Recenzja filmu

Wojownicze żółwie ninja (2014)
Jonathan Liebesman
Grzegorz Drojewski
Megan Fox
Will Arnett

April i jej zwierzątka

"Żółwie" cierpią na ten sam problem, co najnowszy "Robocop". Same w sobie są dobrym filmem, jednak zupełnie nie sprawdzają się jako opowieść o bohaterach, których imię nomen omen mają w tytule.
Jeden szczur, cztery żółwie, nieograniczona ilość pizzy, ninja, samuraj i uporczywa dziennikarka. Potrzeba talentu, żeby to odpowiednio przedstawić. O coś takiego raczej mało kto reżysera czterech filmów o Transformerach podejrzewa.

Obecnie nie ma chyba bardziej znienawidzonego filmowca niż Michael Bay. Nikt nie lubi też nieustannie kręconych remake'ów. Jak do tego doda się jeszcze oklepany zwiastun i marny design głównych bohaterów, to otrzyma się istny koktajl filmowej nienawiści. Także pozostaje tylko pytanie, czy najnowsze "Żółwie ninja" zasłużenie dostały tytuł najgorszego blockbustera sezonu już przed premierą?

Jak na taśmowo kręcony film przystało, na odległość czuć brak pomysłu i przesadne inspiracje innymi popularnymi tytułami. W tym przypadku padło na "Niesamowitego Spider-mana" oraz nolanowskiego "Batmana". Jedyny oryginalny element, to fakt iż całą wiedzę o kulturze wschodu i sztukach walk, Splinter wraz ze swoim synami zaczerpnęli z przypadkowo znalezionych podręczników ninjitsu. Wobec takich innowacyjnych zmian widownia powinna się cieszyć, że autorzy skupili się na kopiowaniu motywów z innych filmów.

Współcześnie brak kreatywności zakrywa się mroczną atmosferą i poważnym klimatem. Twórcy bez skrupułów wpisują się w tę tendencję. Przez większość filmu jest po prostu ciemno. Do tego brutalny, obskurny i ogólnie odpychający design kultowych gadów woła o pomstę do nieba. Oberwało się też Shredderowi, który w swej zbroi wygląda niczym uciekinier z planu najnowszej części "Transformers".

Lifting natomiast posłużył April O'Neil. Reżyser był doskonale świadom, jak silnym punktem jest boska Megan Fox i to ją uczynił główną bohaterką filmu. Całą opowieść poznajemy właśnie z perspektywy tej początkującej reporterki i mimo iż nie jest ona tak waleczna czy nonkonformistyczna jak dziewczyny z super popularnych ostatnio serii dla nastolatków ("Niezgodna", "Igrzyska śmierci"), to wciąż stanowi wyróżnik tego nieinnowacyjnego widowiska. Ze swoją urodą i stylem bycia Fox udowadnia, że została stworzona do grania w blockbusterach i przyciągania męskiej części widowni do kina.

Przesadne wyeksponowanie niewłaściwej postaci sprawia jednak, że "Żółwie" cierpią na ten sam problem, co najnowszy "Robocop". Same w sobie są dobrym filmem, jednak zupełnie nie sprawdzają się jako opowieść o bohaterach, których imię nomen omen mają w tytule.

Jednak im dłużej trwa seans, tym akcja nabiera szybszego tempa, montaż staje się mniej chaotyczny i gdzieś opada tak niepożądana mroczna atmosfera. Stąd ostatecznie nawet jeśli finał dziwnie podobny jest do tego z "Niesamowitego Spider-mana", to już może się poszczycić naprawdę udaną sceną walki wręcz oraz porządnym przedstawieniem relacji między żółwimi braćmi.

Mimo to film Liebesmana jest adresowany przede wszystkim do nowej widowni, gdyż nie żeruje na sentymencie do przeszłości i nie stosuje odniesień do poprzednich filmów o wojowniczych żółwiach. Starsze pokolenie, mające w głowie bardzo dobrą wersję z 1990 roku, na marne będzie zgrzytać zębami ze złości. Podchodząc do historii na świeżo i bez uprzedzeń można przyznać, że sprawnie przedstawia początki nowych bohaterów w mieście, trwa bardzo krótko, pozostawiając niedosyt i ostatecznie dobrze się sprawdza jako lekkie, niezobowiązujące kino rozrywkowe, przy którym można się zrelaksować.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po pierwsze postacie. Ktoś wpadł na świetny pomysł, żeby żółwie wyraźnie różniły się fizjonomią. Moim... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones