Recenzja gry PS4

LEGO Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy (2016)
Michał Konarski
Sebastian Fabijański
Marcin Bosak

Przebudzenie klocków

Traveller’s Tales nie lubi kombinować. "Przebudzenie Mocy" to tradycyjna już zręcznościówka z klockami LEGO w roli głównej.
"LEGO Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy" - recenzja
Ponad dekadę temu w odległej galaktyce średnio znane brytyjskie studio Traveller’s Tales stworzyło pierwszą grę z tytułem "LEGO". Była to produkcja ze świata "Gwiezdnych Wojen". Od tamtego momentu minęło 11 lat. Obecnie Traveller’s Tales pod protektoratem Warner Bros wypuszcza taśmowo kolejne gry na licencji LEGO oraz przeróżnych filmów. Ich najnowsza zręcznościówka to również gra oparta na świecie wykreowanym przez George’a Lucasa.



O ile stare "LEGO Star Wars" obejmowało treściowo trzy epizody, o tyle najnowsza produkcja teoretycznie jest adaptacją wyłącznie tytułowego "Przebudzenia Mocy". Dlaczego teoretycznie? Ano dlatego, że o dziwo twórcy zdobyli się na odrobinę kreatywności. Podczas kolejnych misji, które są komediowym odtworzeniem wydarzeń z filmu, zbieramy złote klocki. Dzięki nim odblokowujemy dodatkowe scenariusze. A te to już konkretne cacka – rozegramy przygodę z Hanem Solo i Chewbaccą w rolach głównych i dowiemy się, skąd C3PO ma czerwone ramię. Ba, nawet prolog do gry to przypomnienie końcówki epizodu VI, czyli "Powrotu Jedi".



Co poza tym? Klasyka Traveller’s Tales, czyli ponad dwie setki postaci do odblokowania, kilkadziesiąt bonusowych pojazdów i w sumie (z prologiem, zakończeniem i dodatkami) osiemnaście etapów, które najpierw rozgrywamy w trybie fabularnym, a potem wracamy do nich z dowolnymi postaciami, by znaleźć przeróżne fanty, np. złote klocki czy zestawy do pojazdów.
W zakresie mechaniki jest bardzo tradycyjnie. Jeśli graliście w choć jedną grę z serii "LEGO", oznacza to, że graliście we wszystkie. Podziwiam upór Traveller’s Tales w konstruowaniu niemal identycznych pod kątem rozgrywki gier. Najgorsze jednak jest to, że trudno tu się do czegoś przyczepić – większość pomysłów jest sprawdzona i wciąż dostarcza sporo radości z rozwalania klocków. 



W "Przebudzeniu Mocy" największą nowością jest multibudowa. Podczas gry trafimy bowiem niejednokrotnie na moment, kiedy z danej kupki klocków będziemy mogli zbudować różne urządzenia. Tym samym otworzymy sobie drogi do różnych aktywności pobocznych, np. gdy zbudujemy trampolinę, dostaniemy się do jakiegoś złotego klocka albo innych fantów. Nie pomylmy jednak tego z realnym wyborem. To raczej kwestia kolejności – jeśli zbudujemy od razu coś, co popycha fabułę do przodu, po prostu ominiemy jakąś znajdźkę. Inna sprawa, że niektóre zagadki wymagają po prostu budowania różnych rzeczy w odpowiedniej konfiguracji. Nie ma co marzyć o różnych odnogach w danej misji. 



Druga świeża sprawa to strzelaniny. Jak to w świecie "Gwiezdnych Wojen", nie raz będziemy musieli chwycić za blaster. Gra wypełniona jest sekcjami a la "Gears of War", tyle że w rytmie klocków LEGO. Nasi bohaterowie chowają się za jakąś osłoną i prowadzą wymianę ognia. Z początku takie przesunięcie akcentów strzelankowych wydaje się ciekawe, ale to wrażenie szybko blednie. Po pierwsze – nie zginiemy na dobre, a po drugie – nie trzeba się w ogóle wysilić, żeby trafić wrogów. Gra sama przykleja nasz celownik do najbliższego szturmowca czy innego niemilucha. Ostatnią nowalijką – i chyba najlepszą – są walki powietrzne. Nie ma co ukrywać, te sekwencje są znacznie bardziej dynamiczne niż potyczki w "Battlefront", choć strzelamy do myśliwców zrobionych z klocków LEGO… Etapów latanych jest kilka, zarówno takie, które przypominają celowniczek na szynach, jak i całe sekwencje, w których dość swobodnie możemy poruszać się w powietrzu.



Reszta gry pozostaje z grubsza bez zmian. Kolejne etapy to prosta zręcznościówka, w której tak na dobrą sprawę nie możemy zginąć. Nasze postacie biegają po jakiejś mapce, rozwalają co popadnie i od czasu do czasu rozwiązują bardzo prostą zagadkę logiczną. Podczas gry zdobędziemy przeróżne postacie. Każda z nich ma specjalną umiejętność, np. różni Sithowie mogą za pomocą telekinezy przenosić czerwone przedmioty, a taki BB-8 ładuje akumulatory albo skacze na specjalnych trampolinach. 
Gra całkiem nieźle osadzona jest w klimatach filmowych, choć oczywiście ze względu na główną grupę docelową (dzieci), obcięto co bardziej brutalne fragmenty filmu. Wizualnie to najprawdopodobniej najładniejsza gra z LEGO ludkami w roli głównej, choć wcale nie ma tu wielkich fajerwerków. Z odsłony na odsłonę Traveller’s Tales cyzelują jednak swój silnik graficzny. Poszczególne plansze są bardzo ładne, mimo że w pewnym sensie uproszczone – w końcu cały świat składa się z klocków LEGO. 



Wrażenie robi także oprawa dźwiękowa. Pomijam oczywiście utwory Johna Williamsa, bo to rzecz oczywista w "Gwiezdnych Wojnach". Co ciekawe jednak, "Przebudzenie Mocy" zostało poddane całkowitej lokalizacji. Oznacza to nie tylko przetłumaczenie warstwy tekstowej gry. Wszystkie postacie mówią w rodzimym języku. To dość niecodzienny i odważny zabieg. Nie wszystko wyszło idealnie, ale i tak oprawa dźwiękowa stoi o kilka klas wyżej niż niesławne "LEGO Jurassic World", w którym przemieszano tzw. master tracki ze starych i nowych filmów. 



Czy potrzebne nam kolejne "LEGO"? Pewnie nie. Czy warto zagrać w kolejne "LEGO"? Pewnie tak, zwłaszcza z kumplem, dzieckiem albo żoną. Kilkanaście godzin świetnej zabawy gwarantowane.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones