Recenzja gry

Kiedy wizjoner tworzy grę

Mroźny, późny wieczór w jednej z centralnych dzielnic współczesnego Nowego Jorku. W toalecie najzwyklejszego ze zwykłych pubów jeden ze stałych bywalców znajduje zwłoki mężczyzny. W krótkim
Mroźny, późny wieczór w jednej z centralnych dzielnic współczesnego Nowego Jorku. W toalecie najzwyklejszego ze zwykłych pubów jeden ze stałych bywalców znajduje zwłoki mężczyzny. W krótkim czasie na miejsce przybywa policja i okazuje się, iż... to nie pierwsze tego typu morderstwo w ostatnich tygodniach.

Tak właśnie rozpoczyna się gra studia Quantic Dream autorstwa Davida Cage'a. Dla niewtajemniczonych: To właśnie ten facet parę lat temu popełnił niszowy tytuł "Nomad Soul", który to w niektórych kręgach graczy uznawany był za grę niemalże kultową. Cage to "artysta" świata komputerowej rozrywki i ten "magiczny" dotyk jego umysłu widać w każdej tworzonej przez niego grze. A tworzy je niezwykle rzadko, chcąc zawsze przekazać w swoich produkcjach, nie tylko graficzny przepych i najnowsze bajery, ale przede wszystkim jakąś nieuchwytną głębię, coś w rodzaju przesłania.

Nie inaczej jest z jego "kolejnym dzieckiem", wydanym w USA pod tytułem "Indigo Prophecy", a w innych miejscach na świecie pod nazwą "Fahrenheit". W grze wcielamy się w postać niejakiego Lucasa Kane'a – zwykłego mieszkańca "Wielkiego Jabłka", który to w wymienionej na wstępie toalecie morduje niewinnego mężczyznę, i nie wie zupełnie, jak to się stało. Przez całą grę głównemu bohaterowi depczą po piętach dwaj detektywi: Carla Valenti i Tyler Miles, a gracz będzie miał możliwość wcielenia się we wszystkie te trzy postacie.

Co ciekawe, w wielu sytuacjach tylko od grającego zależy, czy w danym momencie zechce pokierować poczynaniami pani detektyw w jej własnym mieszkaniu, czy też może udać się wraz z Lucasem do parku, na spotkanie z jego bratem, księdzem. Tego typu rozwiązanie powoduje, iż gra jest produkcją kompletnie nieliniową, z różnymi zakończeniami a od decyzji gracza zależy także to, czy, dajmy na to, policja znajdzie dowody zbrodni w mieszkaniu bohatera, czy też on sam wcześniej umiejętnie się ich pozbędzie.

Podsumowując kwestię fabularną "Fahrenheita", należy dodać, iż historia serii tajemniczych morderstw, popełnianych przez zwykłych obywateli zaprowadzi gracza dużo dalej niż do… prosektorium, a cała intryga okaże się nie tylko zwykłym policyjnym dochodzeniem, lecz przygodą ocierającą się wręcz o mistycyzm. Zresztą niech za najlepszą reklamę "Fahrenheita" posłuży stwierdzenie, iż autorzy gry umiejętnie wpletli w swój produkt elementy znane z "Matrixa", "Piątego Elementu", "The Ring" czy też obrazu "Pojutrze", a więc przebojów światowego kina, zachowując przy tym niepowtarzalny, specyficzny klimat gry. Mam nadzieję, że już to, co napisałem powyżej skutecznie zachęci każdego z Was, miłośników gier (szczególnie przygodowych) do sięgnięcia po przygody pana Kane'a teraz jednak garść "technikaliów", które to czynią z "Fahrenheita" produkcję jeszcze bardziej wyjątkową i jednorazową.

Otóż w grze sterujemy bohaterami standardowym WSAD, jednakże w wielu sytuacjach przyjdzie nam dość szybko reagować na tzw. Quick Time Events. Mówiąc po ludzku, po prostu w odpowiedniej kolejności przyciskać pojawiające się na ekranie kombinacje ośmiu klawiszy. W taki sposób nie tylko zagramy na gitarze, czy w koszykówkę, ale również kilkakrotnie unikniemy śmierci. Co ciekawe, to, który klawisz wciskamy w danym momencie, wiąże się z czynnością, jaką wykona nasz bohater (np. gracz naciska dwa klawisze umieszczone po prawej stronie – D i strzałka w prawo, a pan Kane akrobatycznym unikiem w tym samym kierunku uskakuje przed lecącym w jego kierunku tapczanem). Takie rozwiązanie być może nie każdemu się spodoba i tak naprawdę jest tylko sugestywnym złudzeniem, ale na pewno wzmacnia ono więź gracza z prowadzoną postacią, z którą teraz jeszcze bardziej można się identyfikować.

Dodatkowo w wielu miejscach, wykonując jakąś czynność, musimy w odpowiedni sposób poruszać "gryzoniem" (kłania się "Black & White"), aby np. otworzyć szafkę czy włączyć muzykę, a trzeba jeszcze dodać, że w trakcie gry wylądujemy z pewną panną w łóżku i wtedy też myszka pójdzie w ruch (hehe). Ciekawie pan Cage i spółka rozwiązali również sprawę dialogów. Otóż, jak w każdej solidnej grze przygodowej dialogów jest sporo i moją one niebagatelny wpływ na przebieg akcji, tym razem jednak w wielu sytuacjach będziemy musieli się spieszyć z udzielaniem odpowiedzi, no bo np. ile się można zastanawiać podczas policyjnego przesłuchania, by nie wzbudzić podejrzeń.

Reagować trzeba więc szybko, co znów być może nie każdemu graczowi przyzwyczajonemu do gier typu "point & click" przypadnie do gustu, ale moim zdaniem takie rozwiązanie zdecydowanie nadaje grze większego realizmu. No oczywiście, jeśli przynajmniej dobrze włada się językiem Szekspira.

Jak widać na powyższych przykładach "Fahrenheit" jest grą nietypową. Tajemnicza, "dorosła" fabuła, oryginalne sterowanie, nietypowy styl prowadzenia dialogów. Taka produkcja musiała zostać równie charakterystycznie udźwiękowiona. I została. Ścieżkę dźwiękową do "Fahrenheita" napisał sam Angelo Badalamenti (to ten od "Twin Peaks") i dzięki temu uniknięto pułapki polegającej na utracie klimatu gry przez fatalne dźwięki w tle, co trzeba przyznać zdecydowanie za często przydarza się twórcom gier.

Tutaj takiej sytuacji absolutnie nie ma. Muzyka pana Badalamenti jest specyficzna (jak cała gra) oraz niewątpliwie pełna artyzmu (jak cała gra), tak więc do produkcji Quantic Dreams pasuje doskonale. Bardzo dobrze dobrano także głosy aktorów odgrywających wszystkie postaci.

Teraz parę słów o grafice. Oczywiście nie uświadczymy tutaj najnowszych pixel & vertex shaderów czy anizotropingu. W grach przygodowych jednak grafika nie była nigdy najistotniejszą ze składowych. Z drugiej strony zapewne wszyscy fani takich produkcji doskonale pamiętają jak wiele uroku dodały słynnej "Syberii" cudowne tła wykonane przez imć Mistrza Benoit Sokala. Tutaj takich dodatkowych wrażeń estetycznych nam nie zaserwowano, co wcale nie znaczy, że jest źle. Wprost przeciwnie postacie zaprojektowano bardzo realistycznie, świetnie się poruszają, a z ich twarzy naprawdę możemy odczytać nastrój, w jakim się aktualnie znajdują. Nowy Jork opanowany przez coraz sroższą zimę również wygląda bez zarzutu. Zaimplementowano lips synch, czyli zgranie ruchu ust z wypowiadaną kwestią dialogową. Naprawdę z przyjemnością będzie nam także dane patrzeć na poczynania panny Valenti. I to zarówno podczas bokserskich sparingów, jak i w jej... własnej łazience.

"Fahrenheit" dla mnie osobiście była jedną z najsugestywniejszych i głębokich przygód, jakie przeżyłem przed ekranem mojego komputera. Oczywiście nie każdemu przypadnie do gustu sposób sterowania bohaterami "Fahrenheita", czy też konieczność prowadzenia rozmów w pewnym sensie (chociaż nie zawsze) na czas. Sądzę jednak, iż chęć rozwikłania tajemniczej zagadki w sercu Nowego Jorku, satysfakcja ze skutecznego dopasowywania kolejnych elementów prowadzonego śledztwa i możliwość wcielenia się w osobę, która w trakcie gry ze zwykłego obywatela zmieni się w... po prostu nie do poznania (bez spoilerów), to wszystko powinno z nawiązką wystarczyć Wam drodzy gracze do tego, by zainwestować w "Fahrenheita" i dowiedzieć się, dlaczego efekt cieplarniany mógłby czasem być niemalże zbawienny.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones