Growe Uniwersum Marvela

Odpala człowiek grę, a tu zaraz schodzą mu się pod okno wielkookie sarenki i zlatują motylki trzepoczące radośnie skrzydełkami. Wystarczy bowiem rzut oka na pudełko i otwierają się podwoje świata
"LEGO Marvel Super Heroes 2" - przeczytaj naszą recenzję
Odpala człowiek grę, a tu zaraz schodzą mu się pod okno wielkookie sarenki i zlatują motylki trzepoczące radośnie skrzydełkami. Wystarczy bowiem rzut oka na pudełko i otwierają się podwoje świata alternatywnego, gdzie wszyscy radują się i weselą. Obok siebie wylądowały bowiem logotypy Marvela i Warner Bros, czyli właściciela konkurencyjnego DC. Jest to sytuacja bezprecedensowa i zdarzyć się mogła tylko przy okazji premiery kolejnej gry od LEGO. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent czytających ma zapewne na podobne niuanse, za przeproszeniem, wywalone, lecz mnie, komiksowego maniaka, to cieszy. Lżej robi się na sercu, gdy istnieje coś, co jest w stanie pogodzić odwiecznych rywali. W tym przypadku chodzi oczywiście o pieniądze. Dość jednak tego cynizmu, zwłaszcza że jest on trochę nie fair. Za nami już kilkadziesiąt gier poskładanych z klocków, a mimo to wciąż bez żalu chce się wysupłać z portfela tych parę złociszy na następną.



W przypadku LEGO Marvel Super Heroes 2 nabywca otrzymuje sprawdzony towar. To tytuł obdarzony wszystkimi zaletami i wadami poprzednich produkcji ze stemplem LEGO. Trzeba jednak przyznać, że gracze, którzy nie są na bieżąco z komiksami i filmami Marvela, mogą poczuć się odrobinę zagubieni. Dlaczego Ms. Marvel zamieniła się w nastoletnią dziunię robiącą sobie fotki z Człowiekiem-Pająkiem? Kim jest Spider-Gwen? Nieprzypadkowo również pierwsze skrzypce grają tu Strażnicy Galaktyki upozowani na Chrisa Pratta i spółkę (ba, nawet konstrukcja fabularna i rozpoczęcie akcji wydają się żywcem wyjęte z filmów Jamesa Gunna). Mamy więc do czynienia z konwergencją kina, komiksu i gier. Dla graczy to okazja do zapoznania się z kawałem historii uniwersum Marvela. 



Rzecz jasna fabuła jest równie niedorzeczna co w większości filmów superbohaterskich. Czuwał nad nią zresztą weteran scenopisarstwa Kurt Busiek, który zjadł zęby na „Avengers”. Oto Kang Zdobywca, który przemierza czas i przestrzeń, aby podbijać światy, przenosi się do ogromnego kompleksu Chronopolis. Oczywiście razem z naszymi bohaterami. Uzyskany w ten sposób dostęp do rozmaitych lokacji (od Wakandy do Nowego Jorku czasów prohibicji) jest uzasadniony sprawnym wymykiem fabularnym zdolnym pogodzić obecność obok siebie średniowiecznych wersji znanych i lubianych herosów, naparzającego z giwer Spider-Mana z imprintu Noir oraz zapomnianych postaci z Timely Comics. Jest ich jednak tak dużo (nadal bez Deadpoola, X-Men i Fantastycznej Czwórki - stosowne licencje posiada Fox), że designerzy musieli pójść na kompromis. W efekcie spora część bohaterów wydaje się wycięta z tej samej foremki do ciastek. Jeśli więc nie siedzicie głęboko w temacie Marvela, możecie mieć problem z rozpoznaniem części z nich.



Marvel Super Heroes 2 da się oczywiście grać bez tej wiedzy tajemnej. Koniec końców to nadal stare, dobre LEGO. Zagadki są proste, bossowie podkładają się pod piąchę, a poziom frustracji płynący z gry jest zerowy. Dzieciaki będą miały frajdę z naparzania na lewo i prawo laserami, a towarzyszący im rodzice – z posiedzenia przy konsoli z latoroślą. Stare konie, do których sam się zaliczam, także spędzą miło czas przed ekranem, Ta gra faktycznie przeznaczona jest dla - jak pisano niegdyś na pudełkach - ludzi od lat 7 do 107.



Jasne, na upartego wymienione zalety można z łatwością odczytać jako wady. Zwłaszcza że LEGO Marvel Super Heroes 2 to powtórka z rozrywki. Nie zmienią tego ani nowe prościutkie questy, ani mini gierki. Części z Was do gustu może również nie przypaść cokolwiek kontrowersyjny pomysł na konstrukcję otwartego świata, który polega na połączeniu zupełnie odmiennych lokacji przy pomocy portali. Tryb czteroosobowy praktycznie zmarnowano - nie można pograć po sieci, tylko trzeba zgromadzić ludzi przed konsolą. Mnie jednak najbardziej dokuczała chwilami zbyt statyczna kamera. Nie mogłem przez to dojrzeć, czy pod ścianą albo za rogiem znajduje się to, czego się spodziewam. W konsekwencji często musiałem pruć na oślep. Na dobrą sprawę jest to jednak szczegół. Chciałbym jeszcze trochę ponarzekać, ale nie potrafię.
1 10
Moja ocena:
8
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones