Recenzja filmu

X-Men: Mroczna Phoenix (2019)
Simon Kinberg
Jerzy Dominik
Sophie Turner
James McAvoy

Mroczna Kapitan Marvel

Ostatnio w kinie superbohaterskim pojawiła się moda na przedstawienie silnych, niezależnych kobiet, dodatkowo posiadających najpotężniejsze moce we wszechświecie. Dwa lata temu trend ten
Ostatnio w kinie superbohaterskim pojawiła się moda na przedstawienie silnych, niezależnych kobiet, dodatkowo posiadających najpotężniejsze moce we wszechświecie. Dwa lata temu trend ten zapoczątkowała "Wonder Woman", następnie pojawiła się "Kapitan Marvel", a jako trzecia (ale na pewno nie ostatnia) widzów zaszczyciła "Mroczna Phoenix".


W filmie tym poznajemy historię Jean Grey (Sophie Turner), mutantki, która po tym, jak spowodowała wypadek samochodowy, przez co jej rodzice zginęli, trafiła pod opiekę Charlesa Xaviera (James McAvoy). Dziewczyna zawsze bała się swoich mocy, a po akcji ratunkowej w kosmosie, gdy wskutek nieoczekiwanych zdarzeń zostają one spotęgowane, jej strach jeszcze bardziej wzrasta. Postanawia ona uciec z bezpiecznej szkoły i poszukać odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Tak spotyka tajemniczą Smith (Jessica Chastain), która ma wobec niej własne plany.

Jak można domyślić się po tytule, główna bohaterka jest niemalże wierną kopią Kapitan Marvel. Podobnie jak ona, jest młodą kobietą, która niespodziewanie zyskała ogromne moce, i musi nauczyć się je kontrolować, a przy okazji odróżnić ludzi, którzy chcą jej pomóc, od tych, którzy pragną ją wykorzystać do własnych celów. Oczywiście wszystko przyprawione szczyptą feministycznego wydźwięku. Takie zagranie, powtórzone jeden do jednego w kolejnym filmie, zwyczajnie nuży i nie wychodzi mu na dobre.

Kolejnym zgrzytem jest mało postaci Quicksilvera (Evan Peters), a nawet jego brak. Pojawił się on wyłącznie w początkowych scenach filmu, by później najzwyczajniej zniknąć. Oczywiście jest to wytłumaczone w logiczny sposób, ale mimo to jego nieobecność w końcówce filmu boli, podobnie jak brak rozwinięcia jego relacji z Magneto (Michael Fassbender), zwłaszcza po wydarzeniach z poprzedniego filmu.

Sama postać Magneto również zachowuje się w sposób przewidywalny. Można odnieść wrażenie, że mutant ten ma zaprogramowany jakiś kod działania w umyśle, bo w każdym filmie zachowuje się dokładnie tak samo - najpierw żyje w spokoju i odosobnieniu z kilkoma bliskimi osobami, aby następnie poprzez pewne tragiczne wydarzenia przejść na złą ścieżkę, a później pod wpływem Charlesa wrócić na stronę dobra oraz finalnie wrócić do punktu wyjścia i porzucić życie mutanta.

Na plus jak zwykle wyszły relacje Erika z Charlesem, które momentami zakrawają na przyjaźń, ale ze względu na sprzeczne interesy obu postaci nigdy takową się nie staną. Wrogami też nie są, gdyż potrafią wspólnie działać w słusznej sprawie, a dodatkowo Xavier jest jedynym, który potrafi okiełznać mordercze zapędy Magneta. Oprócz tego na pochwałę zasługują interakcje pomiędzy Profesorem X a Jean Grey. Obaj mają zdolności telepatyczne oraz swoimi mocami przewyższają pozostałych mutantów. Xavier już nauczył się kontrolować swoją, teraz tę umiejętność próbuje przekazać swojej uczennicy.


Podsumowując, prawdopodobnie ostatni film z uniwersum X-Menów od Foksa nie zachwyca. Powiela schematy ze swoich poprzednich części oraz innych superbohaterskich produkcji. Ma jednak również swoje zalety i nie jest to w żadnym wypadku zły film. Ale w czasach, w których pojęcie superherosa zostało zredefiniowane na wszelkie możliwe schematy, takie kopiowanie tych samych motywów nie powinno mieć miejsca.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Filmy o przygodach "X-menów" to najdłuższa seria traktująca o superbohaterach w historii kina. Już blisko... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones