Według mnie śmierć Vinca była mega traumą dla kogoś kto tak jak ja obejrzał serial w dwa dni, jednak to nie mogło sie udać Vincent przez wiele lat był gangsterem i honor do przęstępczego ziomka zwycięrzył przez co Vincent zamist uciec trafił w samo piekło bitwy między szwabami a arabusami po to aby odbić Tonego. Ostatni odcienek naprawdę może pocisnąć łzy niejednemu twardemu wyjadaczowi.
Szczerze mówiąc, według mnie sama decyzja o zaryzykowaniu świeżej miłości w imię jakiegoś niby "gangsterskiego honoru" to naiwność, która była dla mnie pierwszym z sygnałów, żeby dalsze sezony odpuścić.
Sama śmierć równie naiwna jak powyższe... Po strzelaninie totalnej, nagle oczywiście znikąd wyskakuje "szefo" z kosą na akcję kamikaze, która nie miała szansy zakończyć się niczym ponad 1 dźgnięcie... :/
Szczerze mówiąc, według mnie sama decyzja o zaryzykowaniu świeżej miłości w imię jakiegoś niby "gangsterskiego honoru" to naiwność, która była dla mnie pierwszym z sygnałów, żeby dalsze sezony odpuścić.
Sama śmierć równie naiwna jak powyższe... Po strzelaninie totalnej, nagle oczywiście znikąd wyskakuje "szefo" z kosą na akcję kamikaze, która nie miała szansy zakończyć się niczym ponad 1 dźgnięcie... :/
Szczerze mówiąc, według mnie sama decyzja o zaryzykowaniu świeżej miłości w imię jakiegoś niby "gangsterskiego honoru" to naiwność, która była dla mnie pierwszym z sygnałów, żeby dalsze sezony odpuścić.
Sama śmierć równie naiwna jak powyższe... Po strzelaninie totalnej, nagle oczywiście znikąd wyskakuje "szefo" z kosą na akcję kamikaze, która nie miała szansy zakończyć się niczym ponad 1 dźgnięcie... :/