Recenzja gry PS5

Elden Ring (2022)
Hidetaka Miyazaki

Gra o zgon

Pieśń lodu i ognia. Na wschodzie awangarda – człowiek zaczytany w baśniach, zakochany w europejskiej literaturze fantasy, nadrabiający językowe braki wyobraźnią. Na zachodzie tradycja – historyk
Oceniamy "Elden Ring", nową grę twórców "Dark Souls"
Pieśń lodu i ognia. Na wschodzie awangarda – człowiek zaczytany w baśniach, zakochany w europejskiej literaturze fantasy, nadrabiający językowe braki wyobraźnią. Na zachodzie tradycja – historyk nieistniejących światów, zerkający jednym okiem w stronę amerykańskiej popkultury, a drugim na tolkienowski dorobek. Z jednej strony – tajemnica, niedopowiedzenie, elipsa, oddech. Z drugiej – konkret, szczegół, skomplikowane intrygi i balzakowskie ambicje. Twórcę gier Hidetakę Miyazakiego oraz pisarza George’a R.R. Martina dzieli sporo. Łączy ich jednak przeświadczenie, że dobra opowieść fantasy to opowieść o końcu świata. Odkrywanie jego ruin w "Elden Ring" – dziele naszkicowanym przez Martina i wypełnionym tuszem przez Miyazakiego – to jedna z najbardziej ekscytujących podróży w historii gier wideo.



Kosmogonia w historiach Miyazakiego zwykle wygląda podobnie: najpierw są cisza i mrok, później ogień i zgiełk. Złoty wiek trwa, wzniesiony na filarach politeistycznej religii, a potem świat wali się w gruzy, co boski establishment stara się ukryć za wyrafinowaną iluzją. Tak było w "Demon’s Souls", gdzie skorumpowany i zdeformowany przez niedozwolone magiczne praktyki król posadził na tronie swojego sobowtóra. Podobnie w "Dark Souls", gdzie naturalny cykl życia i śmierci został zaburzony, zaś martwi powstali z grobów, by uratować (bądź pogrążyć, w zależności od tego, kogo spytacie) wegetującą ludzkość. Tak samo jest w "Elden Ring", w którym tytułowy artefakt zostaje roztrzaskany na milion kawałków, a kosmiczne byty trącają pierwszą kostkę domina – dziatwa potężnej królowej staje do bratobójczej walki, urodzajne Ziemie Pomiędzy stają się paśnikiem demonów, a z wygnania powracają tzw. zmatowiali, którzy – metaforycznie i dosłownie – utracili swój blask, czyli zaufanie i szacunek wśród pobratymców oraz rozżarzoną esencję duszy. Wędrując w ich butach, zbudujemy swoją legendę. Czy raczej "legendę", gdyż w optyce Miyazakiego władza, nawet zdobyta w szczytnym celu, to siła niszczycielska i deprawująca. 



Kontury świata wydają się znajome, za to narracyjna strategia staje się polem rozmaitych eksperymentów – i najpewniej ma to związek ze wspomnianą, artystyczną komitywą. Miyazaki lubi scenariopisarski minimalizm, jego bohaterowie mówią zagadkami, rzadko odkrywają karty, są apatyczni, często zafiksowani na jednej czynności. Martin dopisał im traumy z przeszłości i nadzieje na przyszłość, wpompował w nich życie i ustawił ich na kursie kolizyjnym z niegościnnym światem. W przeciwieństwie do "Dark Souls" czy "Bloodborne", w "Elden Ring" atomy rzeczywistości cały czas się zderzają. Na każdym kroku spotykamy bohaterów – rycerzy, kupców, upadłych kleryków i zubożałych przedstawicieli dawnej arystokracji – na swoich prywatnych wojnach, krucjatach i misjach, zaś ich słowa oraz czyny wywołują kręgi na wodzie. Nie tylko wzbogaca to fabułę i zamienia mit w coś namacalnego, ale też rezonuje z założeniami gry wieloosobowej. "Elden Ring" jest grą multiplayerową w podobnym sensie, co poprzednie tytuły From Software – zachęca do wspólnych przygód, dopuszcza możliwość najazdów na cudze światy, oferuje cały system komunikacji w postaci zapisywanych wskazówek oraz ostrzeżeń w formie krwawych powidoków czyjejś śmierci. Ale jest także doświadczeniem kolektywnym w znacznie szerszym sensie – to uniwersum, którym można żyć po wyłączeniu konsoli; pełne tajemnic odkrywanych na forach dyskusyjnych, przyciągające kronikarzy wirtualnych światów, pozwalające handlować informacją jak za dzieciaka. Ty mi o tajemnym sposobie na bossa, ja tobie o zaginionym skarbie. Przybij na ślinę. 



Na początku wybieramy klasę postaci. Jest ich aż dziesięć. Włóczęga to zniesławiony rycerz, nie spoci się w ciężkiej zbroi na plecach i z dwuręcznym mieczem w dłoni. Samuraj przybywa z dalekich krain, niezwykłą zręczność wykorzystuje, by upuszczać krwi precyzyjnymi atakami. Spowiednik jest szpiegiem zdyskredytowanego kościoła, specjalizuje się w starożytnych inkantacjach. Więzień kiedyś należał do dworskiej elity i praktykował niebezpieczną magię, a dziś, zakuty w dyby, w żelaznej masce, czeka na śmierć. Jestem fanem tych króciótkich biografii, ustawiają nas w pozycji współscenarzystów i każą myśleć o rozgrywce jak o dopisywaniu kolejnych rozdziałów do cudzej opowieści. "Elden Ring" nie jest sensu stricto grą JAK "Legend of Zelda: Breath of The Wild". Jest natomiast TYM dla gatunku soulslike, czym "Breath of the Wild" dla "Zeldy" – kompilacją mechanik szlifowanych na przestrzeni ostatnich dwóch dekad oraz spełnioną obietnicą swobody o niespotykanej dotąd skali. Eksploracja polegająca na mnożeniu skrótów i otwieraniu nowych przejść, wymagająca walka, wysoki poziom trudności, życie jako nagroda i śmierć jako lekcja – to wszystko już znamy. Nowością jest natomiast skala świata. Gigantyczne równiny na południu, tonące w lawie pogorzelisko na północy, zalesione kotliny, krainy wielkich jezior, górujące nad polami gotyckie zamczyska, zapieczętowane starożytną magią akademie tajemnych nauk, schowane przed ludzkim wzrokiem plany astralne. Eksplorowanie tego świata na własną rękę jest żmudnym zajęciem, lecz frajdę z odkrywania jego tajemnic trudno opisać słowami. Być może dlatego, że ulotne chwile, za które kochamy "Soulsy" – na przykład gdy z duszą na ramieniu zwiedzamy tajemne katakumby albo kiedy zostajemy nagrodzeni za ciekawość i gotowość do zboczenia z bezpiecznej ścieżki – są tutaj pomnożone przez absurdalną ilość opcjonalnych wyzwań. I choć twórcy wyciągają do nas pomocną dłoń, ofiarowując nam konia, na którym będziemy przemierzać rozległe obszary, oraz użyteczny system punktów kontrolnych i teleportów, sama podróż jest zarówno tematem, jak i dramaturgiczną materią. Zaś brutalne starcia z wrogami stanowią zaledwie kontrapunkt dla przygody o niemal kontemplacyjnej naturze. 



Na pierwszy rzut oka system walki nie przeszedł znaczącej ewolucji. "Elden Ring" to gra, której najistotniejsza pozostaje kontrola przestrzeni, analizowanie schematu ataków wroga oraz adekwatne reagowanie. Nasz bohater (lub bohaterka), w zależności od wybranej klasy, ma do dyspozycji cały arsenał broni białej, rozmaitych czarów, zaklęć defensywnych, a także łuków i kusz. Ekwipunek skaluje się pod konkretne cechy postaci – od siły fizycznej i wytrzymałości przez zręczność i mądrość po inteligencję i umiejętności magiczne. Obok wskaźników zdrowia oraz staminy pojawił się natomiast – na wzór "Dark Souls III" – specjalny pasek odpowiedzialny za magię oraz ataki specjalne, będące efektem fuzji tzw. Prochów Wojny z dowolną bronią lub tarczą. Na podorędziu będziemy mieć też zwój z duchami najróżniejszych istot, które przyzwiemy w walce, a także gwizdek, dzięki któremu możemy błyskawicznie wskoczyć na konia i kontynuować walkę w pełnym galopie. Tyle w teorii, gdyż w praktyce to najbardziej elastyczny i rozbudowany system od czasu arcydzielnego "Bloodborne". Ciężki atak, lekki atak, parowanie ciosu, blok, uderzenia krytyczne od tyłu i po ripoście, "ładowane", powolne cepy – to podstawa pożywnego śniadania. Gra premiuje jednak każdą taktykę, nagradza za ryzyko w konstruowaniu wymarzonej postaci i krok po kroku wprowadza nowe mechaniki. Jedną z nich jest tzw. guard counter, czyli błyskawiczny kontratak po zablokowanym ciosie. Innym – możliwe dzięki znacznie większej mobilności bohatera, przełamujące wrogą gardę, uderzenie z powietrza. Niektórzy bossowie – a legiony szefów są w grze praktycznie niepoliczalne – wymagają cyrkowej żonglerki tymi technikami. Większość będzie wymagającym sprawdzianem naszej uważności oraz konsekwencji w tworzeniu oryginalnej klasy. Spowiednik wyspecjalizowany w lekkim orężu i magii ogniowej może dla przykładu zamienić się w ciężkozbrojnego Paladyna wspomagającego drużynę leczącymi inkantacjami. Astrolog miotający potężnymi czarami sprawdzi się również jako zwinny bandyta, podtruwający wrogów na odległość. Z uwagi na rozmiar gry oraz ilość przygotowanych przez From Software niespodzianek, modyfikujących zabawę przedmiotów oraz unikatowych przeciwników, takich kombinacji są setki, jeśli nie tysiące. A jeśli idzie o elastyczność systemu, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. 



Skala spektaklu zbudowanego na tych fundamentach musi imponować – i to pomimo faktu, że pod względem technicznym jest jeszcze sporo do poprawy, graficznie tytuł nie wytrzymuje porównania ze znacznie skromniejszym remakiem "Demon’s Souls", zaś animacja potrafi zgubić klatki. W kociołku z estetycznymi inspiracjami znajdziecie gotyk i renesans, romantyczne malarstwo i szalony ekspresjonizm, tradycyjne dark fantasy oraz klasykę mangi i anime. Filozofia "mocniej, bardziej, więcej" bywa często dyskredytowana w kulturze ciągłego recyklingu. Jednak inteligencja i finezja, z jaką mistrzowie z From Software łączą te odległe stylistycznie, "mechanicznie" i fabularnie porządki, pozostaje bezdyskusyjna. "Elden Ring" to więcej niż "Soulsy na sterydach". Wieloetapowe, zaskakujące pod względem mechaniki oraz imponujące artystyczną wizją walki z bossami są od dziś wizytówką całej serii. Swoboda eksploracji oraz architektura gigantycznego świata to owoc konsekwentnej twórczej strategii, rozwijanej na przestrzeni wielu lat. Ekscytacja związana z przebieraniem w tym kuferku ze skarbami może się z kolei równać jedynie uczuciu spełnienia po pokonaniu kolejnego wyzwania. Zniszczona wojną Boletaria, ulegająca nieubłaganej erozji kraina Lordran, opanowane przez krwiożercze bestie miasto Yharnam, wreszcie – upstrzone ruinami dawnej cywilizacji Ziemie Pomiędzy. Nie wiadomo, dokąd w przyszłości zabierze nas Hidetaka Miyazaki. Wiadomo natomiast, że jako przewodnik po najbardziej fascynujących światach gier wideo, będzie rywalizował sam ze sobą.
1 10
Moja ocena:
10
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones