PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=803155}

Bardzo dziki kraj

Wild Wild Country
7,7 8 706
ocen
7,7 10 1 8706
7,8 5
ocen krytyków
Bardzo dziki kraj
powrót do forum serialu Bardzo dziki kraj

i jego naukami, i jego "sektą" i jego żołnierzami... które trwają po dziś dzień.

ocenił(a) serial na 7
color1

Tylko różnica jest taka, że wszystko co mówił Jezus jest spójne i układa się w idealną wręcz całość. Nie można absolutnie nic zarzucić wszystkim wartościom, które Jezus przekazywał.

ocenił(a) serial na 7
Shyne

Wg Ciebie nauki Osho nie są spójne?

Shyne

Nie to, co mówił tylko to, co pisarze naskrobali, jak już, a niektórzy z nich nawet go nie widzieli na oczy.

ocenił(a) serial na 8
color1

Jezus jakoś nie potrzebował swojej komuny, mikropaństewka, nie posiadał rols rojsa ani nie truł ludzi

color1

Naprawdę nie widać różnicy między:
- Jezusem, który w chwili aresztowania każe Piotrowi schować miecz, a do straży świątynnej mówi, żeby pozwoliła odejść uczniom w spokoju
- Bhagwanem, który stoi na czele komuny tak uzbrojonej po zęby, że musieli szukać oddziałów poza stanem,a w chwili zagrożenia zwiewa odrzutowcem zostawiając wyznawców przeciw gwardii Narodowej?

ocenił(a) serial na 9
Cargha

"Trochę" naciągasz i przeinaczasz fakty. Było wiadomo, że jeśli Osho nie będzie na terenie rancza, to ludzie nie będą mieli kogo bronić i nie będzie starcia z Gwardią Narodową, chyba że Gwardia sama bez powodu zaczęłaby strzelać i urządziła rzeź. I tak w ogóle to kto tych ludzi zaopatrzył w broń i wyszkolił? Osho? Oczywiście nie. Zrobiła to Sheela. Ta ucieczka była zdecydowanie bardziej działaniem ochronnym wobec "wyznawców" niż wobec samego Osho, zwłaszcza że nie mieli na niego prawie nic i w sprawiedliwym procesie by wygrał lub kazaliby mu zapłacić jakąś grzywnę i deportowaliby go. Ta ucieczka była jedynym bezpiecznym wyjściem dla jego "wyznawców" i myślę, że właśnie dlatego się na nią zdecydował. Gdyby został i nawet gdyby powiedział, że bez oporu odda się w ręce władz jego zwolennicy mogliby jednak chcieć go bronić i rozpętałaby się strzelanina.

Druga kwestia - nauki danego nauczyciela duchowego a poglądy i zachowania ludzi, którzy się na niego powołują, to często niestety zupełnie rozbieżne rzeczy. To ranczo w Oregonie było sektą jedynie pod władzami Sheeli, która chciała tworzyć religię i kult. Sam Osho zawsze się od takich działań odcinał. Był przeciwny tworzeniu religii zinstytucjonalizowanej jak i czczeniu jego osoby. Chętnie ludziom pomagał w rozwoju duchowym, ale nie chciał by robić z niego przywódcę duchowego, a tym bardziej religijnego. W serialu nawet pada jego wypowiedź na ten temat. Ktoś, kto nie zetknął się z jego naukami może myśleć, że mówił to dlatego, że akurat taka była sytuacja, że to było wyrachowane działanie, ale prawda jest taka, że on miał takie poglądy przez całe życie.

Na bazie nauk Jezusa było stworzonych wiele sekt. Była Gałąź Dawidowa, której istnienie zakończyła krwawa strzelanina w podobnych jak tu okolicznościach, bo agenci ATF przybyli aresztować przywódcę sekty. Gdyby dać tym, czy innym radykalnym wyznawcom jakiegoś nurtu chrześcijańskiego, Jezusa we własnej osobie i ktoś miałby przyjechać by go aresztować, to myślisz, że nie stanęliby zbrojnie w jego obronie i nie byliby gotowi umrzeć? A czy sam Jezus by tego chciał, to już inna sprawa. I na tym ranczu była podobna sytuacja. W obronie Sheeli nikt nie ryzykowałby życia, ale w obronie Osho jak najbardziej. Jego ucieczka była jedyną możliwością zapobiegnięcia rzezi. Nie była mu na rękę, bo stawiała go w niekorzystnym świetle (tym samym mogąc uprzedzić do niego ludzi, prowadząc do zniweczenia ważnej dla ludzkości pracy jego życia), ale chroniła zdrowie i życie ludzi z rancza jak i Gwardii Narodowej.

Najgorsze wrażenie poza Sheelą robią niesamowicie płytcy i złośliwi mieszkańcy miasteczka Antelope, którzy od początku dążyli do waśni. Inicjatywa stworzenia tego miasta była jednak piękna i bardzo cenna. Przykre jacy ludzie potrafią być zawistni i samolubni.

ocenił(a) serial na 8
Eleonora

Przypominam, że Sheela działała za wiedzą i zgodą samego Osho. Była jego prawą ręką. Bawi więc próba wybielania człowieka, który nie reagował na jej regularne prowokacje i nakręcanie spirali w mediach czy na to w jakim kierunku grupa ewoluowała. Sprawą interesowała się przecież prokuratura i władze na najwyższym szczeblu. Uczynienie jej jedną z liderek w połączeniu z wieloletnim milczeniem to nie tylko przyzwolenie ale też typowa taktyka umywania rąk i wymigania się z odpowiedzialności. I zadziałało. Dziś cała wina spada na nią a on pozostaje "czysty". Konflikt z konserwatywną społecznością seniorów był do przewidzenia, ale przedstawianie ich jedynie jako ofiar typowej jankeskiej bigoterii jest mocno stronnicze. Nie byli lepsi w swojej złośliwości a z czasem stali się niebezpieczni. Zaczęli działać jak cwana korporacja która dzięki ogromnym nakładom finansowym wykupowała kolejne tereny, wypierała mieszkańców i wprowadzała swoje porządki w instytucjach publicznych. Szkoły poobwieszane wizerunkami Osho, samorząd i policja poobstawiane swoimi ludźmi. Wszystko oczywiście legalnie i w majestacie prawa. Naprawdę kogoś dziwi że mieszkańcy Antelope byli wrodzy w stosunku do zbieraniny która:
- była okrytą złą sławą niemal na całym świecie
- stosowała techniki psychomanipulacji połączone z rozwiązłością seksualną
- wykorzystywała przeciwko nim luki prawne
- nagrywała i fotografowała mieszkańców jak scjentolodzy
- przejmowała kolejne instytucje publiczne które były wobec nich w pełni lojalne
- chodziła uzbrojona po zęby jednocześnie ograniczając posiadanie broni mieszkańcom

Długo można by wymieniać bo poczynali sobie coraz śmielej i brnęli coraz bardziej w syndrom oblężonej twierdzy. Z każdym kolejnym odcinkiem moja sympatia do nich malała. To co się tam działo przypominało scenariusz rodem z dystopii gdzie znany wcześniej szaremu obywatelowi świat zostaje wywrócony do góry nogami i nagle staje się obcy i wrogi. Za każdym razem pomysły tworzenia wspólnoty doskonałej opartej na "miłości, współczuciu i duchowości" kończą się takimi cyrkami.

ocenił(a) serial na 9
nata1909

Co do działań tej grupy pod przywództwem Sheeli no to jednak nie powiedziałabym, że wszystko było legalne, bo jednak sporo rzeczy było niezgodnych z prawem, a dodatkowo Sheela bardzo często (w sumie wręcz nałogowo) kłamała, co nierzadko łączyło się bądź było  tożsame z działalnością nielegalną (biorąc pod uwagę czego większość kłamstw dotyczyła). Już samo podpieranie się wolnością religijną (wolnością wyznania i innymi ulgami, czy prawami związanymi z wyznawaniem jakiejś religii) i idea, by zrobić z tej komuny jakiś kult Osho i religię, to był w tym wszystkim największy przekręt, który wydawałoby się, że nie powinien przejść, bo przecież to było dokładnym zaprzeczeniem tego, co głosił Osho (głosił od lat, przez całe życie). A jednak i to mega absurdalne kłamstwo, taki mega przekręt zaserwowany już na starcie, jej wyszedł. Niemniej jednak czy było to legalne? Wydaje mi się, że nie za bardzo, bo deklarowała za siebie i za pozostałych nieistniejącą wiarę w nieistniejącą religię/kult. Pod tym względem według mnie poszła dużo dalej w łamanie prawa niż scjentolodzy, bo oni przynajmniej sobie ten kościół z określoną otoczką religijną czy para religijną, jednak ustanowili, zarejestrowali, więc działali zgodnie z prawem powołując się na prawa i przywileje dotyczące religii, a członkowie kościoła scjentologicznego świadomie do niego - jako kościoła - przystępowali.

Już chyba o tym kiedyś pisałam, ale dla mnie ciekawe czy dziwne, w tym wszystkim jest to, że część z członków tej komuny przecież wcześniej stykała się z naukami Osho i jak to jest, że oni tak poszli w tym kierunku narzuconym przez Sheelę? No chyba że zakładali, że to taki chwilowy eksperyment, dzięki któremu coś więcej zrozumieją, analogicznie jak wtedy, gdy w dyskusji broni się stanowiska sprzecznego z własnymi poglądami, by wyrobić sobie szersze postrzeganie (wyjść poza swój światopogląd). Inne z tych osób pewnie z kolei sądziły, że to takie sprytne obchodzenie prawa, więc świadomie przyjmowały oszustwo. Trudno powiedzieć o takich ludziach by szli w kierunku rozwoju duchowego, aczkolwiek i z takiego podłego zachowania, jeśli się jego podłość potem zrozumie, można wynieść rozwojowe skutki. To jak najbardziej. No i wydaje mi się, że była też część osób i to złożona nie tylko z tych wyłącznie nowych, która na serio w to wierzyła mimo oczywistej sprzeczności z naukami Osho. Cała ta sytuacja i zachowania ludzi - to wszystko jest naprawdę ciekawe i niezaprzeczalnie niezależnie od tego czy będziemy wierzyć w to, że było to zaplanowane jako eksperyment psychologiczny czy filozoficzno społeczny, czy też nie było, to i tak dało możliwość zaobserwowani wielu ciekawych zachowań/mechanizmów i wyciągnięcia z tego wielu wzbogacających obserwacji, czyli zamierzenie, czy nie, ale spełniło rolę cennego eksprymentu tego rodzaju.


Generalnie myślę, że po prostu inaczej na to wszystko patrzymy, inaczej to rozumiemy/odbieramy, bo też np. inne przesłanki i tło widzimy w miejscach, gdzie nie zostało to dopowiedziane, w związku z czym dla każdego z nas może mieć to wszystko, i często ma, inny wydźwięk. Dla mnie fakt, że Sheela została obsadzona na swoim stanowisku przez Osho nie oznacza, że miałby on być odpowiedzialny za jakieś jej działania. Dostała wolną rękę i w pełni z tego korzystała. To, że twierdziła, że robi coś z polecenia czy za przyzwoleniem Osho można uznać za kłamstwo lub prawdę, przy czym prawdą to będzie w pewnym stopniu zawsze, jeśli uznamy, że skoro dał jej wolną rękę, to tym samym jakby z założenia pozwolił na jej późniejsze (wszelkie) działania (dla mnie to zbyt naciągane spojrzenie, bo nie uważam, że danie jej wolnej ręki jest tożsame z przychylną oceną jej wyborów, ale rozumiem, że część osób może tak na to patrzeć. Tak na marginesie, to kiedy daje się komuś wolną rękę, to zwykle tym samym nie kontroluje się go i tym samym jak najbardziej można nie być świadomym co ta osoba robi. A jeszcze inna sytuacja jest taka, że można śledzić owe poczynania i nawet nieprzychylnie oceniać, ale nie ingerować w nie. Takie zachowanie nie miałoby sensu w jakiejś firmie, ale jak najbardziej ma sens w relacji mistrz-uczeń/uczniowie. Wiele rzeczy naprawdę zrozumieć można  jedynie przez ich przeżycie/doświadczenie, a nie da się teoretycznie w związku z czym dobry nauczyciel pozwala na to doświadczanie.). Co zresztą samo w sobie też już daje dużo do myślenia - samo to gdzie postanowimy widzieć granice czyjejś wolnej woli jak i odpowiedzialności, jak i jak zmienia się wydźwięk całej sytuacji, ocena poszczególnych osób, w zależności od przesuwania tych granic w tę czy w tamtą stronę.

I mi tu nie chodzi o żadne usprawiedliwianie Osho tylko po prostu charakter zachowań mistrza w sensie nauczyciela. To jest też trochę zderzenie myślenia jak i funkcjonowania w stylu zachodnim z myśleniem i życiem w stylu wschodnim. Ty widzisz w Osho takiego powiedzmy szefa czy wodza komuny w takim charakterze jak szef firmy stojący na czele grupy podwładnych i kierujący tymi podwładnymi. A ja patrzę na niego jako na nauczyciela duchowego. To są zupełnie inne podejścia do życia i łączą się z zupełnie innym sposobem postępowania. Nie da się ich połączyć. Jako że znam Osho od strony nauk duchowych czy filozoficznych, to siłą rzeczy nie mam jak odnajdywać w nim zachowań sprzecznych z jego (i jego nauk) charakterem.

Jak najbardziej zgadzam się z tym, że w przypadku różnych komun czy sekt można robić przekręty jak i sterować ludźmi w sposób, jaki opisujesz. Tyle że to jest przeciwstawne w stosunku do tego, co przez całe życie reprezentował sobą Osho. Nie chodzi o usprawiedliwianie czy wybielanie Osho. Jeśli ktoś zetknął się w swoim życiu z myślami Osho i chociaż mniej więcej je zrozumiał (mi się kiedyś wydawało, że trudno ich nie rozumieć i wystarczyłoby samo zetknięcie po prostu, ale przez lata stwierdziłam, że jednak, o dziwo, można go nie rozumieć, więc dodaję, że "jeśli chociaż mniej więcej je zrozumiał"), to nie będzie widzieć sensu w jakimś takim wybielaniu, bo raz że nie będzie widzieć potrzeby w sensie, że nie będzie widzieć tego, co by było "zbyt czarne" i potrzebowało wybielania, a dwa, że to nie jest typ człowieka, co do którego taki zabieg miałby sens, bo jeśli miałby coś tam na sumieniu, to ostatnie czego by chciał, to byłoby udawanie, że tego nie ma, bo byłoby to zakłamywaniem, a to by było tożsame z niszczeniem istoty nauk i samej osoby Osho, działaniem wbrew sobie, czyli niszczeniem samego siebie.

W ogóle tu się pojawia ta kwestia czy ktoś widzi sens takich zabiegów jak wybielanie czy oczernianie. Dla wielu ludzi o bardziej zachodnim sposobie myślenia, takie zabiegi zazwyczaj mają sens, bo wizerunek i to, co myślą inni - ta otoczka zewnętrzna, ta powierzchowność - jest bardzo ważne, i zazwyczaj tacy ludzie nie mają jakiegoś wielkiego (bądź nie mają żadnego) problemu z tym na ile ten wizerunek w oczach innych będzie zgodny z nimi prawdziwymi. Jest ważny i już, i im lepszy, tym lepiej. Natomiast dla człowieka typu Osho czy ogólnie skupionego bardziej na życiu duchowym, obraz w oczach innych nie jest za bardzo lub często w ogóle nie jest ważny, natomiast ważne jest by się nie zakłamywać, bo wtedy jest się w konflikcie z samym sobą. Bycie ze sobą w zgodzie, harmonii, co wiąże się z prawdą jest rzeczą podstawową. Wybielanie się rozumiane jako udawanie, że jest sie lepszym niż jest się faktycznie, czy uciekanie od odpowiedzialności za jakieś swoje czyny itp., jest dla takiej osoby tym, czego o wiele, wiele bardziej chce uniknąć, niż coś tak nieistotnego jak to, że ludzie zauważą/dowiedzą się/, że popełniła jakiś błąd, czy zrobiła coś złego.

Kolejna kwestia, dla osoby skupionej na życiu wewnętrzym i rozwoju duchowym (co absolutnie nie jest tożsame z odcinaniem się od innych ludzi, a wręcz gwarantuje bardzo głębokie z nimi połączenie, choć dla wielu ludzi z zachodu kojarzy się z izolacją), to, co inni sobie myślą o takiej osobie nie jest ważne. Bo z jakiego powodu miałoby być? Ale mogą zaistnieć sytuacje, że zacznie być ważne. Np. gdy zmusza ją do zafunkcjonowania w inny sposób, czyli w przypadku Osho np. do bycia właśnie takim bardziej "normalnym" człowiekiem, ciągłego wypowiadania się, dialogu dotyczącego tych spraw powszednich, na których on się już nie skupiał, współpracy z organami życia społecznego i dalej jeszcze z policją, prawnikami itd., itd. To jednak warto byłoby sobie uzmysłowić, żeby lepiej zrozumieć całą sytuację.

A z kolei dla mnie jako dla osoby, która mocno skorzystała i korzysta z tego, co dał ludziom Osho, zniekształcanie jego wizerunku jest przykre o tyle, że to wypaczone patrzenie na niego może sprawiać, że ludzie będą też przez ten pryzmat patrzeć na jego nauki, przez co będą one dla nich mniej czytelne, więc mniej osób z nich skorzysta. To by było przykre, ale na szczęście, jak widać, jego nauki nadal cieszą się dużym zainteresowaniem, co myślę jest wynikiem tego, że prawda sama się broni. Czy innymi słowy tego, co prawdziwe nie da się skalać (jakkolwiek być może naiwnie czy egzaltowanie to brzmi, ale faktycznie widać nie tylko na tym przykładzie, że zachodzi).

color1

Wpis trolla wywołał dyskusję, taka kolej rzeczy, kolega powyżej zaś wyjaśnił na prostym przykładzie, dlaczego sekta jest sektą i nie mam nic do dodania.

color1

tym jezusem ktorego matka wcale nie istniała ale kosciół dopisal jej cudownosc do historii?

Bonus

a Ty sadzisz ze wszyscy chrzescijanie to katolicy?> zwlaszcza gdy mowi sie o filmie dziejacym w USA , tam jest duzo wiecej chrzescijan niekatolikow niz katolikow

a to katolicy dopisali jej wniebowzcie

no i generalnie nie wiem jak sie ma do nauczania Jezusa , fakt ze ktos prawie 2000 lat po jego smierci sobie cos ubzdural?

ocenił(a) serial na 8
color1

Jezus jest prawdziwym Mesjaszem i Zbawicielem. Porównywanie Go do tego głupkowatego oszusta i faszysty jest co najmniej tak samo "mądre" jak jego "religia".

ocenił(a) serial na 6
ocenił(a) serial na 9
Rajska_Chwila

Nijak w punkt. Ani Osho nie był oszustem, ani faszystą, ani nie miał zamiaru tworzyć jakiejkolwiek religii i jej nie stworzył. Natomiast porównanie dwóch nauczycieli duchowych, których nauki są wypaczane i których osoba jest wykorzystywana w złych celach przez ludzi podających się za ich uczniów jest jak najbardziej uzasadnione.

ocenił(a) serial na 6
Eleonora

Nijak nie da się ich porównywać. Rajneesh Chandra Mohan Jain był oszustem, ale rzeczywiście żadnej "religii" nie stworzył. Stworzył tylko kloakę bogactwa własnego i wyuzdania seksualnego. Skoro tego nawet nie widzisz, to nie ma o czym rozmawiać.

ocenił(a) serial na 9
Rajska_Chwila

Powtórzę, choć to oczywiste, obaj byli nauczycielami duchowymi (nie oszustami) i w przypadku obu pojawili się ludzie podający się za ich uczniów, powołujący się na nich, a wypaczający ich nauki dla własnych korzyści.

Przy czym jeśli obiektywnie na to spojrzeć, to właściwie powstało więcej sekt, których założyciele powołują się na nauki Chrystusa, bo przecież było ich naprawdę wiele i obecnie też potrafią pojawiać się nowe, natomiast w przypadku nauk Osho, to był chyba tylko ten jeden przypadek, o którym traktuje serial, pod którym piszemy. Prawdopodobnie dlatego, że faktyczne nauki Osho były tak mocno antysekciarskie. Obaj podkreślali wagę miłości (oczywiście tej wysokiej) i empatii, ale Chrystus nie podkreślał tak mocno wagi samodzielnego myślenia i podchodzenia z ostrożnością do wszelkich autorytetów i pewnie poniekąd też przez to powstało tyle sekt na bazie chrześcijaństwa.

Ten serial jest bardzo ciekawy, ponieważ pokazuje szereg mechanizmów socjologicznych jak i psychologicznych, ale jeśli ktoś ma tendencję do fanatycznego podejścia, to małe są szanse, że będzie w stanie cokolwiek zaobserwować. Fanatyzm bardzo zawęża pole widzenia i uniemożliwia rozwinięcie empatii, a wraz z rozwojem empatii zanika chęć osądzania i rozumienie staje się dużo pełniejsze.

ocenił(a) serial na 8
color1

Przeczytaj Nowy Testament i napisz to jeszcze raz.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones