Recenzja wyd. DVD filmu

Sześć stóp pod ziemią (2001)
Kathy Bates
Miguel Arteta
Peter Krause
Michael C. Hall

Danse macabre

UWAGA! Recenzja zdradza ważne wątki serialu. Jak najlepiej opowiedzieć o życiu? Mówiąc o śmierci. Na ten genialny w swej prostocie pomysł wpadł scenarzysta i reżyser Alan Ball, czy raczej
UWAGA! Recenzja zdradza ważne wątki serialu. Jak najlepiej opowiedzieć o życiu? Mówiąc o śmierci. Na ten genialny w swej prostocie pomysł wpadł scenarzysta i reżyser Alan Ball, czy raczej armia ludzi firmowana jego nazwiskiem. Stworzyli oni serial traktujący o losach rodziny Fischerów, właścicielach zakładu pogrzebowego. Oczywiście, że brzmi to ciekawie i wręcz niesamowicie! Jednak uwierzcie mi - historia to mały realizm pełną gębą. Frapujący pomysł na bohaterów, podobnie jak w "Rodzinie Soprano", nie zmienia faktu, że są oni zwykłymi ludźmi do szpiku kości. Zazwyczaj doceniam bezkompromisowość, więc przemawia do mnie dobitność metafory: ludzka egzystencja jako życie w zakładzie pogrzebowym. Jesteśmy otoczeni śmiercią, taką która dotyczy nas osobiście lub nie. Fischerowie także obcują z nią nieustannie. Codziennie stykają się z rodzinami zmarłych i samymi zmarłymi, których ciała w ich zakładzie przebywają ostatni etap drogi od bycia osobą do stania się martwym przedmiotem, workiem mięsa: usuwa się z niego krew, wtłacza płyn balsamujący, doprawia się kawałki uszkodzonej czaszki, by bliscy podczas ceremonii pożegnania mogli oglądnąć ładnie wyglądające ciało. Samo życie, chciałoby się powiedzieć. A to przecież sama śmierć. Czy rodzina Fischerów jest normalna? Czy przez pryzmat tych 'współczesnych Adamsów' możemy spojrzeć na nas samych? Wydaje mi się, że tak. Żyją otoczeni śmiercią, jak my wszyscy. Może oni są trochę bliżej niej, co jednak wcale nie pozwala im się z nią oswoić. Są to więc ludzie z krwi i kości. Codziennie borykają się z problemami, z którymi może się też borykać widz. Oczywiście gatunkowe wymogi serialu narzucają drastyczne zagęszczenie interesujących wątków. W rodzinie Fischerów znajdziemy więc cały przekrój życiowych bolączek i rozterek. Każda z postaci wnosi do historii coś specyficznego i niepowtarzalnego, choć też każda z nich jest osobą, którą moglibyśmy spotkać na swojej drodze. W serialu nie ma pierwszoplanowego bohatera, czy raczej – jest ich kilku. Jednak ze względu na dynamikę wydarzeń za przewodnią postać uznałbym jednego z braci Fischerów, Nate'a (Peter Krause). Początek serialu zbiega się z jego powrotem do domu, zaś po jego śmierci wszystko szybko zmierza ku końcowi. Podobnie nastrój wydarzeń zazwyczaj licuje z tym co się dzieje w życiu Nate'a. W końcu – jego losy i osobowość wydają mi się najlepszym ujęciem ludzkiego tragizmu, ciągłej wewnętrznej szarpaniny niedoskonałej istoty, która chce osiągnąć doskonałość zanim nastąpi nieplanowany, choć nieunikniony koniec. Atutem Nate'a i każdej innej postaci z "Sześciu stóp pod ziemią" jest wielowymiarowość. To skomplikowane osobowości, żywe charaktery splecione z zalet i wad. Można ich polubić, jednak tak jak lubi się realną osobę – gdzieś, nawet mocno wyparte, zawsze będzie się czaić jakieś 'ale'. "Sześć stóp pod ziemią" rozpoczyna się jako serial zaskakujący niespodziewanymi zwrotami i błyskotliwymi rozwiązaniami fabularnymi. Około trzeciego sezonu wyraźnie wyhamowuje, ustatkowuje się jako obyczajowa fabuła, dobrze skonstruowana i sprawnie poprowadzona. Co interesujące w zestawieniu z dużą oglądalnością serialu – jest on mocno introwertyczny. Jednak nie ma tu rozgadanego narratora wewnętrznego. Został on niejako wydobyty na zewnątrz za pomocą wyimaginowanych scenek przydarzających się bohaterom. Bardzo często są to rozmowy ze zmarłymi, choć trafiają się dużo bardziej szalone wycieczki. Obrazują one stan ducha, wewnętrzne rozterki, chwilowe emocje, a poza tym są świetnymi, często bardzo zabawnymi przerywnikami. Miarą wielkości tego serialu jest dla mnie to, że choć na chwilę zmienił tor moich myśli. Śmierć jest dla mnie zagadnieniem tak oklepanym i wyświechtanym, iż przestało mnie zajmować, gdy skończyłem sześć lat. Jak powiedział Epikur – śmierć nas nie dotyczy, bo gdy jesteśmy my, jej nie ma, a gdy się ona pojawia, nas już nie ma. Temat, którym nie warto się zajmować? Tak może to wyglądać ujęte czysto racjonalnie, jednak emocje robią swoje. Ostatnie minuty serialu to coś niesamowitego. Wiele osób ostrzega przed tym, by nie oglądać "Sześciu stóp pod ziemią" w zbyt krótkim czasie, bo przy braku dystansu zakończenie może wtrącić w kliniczną depresję. Coś w tym jest. Muzyczny epilog, mała forma o przemijaniu zamykająca historię Fischerów, pozostawiła mnie z uczuciem dojmującej pustki. Tak jakby umarł mi ktoś bliski. To dobra rekomendacja dla historii o grabarzach.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wielokrotnie nominowany do Złotych Globów i Nagród Emmy, stawiany na równi z "Rodziną Soprano" czy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones