Recenzja filmu

Z daleka widok jest piękny (2011)
Wilhelm Sasnal
Anna Sasnal
Marcin Czarnik
Agnieszka Podsiadlik

Z daleka od kina Sasnal jest piękny

W malarstwie i sztuce wideo Wilhelma Sasnala widoczny jest przerost treści nad formą. Forma zdaje się na siłę oszczędna, nawet nie minimalistyczna, ale byle jaka. Niedostatki formy tłumaczy się
W malarstwie i sztuce wideo Wilhelma Sasnala widoczny jest przerost treści nad formą. Forma zdaje się na siłę oszczędna, nawet nie minimalistyczna, ale byle jaka. Niedostatki formy tłumaczy się zabiegiem celowym, forma nie powinna wszak odciągać od treści. W efekcie mamy tu ludzi pozbawionych twarzy, symbole pozbawione własnych desygnatów, obiekty przedstawione tak oszczędnie, że nie można się domyślić bez przeczytania, czym są. Tylko wnikliwa analiza dzieł poszerzona o lekturę artykułów krytycznych pozwala na docieczenie, o co chodzi. Przegapienie jednego klucza odwołań zawartego w danym dziele równa się kompletnemu niezrozumieniu jego sztuki. Poszczególne elementy nabierają sensu dopiero przy ich zebraniu, przez co całość widać – jak w pękniętym lustrze – dopiero po pozbieraniu kawałków. Dla mnie to podejście artysty do sztuki jest trudne, ale i zuchwałe. Autor, mając się za alfę i omegę, odrzuca atencję mniej wyczulonego na przemiany sztuki współczesnej szaraka. Nie zostawia odbiorcy samego na sam z dziełem, ale każe mu znać inne dzieła, a żeby znać te dzieła, trzeba znać poprzednie i tak aż do sztuki jaskiniowej z Lascaux. Wybaczałem tę manierę Sasnalowi, bo nie jestem koneserem sztuki wizualnej, tylko kinomanem. Ale teraz Sasnal zrobił film! Wszedł na moje poletko. I stosuje tę samą manierę, co jest już dla mnie niewybaczalne.

W kinie postmodernistycznym również trzeba często "ogarniać" jakieś klucze i odwołania porozsypywane przez reżysera w poszczególnych scenach. Ale raz, że znajdują się one wewnątrz filmu, a dwa, zobaczcie, z jakim wdziękiem się to robi. Forma musi być atrakcyjna sama w sobie, inaczej film jest nieoglądalny na dłuższą metę i wydaje się podejrzany. Film ma być atrakcyjny również bez tych odwoływań. Ambicje przerastające środki artysty nie rażą w galerii, ale w kinie jesteśmy przyzwyczajeni do innego rodzaju wyzwań. W kinie nie ma zmiłuj, obraz słaby formalnie to już nie art house, ale grafomania.

Zwróćmy uwagę na scenografię w  "Z daleka widok jest piękny". Jej ekspozycja zajmuje większość filmu jest jego główną bohaterką. Cały czas to samo łóżko, z przodu, z tyłu, zaszczane, suszące się na podwórku. Najpierw człowiek powie, że ta niestaranność o szczegóły jest zatrważająca, później, że niby takie to celowo niedbałe, a na końcu, że w sumie jest niedbałe tak czy inaczej, wizualnie więc nieatrakcyjne. Taki detal – łóżko – gdy bohaterka kładzie się do niego, zdejmuje z siebie koszulę, ale zostawia bieliznę. Po co? Chyba dla widza, żeby zobaczył aktorkę w biustonoszu, gdyby jej postać chciała się kochać, zdjęłaby i go, a gdyby chciała spać, założyłaby koszulkę nocną. Pytanie: po co jej biustonosz do snu? Znacie dziewczynę, która sypia w biustonoszu? Później widzimy to samo łóżko, do którego się kładzie z innej strony, przez co gubimy płynność przejścia montażowego, tak jakby reżyser nie miał co robić, tylko się bawić kamerą w pokazywanie widzowi: zobaczcie, to ten sam pokój, ale z innej perspektywy, podczas gdy obie perspektywy są równie nudne, zmiana kadru niczego nie uratuje.

Później Sasnal obrazuje przez kilka minut stary dom z pieprznikiem dookoła. Dom też widać ciągle z trzech stron, od frontu, od boku i od tyłu, aż do znudzenia, tak jak w prologu do skeczu Latającego Cyrku Monty Pythona o Hiszpańskiej Inkwizycji, w którym pokazuje nam się zdjęcia wujka Teda przed domem, wujka Teda na tyłach domu, wujka Teda obok domu, wujka Teda przed domem, ale widać też boczną ścianę, wujka Teda, gdy frontowe wyjście nie zmieściło się w kadrze, tył domu, i wujka Teda idącego przed dom itd...

Gdybym Sasnalowi wystawił zarzut formalny, byłoby to proste. Wyobraźcie sobie, że autor, nie jest w stanie uzbierać funduszy na film fantasy z ambicjami, więc kręci "Wiedźmina" z gumowym wężem. Opluwamy go, że to żenada od strony formalnej. A jak facet nakręci dramat, a środki są mało atrakcyjne, to powiemy, że taka jest Polska, więc środki są mało atrakcyjne.

Wystawię więc zarzut ostrzejszy – jak dla mnie "Z daleka..." pozbawiony jest nie tylko formy, ale i treści. Jak mówił Andrzej Dobosz w "Rejsie", gdy forma nie ma treści, to można podstawiać różne treści, nawet takie, które by nie pasowały. Tutaj treść jasna jest chyba tylko dla reżysera, bo sam wiedział, co chce pokazać, ale z filmu już to nie wynika. Nie trafiają do mnie wskazówki Sasnala co do odczytywania sensu dzieła. Gdy przed dyskusją o filmie, słyszałem od autora o odwołaniach do holocaustu i kwestii osaczenia głównego bohatera, wziętej z Grossa, w trakcie oglądania miałem niejako narzucony odbiór. Z trudem wychwyciłem kontekst. Ot, płonąca nawet nie stodoła, ale budka (w dodatku pusta) – ma imputować mi lekturę "Sąsiadów". Ot, łatwość, z jaką sąsiedzi rozgrabiają "majątek" bohatera, ma ewokować mi "Złote żniwa". Podczas gdy fabuła sugeruje zupełnie co innego.

Główny bohater, Paweł (Marcin Czarnik) porzuca własną matkę (babkę/ciotkę?) i wyciąga ją z domu jak świnię na rzeź, by wywieźć ją nie wiadomo dokąd (do zakładu, ale równie dobrze do lasu). Jeżeli miałem skojarzenie z holocaustem, to wtedy, a nie w momencie, gdy płonie budka bohatera. To, że ów odrażający człowiek porzuca potem własną kobietę (Agnieszka Podsiadlik) i bez słowa znika, nie odpowiadając na telefony i doprowadzając ją do obłędu (biedna tak długo wsłuchuje się w sygnał telefonu, że zaczyna go powtarzać). Wieś nie z wrodzonego przez katolicyzm zła, ale częściowo w odwecie za wykorzystanie przez bogatszego biedniejszej dokonuje rozbiórki jego domu i podpalenia słynnej już budy.

Paweł, wybierając porzucenie własnej kobiety, nie budzi żadnych ciepłych emocji, stąd jego los jest nam obojętny, a kara, jaka go za to spotyka, na dobrą sprawę wydaje się zasłużona. Żydzi ginęli za niewinność, Paweł sobie zasłużył (w oczach kobiety), stąd porównywanie "Z daleka..." z Grossem wydaje mi się chybione.

Manieryczną metodą Sasnala jest ostentacyjny brak dialogów. Żadna z postaci (poza postacią kochanki bohatera) nie ma charakteru, wszyscy są jak obrazy bez twarzy Sasnala. O charakterze bohatera ma świadczyć to, że wsiada gdzieś w samochód i jedzie, ale emocji nie widać. Było i tak (np. u braci Dardenne czy Bakuradzego), ale tam dynamika rozwoju akcji narzucała od czasu do czasu przyspieszenia. Tutaj działania bohaterów są ukazane jak praca mrówek – biernie i obojętnie – gdy chłopi demontują samochód, robią to bez wyrazu, jak mrówki ogałacające zdechłą mysz.

Manieryczna jest też ostentacyjna rezygnacja z efekciarstwa. Scena, w której były kolega bohatera zostaje rozjechany na placek, ma nas zaszokować nie brutalnością, ale tym, że nie widzimy zdarzenia, bo rozgrywa się poza kadrem. Teraz porównajcie tę metodę ze sposobem kręcenia przez np. Michael Hanekego w "Funny Games" i uczcie się. U Sasnala to ledwie wprawka, bo tutaj przemoc nie ma ostentacyjnie sensu: kto do diabła go rozjeżdża i po co? Reżyser nie raczy dać odpowiedzi.

"Z daleka..." jest filmem nieudanym, zarówno pod względem formy, treści, jak i celów, które podobno zamierzył sobie reżyser. A jednak jest w tym wszystkim coś, co zostanie i to nie tylko nauczka dla zbyt ambitnych twórców (taką samą nauczką było "Italiani" dla Łukasza Barczyka). Tym czymś jest tu wszechobecny bezsens. Naturalizm jest przeszarżowany aż do ciężkostrawności, o czym pisałem, ale wymyka się sensacyjnej narracji à la "Dom zły", podchodzi za to pod turpistyczne "Szczęście ty moje". Oszczędza widzom intrygi, ale przemyca pewną zagadkę. Niestety, jeżeli się tej konwencji nie kupi na samym początku, to biada tym, co będą chcieli oglądać film do napisów końcowych.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jest jedna rzecz, za którą muszę pochwalić twórców tego filmu. Otóż zamiast poddawać się panującym u nas... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones