełni oddać klimat tamtych czasów, co przecież nie zawsze wychodzi. Ubrania, samochody, mowa, ale coś więcej, co sprawia, że ogląda się ten film, jakby pochodził on naprawdę z lat 50-tych. Podsumowując, choć z pozoru może wydawać się, że to jeszcze jeden banalny amerykański film biograficzny, jakich powstało wiele, zapewniam, że tak nie jest. Oczywiście twórcy nie mogli szaleć do woli, jeśli chcieli stworzyć historię zgodną z prawdą, ale postarali się nadzwyczajnie. Podobnie jak aktorzy - choćby dla nich warto obejrzeć "Wielkie kule ognia", choć - powtarzam - ten film ma jeszcze wiele innych zalet...
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones