W cieniu gwiazd

Lata temu ukazała się "Fate/Stay Night" – visual novel. Następna, "Fate/Extra", była z kolei typowym dungeon crawlerem i jRPG. Teraz, przy okazji "Fate/Extella: The Umbral Star”, twórcy znów
"Fate/EXTELLA: The Umbral Star" - recenzja
Nie da się ukryć, że decyzje deweloperskie w sprawie kolejnych odsłon gry "Fate" są dość odważne. Lata temu ukazała się "Fate/Stay Night" – visual novel. Następna, "Fate/Extra", była z kolei typowym dungeon crawlerem i jRPG. Teraz, przy okazji "Fate/Extella: The Umbral Star, twórcy znów gładko zmieniają gatunek. Tym razem oddają w nasze ręce zręcznościową bijatykę w klimatach a la "Dynasty Warriors".



Największa trudność we wskoczeniu w "Fate/Extella: The Umbral Star" bierze się właśnie z tego, że choć gatunkowo gra jest dość odrębna od innych w serii, to fabularnie ciągnie tę samą historię. Od pierwszych kadrów pojawiają się znani z poprzednich odsłon bohaterowie i bohaterki, a wojenne wydarzenia w "The Umbral Star" są kontynuacją historii, która rozpoczęła się wraz z poszukiwaniami Świętego Graala. Niejako przy okazji gracz zostaje też zarzucony toną terminologii, która znana jest tylko starym wyjadaczom. Próg wejścia w "Fate/Extella" jest niezwykle wysoki. Nowicjusz, choć szybko zrozumie relatywnie proste zasady rządzące mechaniką gry, straci nieco czasu na ogarnięcie tych wszystkich fabularnych niuansów. Potem na szczęście jest już lepiej – zarówno gdy poznajemy dalsze wydarzenia z głównego wątku, jak i osobiste historie poszczególnych wojowników. Gdy wszystko inne zawiedzie, zawsze można przeklikać fabułę. Gra co prawda nieco na tym straci, ale jest na tyle intensywna i dynamiczna, że można dalej kroić zastępy generowanych przez system stworów i nie przejmować się zawiłościami księżycowej historii. W grze wcielamy się zaś w rolę głównodowodzącego, który przewodzi istotom zwanym sługami. Słudzy podzieleni są na osiem klas, są to np.: Saber, Archer, Lancer i Caster. Oczywiście każdy z podopiecznych dysponuje odmiennym stylem walki oraz innymi combosami. Łącznie podczas dość intensywnej kampanii dla jednego gracza (i misji pobocznych) odblokujemy szesnaście postaci, które można cyzelować do woli. 



Powiedzieć, że walka w "Fate/Extella" jest dynamiczna to nic nie powiedzieć. Wzorem "Dynasty Warriors" nasi bohaterowie wkraczają na arenę połączonych korytarzami komnat, które wypełnione są wrogami. Bazowo ukończenie z sukcesem każdej misji to zdobycie piętnastu tzw. Regime Matrix, czyli kluczyków, które pozwalają na zamknięcie danego obszaru pod naszym protektoratem. Za każdym razem gdy wyzwolimy jakiś region (czyli komnatę) spod wrogiego wpływu, dostajemy owe klucze. Problem w tym, że wróg nie śpi i też prowadzi własne działania wojenne. Niejednokrotnie zdarza się więc, że choć walczymy w jednym miejscu, musimy natychmiast pobiec na drugi koniec mapy, gdyż akurat tam nasze siły zaczynają uginać się pod ofensywą wroga. Nawet początkowe stosunkowo proste misje pełne są takich dynamicznych zwrotów akcji. Nie da się po prostu wejść i po kolei grzecznie zdobywać kolejnych obszarów. Trzeba cały czas monitorować globalną sytuację na polu walki. 



W każdym regionie najpierw kładziemy pokotem zwykłe kapiszony, przeciwników, którzy nie są nam w stanie zrobić większej krzywdy. Gdy pokonamy odpowiednią ich liczbę, na arenie pojawia się boss, czyli tzw. Aggressor. Z nimi już nie ma żartów i czasem potrafią skontrować nasze wygibasy celną serią mocarnych ciosów. Gdy pokonamy odpowiednią liczbę Aggressorów, zdobywamy kluczyk i region należy do nas, a my możemy udać się na inne miejsce na polu walki. W trakcie przechodzenia kolejnych misji napotkamy oczywiście na inne typy zadań i celów, choć generalnie sprowadzają się one do tego, by przejąć jak najszybciej kontrolę nad danymi obszarami albo szybko pokonać jakiegoś wyjątkowo mocarnego przeciwnika.



Każda postać ma swoje dwa typy ciosów – lekki i silny (ukryte pod kwadratem i trójkątem na padzie). Oprócz tego możemy oczywiście stosować zgrabne uniki i przeskoki z miejsca na miejsce. Walka jest stosunkowo prosta, zwłaszcza że przeważająca część efektywnych combosów to po prostu walenie w jeden przycisk. Nawet najprostsze combo, złożone wyłącznie z uderzeń lekkich, posyła częstokroć w powietrze całe zastępy wrogów. Poza tym bohaterowie mogą w pewnym momencie odpalić tzw. Extella Maneuver, dzięki któremu nasza postać przejdzie chwilową transformację i zacznie zadawać ogromne obrażenia obszarowe. Oczywiście Extella Maneuver jest różne w zależności od tego, z czyich usług akurat korzystamy. Bardzo szybko przekonamy się też, że owego trybu specjalnego najlepiej używać tylko wtedy, gdy jesteśmy już pod ścianą albo gdy mamy zniszczyć tzw. Plant, czyli wrogą jednostkę, która raz po raz wypluwa z siebie groźnych Aggresorów. Do tego po pokonywaniu minibossów zdobywamy różnorakie umiejętności, które pomiędzy misjami możemy osadzać w naszych bohaterach. Zdobywają oni także punkty doświadczenia i awansują na kolejne poziomy, a tym samym podnoszą wartości liczbowe swoich umiejętności bitewnych.



Wizualnie "Fate/Extella" nawet na Vicie prezentuje się wybornie. Choć areny są dość proste i trudno tu szukać nie wiadomo jakiej szczegółowości, postacie wyglądają i animowane są znakomicie. Nawet w wersji na konsolę przenośną wykonane są z bardzo dobrą szczegółowością i prezentują się nie gorzej niż na PlayStation 4. Szkoda tylko, że po pewnym czasie daje się zauważyć powtarzalność terenów i poszczególnych komnat.

Głównym problemem "Fate/Extella" może być co najwyżej fabularny próg wejścia. Bez znajomości poprzednich odsłon ciężko wstrzelić się w klimat gry i zacząć interesować się losami przypisanych nam postaci. Gdy jednak pokonamy te pierwsze trudności, okaże się, że "The Umbral Star" to bardzo dobra, dynamiczna i mięsista gra, która zapewni wiele godzin dobrej zabawy.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones