Recenzja gry

Max Payne 3 (2012)
James McCaffrey
Julian Dean

Rockstar nie dał rady

Na tą grę czekało bardzo wielu graczy i to nie krótko, bo przez ponad 9 lat. Po sukcesie pierwszej części gry "Max Payne", która została zrobiona przy bardzo małym budżecie, co pokazuje chociażby
Na tą grę czekało bardzo wielu graczy i to nie krótko, bo przez ponad 9 lat. Po sukcesie pierwszej części gry "Max Payne", która została zrobiona przy bardzo małym budżecie, co pokazuje chociażby fakt, iż profesjonalnych aktorów zastąpiono producentami, postanowiono zrobić kontynuację zatytułowaną "Max Payne 2: The Fall of Max Payne". Ukazała się ona dość szybko jak na sequel, a wprowadzono całkiem sporo zmian. Gra nie jednemu graczowi spodobała się bardziej niż pierwowzór, co jest nie lada wyczynem. Osobiście uwielbiam tę serie. Zarówno w pierwszą, jak i drugą część mogę grać bez końca, zatem należałem do tych, którzy czekali na trzecią odsłonę z niecierpliwością. Niestety, bardzo się rozczarowałem. Historię policjanta z Nowego Jorku najwidoczniej wie, jak robić, tylko pierwotne studio Remedy, które kilka lat po premierze "Max Payne 2" wydało fenomenalną "Alan Wake’a". Gdyby trzecia część była zrobiona w klimacie wyżej wymienionej gry, a historia byłaby napisana przez Sama Lake’a, autora dwóch pierwszych części, mielibyśmy najprawdopodobniej arcydzieło, a nie rzemieślniczą produkcję, jaką jest właśnie "Max Payne 3" wydane przez studio Rockstar.

Grafika gry faktycznie jest ładna, niemniej nie uważam, żeby było to coś wybitnego. Producenci starali się dopracować każdy szczegół, ale niestety zaliczyli dużo wpadek, np. WC, jak się ktoś przyjrzy podczas rozdziału VII jest zbudowany z samych pikseli, podobnie jak podłoga w niektórych momentach gry. Ponad to wielokrotnie spotykałem się z sytuacją, w której postacie nakładały się na siebie podczas strzelaniny, a broń, którą trzymamy, często wchodziła w ścianę. Takie rażące wpadki w obecnych czasach są niedopuszczalne, a już na pewno nie w produkcji, która ma tak wysoką rangę. Wszelakie wątpliwości rozmywa fakt, że "Max Payne 3" jest zrobiony na silniku graficznym gry "GTA IV". Kultowa już seria gier "Grand Theft Auto, nigdy nie była serią, w której największy nacisk stawiano na grafikę. Powiedziałbym nawet, że jest to jeden z ostatnich elementów, na jaki zwracają uwagę producenci. To nie jest ten silnik graficzny, który mógłby udźwignąć mrok i klimat, jaki potrzebny jest, by o grze mówić jako o kontynuacji "Maxa Payne’a". Grafika w grze przypomina raczej bajkowy klimat, co znaczy, że jest mało realistyczna. Producenci zapowiadali, że trzecia odsłona będzie najmroczniejsza z serii, a tymczasem jedyny moment, w którym poczułem prawdziwego "Max Payne’a", był, kiedy akcja działa się w Nowym Jorku, a raptem to tylko trzy krótkie rozdziały.

Fabuła gry nie jest tak wciągająca jak poprzednie części. Pierwsza część, w wielkim skrócie była o zemście. Nasz bohater dążył do znalezienia morderców jego rodziny. Kontynuacja natomiast była o zakazanej miłości pomiędzy policjantem a płatną zabójczynią. Zarówno w pierwszej jak i w drugiej części człowiek aż chce brać udział tej historii, mimo, że są one bądź, co bądź tragiczne. Niestety trudno powiedzieć, o czym tak naprawdę jest część trzecia. Nasz bohater jest użalającym się nad sobą alkoholikiem, nie jest już policjantem i nie wiadomo właściwie dlaczego. Przeprowadza się do Brazylii i pracuje jako ochroniarz żony bogatego biznesmena. Następnie niczym w hollywoodzkim scenariusz klasy B okazuje się, że wpakował się w coś dużego. Owszem, zagadkowe to i może momentami jest, trzyma w niewiedzy prawie do końca. Czasem gracz zadaje sobie pytanie: "O rany! Jak to? Co teraz?". Jednak wszystko okazuje się później rozwiązane w banalny sposób. Jak bardzo by się scenarzyści nie starali, to fabuła jest co najmniej dwie klasy niżej niż w poprzednich częściach gry. Producenci studia Rockstar nie wytrzymali i musieli zrobić kolejną grę, w której głownie walczy się z gangami, gdzie rządzą chuderlawi wytatuowani gangsterzy z chustami na twarzy a w ręku trzymający ak47 prawie większy od nich.  Tak jakby prawie wszystkie części GTA, które są o tym samym im nie wystarczyły.

Dźwięk jest w porządku, nie ma się do czego przyczepić. Nie jest jednak jakoś wybitnie szczegółowy ani zapadający w pamięć. Natomiast sam soundtrack jest fatalny. Nie ma w nim nic, czego można byłoby posłuchać dla samej przyjemności, oprócz kilku wyjątków. Nie ma w sobie ani mroku, ani tajemniczości. Dla mnie jest wręcz drażniący podczas rozgrywki. Przypomnijcie sobie utwór zatytułowany "Max Payne 2: The Fall of Max Payne Theme". Ten utwór charakteryzują niesamowite emocje, jakie ma w sobie. Jest w nim mrok, dramat, a nawet uczucie miłość. Jest to wybitna kompozycja. Odsłuchałem ten utwór ponad sto razy i do tej pory mi się nie znudził. "Duty vs Passion" jest kolejnym genialnym numerem. Utwór doskonale wpasowany w akcje gry, kiedy to jedna z głównych bohaterek Mona Sax śpieszy na ratunek mężczyźnie, którego kocha z wzajemnością. Słuchając tej kompozycji, można odczuć też nutkę dramatu, ponieważ ich relacje z góry są skazane na niepowodzenia, a mimo to walczą. Krótko mówiąc: wszystkie numery są niesamowite i doskonale oddające klimat gry.

O ile grafiki porównywać do gry sprzed prawie 10 lat się nie powinno, to pomysł na fabułę oraz muzykę już tak. Trzecia część wypada niestety bardzo kiepsko zarówno w jednym, jak i drugim aspekcie. Owszem w niektórych momentach pasowały towarzyszące utwory. Cała ścieżka dźwiękowa to już nie dwie jak w przypadku fabuły, a około cztery klasy niżej. Jednak jak mówiłem, pojawiły się utwory, które zwróciły moją uwagę (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Konkretnie mówię o trzech. Pojawia się on na początku gry podczas akcji w śmigłowcu, zatytułowany "Shells". Dobrze oddaje klimat sytuacyjny, w jakim się znajdujemy. Drugi utwór, pojawił się, że po ok 9 godzinach grania, już pod koniec gry, w którym muzyka faktycznie pasowała do akcji, owiana była, może nie tajemniczością, ani mrokiem, raczej dramatem, desperacją, postawieniem wszystko na jedną kartę, wielką złością, wielkim gniewem, chęcią zabicia, ale podążając za fabułą wiemy, że Max właśnie takie cechy ze sobą reprezentował w tamtej chwili, zatem utwór skomponowany doskonale oddając emocje bohatera jak i akcję, która się w danej chwili dzieje. Mam na myśli utwór "Combat Drugs" był on jednak pewnego rodzaju wstępem/przedsmakiem, do tego by podczas jednej z ostatnich większych akcji, gdzie Max jest już o krok, za głównym przeciwnikiem, umilić nam rozgrywkę utworem „Tears”, który podobnie jak poprzedni oddaje obecny stan Max Payne’a, tylko uświadamia nas, że koniec jest bliski a główny bohater dąży po trupach do celu, nie licząc się kompletnie z niczym do go otacza. Chcę dopaść wroga i dąży do tego.
Jednak ten kawałek pojawił się również w końcowym przerywniku filmowym po przejściu gry i trwa aż do zakończenia napisów końcowych. Fajnie to w całości wygląda, ale z drugiej strony trochę psuje to, co miał okazać i okazał za pierwszym razem, gdy się pojawił.

Postacie w porównaniu do poprzednich części są nijakie. Nie ma tu żadnej postaci(nie licząc samego Maxa), za którą można by zatęsknić, tak jak wiele osób tęskni za Moną Sax. Prawdziwa i zabójczo seksowna Famme Fatale, dla której każdy facet straci głowę. Producenci poprzednich dwóch części zostawili otartą furtkę dla jej postaci, w razie kontynuacji, niestety Rockstar postanowił zignorować tą postać a tym samym zadając potężny cios dla jej fanów. Vladimir Lem, Vinnie Gognitti, Alfred Wooden, Jack Lupino. Te postacie były bardzo charakterystyczne, wyraziste i jednocześnie bardzo odmienne. Każda z nich ma ogromną liczbę swoich wielbicieli, natomiast nie sądzę, żeby tyle sympatii zyskał Passos, Rodrigo Branco, wkurzający Marcelo Branco albo jedna z sióstr. Są strasznie denerwujące i nie budzą absolutnie żadnej sympatii. Co do samego głównego bohatera również nie jestem zadowolony. Max w pierwszych dwóch częściach był twardym i przystojny mężczyzną. Facet z jajami, niepozwalający sobą pomiatać, a tutaj go przedstawili, jako rozbitego emocjonalnie sztywniaka z kiepskim poczuciem humoru, który daje sobie wejść na głowę rozwydrzonym gówniarzom w barze. Przedstawili go, jako człowieka, który nie radzi sobie życiem i niczym innym, oprócz z strzelania i zabijania. Już sam fakt, że producenci postanowili zrobić moment, w którym zmienia image nie do poznania, kiedy goli głowę na łyso. Chociaż akurat ten fakt akurat zniosłem lepiej niż sądziłem, bowiem było to trochę związanego z fabułą.

W grze zrezygnowano z komiksów, co było między innymi znakiem rozpoznawczym serii. A to dla mnie, jako fana jest to nie do zaakceptowania. Producenci starali się zrobić, aby gra była jak najbardziej „filmowa” i udało im się to niezaprzeczalnie. Nie ma czegoś takiego jak ładowanie poziomów, bo wszystko się ładuje w trakcie przerywników. Co akurat może też być denerwujące, bo nie idzie ich wyłączyć. Niemniej jednak, komiksy również dawały poczucie, że się uczestniczy w spektaklu czy seansie filmowym, zatem taka zmianę mogliby sobie zachować dla innej gry, a nie dla takiej, w której tytuł do czegoś powinien zobowiązywać. Zrezygnowano również ze szczególików, takich jak możliwość włączenia wentylatora, otwierania szafek czy włączanie wody w kranie, co moim zdaniem jest kolejnym błędem, chociaż może nie jakoś wielce istotnym. Producenci zapowiadali, że ulegać zniszczeniu będzie bardzo dużo elementów, natomiast nie jest ich aż tak dużo jak się spodziewałem. W poprzednich częściach było można rozwalić np. puszkę z napojem(którą można było kupić w automacie, a tutaj niestety nie można jej nawet kupić). W tej części próbowałem zniszczyć gitarę klasyczną i zostawały tylko dziury po kulach, jakbym strzelał w beton. Jednak, co mnie najbardziej dobija to brak poczucia humoru. Oprócz Maxa i jego kiepskiego w porównaniu do poprzednich części żartów, to nie mamy już nic. Zapewne pamiętacie Vinniego przebranego w kapitana baseballistę. Sytuacje jak nie mógł się zmieścić w drzwi, jak śmiesznie przeklinał podczas ucieczki przed zbirami, miał wtedy piszczące buty. Takich zabawnych akcji tutaj nie ma a to niestety jest kolejny minus gry, ponieważ to był kolejny z elementów, który charakteryzował serię Max Payne.

Producenci studia Rockstar zapewniali, że będą nawiązania do dwóch pierwszych części, ale prócz trzech rozdziałów gdzie akcja dzieje się w Nowym Jorku, oczywistego Bullet time’a tego, że można włączyć TV, obejrzeć tam wiadomości bądź odcinek Kapitana Baseballisty czy też zagranie na pianinie, nie ma tu prawie niczego, co by nawiązywało do poprzednich części. To nie jest Max Payne. Brakuje w tej grze mrocznego Nowego Jorku, poczucia humoru, charakterystycznych postaci, które mogłyby wzbudzić sympatię i znaleźć swoją rzeszę fanów. Koszmary senne, które Max miewał, zostały w tej części zastąpione po prostu tym, ze pije. Gra jest przesadnie wulgarna, nawet język naszego głównego bohatera się wyostrzył i nie jest już tym dżentelmenem, co kiedyś, a dziury w ciele po kulach są uważam niepotrzebnie tak przesadnie dopracowane, że robi się niesmacznie. Nie o to chodzi w tej serii, w każdym razie nie ten typ brutalności, jaki tu zaprezentowano.

Sama rozgrywka jest znakomita. Gra się bardzo przyjemnie i nie jest już tak, że wystarczy biegać z karabinem i strzelać, tutaj trzeba wykazać trochę sprytu. Zwroty akcji, np. kiedy Max wypada z helikoptera albo rzuca się na terrorystę w dyskotece i wylatuje razem z nim przez szybę dostarczają nam niesamowitych filmowych wrażeń a takich akcji jest dużo więcej. Bullet time oczywiście zachował swoje znaczenie i bez niego ciężko byłoby przejść grę, podobnie jak w poprzednich częściach. Kolejnym plusem jest fakt, iż gra nie jest tak liniowa jak dawniej, bowiem prócz takich akcji, w których mamy automatycznie włączony bullet time, by rozprawić się z wrogami w bardzo widowiskowy sposób są jeszcze akcje na motorówce czy helikopterze. Nie wiem czy to tylko ja, ale mnie bardzo jednak drażni język, jakim posługują się podoczne postacie. Mówią tam po portugalsku. Nie ma tłumaczenia. Rozumiem, że to miało nam dać poczucie identyfikacji się z Maxem, bo i on niby niczego nie rozumiał, ale pomysł zupełnie do mnie nie trafił. Mogliby chociaż dać tłumaczenie po przejściu gry, a tym czasem nie. Ponad to, jeżeli ktoś zna trochę język portugalski no to pomysł Rockstara zupełnie upada w tym momencie.

Podsumowując, gra sama w sobie jest bardzo dobra. Niestety, jeżeli oceniać ją jako kontynuację "Maxa Payne'a", wypada bardzo słabo. To, że zyskała dobre recenzje wśród testerów, nie specjalnie mnie dziwi, niestety oni nie są wstanie zrozumieć, co dla prawdziwego wielbiciela serii oznacza akcja w słonecznym San Paulo, przesadna brutalność, łysy główny bohater, brak komiksów i brak poetyckich tekstów, jakie nasz bohater nam prezentował w dwóch pierwszych częściach. Niewątpliwie niektórym fabuła, muzyka czy też klimat przypadnie do gustu, ale mi absolutnie nie. Na ten tytuł czekałem przez 9 lat i spodziewałem się równie genialnego dzieła, jakimi niewątpliwie jest część pierwsza i jeszcze lepsza część druga, niestety rozczarowałem się bardzo. To rzemieślnicza produkcja, która zyskała na popularności dzięki tytułowi.

Rockstar poległ na całej linii. Zmanipulował zwiastunami np. umieszczając w nich utwór muzyczny z drugiej części, a który w ogóle się nie pojawił w samej grze. Ponad to producenci wypowiadali się w taki sposób, że odnieść można było wrażenie, iż akcje w Nowym Jorku będą dominowały nad Brazylią. Zaskoczeniem jest fakt, iż gra nie wymaga potężnego komputera. Czytając zapowiedzi, można było odnieść wrażenie, że będziemy potrzebować sprzętu z najwyższej półki. Szkoda osób, które czekając na tę grę, zainwestowały w mocniejszy sprzęt, ponieważ gra działa płynnie już na dużo słabszych komputerach. Ja sam jestem posiadaczem wydanej w 2008 roku karty GeForce 260GTX i nie miałem ani jednego zacięcia, a program do mierzenia FPS pokazuje, że ilość klatek nie spada poniżej 40. Wszystko oczywiście na możliwie maksymalnych detalach i rozdzielczości 1920x1080. Zatem plus za możliwość grania na słabszym komputerze, minus za błędne zapowiedzi.  
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jest kilka powodów, które sprawiają, że na najnowszą produkcję twórców serii GTA bardzo trudno... czytaj więcej
Zapijaczony i styrany życiem Max doszedł do wniosku, że normalne życie to nie jego życie. Z chęcią... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones