PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=781264}

Ania, nie Anna

Anne
8,1 54 905
ocen
8,1 10 1 54905
7,1 11
ocen krytyków
Ania, nie Anna
powrót do forum serialu Ania, nie Anna

Sam serial, jeśliby rozpatrywać go w oderwaniu od książki, jest dobry. Jednak znając literacki pierwowzór, ciężko się go ogląda - przynajmniej mi. Mam wrażenie, że twórcy chcieli "odczarować" Anię z Zielonego Wzgórza, a przy okazji po części zabrali to, co było w niej wspaniałe - niepoprawny romantyzm i sielankę. Ja nie widzę w serialu tego sielskiego, prowincjonalnego Avonlea, które tak kochała Ania. Zapewne dlatego, że z niewiadomych powodów stosunki z innymi mieszkańcami i z koleżankami są bardzo spłaszczone, co więcej Ania, która była popularna, tutaj zdaje się być samotnym, smutnym, histerycznym dzieckiem. Dodatkowo w taki sposób poprowadzono fabułę, że mam wrażenie, że tragedia goni tragedię, a za to nie dzieje się tak naprawdę nic dobrego - a przecież u Montgomery było mnóstwo humoru i dobrych zakończeń. Po prostu serial jest trochę...smutny. Rozumiem, że twórcy chcieli uwspółcześnić historię, ale wydaje mi się, że zrobili to na siłę. Takie jest moje wrażenie po 6 odcinkach.

użytkownik usunięty
buterfly

Ależ to wszystko stało się już w pierwszej części:) Po tym, jak powróciła do szkoły, wszyscy się cieszyli, lecz Anne była smutne, bo Dianie nie wolno było z nią rozmawiać;)

A widziałaś drugi sezon ;) - Akurat pozycja Ani ulega zmianie na lepsze :)

buterfly

Wręcz przeciwnie. Była bardzo lubianą dziewczynką wśród innych dzieci. Wyjątkiem zawsze była Józia.

Sasayaki

Cóż zapamiętałem co innego zwłaszcza gdy Ania przyjechała na Zielone Wzgórze .

buterfly

No to może wyrażaj się precyzyjniej? Owszem, kiedy przyjechała tak było, ale nie zapominaj że już sama Ania z Zielonego Wzgórza to 5 lat jej życia tam. Twierdzenie, że nie była lubiana sugeruje wręcz, że przez całe dzieciństwo nie miała nikogo poza Dianą, a to jest nieprawda.

Sasayaki

Później tez sprecyzowałam że chodzi mi o to kiedy Ania przyjeżdża do Zielnego Wzgórza - Po za tym za serial jest adaptacją pierwszej książki .

buterfly

W intro serialu istnieje takie fajne sformułowanie: "Based on Anne of Green Gables by Lucy Maud Montgomery". Oznacza to, że serial nie jest adaptacją książki "Ania z Zielonego Wzgórza", a jedynie na niej bazuje.

dulce_bells

Dzięki za info - Tym bardziej uważam niektóre komentarza, pokazują tylko że mylnie oczekiwali ekranizacji książki.

buterfly

Chyba najbardziej oddająca klimat książek o "Ani z Zielonego Wzgórza" są filmy z 1985 i 1987. Natomiast w przypadku serialu, to jest naprawdę ciekawe zagranie ze strony reżysera. Daje coś z książek, ale przy okazji wrzuca coś swojego. Mnie się taki zabieg podoba, a jeśli ktoś oczekuje adaptacji 1:1, to będzie musiał jeszcze długo czekać na pojawienie się czegoś takiego.

dulce_bells

I uważam że dobrze postąpili twórcy serialu, podoba mi się że nie pośli na łatwiznę i nie robili kopi książki.

Po za tym akurat nie uważam żeby serial mimo nowych wątków nie miał tej swojej sielankowego, prowincjonalnego kilmatu, wręcz przeciwnie uważam że bardzo go czuć przez świetne zdjęcia i reżyserię.

barabola

....a bo teraz taka moda nastała , żeby "odczarować" wszystko co ładne.

barabola

Dokładnie mam to samo wrażenie...Film zamiast podnoszącego na duchu jest mroczny, ludzie są wredni i okrutni. Jakby pokazać obecne społeczeństwo w filmie opowiadającym historię sprzed 100 lat

MalaMi_87

Chyba oglądałem inny serial :) - Dla mnie pod względem klimatu, jest barwy i kolorowy .

ocenił(a) serial na 7
buterfly

Szkoda tylko że nie ma prawie nic wspólnego z książką. Ja nie traktuję tego jako adaptacji powieści, bo wtedy bylby on nie do przełknięcia.

Bris

Cóż to już twoja opinia - Owszem są sporo nowych wątków, ale właśnie dlatego to jest adaptacja.

ocenił(a) serial na 4
buterfly

dla mnie to też za dużo "nowości", to nawet nie jest adaptacja, tylko zupełnie nowa historia z użyciem paru postaci

drukareczka

Akurat osobiście uważam serial za adaptacje - Bo owszem nowych wątków nie brakuje, jednak sceny książkowe też są .

ocenił(a) serial na 4
MalaMi_87

Mam identyczne wrażenia! - obecne społeczeństwo (zwłaszcza Ania) umieszczona w realiach sprzed 100 lat...

barabola

Mi bardzo podoba się co zrobiono z tą historią. Dodano sporo ciekawych wątków i treści, pogłębiono historię różnych postaci. Ale rozumiem że dla kogoś dla kogo to ukochane ksiązki, bedzie na tę sprawę patrzył inaczej. Szczerze to zupełnie nie ciągnie mnie żeby odświeżyć sobie historię z książek albo serial z lat 80-tych, myślę że byłyby dla mnie za nudne teraz.

barabola

Proponuję spojrzeć na to intro: https://www.youtube.com/watch?v=_ZK1UC6PACk i 0:14, gdzie pisze: "Based on..."

barabola

Zgadzam się, odpadliśmy po 3 odcinkach, nie da się oglądać tego rozwydrzonego bachora.

ocenił(a) serial na 6
barabola

Zgadzam się. Książki kocham, serial obejrzałam, bo obejrzałam, ale zupełnie mnie nie ujął.

barabola

Mi ta adaptacja bardzo się podoba. I jak dla mnie sporo nowych wątków jest na plus. Mamy już tyle historii, które są prawie identyczne. Kolejne prawie takie samo dzieło byłoby porostu nudne. Czyli pomyłka Ani z chłopcem, jej różne dziwactwa, obrażenia się na Gilberta itp itd, no po co tworzyć coś znowu, co już było? Najpierw w książce potem w filmach. Jak chcecie film prawie taki sam co książka, to jest z lat 80 i z późniejszych lat.

barabola

A jak mają nie być spłaszczone, skoro większość czasu jest poświęcona lewactwu i wymyślonym wątkom, a czas odcinka w większości przypada na jakieś nic nie wnoszące bzdety Afrykańczyków, bo poprawność polityczna?

Sasayaki

Tylko właśnie uważam o to rozbija się cała dyskusja że to jest adaptacja nie ekranizacja książki, naprawdę co niektórzy widać spodziewali się że nadal w 2 sezonie ciągle będzie serial skupiony wyłącznie na Ani.

buterfly

Po za tym co dla ciebie jest akurat wyłącznie dodaną bzdurą ja uważam za dodatkową wartość w tej historii, ponieważ uczy nas jak szanować właśnie ludzi o innym kolorze skóry czy orientacji seksualnej.

buterfly

To jest wielkie gówno, a nie adaptacja.
Uczy nas szanować? Nie, nie uczy. Robiąc z widza debila pokazuje się im, że mogą wszystko, grając kartą opartą na kolorze skóry. Dawniej nie miałam z tym najmniejszego problemu, teraz kompletnie mi się nie podoba wpieprzanie miernych "aktorów" tylko dlatego, że są kolorowi. To jest ta tolerancja wg ciebie? Nie musi być zdolny, nie musi mieć talentu, nie musi umieć grać, grunt że jest innego koloru skóry niż biały albo jest homoseksualny. Brawo. To nie jest tolerancja. To całkowita odwrotność tolerancji. Możesz być dumny.
To nie jest adaptacja, to nie jest ekranizacja. To syf i niszczy wspaniałą książkę. Osobiście mam nadzieję, że właściciele praw autorskich zwyczajnie pozwą osoby odpowiedzialne za taką profanację literackiego skarbu. Rzygać mi się chce jak widzę, że z Ani zrobiono niedorozwiniętą idiotkę z zaburzeniami psychicznymi, a całą resztę postaci spłycono lub relacje pominięto, na rzecz homoseksualizmu i "szacunku" do odmiennego koloru skóry. Mogli stworzyć sobie serial np. o samym Avonlea, albo zekranizować Opowieści z Avonlea. Zrobić serial w tej samej rzeczywistości bez niszczenia wspaniałej książki i postaci. Gdyby LMM chciała zrobić coś o uciśnionych Afroamerykanów albo LGBTQ+ to by zrobiła, ale ona wcale nie chciała tego robić.
Rzucając w twarz taką "tolerancją" a raczej nietolerancją, poprzez siłowe zmuszanie i narzucanie czegokolwiek, uzyska się dokładnie odwrotny efekt. A wiesz co jest mega śmieszne w tym serial? Że ta "tolerancja" jest na siłe i można bez problemu pominąć te ich żałosne sceny miernej gry, bo te sceny są kompletnie o niczym. Zmarnowany czas. Nie traci się niczego, żadnego przekazu, znaczenia albo jakiejkolwiek logicznej całości do fabuły. Oto twoja tolerancja.


Sasayaki

Zacznę od tego że to serial tylko bazuje na książce i twórcy jasno znaczyli to na początku serialu - Wiec mogą wprowadzać rożne wątki, nawet również takie które nie odpowiadają twojemu światopoglądowi.

Po drugię nie mówiłem o tym że czy dany aktor potrafi grać czy nie bo to uważam jest kwestią indywidualną, jedynie o tym że akurat podobają mi się pomysł wprowadzenia w historie Ani postaci które są odrzucane z powodu swojej odmienności czy to skóry czy orientacji seksualnej a nawet wiary.

Po trzecie tak jestem dumny z serialu no moim zdaniem książki LMM uczą też tego że nie powinniśmy odrzucać ze społeczeństwa osób, tylko dlatego że się różnią się pod różnym względem od nas samych.

buterfly

nie, nie powinno się nikogo odrzucać z powodu jakiejś odmienności, o ile ta osoba nie wyrządza innym szkody.
Jednak przymusowe pieprzenie głupot, coś niby topornie o tolerancji, zmuszanie siłowe do obrazu - jest dużo gorsze.
A co śmieszniejsze - sami twórcy poszli w stereotypy - bądź tolerancyjny, kolorowi są super, nie są gorsi, są ważniejsi niż biali, nie bądź rasistą - ale w swojej tolerancji zrób z afroamerykanina złodzieja, bo przecież sa mało ich siedzi w pudle za przestępstwa.
Więc albo jest się tolerancyjny z rozumem, albo jest się lewakiem bez krzty logiki w swoim lewactwie.

Sasayaki

Zacznę od tego po twoich pełnych złości komentarzach mam wrażenie że czarnoskóra osoba naprawdę musiała ci wyrządzić krzywdę w życiu, bo owszem czarnoskórzy nie są gorsi od białych bo nie widzę właśnie podstaw jako logicznie myślący człowiek do takiego twierdzenia.

Sasayaki

Ale zdajesz sobie sprawę, że Wyspa Księcia Edwarda pod koniec XIX wieku rzeczywiście zamieszkana była przez zarówno przez potomków emigrantów z Europy, jak i przywiezionych do Ameryki czarnoskórych Afrykanów oraz resztę rdzennej ludności? Dlaczego uważasz, że nie ma dla nich miejsca w historii, skoro oni wszyscy w niej byli?

ocenił(a) serial na 7
Sasayaki

Ile miałaś lat, jak ostatni raz czytałaś "Anię z Zielonego Wzgórza"? Mnie w wieku 12 lat również się książka bardzo podobała, ale nie tak dawno sobie ją odświeżyłam (w oryginale) i zdzwiłam się jak bardzo niektóre postaci są potraktowane powierzchownie-tylko jako dodatek do Ani bez własnej historii czy osobowości. Mówię tu przede wszystkim o Gilbercie i Dianie. Są to postaci, o których z książek wiemy bardzo niewiele- poza tym, że są Ani wrogiem/sympatią i najlepszą przyjaciółką(to drugie zresztą też było bardzo słabo umotywowane). W serialu poznajemy ich postaci lepiej, bo maja już własną historię, "jakąś" osobowość i nie określa się ich tylko i wyłącznie poprzez ich znajomość z Anią. Jak dla mnie wszytskoto jest na plus- zwłaszcza to mi się podoba, co teraz zobaczyłam w czwartym odcinku sezonu trzeciego o Dianie.

Naethalee

Tak, wiemy niewiele, ale ich postacie nie zostały spłycone.
Książkę ostatni raz czytałam w wieku 24 lat.

ocenił(a) serial na 7
Sasayaki

Skoro z książek niewiele o tych postaciach wiemy, znaczy to tylko tyle, że nie tyle zostały one spycone, co w ogóle (od początku do końca) nie zostały rozwinięte - a to jest różnica. Ja powiedziałam, że były przedstawione "powierzchownie"- czyli, że Montgomery nie wgłębiałała się w ich charkterystykę- tylko po prosu były to postaci emblemy- przyjaciółka i rywal.

Także ja tutaj wytykam pewną wadę książki o "Ani" i lukę w niej, którą serial ładnie wypełnił pogłębiając postaci np. Diany i Gilberta i opowiadając ich historie, nadając im charakter.

Czytając Twoje wypowiedzi widzę tylko złość, że za dużo wątków nie pokrywa się z tymi książkowymi- a jak dla mnie niektóre z tych dodatkowych wątków są bardziej, a niektóre mniej udane. Na przykład podoba mi się, że w serialu będzie ładny wątek Jerry'ego z Dianą, co w książce w ogóle nie miało miejsca. O Jerrym było w książce tylko było wspomniane, że pracuje u Cuthbertów. Diana wyszła za Freda- którego też w książce znamy wyłącznie z imienia i poza tym nie wiemy o nim kompletnie nic. A w serialu nie dość, że Jerry jest bardzo udaną i sympatyczną postacią, to mamy tutaj fajny potencjał na wątek mezaliansu. No, ja czekam z niecierpliwością.



ocenił(a) serial na 9
Naethalee

Zgadzam się :) :)
Pogłębianie charakteru postaci jest w serialu bardzo dobre. Zwłaszcza Gilbert super na tym wyszedł :) :)
W książce mamy tylko Anię i jej punkt widzenia. Czyli serial bardzo ładnie to omija i tworzy wątki.
Np. Te wszystkie sceny w szkole, są super. Choć w książce ich albo nie ma albo są tylko wspomniane.

Jerry i Diana to ładna para :) :). I raczej smutno to się zakończy.

ocenił(a) serial na 5
barabola

Wow nie sądziłam, że mój komentarz wywołał tu taką dyskusję :) z perspektywy 3 sezonów oceniam serial nieco łagodnej - po 1 dlatego, że moim zdaniem 3 sezon jest lepszy od 2 a po drugie bo zaczęłam oglądać go odrywając się zupełnie od książek, i od oryginalnych bohaterów. Nawet spodobały mi się niektóre dodane wątki jak Indianie ( kawałek bolesnej historii Kanady). Wciąż mi szkoda, że twórcy nie zdecydowali się na pracę z tym, co napisała autorka Ani. Przykładowo wątek sufrażystek w avonlea i walki o prawa kobiet jest podany tak jakby ktoś walił łopatą po głowie a ja byłam strasznie ciekawa jak wyglądałby sprawnie i subtelnie wpleciony w oryginalną historię. Tak samo wątek poszukiwania korzeni Ani (wiem, w książce było to krótko poruszone). Niemniej, nie ogląda się tego 3 sezonu aż tak bardzo źle :)

ocenił(a) serial na 4
barabola

Pewne rzeczy powinny zostać jakie są, pewnie "Potop" też by można zmienić, ale PO CO???????????????????????

barabola

Ja, szczerze powiedziawszy, zakończyłam oglądanie na pierwszym odcinku. Ania, owszem, była wybuchowa, ale scena z Małgorzatą to była histeria. Ani z 85 roku, współczułam i kibicowałam. Ta Ania mnie drażni. Drażni mnie zresztą choćby powierzchownością. Jest zwyczajnie brzydka. No i Mateusz, wyruszający w drogę wierzchem, żeby ściągnąć Anię po sytuacji z broszką….Ja wiem że to serial oparty tylko na książce, nie wierne odzwierciedlenie, obliczony na więcej odcinków, pytanie tylko po co? Po co burzyć doskonałość serialu, który był idealny? Którego każda postać była idealna? Może dla kogoś, kto nie czytał książek Lucy M. Montgomery, ani nie pokochał Ani z 85r., która była wprost wyjęta z kart książki. Który nie pokochał surowej Maryli ze śmiejącymi oczami, chociaż czasem widniały w nich grzmoty burzy, poczciwego Mateusza z miłością w oczach, no i Ani z zadartym noskiem i ładnym uśmiechem. Pozostanę na pierwszym odcinku. Gilberta, który nie jest Gilbertem też nie chcę oglądać.

ocenił(a) serial na 3
kat_ja1

Częściowo się zgadzam, ale Megan Follows wcale nie była idealną Anią. To znaczy właśnie tak ją sobie wyobrażałam na początku, ale gdy staje się dorosła... zdecydowanie nie. Ania była pełna gracji, wdzięku, kobiecości, a Ania w wykonaniu Megan jest śmieszna, potyka się o własne nogi i co rusz się kompromituje. Za to Maryla i Mateusz- idealnie dobrani. Gilbert z Netflixa podoba mi się ogromnie.

ocenił(a) serial na 4
barabola

Pierwszy odcinek idealny, ale już w drugim wprowadzono niepotrzebną dramaturgię z tym odesłaniem Ani do sierocińca, a później jeszcze te szykany na pikniku. Aha, no i chłopak z gazetami krzyczący o globalnym ociepleniu... Jeśli twórcy by chcieli to mogli przedstawić historię w miarę wiernie, bo casting oraz sceneria są pierwszorzędne. Obawiam się jednak, że im dalej w las tym bardziej będą odchodzić od pierwowzoru, choć materiału mieli pod dostatkiem w końcu o Ani powstało osiem książek. Z tego co widzę to z każdym kolejnym odcinkiem będzie coraz więcej wciskania współczesnej ideologii do historii, która ma miejsce na początku XX wieku. Zwłaszcza w drugim i trzecim sezonie. Totalnie to niepotrzebne, bo gdyby twórcy trzymali się pierwowzoru to powstałby pozytywny i ciepły serial. Owszem, jeśli chcieli to mogli dodać nowe wątki, jednak powinny pasować one do realiów epoki. Tak jak wątek Indian, który się pojawi z tego co widzę na zdjęciach. Zobaczymy czy obejrzę wszystkie sezony, może tak jak niektórzy przestanę traktować go jak ekranizację powieści L.M. Montgomery, a zacznę traktować jako samodzielną opowieść co nie znaczy, że będą podobać mi się te współczesne wtręty.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones