Recenzja filmu

Wonder Woman (2017)
Patty Jenkins
Marek Robaczewski
Gal Gadot
Chris Pine

Światełko nadziei

Bez dwóch zdań "Wonder Woman" to krok w odpowiednią stronę dla uniwersum DC, jeśli chodzi o rozwój fabuły i bohaterów, ale akcja wciąż pozostawia po sobie wiele do życzenia.
Po tragicznym odbiorze przez krytyków "Batmana v Supermana" oraz "Legionu samobójców", wszystkie oczy skierowane były na "Wonder Woman". W tym filmie upatrywano ostateczną szansę wytwórni WarnerBros. i DC, aby udowodnić ludziom, że ich pomysł na uniwersum nie jest skazany na porażkę. Chcieli tego dokonać w sposób historyczny – z pierwszą kobietą w roli głównej i pierwszą kobietą za kamerą filmu superbohaterskiego.

Film" Wonder Woman" miał zatem niejedno zadanie do wykonania, z czego najważniejszym wcale nie musiało być spełnienie oczekiwań widzów. Biorąc na barki temat pierwszej heroiny komiksu, film zwrócił na siebie uwagę wielu aktywistów, którzy widzieli w nim szansę na zrównanie, ba, nawet przedłożenie roli kobiet nad mężczyzn w filmie wysokobudżetowym.

Całe szczęście "Wonder Woman" spełnia to ostatnie wymaganie. Główna bohaterka jest nie tylko potężna, ale również zachwycająca i przejmująca. Sceny z Gal Gadot nie są ani przesadzone (prócz tych, o których opowiem później), ani niewykorzystane. Jest w niej odrobina niedoświadczenia, empatii i humoru, jak również stateczności i pewności siebie. Wszystko sprowadza się do konkluzji, że postać Wonder Woman wyszła twórcom bardzo dobrze, co już jest sukcesem w porównaniu do dwóch poprzednich produkcji z DCEU. Tylko to nie wystarcza, abyśmy i film odebrali na równie wysokim poziomie.

Film rozpoczyna się wątkiem dorastania Diany Prince (Gal Gadot) na Temiskirze – sekretnej wyspie zamieszkiwanej przez antyczny i potężny lud Amazonek. Tam, Diana odkrywa tajniki walki pod czujnym okiem swojej ciotki, generał Antiope (Robin Wright). Natomiast jej mama, królowa Hippolita (Connie Nielsen), wpaja jej hisotrię swojego ludu, choć skrzętnie przy tym ukrywa jej prawdziwe dziedzictwo. Amazonki wierzą, że ich przedwieczny wróg Ares, bóg wojny, w końcu powróci, aby siać zamęt, strach i śmierć na bezbronnych ludziach. Zwiastunem jego przyjścia będzie szerzący się na świecie chaos i tylko osoba dzierżąca najpotężniejszą broń będzie w stanie go powstrzymać. Tą bronią jest miecz darowany Amazonkom przez samego Zeusa. Wtem, przez tarczę maskującą Temiskirę przelatuje samolot, którego pilot zaczyna się topić. Diana rusza z pomocą i odkrywa prawd o sytuacji na zewnątrz magicznej kopuły – cały świat pogrążony jest w przeraźliwej wojnie i to drugiej z kolei. Dla niej oznacza to jedno – Ares powrócił.

Patty Jenkins oraz autor scenariusza Allan Heinberg w sprawny sposób manipulują przekonaniami widza oraz jego wiedzą na temat tego, co się wydarzyło ponad 70 lat temu. Przeciwstawiają naszą wiarę w istnienie boskich mocy z prawdziwym wydarzeniem odzwierciedlającym prawdziwą naturę człowieka, które w jakimś stopniu dotknęło nasze rodziny. Po jednej stronie mamy Wonder Woman, a po drugiej uosobienie ludzkiej życzliwości w osobie Steve'a Trevora (Chris Pine). Po jakimś czasie już nie wiemy, w co mamy wierzyć, gdyż terror wojny zdaje się przerastać nawet najpotężniejszą bohaterkę.

Jednakże "Wonder Woman" to nie jest sam zachwyt, jak sugeruje tytuł. Pomimo stabilniejszej fabuły oraz kreacji postaci i ich motywacji, film Jenkins wpada w akcyjną brzydotę, którą mogliśmy wcześniej doświadczyć w finale "Batmana v Supermana". Niektóre sekwencje walk, szczególnie na lotnisku wojskowym, przyprawiają o gęsią skórkę z niewłaściwych powodów. Po raz kolejny otrzymaliśmy chaotyczną, mało wyraźną i mało ekscytującą walkę. Przeciwnicy zamiast ze sobą walczyć, to urządzają pokaz siły i przekomarzają się, a przecież to jest dopuszczalne tylko w "grze wstępnej", prowadzącej do fenomenalnego starcia. Dochodzimy też do momentu, w którym sceny z Gadot są przesadzone. Trzeba przyznać, że jak na film z budżetem rzędu 150 milionów dolarów, to specjaliści od efektów specjalnych nie popisali się, choć nie można się im dziwić skoro te sekwencje są tak przeładowane wybuchami i efektami komputerowymi, że ich nadmiar najpewniej z trudem im było kontrolować.

"Wonder Woman" nie angażuje tak bardzo, jakbyśmy sobie tego życzyli. Misja Diany i Steve'a, aby powstrzymać generała Ludendorffa (Danny Huston) oraz jego szalonego naukowca Dr Maru (Elena Anaya), wydaje się bardziej ekscytująca dla osoby, która nie ma superbohaterskich mocy. Chociażby dla Trevora. Nie jest to zbytnim minusem produkcji, bo stawka odpowiada początkującej Dianie, ale multikultorwa ekipa jej kompana jest na tyle charyzmatyczna, że z chęcią zobaczylibyśmy ich częściej w akcji.

Najważniejsze, że między głównymi bohaterami widoczna jest dynamika i dobrze ułożona relacja, w przeciwieństwie do "Batmana v Supermana" i "Legionu samobójców". Zarówno Gal Gadot, jak i Chris Pine stworzyli bardzo dobre i przede wszystkim wiarygodne kreacje, które nie przyćmiewają obrazu, a są jego dopełnieniem. W scenach, w których występują razem, zapewnili filmowi odpowiednią dawkę powagi, ale też humoru i świeżości. Każde z nich działa według własnych zasad, ale kiedy ważna jest współpraca, to oboje łączą siły i wówczas "Wonder Woman" ogląda się z przyjemnością. Efektem tego jest tworzące się przywiązanie do bohaterów, przez co z trudem powstrzymać łzy w trakcie bardziej wzruszających momentów.

Bez dwóch zdań "Wonder Woman" to krok w odpowiednią stronę dla WarnerBros. i DCEU. Film Patty Jenkins, pomimo widocznych (czasami można powiedzieć wliczonych) błędów, jest godną reprezentacją pierwszej heroiny na wielkim ekranie. Teraz miejmy tylko nadzieję, że producentom nie uderzy woda sodowa do główy i nie zaczną wciskać Wonder Woman w każdą kolejną produkcję w nadziei, że poprawi ona ich odbiór przez widzów. Znacząco osłabiłoby to jej pozycję w tym uniwersum i kinie per se (podobnie jak rozcieńczony Iron Man w Marvelu). Jak na razie kolejny występ Gal Gadot w tej roli możemy zobaczyć już za parę miesięcy, czyli po raz drugi w tym roku, kiedy premierę będzie miała "Liga sprawiedliwości". Trzymam kciuki.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Wonder Woman" w reżyserii Patty Jenkins jest filmem ważnym z co najmniej dwóch powodów. To pierwszy film... czytaj więcej
Aby prześledzić losy pierwszych superbohaterek, należy cofnąć się pamięcią aż do lattrzydziestych XX... czytaj więcej
Po chłodno przyjętych przez krytyków "Człowieku ze stali" i "Batman v Superman" wytwórnia Warner Bros... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones