Walka z czasem

Idea Factory nie ustaje w wypuszczaniu kolejnych gier spod znaku Neptunii. Tym razem znaną serię połączono ze światem Sega Hard Girls.
RECENZJA: "Superdimension Neptune VS Sega Hard Girls"
Pod wieloma względami "Superdimension Neptune VS Sega Hard Girls" jest rewolucją w obrębie wszystkiego, co przez lata wypuszczała Idea Factory i Compile Heart. Jasne, wszystkie kolejne "Neptunie" wprowadzały jakieś mniej lub bardziej ciekawe elementy rozgrywki, a jednak to ten niepozorny crossover stanowi prawdziwy przełom w wielu aspektach rozgrywki i fabuły. Przede wszystkim rolę główną gra tu znana od lat fanom serii IF (odpowiedniczka, niespodzianka, Idea Factory), a kultowa dla serii Neptune zredukowana została do funkcji... motocykla. Podejrzewam zresztą, że ta zamiana została wprowadzona tylko po to, by twórcy mogli pożartować sobie z ujeżdżania bohaterki przez inne dziewczyny.



Świat, w którym zastajemy "Superdimension…", to czysta apokalipsa. Pozostały tylko zgliszcza, dym i wielka biblioteka, którą właśnie odwiedza IF. Jak się szybko okazuje, nasza bohaterka wplątuje się w potężną aferę, która rozciąga się na różne okresy czasowe związane z konsolami Segi. Z racji tego, że mamy do czynienia z crossoverem, czyli zderzeniem dwóch światów, spotkamy zarówno postaci kultowe dla serii "Neptunia" (Neptune, IF, Uzume itp.), jak i tzw. Sega Hard Girls, czyli antropomorfizowane kolejne wersje konsol Segi. 



W "Superdimension..." zawarto dość ciekawe podejście do przegrywania. Głównym złym jest tu niejaki Time Eater, który, jak sama nazwa wskazuje, pożera historię, zaś my musimy powstrzymywać niemilucha przed napchaniem demonicznego żołądka zbyt wieloma wydarzeniami z przeszłości. Z Time Eaterem zetrzemy się w walce stosunkowo wcześnie i naturalnie przegramy. Choć możliwe jest pokonanie potwora (po niebywale długim grindzie), jest to niemal niewykonalne przy pierwszym starciu. I generalnie o to chodzi, gdyż za każdym razem, kiedy pokona nas Time Eater, czas cofa się do momentu odpalenia gry. Dostajemy wtedy nowe misje, odblokowujemy kolejne postacie i lochy, wreszcie: możemy wykonać zadania, na które wcześniej nie starczyło czasu. Wiele misji, zwłaszcza tych kluczowych, ma bowiem swój licznik. Każde wykonane zadanie zmniejsza ów licznik o jeden. Gdy nie wyrobimy się na czas z ogarnięciem jakiejś misji, zostaje ona pożarta przez nasze nemesis, zaś ono zyskuje jakąś zdolność. Możemy oczywiście temu przeciwdziałać. Warto w pierwszej kolejności wykonywać zadania, które mają największy wpływ na historię i tym samym powstrzymywać rozrost Time Eatera. Musimy także rozgrywać takie etapy, po których nasz wróg będzie coraz bardziej osłabiony. To świetny koncept walki zarówno z uciekającym wciąż czasem (czy pożeraną historią), jak i potrzebą zbicia kuriozalnie wielkich statystyk głównego niemilucha.



Misje to klasyka "przynieś, wynieś, pozamiataj". Trzeba zdobyć odpowiednią liczbę fantów, załatwić jakieś potwory albo obejrzeć kilka scenek rodzajowych, by odblokować nowe postaci. Choć zaczynamy z IF i Segami, szybko będziemy mogli dołączyć do drużyny klony przeróżnych bohaterek – choć nie da się z nimi porozmawiać, takie rozwiązanie załatwia koncept czasu. Każda z dziewczyn ma zestaw umiejętności, zdolności oraz... klasę postaci. To absolutna nowość w grze, choć nieco za mało wyeksploatowana. Wszystkie bohaterki mają jakąś klasę, np. "Item Master", "Mage", "Warrior" czy "Noble Thief". Po wykonaniu odpowiednich zadań bądź wykonaniu jakichś czynności w grze odblokowujemy kolejne, potężniejsze klasy, które możemy zmieniać na ekranie miasta. Każda klasa postaci to inne zdolności albo świeżutki atak specjalny. Co więcej, nasze formacje na polu walki też mają znaczenie. Po pierwsze różne ustawienia postaci generują różne bonusy. Po drugie – w zależności od formacji inaczej kształtują się połączenia pomiędzy bohaterami, a tym samym znane z innych odsłon Lily Rank, które pozwalają na odpalanie specjalnych ataków. 



Wizualnie gra prezentuje się znakomicie. Dotyczy to zarówno wszelakich podziemi, w których toczymy niezliczone walki, jak i wykonanych charakterystyczną kreską postaci. Często zdarza się, że przy crossoverach następuje misz-masz stylistyk, ale w tym przypadku na szczęście wszystko utrzymane jest w tonie charakterystycznym dla produkcji Idea Factory. W zasadzie jedyny zgrzyt to tzw. framerate, czyli liczba klatek na sekundę. Grze bardzo często zdarza się chrupnąć tu i tam, niezależnie od tego, czy właśnie toczymy jakiś spektakularny bój czy też po prostu biegniemy przez skutą lodem jaskinię. Pozostaje mieć nadzieję, że twórcy (a zwłaszcza portująca na Vitę gry Felistella) wypuszczą stosowną łatkę.



"Superdimension Neptune VS Sega Hard Girls" to kolejny, rzetelny produkt w znanej i cenionej przez pewne grupy fanów serii erpegów. Prawdopodobnie to też jeden z najlepszych w tym roku jRPG na PS Vita. Przynajmniej dopóki na rynku nie ukaże się druga część "Trails of Cold Steel". A skoro na nią i tak trzeba czekać, można wypełnić ten czas rozgrywaniem kolejnych przygód w świecie uczłowieczonych konsol.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones