Recenzja gry PC

Prey (2006)
Michael Greyeyes

Nieśmiertelny w akcji

Boli mnie trochę niski poziom urozmaicenia przeciwników, powtarzalność lokacji i kilka innych drobiazgów, ale ostatecznie jest to do przeżycia. "Prey" to bardzo dobra gra z 2006 roku.
Na pewną produkcję studia Human Head Studios gracze musieli czekać długimi latami. Mowa o wydanym przez 2K Games w 2006 roku "Prey". Osobiście dowiedziałem się o istnieniu tego projektu na kilka miesięcy przed jego premierą. I od tej pory ta gra stała się moim numerem jeden na liście życzeń. Udało mi się po nią ostatecznie sięgnąć jesienią 2006 roku, czyli raptem kilka miesięcy później. Mowa oczywiście o wersji pecetowej. Czego oczekiwałem? Krótko mówiąc, gry roku.


Oprawa wizualna "Prey" powodowała u mnie opad szczęki. Może jest to niedopasowana hiperbola, ale wówczas właśnie takie miałem odczucia. Modele postaci, świat gry itd. Wszystko wyglądało przepięknie. Jak na 2006 rok nic tylko bić brawo. Muzycznie i dźwiękowo jest już nieco gorzej. Nie mogę przyczepić się do brzmienia gnatów, odgłosów otoczenia itp. Nie pasuje mi ścieżka dźwiękowa. Psuje nieco klimat stworzony przez fabułę i oprawę wizualną. Technicznie nie mogę tej produkcji niczego zarzucić. Chyba, że bardzo wysokich wymagań sprzętowych. Były naprawdę spore, zbliżone do tych znanych z "The Elder Scrolls IV: Oblivion". Na szczęście na moim blaszaku "Prey" śmigał płynnie. Dodatkowo nie dostrzegłem większych błędów, które miałyby bardzo uprzykrzać rozgrywkę.

Fabuła jest dość prosta. Gracz w trybie kampanii fabularnej wciela się w postać Tommy’ego. W pewnym momencie życia protagonisty dochodzi do ataku kosmitów i porwania jego bliskich. Nasz bohater oczywiście rusza na ratunek. Dubbing wypadł dobrze. Gorzej jest ze scenariuszem. Napisany chyba na kolanie, bo zbyt banalny, brakuje ciekawych dialogów itd. Deweloper zdecydowanie bardziej skupił się na stylistyce graficznej i rozgrywce.


Dostaliśmy tylko tryb dla jednego gracza. Szkoda, bo "Prey" ma potencjał na więcej. Olbrzymim minusem tej produkcji jest próg wejścia. Bynajmniej nie jest za wysoki. Deweloper poszedł w drugą skrajność. W tej grze nie można zginąć. Za każdym razem, gdy nasz poziom zdrowia zejdzie do zera, zostajemy przerzuceni do odległej krainy duchów, w której rozgrywamy mini gierkę. Po jej ukończeniu odradzamy się na statku kosmitów. Zabieg świetny dla nowych odbiorców i okropny dla wyjadaczy (w tym mnie). 

Pozytywnie wypada strzelanie. Zawdzięczamy to przede wszystkim ciekawemu arsenałowi. Zaczynamy od klucza francuskiego, a kończymy na palnej broni stworzonej przez obcych, przypominającej nieraz żywe organizmy. Świetnie to zrobiono. Feeling strzelania także spełnił moje oczekiwania. Konstrukcja świata również prezentuje się znakomicie. Klaustrofobiczny klimat czujemy od samego początku. Dodatkowo mrok na statku obcych tylko to potęguje. Wchodzimy powoli w gatunek horroru, ale na szczęście dla nas Human Head Studios znało umiar. "Prey" za często nie straszy. W sumie to dobrze. Kampania fabularna nie jest za krótka. Gracz przy zakupie w dniu premiery nie poczuł, że zmarnował pieniądze. Kilkanaście godzin dobrze skrojonej i scalonej rozgrywki to coś, co było warte swojej ceny. Boli mnie trochę niski poziom urozmaicenia przeciwników, powtarzalność lokacji i kilka innych drobiazgów, ale ostatecznie jest to do przeżycia.


Podsumowując, "Prey" to bardzo dobra gra z 2006 roku. Z naciskiem na datę premiery. Czy dziś warto w nią zagrać? Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie. W 2017 roku dostaliśmy nową wersję, którą także mogę polecić. W dodatku podobnych gier do oryginału od Human Head Studios jest dość sporo. Jeśli jednak dalej jesteście uparci, to śmiało. Lepiej szybko, bo od tej gry czuć już mocno naftalinę.  
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones