Całkowicie inne love story

Ten film jest niczym klasyk z gatunku czarnego kryminału ulokowany w dobie smartfonów. Intryga kryminalna skupia się wokół przybrania cudzej tożsamości i konsekwencji, jakie ze sobą to niesie. O
Ten film jest niczym klasyk z gatunku czarnego kryminału ulokowany w dobie smartfonów. Intryga kryminalna skupia się wokół przybrania cudzej tożsamości i konsekwencji, jakie ze sobą to niesie. O skutkach wspomnianego przestępstwa informuje nas głos z offu, powracający w kluczowych scenach filmu. Wraz z rozwojem zdarzeń dowiadujemy się, iż owy głos należy do głównego bohatera –Jonasa (Anders W. Berthelsen), postaci tragicznej, która działa z właściwych pobudek, z niewłaściwym skutkiem. Poznajemy go w scenie jego śmierci, będącą zwieńczeniem brutalnego zderzenia rzeczywistości z ludzkimi oczekiwaniami i pragnieniami.Akcja filmu przebiega dwutorowo – większość czasu obserwujemy życie w rezydencjach bogaczy i klasy średniej duńskiego społeczeństwa. W retrospekcjach przenosimy się jednak do podupadłych dzielnic i zakazanych spelunek azjatyckich miast. Dwa różne światy przenikają się za sprawą tajemniczej kobiety. Jak w każdym dobrym czarnym kryminale – jest i tu kobieta, famme fatale. Zawsze jest kobieta, co podkreśla bohater umierając.

Pod kątem realizatorskim, filmowi nie ma nic do zarzucenia. Brutalność i dosadność przekazywanych treści jest chwilami szokująca. Wypadek samochodowy faktycznie wygląda dramatycznie (szczególnie poprzez zwolnienie taśmy filmowej), a miażdżona kamieniem czaszka na oczach widza pęka pod naporem bezlitosnej siły. Do największych atutów obrazu zaliczyć należy również zdjęcia i montaż. Praca Dana Laustsena (szlifującego swoje umiejętności również w takich obrazach jak "Silent Hill" i "Braterstwo wilków") zaowocowała przykuwaniem wzroku do ekranu z niesłabnącym zainteresowaniem. Tajemnicza postać na wózku inwalidzkim na końcu korytarza, szare duńskie miasto w konfrontacji z bajecznie kolorową Kambodżą, krew zlewająca się z deszczem już w pierwszej scenie filmu - to gotowy materiał na intrygującą grafikę do powieszenia w ramkę (doskonale zresztą wykorzystany na plakacie reklamującym film).

Co do montażu, najważniejsze zdarzenia mają miejsce poza kadrem – dzieją się albo w umyśle bohaterów, albo stanowią oprawę dźwiękową nałożoną na kolejne już sceny. Rozwiązanie wymaga co prawda od widza zaangażowania, ale efekt doskonale komponuje się z całą historią. Film nie jest bez wad. Momentami irytuje przede wszystkim nad wyraz ekspresyjna gra Rebecki Hemse, obsadzonej w roli  poszkodowanej w wypadku kobiety. Również końcowe rozwiązania budzą uzasadnione wątpliwości dla widzów wymagających zaskakujących zwrotów akcji i mocnego tąpnięcia na finisz. Mimo wszystko "Zupełnie inne love story" stanowi ciekawą pozycję na liście mało znanego polskiej publiczności kina duńskiego. Jeśli ktoś oglądał wcześniej takie obrazy, jak: "Bracia","Festen" czy "Submarino", nie będzie zawiedziony i tym razem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ole Bornedal to bezsprzecznie jeden z najciekawszych duńskich twórców filmowych. Jego specjalnością jest... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones