Recenzja filmu

Wołyń (2016)
Wojciech Smarzowski
Michalina Łabacz
Arkadiusz Jakubik

Człowiek człowiekowi wilkiem

Akcja "Wołynia" dzieje się w niewielkiej wsi na kresach wschodnich. Zamieszkują ją Polacy, Ukraińcy i Żydzi, jednak zgoda panująca między nimi jest tylko pozorna. Pierwsze wieści o wybuchu II
Najnowszy film Wojtka Smarzowskiego otwiera scena wesela: oto piękna Polka wychodzi za mąż za młodego Ukraińca ku – jak mogłoby się wydawać – radości wszystkich zgromadzonych gości. Jednak podobnie jak w "Demonietto (1917)Demonie" Marcina Wrony weselnicy zdają się być zajęci tysiącem innych spraw niż samą zabawą: a to przybysz ze Lwowa zaczyna podburzać swoich współbraci przeciwko Polakom, a to siostra panny młodej, świeżutka jak poranek Zosia (Michalina Łabacz), traci cnotę ze ślicznym jak z obrazka młodym Ukraińcem (Vasili Vasylyk), a to jej rodzice postanawiają jednak wydać ją za mąż za sołtysa Skibę (Arkadiusz Jakubik), a to wciąż wybuchają jakieś niesnaski. Losy bohaterów na zawsze zmieni Historia, a ich rodzinna wieś stanie się niemym świadkiem przerażających wydarzeń.


Choć mogłoby się wydawać, że widz będzie śledził losy Zosi i jej wybranego przez ojca męża, tak nie jest. "Wołyń" ma bohatera zbiorowego: pomieszanych narodowościowo, wyznaniowo, językowo i ekonomicznie mieszkańców małej wsi na kresach w województwie wołyńskim. Ci właśnie ludzi podzielą się między sobą, żeby zwalczać się nawzajem i zabijać w imię wolności i sprawiedliwości, a rację oczywiście będzie miał każdy i nikt. O "swoje" upomną się także Rosjanie i Niemcy. Z wiru makabrycznych wydarzeń co jakiś czas wynurzy się Zosia, metafora Polski rozdzieranej przez najeźdźców i personifikacja Matki Polki z dzieckiem na rękach, żeby wciąż wracać na swoje i uciekać jak najdalej. Zwłaszcza pod koniec filmu śledzimy jej dramatyczne losy i towarzyszymy jej aż do finału.

Smarzowski opowiedział krwawy epizod z historii współczesnej Polski, sięgając po niełatwy temat: rzeź wołyńską. Nie pokazuje jednak winnych palcem, a z zacięciem niemal kronikarskim ukazuje koleje losów ludzi z pogranicza ziem i kultur. Nie jest łatwo nadążyć za tym, kto kogo teraz morduje i właściwie za co. Mężczyźni sięgają po broń, żeby walczyć, a kobiety po dzieci, żeby je chronić nawet za cenę własnego życia. "Wołyń" nie jest łatwy w odbiorze, reżyser pozostawia niewiele wyobraźni, a trup ścieli się krwawo i gęsto.


Otwierająca film sekwencja wesela mocno kontrastuje w późniejszymi wydarzeniami ukazanymi w fabule, co daje ciekawy efekt i sprawia, że widz zaczyna się zastanawiać, czy sielskie zaślubiny naprawdę się odbyły. Bohater zbiorowy w tej ekspozycji zostaje na krótko zastąpiony jednostkami, żeby po chwili znowu każde z nich wtopiło się w roztańczony, pijany tłumek, który już wkrótce zacznie podrzynać sobie gardła i okradać wzajemnie z dobytku.

Wojtek Smarzowski dobrze wybrał obsadę swojego filmu. Debiutująca na kinie Michalina Łabacz nasunęła mi na myśl urodą i charyzmą Jennifer Lawrence, świetnie sprawdzając się w swojej roli. Arkadiusz Jakubik i Jacek Braciak również wypadli przekonująco, chociaż ekranu dla siebie nie skradł nikt (nawet Łabacz), co oczywiście ma związek z taką, a nie inną formą opowiadanej historii. "Wołyń" można śmiało postawić obok "Pokłosia": kolejny obraz, którego twórca nie boi się rozdrapywać brzydko zabliźnionych ran Historii naszego kraju, a to już wystarczający powód, żeby wybrać się do kina.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wojciech Smarzowski pragnie, aby "Wołyń" budował mosty, a nie mury. Czas pokaże, czy tak faktycznie... czytaj więcej
Filmy historyczne zawsze sprawiają mi pewien problem. Mianowicie za każdym razem po seansie głowię się,... czytaj więcej
Wojciech Smarzowski nakręcił film genialny, który moim zdaniem zaliczany będzie do najlepszych polskich... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones