Recenzja filmu

Znachor (2023)
Michał Gazda
Leszek Lichota
Maria Kowalska

Człowiek człowiekowi Wilczurem

Nowy "Znachor" stoi pewnie na własnych nogach. Bynajmniej nie glinianych.
Ręce, które leczą
Zabrać się do realizacji tego filmu to jak porwać się z motyką na słońce i jednocześnie podnieść rękę przeciwko władzy ludowej. Twórcy mogą do znudzenia powtarzać, że to żaden remake, tylko kolejna adaptacja leciwej powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. My wiemy jednak swoje. Bo chodzi przecież o zamach na wielkanocny mit, który z powszechnej świadomości bezceremonialnie wypchnął barkiem zająca. Prawdziwy Polak prędzej nie poświęciłby jajek, niż zrezygnował z rytualnego oglądania filmu Jerzego Hoffmana. I nic w tym dziwnego, ponieważ ten melancholijny dramat utkany jest niemalże z onirycznej materii letniego snu. Pal licho papierowe postacie czy scenariuszowe niedociągnięcia – stary "Znachor" to porządny film i basta.



Tyle że ten nowy, wyreżyserowany przez debiutującego w pełnym metrażu Michała Gazdę, również jest porządny. I to jeszcze jak! Korespondując z owianą już nimbem legendy wersją Hoffmana –  czego dowodem jest chociażby sterany wygląd Leszka Lichoty, bardzo dobrego w roli tytułowego wagabundy, będącego istnym lustrzanym odbiciem Jerzego Bińczyckiego – omawiany film stoi pewnie na własnych nogach. Bynajmniej nie glinianych. Ogółem to oczywiście ta sama historia, ale uwspółcześniona i rozwinięta na poziomie charakterologicznym. Będąca tak jak poprzedzający ją klasyk pewnym świadectwem czasu, w którym została nakręcona. Przeszło osiemdziesięcioletni powieściowy bestseller Dołęgi-Mostowicza okazuje się bowiem w wymiarze uniwersalnym – mimo fabularnych mielizn, które musiały przeniknąć na ekran – opowieścią o nowych początkach, o odrodzeniach, o poszukiwaniu własnej tożsamości w innych.

Brzmi to może jak zużyta klisza, ale sukces "Znachora" i jego kolejnych filmowych inkarnacji zasadza się właśnie na prostocie. Prostocie historii, emocji i refleksji, a także wynikającej z nich nadziei, że człowiek nie tylko bywa, ale jest dobry. Wiary w to, że chcemy dążyć do porozumienia, a nie do sporu. Wreszcie przekonania, że miłość – romantyczna czy rodzicielska – faktycznie jest w stanie przełamać wszystkie bariery. Prostota to jednak nie to samo co błahostka. Mówimy przecież o wielkich tematach, które kino podejmuje od zarania. Gaździe udało się je unieść i dorzucić do znanej opowieści coś od siebie.



Bo choć Rafał Wilczur vel Antoni Kosiba – genialny chirurg, pracoholik i altruista, opuszczony przez ukochaną żonę, pobity i niepomny tego, kim jest – to centralna postać filmu, orbitują wokół niego ludzie z krwi i kości, noszący swoje historie do opowiedzenia. Gazda słucha ich uważnie i cierpliwie. Młynarzowa Zośka (znakomita Anna Szymańczyk) dostrzega w bohaterze szansę na nowy początek, także uczuciowy, chociaż myślała, że te drzwi zamknęły się już przed nią na głucho; przygodę z dorosłym życiem inicjuje nowo przybyła Marysia (Maria Kowalska) dopiero szukająca swojego miejsca; miejscowy młody hrabia Czyński (Ignacy Liss) buntuje się przeciwko skostniałym, szlacheckim konwenansom wyniesionym z domu, przepraszam, z dworku. W tym sensie "Znachor" to opowieść nie o powrocie do przeszłości, nie o konieczności przywrócenia dawnego status quo, ale o pierwszym kroku ku temu, co dopiero się może wydarzyć. O ile sami trochę w tym losowi pomożemy.

Legenda melodramatu Hoffmana jest prawdopodobnie większa niż on sam i tegoroczny "Znachor" jej nie przyćmi. Nie chodzi nawet o to, że u Gazdy nie wszystko zagrało. Że zabrakło werwy i indywidualnego stylu. Że ekspozycja niepotrzebnie pęcznieje, a ostatni akt wydaje się zbyt pośpiesznie rozegrany. Dla sporej części publiczności klasyk może być jednak tylko jeden. Dlatego po seansie w wielu domach jak nic padną słowa: proszę państwa, wysoki sądzie, to nie jest żaden profesor Rafał Wilczur. Ważne jednak, żeby nie wydawać wyroku jeszcze przed obejrzeniem filmu.
1 10
Moja ocena:
7
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kiedy Netflix ogłosił, że zamierza stworzyć nową wersję kultowego "Znachora", większość z nas pewnie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones