Przetnij mnie, Jedi

"Star Wars: Jedi Academy" dała mi wszystko to, czego zabrakło w filmowych trylogiach, zwłaszcza w starej, i chodzi tu w dużej mierze o pojedynki na miecze świetlne i niesamowitą rozrywkę płynącą
"Star Wars: Jedi Academy" dała mi wszystko to, czego zabrakło w filmowych trylogiach, zwłaszcza w starej, i chodzi tu w dużej mierze o pojedynki na miecze świetlne i niesamowitą rozrywkę płynącą z możliwości używania Mocy.
Twórcy zrezygnowali z poprzednio przyjętej konwencji zawadiackiej przygodówki FPS, w której jako Kyle Katarn poznawaliśmy tajniki Mocy i rozwiązywaliśmy tajemnicę Dessana, byłego ucznia Luke'a Skywalkera, który przeszedł na Ciemną Stronę Mocy.

W "Star Wars:Jedi Outcast" stawiano na dogłębną eksplorację świata, w której prym wiodła broń konwencjonalna i zręcznościowe minigierki.  Dlatego poziomy były tam rozbudowane, lokacje dużo bardziej szczegółowe, a historia nieco bardziej skomplikowana. W rozgrywce liczyło się klasyczne nawalanie blasterami, które później przeradzało się w wesołą ciachankę. Szkoda jednak, że w starciach z Mrocznym Jedi brakowało pazura, były one raczej formalnością, gdyż nie wykorzystano w pełni potencjału jaki drzemał w możliwościach operowania Mocą i fechtunku mieczem świetlnym. W kontynuacji proporcje się odwróciły.



Wprowadzenie do gry odcina nas od całej serii, której punktem centralnym były do tej pory losy Katarna. Teraz to my - gracz, mamy być w centrum uwagi, a nic innego nie jara graczy bardziej, niż cięcie mieczem świetlnym Szturmowców i rzucanie nimi za pomocą Mocy o ściany. I właśnie to życzenie spełnili twórcy gry.
Na początku kształtujemy naszego Jedi, wybieramy mu rasę, wygląd, dobieramy ubranie oraz broń, jaką będzie się posługiwał, w późniejszych etapach styl walki oraz rodzaj miecza. Wpływ na samą fabułę jest niewielki, bo nadal będziemy nosić imię Jaden Korr, jednak jeśli chodzi o walkę to możemy udowodnić, która rasa i płeć jest silniejsza i która wygląda bardziej kozacko.

Z tak właśnie przygotowanym podopiecznym trafimy do Akademii Jedi, prowadzonej przez słynnego Luke'a Skywalkera i naszego nowego mistrza - Kyle'a Katarna.

Wyznaczać będą nam oni rozmaite misje, podczas których będziemy mieli okazję zwiedzić znane z serii filmowej planety m.in. Tatooine czy Coruscant oraz poznać ich mieszkańców i ich problemy, którymi zwykle będą oddziały Szturmowców i mroczni rycerze Jedi - wyznawcy nowego kultu Ragnosa (matroną całego przedsięwzięcia będzie znana z poprzedniej części Tavion).

Misje, pomimo mnogości, będą proste jak budowa cepa - przełącz coś tam, rozbrój bombę, dostań się gdzieś tam, podłóż bombę itd. Nie oznacza to jednak, że wpadniemy w rutynę. Panowie z Raven Software zadbali o to, aby każda misja była jak najbardziej zróżnicowana, dlatego na pędzącym pociągu-transportowcu, zamku samego Vadera czy pościgu na Speed bike'u, się nie skończy. Nie zmienia to jednak faktu, iż fabuła jest jedynie pretekstem do kolejnych potyczek na miecze świetlne.
Wszystkie lokacje przypominają labirynt, w którym na każdym rogu widzimy strzałki wskazujące, gdzie mamy podążać. Cieszy mnie ten fakt, bo pamiętam niechlubne momenty z "Outcast", podczas których błądziłem kilkanaście minut po dziesiątkach korytarzy i pomieszczeń, w poszukiwaniu przełącznika lub otwartych drzwi. Tutaj nie miałem z tym problemu, poruszałem się po poziomach jak po sznurku i od razu wiedziałem, którą drogę wybrać, aby spotkać się z jak największą liczbę przeciwników.



Już na pierwszej misji widać, że broń konwencjonalna nie ma już takiego znaczenia, jak wcześniej, a wszystko przez to, że od początku mamy na wyposażeniu miecz świetlny i niewielki potencjał Mocy. Nawet ten niewielki inwentarz sprawia, że idziemy przez wrogów jak kombajn przez żyto. Praktycznie każdy strzał oddany przez naszych przeciwników jesteśmy w stanie odbić, a klony, najemnicy oraz inni oponenci korzystający ze zwykłej broni są jedynie mięchem armatnim, które służy do nauki posługiwania się lightsaberem i Mocą. Oczywiście nikt nie każe nam używać podstawowej broni Jedi, ale wybierając starcie na odległość, musimy się liczyć z tym, że przeciwnicy są zwykle mocno opancerzeni, amunicji jest niewiele, a w starciu z Mrocznymi Jedi nie mamy najmniejszych szans. I właśnie Mroczni Jedi są najjaśniejszym punktem gry i to pojedynki z nimi należą do najbardziej emocjonujących.

Zwykle pojawiają się znikąd, z kapturami na głowach, w pełnych zbrojach zeskakują z sufitu lub wypadają ciemnego zaułka. Prowokują nas pokazami żonglerki mieczem i złowieszczymi słowami w stylu: "You are weak". Potem następuje walka. I to jaka! Do wyboru mamy kilka trybów prowadzenia potyczki, które kładą różny nacisk na szybkość i siłę wykonywania ciosów. Wszystko jest bardziej dynamiczne i płynne w stosunku do poprzedniej części, a ruchy postaci o wiele naturalniejsze. Do tego dochodzi mnóstwo akrobacji i combosów, podczas których będziemy latać pod sufitem, odbijać się od ścian i robić niesamowite uniki. W niepamięć odchodzą statyczne walki znane z filmowej serii. Tym razem starcia wyglądają nie jak pojedynek samurajski, a raczej jak opera baletowa przypominająca nieco kino z gatunku wuxia.  Zwykle przeciwnicy będą czekać na nas na "udeptanej ziemi", czyli w holu wielkiej bazy międzygwiezdnej, na moście prowadzącym w głąb świątyni lub w miejscach kluczowych dla postępu fabuły. Ponadto, mamy możliwość używania dwóch mieczy i specjalnego dual lightsabera, którym posługiwał się znany z "Mrocznego Widma" Sith Darth Maul. Walka tym orężem to czysta przyjemność, a finezja z jaką postacie wykonują kolejne ciosy i uniki sprawia, że na kolejne starcia czekamy z utęsknieniem.



Użytkowanie Mocy wiąże się również z jedną ważną rzeczą - przejściem na Ciemną Stronę Mocy. W trakcie rozgrywki będziemy stopniowo rozwijać naszą postać w trzech kierunkach: jeden będzie odgórnie narzucony i nie mamy na niego wpływu, bo zwiększa się on sam, dwa pozostałe to Ciemna i Jasna Strona Mocy, w które możemy "pakować" punkty w miarę uznania, wg obowiązującego limitu. Pierwszy kierunek to klasycznie: pchnięcie, przyciąganie, przyśpieszenie, wysokie skoki, rzucanie mieczem. Jasna Strona skupia się na stosowaniu Mocy w sposób ochronny, dlatego dzięki niej będziemy się leczyć, wpływać na przeciwników siłą woli lub niwelować działanie Mocy przeciwnika. Ciemna Strona to oczywiście ta lepsza, ofensywna, która skupia się na zadawanie bólu przeciwnikowi za pomocą duszenia, wysysania życia, czy też rażenia piorunami. Rozwijając za bardzo którąś z nich, a następnie podejmując decyzję w sprawie Rosha, będziemy świadkami lub nie, naszego przejścia na Ciemną Stronę Mocy. Skutkować to będzie zmienionym zakończeniem oraz możliwością walki z adeptami Akademii Jedi oraz z naszym Mistrzem. Niestety w znacznym stopniu nie zmienia to rozgrywki i nie ma to aż tak wielkiego znaczenia, jak miało w obu filmowych trylogiach. Ponadto pod koniec gry jesteśmy tak napakowani Mocą, że praktycznie każda potyczka zamienia się w egzekucję,w której to my jesteśmy katem. Z tego powodu czuję lekki niedosyt, bo czekałem na poważniejszego bossa końcowego, z którym walka byłaby nieco bardziej dramatyczna.

Dla wielu "Jedi Academy" może wydać się krokiem w tył i nędzną łupaniną, bez krzty klimatu i boskiej iskry w warstwie fabularno-przygodowej. Dla mnie jednak to szczytowe osiągnięcie w sferze walk na miecze świetlne i żadna inna gra z serii "Star Wars" tego nie osiągnęła i zapewne nie osiągnie.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones