Jak dla mnie, robi się serial trochę zagmatwany.
Interesującym wątkiem może być interes Proctora. Po cienkim lodzie stąpa....
Dobry odcinek, ale nie tak dobry jak pierwszy. Nie podoba mi się ten cały interes Proctora, a śledztwo w sprawie morderstwa Rebecci ciągnie się i ciągnie, za to końcówka jak najbardziej na plus. Mam nadzieję, że następne odcinki będą bardziej poświęcone Jobowi.
Jak dla mnie już przesada, 3 tony prochów od kartelu? Bez jaj, z tego chyba się już nie wywinie, bo jak? Ten zabójczy kamerdyner pozabija całą armię Kolumbijczyków? Wybielają tą Rebekę jakby jakaś święta była i jeszcze uratowała życie Hoodowi. Wizualnie wypas ale scenariusz na szybko żeby coś się działo. Trzeba było zostawić motyw zatargów Prectora z Longshadowami i trochę skinheadów w tle żeby trochę mieszali albo tych wsioków co byli w tym odcinku bo fajne przyjemniaczki z nich. Wszystko się teraz kręci wokół biednej świętej Rebeki.
Jeszcze sie okaze, ze to Hiob zabil Rebece, zeby wywabic Hooda z kryjowki na polecenie swojego porywacza, po konkretnym praniu mozgu/torturach. Generalnie slaby odcinek, ciagnal sie i ciagnal, a sprawy nie popchneli nawet o milimetr. Dobrze ze chociaz pokazali golasa, w tym tempie wroci akurat na final ;)
Następny odcinek jest zatytułowany "Job", więc mam nadzieję, że sprawa jakoś pójdzie do przodu. :)