Tam i z powrotem

Gra w dużej mierze polega na eksploracji, poszukiwaniu interakcji z otoczeniem i rozwiązywaniu prostych zagadek. Opierają się one praktycznie wyłącznie na znalezieniu jakiegoś przedmiotu i
Tam i z powrotem
Odpalenie tej gry na kilka miesięcy przed majaczącymi na horyzoncie wyborami parlamentarnymi może poskutkować podjęciem nagłej decyzji o rychłym wyjeździe jeszcze przed ogłoszeniem choćby szczątkowego wyniku. Albo i nie. Bo "Road 96: Mile 0" ma nam dostarczyć trochę materiału do przeżucia i przetrawienia, na podstawie którego postaci podejmą określone decyzje: czy zwiewać z kraju coraz bardziej kroczącego ku bezmyślnej dyktaturze, czy jednak zostać i próbować coś zmienić.



Poprzednia gra, której omawiana pozycja jest prequelem, "Road 96", stawiała nas już przed faktem dokonanym. Proceduralnie generowany symulator autostopu pozwalał nam pokierować losami kilku postaci, które z różnych przyczyn starały się przekroczyć otoczone kolczastym drutem granice fikcyjnego reżimu. Sama mechanika gry polegała przede wszystkim na podejmowaniu błyskawicznych decyzji mogących z miejsca zadecydować o naszym życiu lub śmierci. Tym razem jest bardziej liniowo, a przez to mniej ciekawie, ale "Road 96: Mile 0", niejako żeby udowodnić słuszność dokonanego przez studio wyboru, próbuje wykonać swojego rodzaju salto. Tyle że karkołomne.



Bo klasyczny z ducha symulator chodzenia łączy się tutaj z grą rytmiczną. Sekwencje te są zaplecione z toczącą się narracją i poprzez swoje surrealistyczne wyolbrzymienie stają się niczym więcej jak podróżą w głąb serc i dusz Zoe i Kaito, dwójki głównych postaci. Innymi słowy to coś na kształt młodzieżowego filtra, który pozwala im na odniesienie się do coraz bardziej ponurej i brutalnej rzeczywistości. Fragmenty zręcznościowe nie zawsze są domontowane z sensem – niekiedy te zmiany tonu bywają aż nazbyt radykalne. Poza tym pozostaje pytanie o zasadność tego zabiegu, bo wszystko to wygląda jak remiks pierwszego "Road 96" z "Lost in Harmony", muzycznym debiutem francuskiego studia również śledzącym losy Kaito. Recykling na niewiele się tu zdaje, choć przejażdżki, podczas których należy omijać przeszkody i zbierać po drodze, co się da, nabijając punkty, dają trochę frajdy. Tak czy inaczej ten swoisty dymorfizm nie służy tożsamości "Road 96: Mile 0". O tej grze trudno powiedzieć cokolwiek spójnego, bo jest i powolna, i dynamiczna, i wyciszona, i głośna.



Zoe to dziewczyna z wyższych sfer. Jej ojciec należy do partyjnego betonu, ale nie znaczy to, że bohaterka ślepo popiera reżim, bynajmniej. Stale dokucza jej wspomnienie aktu terroru, od którego rozpoczął się swoisty zamach stanu. Z kolei pochodzący z nizin Kaito stracił wtedy przyjaciółkę i nie wyobraża sobie dalszego życia pod butem zbrodniarzy. Sterujemy praktycznie na zmianę obiema postaciami, przez co – przy pomocy wybranej linijki dialogu i podejmowanych co i rusz decyzji – budujemy między nimi nieźle napisaną i wiarygodną relację. To ogromny plus tej gry. Na skutek tego, co i jak zrobimy (albo powiemy), Zoe i Kaito zaczną się głębiej zastanawiać, czy na pewno opowiedzieli się po dobrej stronie sporu. Tyle że ich refleksyjne fantazjowanie na temat ucieczki z Petrii poprzetykane jest dość osobliwymi, humorystycznymi elementami, które nijak nie pasują do ogólnego stylu narracji.



Gra w dużej mierze polega na eksploracji, poszukiwaniu interakcji z otoczeniem i rozwiązywaniu prostych zagadek. Opierają się one praktycznie wyłącznie na znalezieniu jakiegoś przedmiotu i zaniesieniu go drugiej z postaci albo wykorzystaniu w wyznaczonym do tego miejscu. Nie sposób się zaciąć lub zrobić coś nie tak, bo "Road 96: Mile 0" stawia na narrację i ogólne przeżycie. Jest to jednak tak rozstrzelone, że co i rusz coś wybija nas z rytmu – jak nie rzeczone sekwencje zręcznościowe, to zachowania postaci i dialogi kompletnie od czapy. I choć da się na jakimś tam poziomie ten eksperyment szanować, a może nawet docenić, to jednak jest to niewiele więcej niż postscriptum do znacznie lepszego tytułu, czyli "Road 96".
1 10
Moja ocena:
5
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones