Victor V(r)an Helsing

Pod paroma względami "Victor Vran" jest produkcją rewolucyjną i przyjemnym powiewem świeżości w gatunku. Można rozpływać się nad świetnym i bardzo rozbudowanym systemem walki, rewelacyjną oprawą
Gatunek RPG rządzi się swoimi prawami, większość twórców stara się powielać schematy i nie odbiegać znacząco od głównej definicji tego jak takie gry powinny wyglądać. Podobnie jest z podgatunkiem Hack'n Slash, który nie bez przyczyny uznawany jest za jedną z najbardziej zastojowych części branży. Ma to swoje zalety, jak również i wady. Sięgając po dowolny, duży tytuł z tej półki dostaniemy dokładnie to czego można by się spodziewać, czyli bezprecedensową zabawę, która nie wymaga od gracza zbyt dużego zaangażowania w naukę mechaniki. Bo przecież wszystko jest bardzo podobne do wielu innych gier z tego nurtu. "Victor Vran" trzyma się raczej tej drugiej strony barykady, która usilnie próbuje wdrażać w życie nowe, ciekawe pomysły na rozgrywkę i mogę z pełnym przekonaniem zapewnić, że ten renesans studiu Haemimont Games wyszedł bardzo dobrze.


A wszystko to dlatego, że "Victor Vran (2015)Vran" niemalże idealnie kamufluje się pod postacią typowego Hack'n Slasha, mimo że tak naprawdę jest swoistym Action RPG, z naciskiem na Action. Co z tego wynika? Otóż to, że nauka sterowania wymaga od gracza znacznie większego zaangażowania, ale większość elementów rozgrywki związanych z rozwojem naszej postaci powinna zostać mocno okrojona, dzięki czemu można położyć większy nacisk na akcję, a mniejszy na grzebanie w statystykach. Haemimont Games zrobiło specyficzny miks obu podgatunków i w jakimś stopniu udało im się połączyć je w spójną całość. Pomimo, że sam rozwój postaci praktycznie nie istnieje, to został on zastąpiony znacznie dynamiczniejszym i nowatorskim systemem kart oraz ulepszeń uzbrojenia. Czy to rozwiązanie jest lepsze od klasycznego? To już każdy musi ocenić sam, z pewnością jest kompletnie inne. Zasadniczo w pewnym momencie możemy mieć jedną postać, która będzie dobra w każdej dziedzinie, jeśli tylko posiadamy odpowiednią ilość dobrze dobranych kart oraz włożyliśmy wystarczająco dużo pieniędzy i czasu w ulepszanie uzbrojenia. Fanów klasycznych RPG, którzy oczekują od gry konsekwencji na pewno ten pomysł odrzuci na starcie, ale niedzielni gracze, którzy preferują 100% czystej zabawy przy jednorazowym podejściu do gry będą wniebowzięci. Oczywiście czas jaki należy poświęcić naszej postaci tak, by stała się grywalna przy korzystaniu z każdej możliwej kombinacji uzbrojenia to wielokrotność tego co jest wymagane do ukończenia gry, więc ambitni gracze muszą przygotować się na kilkadziesiąt godzin dodatkowej "pracy". Wynika to z tego, że wbrew większości casualowych gier ARPG ten element został rozbudowany w naprawdę ogromnym stopniu. Umiejętności podobnie jak w pierwszym Diablo znajdujemy w trakcie rozgrywki, z czasem możemy je ulepszać lub łączyć z innymi, tym samym zwiększając ich bazowe statystyki lub dodając specjalne efekty. Tak samo sprawa wygląda z uzbrojeniem, z tym, że dodatkowo każdy rodzaj broni posiada dwie odrębne umiejętności, które również można modyfikować. Oprócz tego karty i zbroje także dają możliwość rozbudowy. Tutaj powstaje dosyć ciekawy dysonans bo z jednej strony gra jest prosta w opanowaniu i skierowana do niedoświadczonych odbiorców, a z drugiej oferuje ogrom możliwości ingerencji w naszą postać i przy zaawansowanych poziomach trudności wymaga naprawdę sporo nauki i umiejętności. Dla mnie system ten jest niesamowicie ciekawym eksperymentem, który muszę uznać za udany, choć nie idealny.

"Victor Vran" wygląda przepięknie. Nie boję się tego oznajmić, bo grafika prezentuje się po prostu świetnie i to widać już na samych zrzutach ekranu. Bardzo dobrze wykonane tekstury idealnie współgrają z rewelacyjną stylistyką. Same mapy prezentują bardzo wysoki poziom, ale swoją pełną siłę gra pokazuje dopiero w momencie gdy dochodzi do walki. Dziesiątki przeciwników, których ataki i umiejętności przepełnione są widowiskowymi efektami, a wszystko to jest bardzo dobrze zoptymalizowane. Różnorodność lokacji sprawia, że w trakcie przygody zobaczymy również wiele efektów pogodowych, takich jak chociażby genialnie zrealizowany deszcz. Niewątpliwie jest na co popatrzeć i oprawa wizualna to jedna z największych zalet produkcji Haemimont Games.


Z muzyką jest podobnie, aczkolwiek już bez tak niesamowitych uniesień. Przez większość rozgrywki graczowi towarzyszy ten sam motyw, który słyszymy przy każdym powrocie do miasta i w menu głównym. Sam w sobie jest on bardzo przyjemny, jednak po blisko 50 godzinach gry ciężko jest nie powiedzieć, że przydałoby się coś więcej. Wynika to z tego, że o ile chociażby w "Diablo II" czy w serii "Torchlight" muzyka była cicha i stonowana, dzięki czemu gracz praktycznie nie zwracał na nią uwagi i mógł słuchać jej w nieskończoność. Tak tutaj jest ona niezwykle charakterystyczna i donośna, przez co za każdym razem odczuwamy ją bardzo wyraźnie. W pozostałych lokacjach dostajemy dosyć sporo różnych kompozycji, jedne zapadają w pamięć dzięki swojej sile i oryginalności, inne są nieco gorsze, jednak w ogólnym rozrachunku soundtrack wypada bardzo dobrze i świetnie się go słucha.

Nie ma co się oszukiwać. Fabuła w "Victorze" równie dobrze mogłaby nie istnieć. Nie chcę jej tutaj streszczać, więc powiem tylko tyle, że idealnie kontrastuje ona z gameplayem. Mianowicie powiela najprostsze schematy pisania historii w grach tego typu. W zasadzie twórcy nawet się z tym nie kryli. Jak widać, w trakcie produkcji zdali sobie sprawę, że opowieść nie jest mocną stroną ich gry i postanowili wypchać ją humorem, tak by wyglądała na parodię gatunku. Najprostszy możliwy zabieg, gdy mamy słabe zaplecze, ale trzeba przyznać, że również i to wyszło co najmniej nieźle. Co prawda czasem humor jest trochę żenujący i na siłę, ale w większości przypadków można się uśmiechnąć. Osobiście jednak jako fan klasycznego podejścia do RPG wolałbym coś poważniejszego i ambitniejszego.


Pod paroma względami "Victor Vran" jest produkcją rewolucyjną i przyjemnym powiewem świeżości w gatunku. Można rozpływać się nad świetnym i bardzo rozbudowanym systemem walki, rewelacyjną oprawą czy sporą ilością zawartości. Można też oczywiście narzekać na przeciętną linię fabularną czy chociażby ubogi zasób rodzajów przeciwników i łupu, ale myślę, że każdy, kto miał styczność z tą grą, raczej nie określi jej jako nieudany produkt. Z pewnością trzeba podejść do niej jak do czegoś zupełnie nowego. Ortodoksyjni fani klasycznych RPG-ów lub gracze pełni uprzedzeń do nowatorskich rozwiązań muszą odstawić na bok swoje przyzwyczajenia i spróbować się przełamać. Za to niedzielnym graczom bez żadnego zastanowienia mogę tę grę polecić. Nic tylko kupować, tym bardziej że jest tania jak barszcz.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones