Piachem po oczach

Ostatecznie dorobiliśmy się kolejnego Focusowego średniaka, który zapewne przyciągnie do siebie spore grono graczy znudzonych sezonem ogórkowym. Najbardziej szkoda mi w tym wszystkim swojego
Piachem po oczach - recenzujemy "Atlas Fallen"
Dobrze przygotowany trailer niejednokrotnie potrafi przeważyć sprzedażowe szale na korzyść inwestorów. Dynamiczny montaż, dobranie skocznej i wpadającej w ucho muzyki oraz granie na odpowiednich emocjach ma dużą szansę na zaintrygowanie gracza. Stąd już krótka droga do zwrócenia jego uwagi na produkt, którym pewnie w mniej pięknych okolicznościach przyrody w ogóle by się nie zainteresował. Na najdoskonalszy wariant  napotykamy, gdy rzeczywistość sprosta oczekiwaniom, peany sypią się z ust ukontentowanego gracza, a deweloperzy po cichu liczą zarobione monetki. Gorzej, gdy krzywe na wykresie nie idą w dobrą stronę, a my mamy poczucie, że nie otrzymaliśmy tego, na co do samego końca liczyliśmy.




Właśnie tak ma się sprawa z najnowszą produkcją Deck13 Interactive. Niemcy, których pamiętamy przede wszystkim z dwóch części "The Surge" oraz kooperacji przy pierwszym "Lords of the Fallen", porzucili dystopijne, pełne nowych technologii widoczki na rzecz suchego przestwór oceanu. Z tym że na zieloność niespecjalnie możemy liczyć, bo wszechobecny piach wgryzie się w każdy zakamarek prowadzonej przez nas postaci. Ta, jak to zwykle bywa w tego typu produkcjach, jest kliszowym, do bólu stereotypowym przykładem tropu od zera do bohatera i tylko sekundy dzielą ją od bycia zniewolonym popychadłem do dzierżącego młot pogromcy bogów. Wszystko za sprawą znalezionej w piachu rękawicy. Przedmiot będący przekaźnikiem nadludzkiej siły więzi w sobie byt przypominający do złudzenia avatarowych Na’vi. Użyteczność kompana sprowadza się nie tylko do doradzania i prowadzenia nas za rączkę, ale umożliwia również władanie piaskiem, swobodne ślizganie się po jego powierzchni i transmutowanie w oręż.



Założenia "Atlas Fallen" na papierze wyglądają nad wyraz interesująco. Nie ukrywam, że powietrzne akrobacje, przeplatane widowiskowym dryfowaniem po niekończących się wydmach wyjałowionej krainy mocno przykuły moją uwagę już przy pierwszych zapowiedziach. Liczyłam na to, że kolorowe migawki znajdą swoje przełożenie w satysfakcjonujących walkach i dużej swobodzie działania. Powinnam sobie dać mocno po łapach za ten nadmierny entuzjazm, bo eksploracja tego pozornie przepastnego świata szybko się nudzi, a prawdziwym przeciwnikiem nie są czerwie wyskakujące z odmętów diun, tylko kulawe hitboxy i kamera, która chyba nigdy nie słyszała słowa "współpraca". Same starcia faktycznie są dynamiczne. Wrażenie robi kręcenie piruetów, osłanianie się piachem niczym Gaara z "Naruto" czy też zasadzanie piaskowym skorpionom ciosów z partyzanta. Problem pojawia się wtedy, gdy gra nie do końca sprawiedliwie nas traktuje albo ferwor walki nie pozwala na optymalne zlockowanie przeciwnika. 



A sprawne uniki, zadawanie obrażeń i generowanie impetu powodują, że broń zwiększa nie tylko swój rozmiar, ale i moc. Stan tzw. wyniesienia prowadzi do zmiany podpiętych ataków. Staną się one efektywniejsze, a ich aktywowane zdolności będą miały większą szansę na odpalenie się. A trzeba przyznać, że wachlarz dostępnych umiejek naprawdę robi wrażenie. Część z nich zwiększy statystyki, inne przypną do naszej broni dodatkowe kombinacje, a jeszcze inne w szybki sposób zregenerują zdrówko protagonisty. Do wyboru, do koloru. Każdy może tu stworzyć postać odpowiadającą preferowanemu stylowi grania. Świat wypełniony jest potężnymi i opancerzonymi przeciwnikami bezlitośnie sprowadzającymi nas do parteru. Obijanie im skorup bez nabijania impetu jest istną drogą przez mękę w sytuacji, gdy nieustannie tracimy go z powodu niezawinionych błędów, nie mając tym samym szansy na wirtuozerskie kapitalizowanie naszych zdolności.



Od czasu do czasu oderwiemy butki od ziemskiego padołu i przefruniemy nad otchłaniami gotowymi pochłonąć nas przy najmniejszym błędzie. Dashowanie nad przepaściami również uznałabym za miłe doświadczenie, gdyby nie to, że po każdej takiej czynności postać lekko zawisa w powietrzu uniemożliwiając precyzyjne sterowanie. Cała fizyka protagonisty pozostawia wiele do życzenia. Dostajemy się na wzniesienia, na których nie powinniśmy się znaleźć, bohater blokuje się na źle wymierzonym stopniu schodów albo odmawia wskoczenia na dedykowaną półkę skalną.


Czy całe moje narzekanie stawia "Atlas Fallen" na półce z tytułami słabymi i niepotrzebnymi? Nie do końca. Problemem tej gry jest fakt, że każda rzecz, która mogłaby stanowić o jej sile, została wykonana niedbale. Pojedyncze klocki wzbudzają zainteresowanie, jednak całość tej układanki razi nierównymi krawędziami. Ślizganie po piachu popsute jest szaleńczą kamerą, precyzyjne dashowanie psuje nietypowa fizyka, a dziwny, wykręcony świat obsypany jest nijakimi zadaniami pobocznymi. Te wykonywałam przede wszystkim z musu, by poprawić parametry noszonej zbroi. Drewniane dialogi nie zachęcają do interakcji z bohaterami niezależnymi, natomiast nieliczne miasta nie wykorzystują potencjału w nich drzemiącego.

Na sam koniec dodam, że w dobie coraz powszechniejszego ułatwiania graczom rozgrywki przez chociażby personalizację HUDa albo zwiększanie dostępności graczom z niepełnosprawnościami kpiną jest brak możliwości zmiany wielkości wyświetlanych dialogów. Gra nie posiada polskiej ścieżki dźwiękowej. Czytanie pisanych drobnym maczkiem napisów nigdy nie należało do moich ulubionych czynności, a przyklejanie twarzy do ekranu telewizora, by zobaczyć cokolwiek, jest najzwyczajniej w świecie niezdrowe.

Ostatecznie dorobiliśmy się kolejnego Focusowego średniaka, który zapewne przyciągnie do siebie spore grono graczy znudzonych sezonem ogórkowym. Najbardziej szkoda mi w tym wszystkim swojego czasu, bo choć gra nie należy do kasztanów, to jej zapowiedź omamiła mnie na tyle, że po jej przejściu towarzyszyło mi przede wszystkim rozczarowanie.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones