PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=803155}

Bardzo dziki kraj

Wild Wild Country
7,7 8 719
ocen
7,7 10 1 8719
7,7 6
ocen krytyków
Bardzo dziki kraj
powrót do forum serialu Bardzo dziki kraj

Świetny serial, naprawdę. Ale szkoda, że mimo wszystko nie wiele jest o filozofii OSHO, co przecież jest kluczowe. Wiem, że głosić i pisać można jedno a robić drugie ale tu ewidentnie mamy do czynienia z osobą o bardzo wysokiej świadomości, że tak to skrócę.
I osoby, które nie czytały jego książek (czy raczej zapisków jego wypowiedzi), nie dowiedzą się z serialu wiele o OSHO, a szkoda. Chyba, że film zachęci do zgłębienia temu?
Ale przyznaję, serial przeżyłam trochę... Jakiś czas temu przeczytałam 8 jego książek a nie miałam pojęcia o niczym co pokazał film. Nawet zaczęłam się sama zastanawiać czy był zupełnym oszustem, ale jak przypomnę sobie jego literaturę to stwierdzam, że to niemożliwe.

użytkownik usunięty
amen_4

Dziękuję za ten elokwentny i merytoryczny wpis. Cieszę się, że dzięki mojej wszechogarniającej ciemności, mogłeś wyodrębnić swoją jasność i w co nie wątpię, niezwykłą wprost szlachetność.

Miej się jednak na baczności, bo spotykając mnie, możesz nie wiedzieć, że spotkałeś. Zdjęcie profilowe jest bowiem trochę podretuszowane... ;->

nie będę tracił czasu tak jak ty na pisanie niekończących się bzdur i polemik mam swoje życie pocałuj mnie wiesz ghdzie

użytkownik usunięty
amen_4

Gdybym otrzymał tego typu zaproszenie od jakiegoś prymitywnego chama i najwyraźniej półanalfabety, to bym wiedział.

Natomiast jest to mój pierwszy raz, kiedy sugestię taką otrzymuję od prostolinijnej, uduchowionej, niewątpliwie inteligentnej osoby ze skromnym ego. Dlatego szczerze mówiąc, nie wiem gdzie?

ocenił(a) serial na 7

O. I bardzo ładny wpis. Dziękuję bardzo. Popieram. A jak ktoś chce te głupoty zgłębiać to niech kupuje książki na ten temat, nie o tym był serial.

Xiao_Mei

"Nie wiele" mówisz...

eltoro10000

Co gorsze, napisać w internecie coś z błędem, czy wypominać komuś błąd? Nie wiem ale dziękuję za poświęcony mi czas.

Xiao_Mei

Bardzo proszę, tuszę iż nie był to czas stracony. ;-)

ocenił(a) serial na 8
Xiao_Mei

Osho nie był oszustem, zauważ, że "sektę" prowadziła Shiela, która na filozofię zen miała wywalone.

użytkownik usunięty
braindead138

A batiuszka Stalin był przecież takim wspaniałym i dobrym człowiekiem, świętym wręcz. Ech, gdyby on tylko wiedział, co się tam za jego plecami wyprawiało ! No ale nie wiedział. W nieświadomości żył i w skromnej izdebce filozofię ojczulka Lenina medytował. Żeby ludzie pracy mogli żyć godnie.

Porównać Osho do Stalina to już niezły odpał.

użytkownik usunięty
Xiao_Mei

Nie przekręcaj mojej wypowiedzi. To nie jest żadne porównanie, tylko wskazanie na mechanizm, jak działają takie zapewnienia dla frajerów, które przywołujesz :
"Osho nie był oszustem, zauważ, że "sektę" prowadziła Shiela, która na filozofię zen miała wywalone"
A Stalin nie był mordercą, tylko jego pomagierzy.

Jesteś w stanie wyodrębnić z tego zasadę, co do której się wypowiedziałem ?

Po pierwsze nie napisałam tego, po drugie ma to troche sens, po trzecie nie mam celu ani czasu przekonywać ludzi w internecie do swoich racji.

użytkownik usunięty
Xiao_Mei

Nie napisałeś, ale wszedłeś w rolę adwokata tego stwierdzenia wypaczając sens mojej wypowiedzi.

Co do "przekonywania", to nie masz i mieć nie możesz żadnych argumentów, przynajmniej lepszych niż chociażby Kościół, że to co widać, nie jest tym co widać, bo poza tym co widać, rozpościera się jeszcze nieskończona kraina tego, czego nie widać. ;-)
Trzeba tylko wiary i ufności. Niczym dzieci. W skrócie, bezmyślności.

Wszystko jest tak jak mówisz, więc możesz dalej żyć w wierze i ufności, że masz we wszystkim rację. Gratuluję, to dobry początek tygodnia.

ocenił(a) serial na 8
Xiao_Mei

gość nie zna filozofii głoszonej przez Osho, nie przeczytał żadnej książki, ale jest pewny, że jest zła, bo widział film i to mu wystarczy :) Powiem Ci tak Zyndram - ja na przykład nie jestem zbyt przychylny religiom, w tym chrześciajńskiej, ale dopóki nie przeczytam Biblii to nie mam tupetu dyskutować o swoich racjach z chrześciajnianmi i przekonywać ich, że ich wiara to bzdura - jest coś takiego jak ogłada i zdrowy rozsądek, uważam że to ważny składnik tego, aby móc nazwać się chociaż w małym stoponiu inteligentną osobą.

użytkownik usunięty
braindead138

Jak piszesz do mnie, to pisz pod moim postem, bo inaczej nie mam powiadomień. Albo lepiej nie pisz i rozstańmy się w przyjaznej atmosferze ;-)

Też tak kiedyś myślałem, jak wyżej napisałeś. Ale to jest całkowita nieprawda. Nie trzeba przeczytać nawet jednego wersetu z Biblii, by wiedzieć czym jest chrześcijaństwo. Wystarczy popatrzeć na Kościół instytucjonalny (i nieinstytucjonalny) i już wiadomo w jednej chwili dokładnie, czym chrześcijaństwo jest, a czym nie jest.
To samo z Islamem, wszystkimi innymi wyznaniami, sektami i całym tym cyrkiem pozorów.
Jezus powiedział - i ja to podzielam - po owocach ich poznacie. Tylko tyle i aż tyle.

Definiuj więc na swój użytek inteligencję, jako tępą wiarę w miraże i słowne szarady. Na zdrowie.

ocenił(a) serial na 8

Wszystkie nauki Jezusa jakie znam są zaprzeczeniem tego jak zachowują sie chrześcijanie i kościół jako instytujaca - to dla mnie wystarczający powód, aby stwierdzić, że to może nie z dziełem/źródłem jest coś nie tak, a z wyznawcami.

użytkownik usunięty
braindead138

Ano widzisz, jak się trochę postarasz, to zaczynasz mówić z sensem i odnajdujesz pewien istotny trop. Oczywiście, że chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z Jezusem - co więcej - wydaje się być Jego nauk rażącym zaprzeczeniem. Dotyczy to chrześcijaństwa, wszystkich innych wyznań i w ogóle wszystkiego, co wyznaje człowiek.
Są ku temu bardzo istotne przyczyny, ale te musisz już odważyć się odkryć sam dla siebie. Możesz zacząć od zgłębienia tego, że sam jesteś wyznawcą, że nie możesz przestać nim być, choćbyś chciał, dlaczego tak się dzieje i jakie ma to konsekwencje. To jest istota rzeczy.

Nie zakładaj, bo stracisz tylko czas, że Osho był źródłem czegokolwiek, bo był tylko zwykłym, cwanym kompilatorem, który o materii w której się poruszał wiedział tyle, co papież rozpisujący się ze znawstwem o Jezusie czy ajatollah nawijający o Allahu. Zarzut nie dotyczy więc tego, że jego wyznawcy rażąco błądzili, ale tego, że błądził on sam i tkwił w tym wszystkim razem z nimi.
I jeszcze ważna uwaga; jeżeli człowiek podający się za mistrza buduje w swoich uczniach postawę wiary, co jakby wpisane jest w istotę roli wyznawcy, to jest to pieprzony oszust. Jeżeli tylko ktoś kaszlnie, że masz coś przyjąć na wiarę lub że "zna drogę", to od razu pałą go ! Amen ;-)

ocenił(a) serial na 8
Xiao_Mei

Jak chcesz, to ja Ci też napiszę książkę i klękaj dla mnie, szalej, pieprz się z każdym, zabijaj, rabuj. To jest klasyczny oszust, bezwzględny brutalny łajdak i nikt więcej.

ocenił(a) serial na 9
mordachamordasinski

Po prostu w ogóle nie masz pojęcia o tym kim był Osho i jak wyglądały jego nauki. Patrzysz na niego przez pryzmat tego, co robiła i głosiła Shiela, a to nie ma nawet minimalnego związku z tym, co głosił i jak się zachowywał Osho.

ocenił(a) serial na 8
Eleonora

Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że takich "Osho" były setki. Dla mnie ktoś, kto nakłania do "wolnego" seksu - czyli do Sodomii, jest po prostu zbokiem i nie potrzeba do tego studiowania jego "dzieł". Każdy może powiedzieć, że patrzę na Hitlera przez pryzmat jego potępienia przez opinie publiczną, ale wcale nie mam zamiaru czytać jego "filozofii" z "Main Kampf". Wystarczy zobaczyć do czego ten "Osho" doprowadził i ilu ludziom zniszczył życie przez swoją megalomanię. Mogę oczywiście zrozumieć rozmaite alternatywne światy i zrozumieć ludzi, którzy ulegli złudzeniom o szczęściu jakie im da jakiś oszust, ale filozofia, która doprowadza człowieka do dekadencji i robi z niego bezwolną, aspołeczną istotę zupełnie mnie nie interesuje. Zwłaszcza, że ta pseudofilozofia przeczyła samej sobie. Zwykłe hochsztaplerstwo jak u wszystkich sekciarzy. Pogarda dla człowieka, jaką głosił i jaką wykazał w stosunku do mieszkańców Antelope i całego stanu - jest dla mnie nie do zaakceptowania. Gonić i polewać zimną wodą dla ochłonięcia.

ocenił(a) serial na 9
mordachamordasinski

On nie nakłaniał do wolnego seksu ani do niczego innego. Zachęcał natomiast do samodzielnego myślenia.

Mówisz, że takich jak Osho były setki, to daj jakieś przykłady, ale to mają być osoby, które faktycznie byłyby na jego miarę, a nie w ten sposób, że Ty sobie coś wyobrażasz na jego temat i nie konfrontując tego z rzeczywistością nie zdajesz sobie sprawy, że masz kompletnie błędne wyobrażenie. Przykładem mógłby być np. Jiddu Krishnamurti, niemniej jednak Krishnamurti funkcjonował w pewnym jakby oderwaniu od przeciętnego człowieka nie umiejąc go w pełni zrozumieć/postawić się na jego miejscu, co wynikało z tego, w jaki sposób został oświecony. A w związku z tym jego nauki nie są tak praktyczne jak i nie mają takiego potencjału pomocy szerszej populacji, jak to ma miejsce w przypadku nauk Osho. Krishnamurti zawsze był jakby zasmucony ułomnością człowieka, natomiast Osho akceptował człowieka w całości i nie miał do niego pretensji jeśli ten nie potrafił zbyt szybko się rozwijać, czy popełniał jakieś błędy. Podaj więc przykłady osób podobnych do Osho, które zrobiłyby tyle, co Osho dla innych ludzi i dla wspomożenia rozwoju ogółu ludzkości, skoro mimo jego niewątpliwej unikatowości Ty twierdzisz, że takich osób były setki.

Odnośnie Hitlera, to pogubiłeś się kompletnie. Piszesz nagle o patrzeniu na Hitlera przez pryzmat jego potępiania przez opinię publiczną. W przypadku Osho piszesz o czymś zupełnie innym, bo projektujesz na Osho zachowania i poglądy Sheilii, więc po prostu mylisz osoby.

I ilu ludziom niby Osho zniszczył życie? Po dziś dzień publikacje jego wykładów cieszą się powodzeniem, bo jego nauki są bardzo pomocne. Skąd pomysł, że kogoś zniszczył??
Nauki Osho nie prowadzą nikogo ani do dekadencji, ani do aspołeczności, ani do bycia bezwolnym. Prowadzą dokładnie do odwrotności tego.

Masz wrażenie, że jego filozofia przeczyła samej sobie, bo filozofia Sheili była sprzeczna z filozofią Osho. Ona głosiła praktycznie odwrotność tego, co on. Mylnie utożsamiając jej poglądy z jego poglądami dochodzisz do kompletnie błędnych wniosków i masz kompletnie błędne wyobrażenie na temat Osho.

Na bazie filozofii Osho nie da się skonstruować sekty, bo jego nauki prowadzą do wyzwolenia i rozszerzania świadomości, uniemożliwiając zniewolenie i ubezwłasnowolnienie leżące u podstaw sekt. Kluczowe w jego naukach jest by nie ulegać cudzym wpływom, nie przyjmować niczego na wiarę, nie zachłystywać się jakimiś autorytetami, mieć świadomość, że nawet jeśli szanuje się czyjeś zdanie, to ta osoba także może choćby w pewnych sytuacjach nie mieć racji w związku z czym nigdy nie powinno poddawać się cudzym wpływom w ten sposób jak to ma miejsce w sektach czy choćby w ramach wielu grup religijnych. Nie da się stworzyć sekty na bazie filozofii tak bardzo uderzającej w to na czym bazują sekty. Naprawdę piszesz rzeczy absurdalne, co wynika zwyczajnie z tego, że nie masz pojęcia na temat tego, o czym się wypowiadasz. Ponadto oglądałam ten serial, pod którym piszemy, i nie mam pojęcia gdzie Ty się dopatrzyłeś głoszenia pogardy ludzi przez Osho? Cały czas mylisz osobę Sheili z osobą Osho.

ocenił(a) serial na 8
Eleonora

O ja pindolę, trafiłem na nawiedzoną :). Koresch też nie był sekciarzem? Co ja Ci tu będę wymieniał. Po co, skoro sama dobrze wiesz. Jest takich sekciarzy pełno. Byli, są i będą. Czy to wykorzystując Jezusa poza przyjętymi religiami, czy Buddę, czy innego. Twój ton o "nadzwyczajności" tego "osho", świadczy o tym że zwyczajnie oszalałaś. Tak jak tysiące innych ludzi podatnych na działalność sekciarzy. Przecież wśród wariatów padających do nóg temu panu, byli ludzie wykształceni i poważni. To właśnie jest przerażająca moc zdolnych hochsztaplerów. Takich jak... Hitler. Bardziej interesuje mnie fenomen ludzkiej uległości wobec nich, niż bzdury które opowiadają.

Jesteś właśnie takim przypadkiem zasługującym na dogłębne analizy socjologiczne i psychologiczne. To są rzeczy ciekawe, a nie pierdoły jakiegoś nawiedzonego buddysty. Ja też jestem bardzo fajny, miły i mądry - nie chcesz przede mną klęczeć? Dlaczego? Bo nie jestem popularny? :). To jest dopiero ciekawe - mechanizm ślepego uwielbienia dla guru sekty. Do dziś "laski" psychopaty Mansona poszłyby za nim w ogień i mówią, że zrobiłyby to samo. Totalny odjazd zrytych umysłów. Dlatego nie dostrzeżesz co łączy jego "świętobliwość" z nazizmem. Nie dostrzeżesz jak skrzywdził mieszkańców Antelope, bezdomnych i wszystkich tych, których zwiódł do swojej sekty. Przerażające.

Ta cała Shella, na którą sekciarze teraz zwalają winę była i nadal jest zaślepioną wielbicielką waszego guru. Przecież ona nie zrobiła nic ponad to, czego on ją nauczył. Jej zachowanie jest takie jak zrozumiała jego "nauki". Była najbliższą mu osobą. To przecież najwyższy stopień tego "oświecenia". Po podwórku biegają ludzie z kałachami, strzelają, ta publicznie odgraża się całemu światu, obraża, poniża, truje ludzi, obok całe laboratorium chemiczne - a ten jakoby cały czas "medytuje" i nie wie co się dzieje. Litości :). Tak jak zobaczył, że tyłek mu się pali, to wyskoczył, że on jest przeciwnikiem wiary i religii. Dopiero co nie miał nic przeciwko, że wszyscy chodzą w czerwonych mundurkach, padają mu do nóg, całują po rękach i wręczają "darowizny". "Wolność" zamknięta w sekcie.

Wolny seks i uwielbienie materializmu - drogą do "oświecenia". Nic głupszego i bardziej obrzydliwego nie słyszałem. Chociaż podobne do scjentologii i modne w czasach hippisów. To klasyczna nisza dla sekciarza, którą wymyślił żeby zaistnieć jako Bóg dla swoich wyznawców. Każdy taki guru szuka takiej niszy - to podstawa ich sukcesów. Na sto procent ten właśnie wolny seks i obietnica materialnego dobrobytu były głównymi motywami wstępowania do sekty - i on dobrze o tym wiedział. Wiedział też, że gromadzenie dóbr nie ma nic wspólnego z duchowością, tylko władzą, przepychem i chciwością. Że nieograniczony materializm niszczy duchowość, a wyuzdane orgie seksualne demoralizują każdego człowieka i niszczą jego psychikę - a więc krzywdził ludzi z całą świadomością. Do tego przyklejone głupkowate uśmieszki - socjotechniczny klasyk sekciarstwa.

10 tysięcy zboczonych sekciarzy napada na Bogu im ducha winnych 50 ludzi chcących żyć w spokoju i w swojej tradycji - a Ty jeszcze głupio pytasz jaką krzywdę im wyrządził? Zebrali tysiące bezdomnych żeby wygrywać nimi wybory i rządzić okręgiem, potem stanem i w końcu Ameryką (co przyznał, po wyroku, kiedy powiedział, że nie udał mu się eksperyment naprawy świata), a potem wyrzucają ich jak szmaty na ulicę - a Ty pytasz kogo skrzywdzili? I jak to się ma do Hitlera? Serio pytasz?

Tak, że Ty mi tutaj nie czaruj Kochanie, bo koń jaki jet każdy widzi.
Zdrowia życzę. Szczególnie psychicznego.

ocenił(a) serial na 9
mordachamordasinski

Nie trafiłeś na żadną nawiedzoną, tylko zwyczajnie na osobę, która wiele wyniosła z wykładów Osho, wcale nie we wszystkim się z nim zgadzając. Nie ma potrzeby uważać Osho za swojego mistrza czy Bóg wie kogo. Po prostu można skorzystać z wiedzy, którą oferuje i docenić sposób, w jaki potrafił bardzo przystępnie tłumaczyć rzeczy generalnie bardzo trudne do objaśnienia.

I nagle wylatujesz z Koreshem. Równie dobrze możesz jeszcze wymienić Teda Bundy'ego skoro wymieniasz osoby nie mające nic wspólnego z Osho tylko na zasadzie, że chcesz wymienić kogoś złego. Ja spytałam o przykłady osób podobnych do Osho, czyli osoby, które prezentowałyby solidną wiedzę, z której można skorzystać nie należąc do żadnego nurtu religijnego czy filozoficznego, żadnej organizacji. Zwyczajnie po prostu będąc wolną osobą z jakimikolwiek własnymi poglądami, osobą żyjącą w przeciętny sposób, studiującą czy pracującą w dowolnym zawodzie, mającą dowolne pasje. Nie wydaje mi się, żeby Koresh był autorem jakichkolwiek wykładów, które dałyby cokolwiek takiej osobie. Koresh był osobą ważną dla osób mających go za autorytet, za przywódcę religijnego, osób, które wyznawały określone, bardzo konkretne, poglądy religijne, a jego ewentualne "nauki" dotyczyły wyłącznie owych religijnych poglądów, były na nie zafiksowane. W zestawieniu z Osho to jest więc dokładne przeciwieństwo.

Z tego, co piszesz wynika, że Ty w ogóle nie rozumiesz czym jest sekta. Żeby można mówić o sekcie ludzie wciągnięci do niej muszą być odcięci od świata zewnętrznego i pozbawieni możliwości samodzielnego myślenia z jednoczesnym narzuceniem im jakichś określonych poglądów. Opuszczenie sekty jest bardzo trudne, a bywa niemożliwe. Do tego dochodzi czerpanie korzyści finansowych ze zniewolonych w ten sposób osób. A Ty mi sugerujesz jakobym ja już była w sekcie, bo przeczytałam jakieś książki zawierające spisane wykłady Osho i coś tam z nich wyniosłam, co wzbogaciło moje życie w sensie czy to zrozumienia, czy np. świetnej bardzo prostej metody poprawiającej stan zdrowia.
Doceniam mądrość Osho, co nie znaczy, że zgadzam się ze wszystkimi jego poglądami. Jednocześnie jest to po prostu jedna z osób, z których książek wyniosłam coś dla mnie wartościowego. Przy Twoim spojrzeniu, to wychodzi na to, że Kurt Vonnegut też był przywódcą sekty, bo jego książki wiele mi dały i bardzo go cenię.

Napisałeś cytuję: "Przecież wśród wariatów padających do nóg temu panu, byli ludzie wykształceni i poważni." I tu znów ponosi Cię fantazja, bo ani Osho nie popierał takiego idiotycznego zachowania jak wynoszenie kogoś - w tym jego samego - do roli guru i czczenie go, ani ja czy inna osoba, która skorzystała/korzysta z jego wykładów nie wpadłabym na pomysł, żeby padać do jego nóg. Kiedy chodzisz na studia i uczy Cię wykładowca padasz do jego nóg i go czcisz? Stajesz się uległy na wykładach? No chyba tak skoro piszesz takie rzeczy...

W jednym masz rację, nie chcę przed Tobą klękać tak jak i nie klękałabym przed Osho, jednak już nie masz racji pisząc, że jesteś mądry, bo przecież widać z tego, co piszesz, że nie bardzo. Przede wszystkim mądra osoba nie zakłada, że ma i to wielkie pojęcie na temat, o którym nic nie wie. Kolejna kwestia to Twój brak orientacji w psychologii, również związanej z sekciarstwem. Wybacz, ale trudno by było podziwiać Cię za wiedzę czy mądrość jak i wynieść coś wartościowego z Twoich wypowiedzi. Przy czym, powtarzam jeszcze raz, kiedy zdarzają się osoby, od których można się czegoś nauczyć, to normalnym ludziom rzadko przychodzi do głowy klękanie przed nimi i wynoszenie ich na piedestał. Ale no właśnie _normalnym_ ludziom.

Masz naprawdę poważne problemy poznawcze. Nie neguję negatywności czynów Sheili, tyle że no właśnie, to były czyny jej i osób, z którymi ona współpracowała (część z nich do tej współpracy przymuszając, część nie). Nie ma to związku z Osho poza takim, że wykorzystała jego osobę dla swoich celów. Nie był on żadną świętobliwością i całe życie podkreślał, że nie chce być dla ludzi guru. Do pewnego stopnia chciał się z ludźmi dzielić swoją wiedzą, ale nie chciał być uważanym za autorytet, a już w ogóle za guru. Ale oczywiście Ty wiesz lepiej w ogóle nie zgłębiając tematu i oglądając film pod którym piszemy piąte przez dziesiąte. Prezentujesz spojrzenie fanatyka, więc to nieco śmieszne, że niby jesteś taki anty sekciarski.

"Wolny seks i uwielbienie materializmu - drogą do "oświecenia"." - to są Twoje słowa, Twoja idea, a nie coś, co by głosił Osho.

Osho nie obiecywał nikomu materialnego dobrobytu. Kompletnie odpłynąłeś w tych swoich fantazjach.

Zupełnie umknął Ci fakt, że wydarzenia o których mowa w filmie przypadają na czasy hippisów i modę na wolną miłość. To nie była kwestia nauk Osho tylko duch tamtych czasów. Osho nikomu nie oferował wolnego seksu ani nie namawiał do wolnego seksu, a ponad wszystko nie chciał tworzyć religii czy czegoś na kształt kultu. Zwyczajnie po prostu pozwalał robić ludziom to, co chcieli.

Swoją drogą tematyka sekt jest bardzo ciekawa, ale nie jak się ją tak spłyca jak Ty tutaj. Ale to tylko pokazuje tę Twoją "mądrość".

Tak, ja się pytam gdzie masz jakąś wypowiedź czy zachowanie Osho, które by pokazywało jego pogardę czy brak miłości w stosunku do ludzi, a Ty mi na to piszesz o pomysłach i czynach Sheili. A co do tych "Bogu ducha winnych 50 ludzi chcących żyć w spokoju i swojej tradycji", to niezbyt moralnie wypadli w całej tej sytuacji. Żadna ze stron sporu nie była niewinna czy pozbawiona pogardy dla drugiego człowieka. Tyle, że Osho w tym w ogóle nie było. Była komuna, która stała się sektą pod przewodnictwem Sheili i byli ludzie z tego małego miasteczka. Jedni i drudzy pokazali się od najgorszej strony, co było ciekawym doświadczeniem psychologiczno-socjologicznym.


Jeśli porównywać sytuację z tej historii z jakąś inną, to jak już kilka osób napisało, pasuje porównanie do Jezusa i wyznawców jego nauk typu Koresh. Mamy Jezusa, który daje określone nauki i mamy Koresha, który powołuje się na Jezusa, ale prezentuje inne od Jezusa poglądy i nauki. I tak samo mamy Osho, który dawał określone nauki i mamy Sheilę, która powoływała się na Osho głosząc kompletnie różne od niego poglądy. Obarczanie Osho winami Sheili jest tym samym czym obarczanie Jezusa winami Koresha.

ocenił(a) serial na 8
Eleonora

Kochanie, mam sąsiada, z którym - o czym byś nie rozmawiała - to filozofuje. Nawet jak chcesz tylko pożyczyć fleksa. Naprawdę mądry człowiek i mądrze gada. No mówię Ci - drugi "Osho". Czym się różni od Twojego idola? Tylko znacznie mniejszą popularnością, bo gdyby spisać jego myśli i rozpowszechnić - byłby zapewne tak samo wielbiony jak ten Twój "mędrzec".

Dużo gadasz na mój temat zamiast o swoim guru (mimo, że zaprzeczasz niczym Osho faktom to tak wygląda) i jeśli schodzisz z drogi "poznawczej", okazuje się że wpadasz histerię trollingu ;). Ale spoko, ja nie jestem obraźliwy, rozumiem ludzkie ułomności, ja też nie jestem ich pozbawiony.

Niestety, ale mylisz się co do definicji sekty i cały czas nie dostrzegasz nawet tego, co dostrzegli jego krytycy po fachu - filozofowie, buddyści itp. Dokładnie to co ja - tak kończy ktoś, kto zachłysnął się władzą i bogactwem. To nie są tylko moje wnioski - jak Ty to zasugerowałaś: kogoś głupiego. No, ale na szczęście świat ma takich mądrych ludzi i jak Ty, więc można wciskać wszystkim kity o nieograniczonej mądrości i szlachetności "Osho". I o jego niewinności. Nie będę się powtarzał i udowadniał Ci, że dokładnie wiedział co robi jego ukochana Sheela i że uwielbiał poddaństwo, oddawanie mu czci, majątków itd. Po prostu widzisz co chcesz widzieć w swoim podziwie.

W dodatku nawet, gdyby "Osho" nie zdawał sobie sprawy co wyprawia Scheela (co jest absurdem), to odpowiada za każdy jej uczynek tak jak Hitler za Holocaust, którego nie był autorem i nigdy nie kazał mordować Żydów. Nie tylko ona. Przecież tysiące sekciarzy jej pomagało. Oto skutki jego "mądrości". Zestawianie tu Jezusa, Koresha czy Mansona jest co najmniej niepoważne, ponieważ Jezus był mesjaszem i Synem Boga, a "Osho" podobno zwykłym... filozofem. Jezus miłował ubogich, grzeszników, a nawet wrogów - całkowite przeciwieństwo sekciarzy, w tym "Osho".

I oto już na początku dalszych losów "wyklętej" Sheely, w filmie "Szukając Sheely" z 2021, dowiadujemy się, że Twój niewinny "Osho" pogardza nią, bo była mało inteligentną kelnerką. A nawet prostytutką! Co przeczy faktom w obu przypadkach i nikt chyba w jej inteligencję nie wątpi. Poza tym wyraził w tej wypowiedzi wyższość inteligencji nad duchowością. Czyli całe swoje cwaniactwo. Klasyczny łajdak, bo dzięki niej został sławny, bogaty i jest ubóstwiany przez miliony sekciarzy - do czego dążył i co propagował. Nie opowiadaj mi dyrdymałów, bo jego przesłanie o duchowości poprzez kapitalizm było głównym hasłem tej jego "pseudofilozofii" i otwarcie to głosił.

Ludzie, których terroryzował w Antelope nie powinni podlegać żadnej ocenie, ponieważ oni byli u siebie i dopóki nie pojawiła się tam faszystowska sekta, żeby ich zniszczyć - nie musieli wyrażać swojej wściekłości ani przed nikim się bronić. Ten cały guru dobrze widział co im robi.

Przestań więc w końcu ściemniać i lawirować, bo to żenujące i pogrąża Cię w fanatyzmie wobec osoby do szpiku złej. Szkoda czasu na obronę takich osobowości tylko dlatego, że była popularna. Dużo filozofii - i to przynajmniej szczerych, uczciwych i od serca - poznasz od mojego sąsiada mechanika samochodowego. Powinnaś - przecież zaznaczyłaś, że w przeciwieństwie do takiego głupka jak ja, Ty lubisz poznawać mądrości i przemyślenia ludzkie. Mogę zapoznać :).

ocenił(a) serial na 9
mordachamordasinski

Cały czas wypowiadasz się na temat rzeczy, o których nie masz pojęcia. Prosta kwestia. Nie możesz wiedzieć o czym traktują wykłady Osho skoro ich nie czytałeś. A jednak piszesz jako pewnik coś tak idiotycznego, że gdyby ktoś spisał wywody Twojego sąsiada, to byłoby to tak samo wartościowe jak wykłady Osho. Naprawdę trudno wymyślić większe głupoty niż to, co wypisujesz. Sam to wypisujesz, a masz do mnie pretensje jakobym to ja robiła z Ciebie głupiego.

Polemizując z faktami nie zmienisz rzeczywistości. Wychodzisz z założenia, że jeśli będziesz twardo obstawać przy kłamstwach i powtórzysz je wielokrotnie, to w końcu przekonasz rozmówcę. Może z częścią osób Ci się udaje, na pewno nie ze wszystkimi. Wiele osób też po prostu po paru takich Twoich wywodach przestanie z Tobą rozmawiać, bo spostrzeże, że to do niczego nie prowadzi, bo fakty Cię w ogóle nie interesują, a Ty pewnie uznasz to za przyznanie Ci racji.

Co do definicji sekty, to nie mylę się, bo interesowała mnie ta tematyka dość mocno i czytałam na ten temat swego czasu sporo i w tym książki przeznaczone dla osób zawodowo z sektami walczących w różnych krajach i stąd wiem, że dla uniknięcia nieporozumień i usprawnienia walki z sektami na całym świecie ustalono pewne wymogi, jakie ma spełniać dana organizacja, by została uznana za sektę. Przytoczyłam tu cechy, jakie ma spełniać organizacja/grupa, by uznawało się ją za sektę. Twierdząc, że nie mam tu racji kolejny raz pokazujesz, że chcesz pouczać w temacie, o którym nie masz pojęcia. Wybacz, że tak brutalnie odrę Cię ze złudzeń, ale by uznano coś za sektę nie wystarczy, że według Ciebie jest to sekta.

Piękne jest kiedy piszesz, że nie będziesz się powtarzać, a następnie... się powtarzasz...

Ja otwarcie napiszę, że powtarzam, nie zmienisz rzeczywistości kłócąc się z faktami. I nie ma znaczenia czy dane fakty mi się podobają, czy nie, ale po prostu są faktami i Twoje płacze tego nie zmienią. Zaczęłam komentować Twoje wpisy, bo zwyczajnie mijasz się z prawdą. Bardzo byś chciał, żeby było to powodowane jakimś zaślepieniem, jakie mi wmawiasz, ale fakty są takie, że jeśli ktoś kłamie na temat osoby, której nie lubię, to także reaguję, bo nie popieram zakłamania. Nie ma więc tu znaczenia, że akurat kłamiesz na temat osoby, której nauki cenię.

Ludzie z Antelope, jak wszyscy, są/byli odpowiedzialni za swoje czyny i zachowania. Cóż to za argument na zawieszenie zasad moralnych, że byli na swojej ziemi. Zwłaszcza jeszcze, że przecież wtrącali się w to, co działo się na ziemi cudzej. Widzę, że prezentujesz mentalność miejscowych z "Dogville" - najgorsze choćby świństwa wobec przyjezdnego są w porządku, swój swego nie potępi. Tak naprawdę to właśnie mieszkańcy Antelope zaczęli konflikt, więc jeśli chcemy patrzeć na wydarzenia w sposób choć bliski sprawiedliwemu, to musimy odnotować ich braki moralne i niesamowitą złośliwość. Kto wie jak potoczyłoby się to wszystko, gdyby miejscowi zachowywali się bardziej po ludzku. Może nie byłoby żadnego konfliktu. Tereny, które kupili przyjezdni były nieużytkami zakupionymi zgodnie z prawem. Wykonali tam mnóstwo niesamowitej pracy, by je uzdatnić pod uprawę jak i postawić zabudowania, zbudowali skomplikowany system nawadniania itd. Ludzie z Antelope nie mieli praw do tych ziem, ale się wtrącali i knuli, bo woleli, by pozostały nieużytkami. Ja oczywiście mogę zrozumieć, że odpowiadało im bycie otoczonymi nieużywanymi gruntami, ale żeby faktycznie mieli prawo dyktować co ma się dziać na tych ziemiach powinni je sami wykupić. Trudno nie widzieć nieuczciwości z ich strony.


Nie myśl, że jestem bez serca, i nie widzę jak strasznie jesteś sfrustrowany. Gdyby miało Ci pomóc jechanie po mnie, które uskuteczniasz, to w sumie OK, bo mnie to nie boli. Przeszkadza mi jednak rozpowszechnianie kłamstw i dlatego skomentowałam Twoje wpisy. Jeśli wiem, że coś jest kłamstwem, to dążę do jego sprostowania. I podkreślam ponownie, nie ma dla mnie znaczenia czy dane kłamstwa dotyczą osoby, osób, czy sytuacji, które cenię czy takich, którymi się brzydzę. Po tym jak zareagowałeś aż nazbyt wyraźnie widzę, że rzeczywistość Cię nie obchodzi i prawda nie ma dla Ciebie żadnego znaczenia. Cóż, trudno.

ocenił(a) serial na 7
Eleonora

Na pewno zaletą Osho było to że w ogóle poruszał temat Kundalini. Jedyni poza nim jakich słuchałem i nauczali o Kundalini to jest Igor Kufajev i Maharishikaa. Jeszcze Ramana Maharshi o tym mówił. Reszta tych co znam to albo ignoruje to zupełnie albo deprecjonuje. Nauczyciele non duality kompletnie to pomijają. Ogólnie jednak moim zdaniem mało kto dobrze naucza, mało kto mówi całą prawdę a "oświecenie" jest dla ludzi taką odznaką do zdobycia. Ludziom się wydaje że oświecenie to jest taka masówka. A niestety moim zdaniem do oświecenia potrzebna jest też łaska i możliwe że to bardzo, bardzo rzadkie zjawisko. Więc wszyscy ściemniają że oświecenie jest szybkie, łatwe i dostępne bez problemu. Kolejnym kitem jest sama miłość, szczęście, całkowita wolność od cierpienia, lewitacja i inne rzeczy. Duchowi nauczyciele są jak sprzedawcy i ładnie to wszystko opakowują w miłość i szczęście. Osho też był takim sprzedawcą ale chociaż jego nauki miały coś wspólnego z tym czego nauczają w Indiach.

ocenił(a) serial na 9
Aerosol_Nowy

I owszem, Osho poruszał temat Kundalini i warto tu zwrócić uwagę na to, że zalecał ostrożność w pracy z Kundalini i przestrzegał przed metodami "natychmiastowego oświecenia". Dbał o bezpieczeństwo osób, które nauczał. Wiele osób nieodpowiedzialnie po prostu namawia do wzbudzania Kundalini, a rzadko kto mówi, że człowiek nawet w sensie fizycznym (ciała fizycznego) musi być przygotowany do jego wzbudzania i tak naprawdę często lepiej popracować nad technikami powstrzymywania podnoszenia się Kundalini, a nie jego wzbudzania.

Co do kwestii oświecenia, to nie odniosłam nigdy wrażenia, żeby Osho był jednym z tych, którzy obiecują wszystkim oświecenie lub sugerują, że dla każdego jest ono możliwe w tej inkarnacji. Raczej właśnie powtarzał, że wszystko musi iść swoim trybem, swoim tempem, po kolei i nie wolno przeskakiwać etapów rozwoju, bo faktycznego rozwoju nigdy się w ten sposób nie uzyska. Czyli innymi słowy, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość i pokora (co absolutnie nie wyklucza bycia szczęśliwym i radosnym, a w zasadzie właśnie idzie z nimi w parze, bo tu nie chodzi o jakieś umartwianie się i samobiczowanie). Pogodzenie się ze swoimi ograniczeniami oczywiście nie wykluczające pracy żeby wyjść poza nie, ale w sposób naturalny i z pokorą, nie drogą na skróty. Tyle ile się uda rozwinąć w danym życiu, tyle będzie dobrze, to nie są jakieś wyścigi.

Nie odniosłam też wrażenia żeby Osho obiecywał całkowitą wolność od cierpienia. Może raczej zmianę stosunku do cierpienia, zrozumienia cierpienia, co faktycznie wpływa na inny jego odbiór, co można uznać za mniejsze cierpienie czy niecierpienie, co brzmi na swój sposób sprzecznie, ale kiedy się to rozumie przez zrozumienie sensu cierpienia rozumie się, że nie ma w tym sprzeczności. Inaczej się postrzega, inaczej odczuwa, wychodzi poza, co w istocie daje wolność. Tak więc jeśli w tym sensie, to tak, będzie to wolność od cierpienia, ale nie w ten sposób, że nie spotkają nas sytuacje, w których się cierpi. Zmienia się natomiast nasz odbiór, nasze postrzeganie i odczuwanie.

Osho namawiał ludzi, żeby się rozwijali przez wgląd w siebie, żeby nie naśladowanie innych choćby ci inni wydawali się mądrzejsi czy nawet oświeceni. Namawiał do samodzielnego przechodzenia swojej własnej drogi, do dostrzeżenia wartości i wagi tego, że jest się oryginalną indywidualnością i choć możemy skorzystać z czyichś doświadczeń, wyciągnąć z nich jakieś nauki i wnioski, to zawsze będą to jednak cudze doświadczenia, a dla nas jest właściwą tylko nasza własna droga. Będziemy na niej popełniać błędy, bo to konieczne dla rozwoju, będziemy też cierpieć, bo to równie ważne, ale będziemy się rozwijać i to jest piękne, i to daje poczucie szczęścia.
(Chodzi o prawdziwe poczucie szczęścia, nie wmawianie sobie, że jest się szczęśliwym, nie zakłamywanie się, co podkreślam, bo wiele osób szczególnie ostatnimi czasy rozwodzi się jacy to są przebudzeni, oświeceni i szczęśliwi, a kiedy to jest prawdziwe nie ma w ogóle tej potrzeby ciągłego powtarzania, by przekonać siebie jak i otoczenie, że tak jest. Kiedy to jest prawdziwe nikt się tym tak nie chwali, nie szuka poklasku i nie wyraża pogardy dla "nieprzebudzonych".)

Dlatego Osho pozwalał robić ludziom co chcieli nie narzucając im żadnego sposobu postępowania, bo to by było oddalaniem ich od ich wnętrza i nakierowywaniem na zewnętrze. Odpowiadał na ich pytania, dawał te swoje nazwijmy to wykłady/nauki, ale niczego nie narzucał. W ten sposób robili co chcieli, a on w to nie miał zamiaru ingerować. I to jest jedyne właściwe postępowanie, bo człowiek nie odnajdzie siebie, jeśli będzie kierowany z zewnątrz. Nie pozna siebie, jeśli naśladuje to, co na zewnątrz - kogoś jako wzorzec czy np. powiela cudze zachowania, wybory, czy wypełnia cudze zalecenia. Kiedy ktoś tego nie rozumie, to nie może zrozumieć sytuacji, jaka zaistniała w tej komunie o czym opowiada dokument, pod którym piszemy. Tego właśnie, że choć Osho był obok tych ludzi i udostępnił im środki finansowe na budowę tego wszystkiego, sam zakup ziemi i życie tam, więc na swój sposób odbywało się to pod jego pieczą, to nie miał zamiaru nijak nadzorować ich postępowania, niczego im zakazywać, nakazywać, w niczym im doradzać, nijak wpływać na ich decyzje i postępowanie, bo zakłócałoby to ich proces odnajdywania siebie i kłóciłoby się z sensem zakładania komuny mającej służyć rozwojowi tych ludzi.

ocenił(a) serial na 7
Eleonora

Ja miałem przebudzenie Kundalini i prawdopodobnie nirvikalpa samadhi. Teraz jak słucham tych nauczycieli duchowych to wiem że wielu nie miało tej realizacji bo mówią tylko że jest sama świadomość. Jak miałem to samadhi to było wrażenie jakby straciło się umysł, albo jakby umysł zastygł. Została pustka i wtedy zamanifestowała się energia życiowa która była w wieczności. Teraz wiem że jest tak jak nauczają w Indiach że jest Shiva i Shakti. I to jest wieczna unia pomiędzy świadomością i tą energią życiową. Ci czczeni bogowie i pierwiastek żeński i męski to tylko symbole które reprezentują tą unię. Przebudzenie Kundalini nie oznacza też że jesteśmy już wolni od cierpienia czy oświeceni. Jest kilka rodzajów samadhi i sam proces jest indywidualny. Moim zdaniem aby była całkowita wolność od cierpienia to musi pozostać ten stan pustki gdzie myśli pojawiają się już tylko sporadycznie, nie ma też poczucia czasu, ciągłego tkwienia w iluzji czasu. Jednak trzeba sobie zdawać sprawę że to nie jest coś magicznego, że nagle nie ma cierpienia i problemów. Jak umysł staje się pusty to i problemy i cierpienie znikają. Sam umysł jest jak komputer a osoba jest jak oprogramowanie w tym komputerze. To nie jest prawda że osoba ginie, osoba jest uwarunkowanym oprogramowaniem i to pozostaje. Bardziej chodzi o rozpoznanie że my mamy ten program ale nie jest nami. Funkcjonujemy trochę na tym programie jak roboty, wolna wola jest iluzją. Iluzją jest czas a nasza tożsamość opiera się głównie na historyjce która jest częścią iluzji czasu. Jak jest samadhi to widać też że świadomość nigdy nie powstała i nie ma końca. Sama świadomość nie jest wynikiem jakiejś kreacji czy ewolucji. Świadomość po prostu jest. Nie przesuwa się w czasie. Czas jest wynikiem aktywności umysłu. To odkrycie to jak dojście do ściany bo nie ma początku, nie ma nic do zbadania, żadnej historii. To jest jak pustka bez początku i końca, bez własnej historii powstania czy ewolucji. Cały świat można porównać do snu który powstaje w nocy w umyśle. Świat jest zrobiony z nas samych, podobnie jak wyśniony sen w nocy powstaje w nas samych. Wszystko powstało z tej energii życiowej Shakti będącej w wiecznej unii z Shivą. Śmierć jest moim zdaniem wynikiem ignorancji. To tak jakbyśmy mieli sen w nocy zrobiony z nas samych ale wydawało nam się że jesteśmy tylko ciało umysłem w świecie snu a reszta świata jest czymś zupełnie odrębnym. I gdy jest wiara że życie zaczyna się od narodzin a kończy na śmierci kiedy to świadomość nie ma początku ani końca. Kundalini jest po to, moim zdaniem aby ta energia ściśnięta do ciało umysłu mogła się rozproszyć. Bo tak naprawdę energia nie jest oddzielna. Jesteśmy niczym i wszystkim zarazem. O tym wielu nauczycieli duchowych nie mówi. Nie pamiętam żeby Osho o tym mówił. Oni zazwyczaj mówią że jesteśmy niczym/nikim albo samą świadomością. Kiedy w rzeczywistości poprzez analogię do tej unii Shiva/Shakti jesteśmy niczym i wszystkim zarazem. Kolejny problem to że ci nauczyciele duchowi nie mówią właśnie o tych negatywnych, możliwych konsekwencjach. Ja miałem duchowy nihilizm i myślałem że od tego zwariuję. Ale może być też duchowe obejście czy duchowe ego. Duchowość może być sposobem na ucieczkę przed tym światem, przed realnymi problemami, wejściem w fałszywy optymizm. Ale może być też jak piszesz że ego człowieka zostanie zastąpione ego jakiegoś przebudzonego który będzie czuł się lepszy od innych ludzi albo wprost uważał się za Boga.

ocenił(a) serial na 9
Aerosol_Nowy

Napisałeś "Jesteśmy niczym i wszystkim zarazem. O tym wielu nauczycieli duchowych nie mówi." Dla mnie akurat od dość młodego wieku było to najbardziej naturalnym spojrzeniem na bycie, więc może przez to - przez to patrzenie przez pryzmat swojego postrzegania/światopoglądu/odbioru/odczuć - łatwo zauważałam kiedy ktoś o tym pisał czy mówił. Napisałeś, że nie widziałeś tego u Osho, a ja widziałam i też między innymi przez to był mi bliski, bo to dawało uczucie, że się z nim rozumiem. Myślę, że jedną kwestią jest to, że mogliśmy zapoznać się z innymi jego tekstami, a drugą - ważniejszą - to jak je odebraliśmy, w sensie na co w danym momencie byliśmy otwarci, co wychwyciliśmy czy jak wychwyciliśmy.
I dalej, piszesz, że rózni nauczyciele i w tym Osho, mówią, że jesteśmy niczym/nikim albo samą świadomością. Ja jakoś czegoś takiego w tekstach Osho nigdy nie widziałam - ani żeby mówił, że jesteśmy niczym/nikim ani żeby mówił, że jesteśmy samą świadomością. Ani jedno, ani drugie mi nie pasuje zarówno do tego jak odbierałam/odbieram jego teksty jak i do mojego własnego postrzegania. Mówienie o byciu nikim/niczym i tylko tyle tzn. bez sprecyzowania, że jest się jednocześnie wszystkim - samo powiedzenie tylko, że jest się nikim/niczym - nie jest dla mnie zrozumiałe. Ja wiem o co Ci chodzi, bo rozumiem to i w sensie takim zwyczajnego życia na co dzień jak i wiem jak to jest kiedy nie ma się ciała fizycznego i żadnej formy, kiedy się po prostu jest i jest się wszędzie jednocześnie, wszystkim/całością. (Swoją drogą z doświadczenia wiem, że wiele osób nie rozumie tego, a co istotniejsze, że u wielu samo myślenie o tym budzi niepokój, więc to też może być dobrym powodem, by ostrożnie o takich rzeczach mówić/pisać. Po pierwsze żeby nie być opatrznie rozumianym, po drugie żeby nie zaszkodzić ludziom, którzy nie są gotowi na choćby myślenie o tym/wczuwanie się w to, bo nawet samo nadmierne fiksowanie się na tym i zmuszanie się do poczucia tego, gdy nie jest się na to gotowym jak najbardziej może prowadzić do zaburzeń psychicznych.) Tylko chodzi mi o to, że Ty tu piszesz (albo źle zrozumiałam o co Ci chodziło) jakby ktoś pisał/mówił wyłącznie o byciu nikim/niczym i czegoś takiego nie widziałam w książkach i w tym książkach Osho.

Z kolei mówienie o byciu samą świadomością - to już tak, szczególnie w jakichś tekstach buddyjskich (czy uważających się za w tym duchu), ale znowu nie u Osho. Takie spojrzenie w ogóle nie za bardzo pasuje do nauk Osho, bo co by miał tu konkretnie rozumieć przez świadomość w sytuacji gdy jest tyle poziomów świadomości, na których funkcjonuje się równocześnie, a człowiek jest istotą ogólnie tak mocno złożoną? Za to mówienie, że jest się niczym i wszystkim jednocześnie, to już u Osho się pojawia (aczkolwiek oczywiście wymaga to pewnego wyjaśnienia/lepszego ubrania w słowa, bo tak skrócone stwierdzenie słusznie dla wielu osób może się wydać zwykłym bezsensem). I to do mnie przemawiało ze względu na moje własne odczucia, ale z kolei np. nie pasowało mi/nie trafiało do mnie, kiedy Osho podkreślał, że żeby dojść do tego poczucia zaniku indywidualnego ja i jednocześnie czucia się wszystkim najpierw trzeba poczuć się odrębnym indywiduum/odrębnym ja. Startowałam do tych książek już czując to niebycie z jednoczesnym byciem wszystkim, więc nie przemawiało do mnie żeby nagle starać się wbrew sobie jakby ograniczyć się i poczuć odrębnym ja, ale potem zrozumiałam, że on miał na myśli pewien etap i faktycznie na początku rzeczywiście jest potrzebne to silne jakby wyodrębnienie się, by się poznać i by się w siebie zagłębić, otworzyć "drzwi w sobie", dotrzeć do wglądu wewnętrznego i patrzeć, i poznawać przez wnętrze bez cudzych wpływów z zewnątrz. U większości osób zachodzi to w ten sposób i te etapy można tak dość ładnie faktycznie zauważyć/wyodrębnić, więc według mnie jednak bardzo dobrze to opisywał. Przy czym oczywiście są też osoby z bardziej nietypowymi ścieżkami w zależności od tego, co przerobiły w poprzednich inkarnacjach, a co mają jeszcze do przerobienia, w związku z czym jest miejsce na procesy przebiegające w mniej typowy w sensie powszechny sposób. Może być też tak, że w danej inkarnacji potrzebne jest im pominięcie danego etapu, choćby miał to być niezbędny etap, bo wtedy jego pominięcie w tej danej inkarnacji daje pełne zrozumienie czemu ów etap służy, dlaczego jest niezbędny, co powoduje jego brak - zrozumienie przez doświadczenie, czyli niemożliwe do zdobycia inną drogą. Jednym słowem, zawsze pozostaje ta kwestia zróżnicowania ścieżek. Osho zwykle omawiał wszystko i w tym rozwój w bardziej ogólny/uniwersalny sposób i przy takim omawianiu siłą rzeczy nie zagłębiał się w przypadki nietypowe. Opisywał to mądrze, bardzo czytelnie, umożliwiając zrozumienie dużej ilości osób i przykładając się w ten sposób do rozwoju naprawdę wielu osób. Trudno znaleźć innych nauczycieli czy myślicieli, którzy mieliby tak potężny wpływ na rozwój tak wielu osób i to mu trzeba oddać.

Dodatkowo warto zauważyć, że bardzo trudno jest opisywać kwestie związane z duchowością jak i ogólnie rozumianym rozwojem czy nawet po prostu istnieniem, różnymi poziomami istnienia, z czego większość nie jest fizyczna, językiem stworzonym do opisu przede wszystkim, jeśli nie wyłącznie, wymiaru fizycznego. Według mnie Osho zadziwiająco dobrze sobie z tym radził, przez co jego wykłady potrafiły i nadal potrafią pomagać ludziom będących na bardzo różnych etapach rozwoju, podczas gdy dla wielu z nich wykłady wielu innych nauczycieli zwyczajnie byłyby nie do przebrnięcia, już nie mówiąc o tym, że mogłyby być niebezpieczne. Z tymże nie chodzi mi tu o to, że powinno się o takich tematach pisać/mówić tak, by robić z tego literaturę popularną i czytelną dla każdego. Bo w tym względzie zgadzam się z Rudolfem Steinterem, że to by było zdecydowanie niewskazane, jednak według mnie Osho potrafił naprawdę dobrze wypośrodkować ile wiedzy przekazać i w jaki sposób, by móc nią pomóc, a nie zaszkodzić. Swoje wykłady zresztą kierował do określonych osób, które widział na żywo i do ich poziomu (na co byli gotowi, co było dla nich bezpiecznym) dostosowywał to, co przekazywał, więc niekoniecznie będzie to dostosowane do każdego, kto akurat sięgnie po książkę z zapisem tych wykładów. A jednak, jakimś cudem, udało mu się to wszystko tak formułować, że jednak jest to mocno bezpieczne dla większości ogółu przeciętnych osób będących na bardzo róznych etapach rozwoju i to u niego podziwiam, bo coś takiego jest już wielką sztuką.

Następnie piszesz o tym, że nauczyciele duchowi nie mówią właśnie o tych negatywnych, możliwych konsekwencjach. I z tym się zgadzam, ale częściowo brak takich ostrzeżeń w książkach wynika z tego, że wiele z tych książek to były nauki pierwotnie przeznaczone dla osób bardziej wtajemniczonych czy doświadczonych, dla których ta wiedza czy praktyki/ćwiczenia byłyby bezpieczne, bo byliby na nie już gotowi, a współcześnie przedruki tych książek trafiają do księgarń i są dostępne dla każdego w tym bardzo wielu ludzi na to nie gotowych. Nieprzypadkowo pewna wiedza i w tym pewne ćwiczenia/praktyki przekazywane były tylko wybranym osobom. Jeśli chodzi o wiedzę ezoteryczną, to bardzo pilnowano tego by nie trafiała do osób, które nie są na nią gotowe i w literaturze ezoterycznej dodatkowo często jest to podkreślane, a zagrożenia są objaśniane. Moje doświadczenia znowuż są akurat takie, że przyzwyczaiłam się często trafiać na te ostrzeżenia jak i tłumaczenia dlaczego coś jest niebezpieczne i dla kogo, i ja to zawsze traktowałam poważnie jako także ważną wiedzę, tym bardziej, że z tych informacji wynika zawsze wiedza dotycząca czy to struktury człowieka, czy to jego etapów rozwoju, czy ogólnie porządku naturalnego, co pozwala zrozumieć szereg innych zagadnień, więc to wszystko jest cenne. Wiele osób trafiając na tego typu ostrzeżenia po prostu je ignoruje w ogóle w nie nie wierząc lub/i uważając, że to puste "straszaki" mające odwieść ich od odkrywania "skarbów", które "elity" chcą zachować dla siebie lub/i uważają, że są juz ponadprzeciętnie przygotowani/rozwinięci, więc im to nie może zaszkodzić.

Z tymże jeśli o tę kwestię chodzi, wracając do Osho, znowuż wypada on bardzo dobrze, bo jednak mówił o różnych zagrożeniach i tłumaczył często z czego wynikają ewentualne negatywne następstwa.
Swoją drogą znam przypadki, gdzie osoby sięgały po książki z zakresu ezoteryki, buddyzmu, jogi czy medytacji i mimo, że napotykały tam na ostrzeżenia, żeby danego ćwiczenia nie robić kiedy się a to ma jakieś tam wymienione przeciwskazania, a to w inny sposób nie jest się na to gotowym (np. nie robiło się wcześniej czegoś innego itp. itd.), a jednak te osoby to robiły, doznawały np. stanów schizofrenicznych i miały o to pretensje do autora książki, a nawet i każdego kto choćby twierdził, że np. medytacja mu służy i w dodatku potem na podstawie tych swoich negatywnych doświadczeń krytykowały całe te działy wiedzy oczywiście nigdy nie wspominając o tym, że same były odpowiedzialne za to, że sobie zaszkodziły. To też powoduje bałagan, bo rodzi skrajne podejścia. Kiedy ktoś, kto stosuje coś bezpiecznego, co mu nie szkodzi, styka się z taką narracją, że wszystko jest niebezpieczne, to z automatu w nią nie wierzy, mając te swoje pozytywne doświadczenia, przez co potem może nieświadomie sięgnąć po jakąś inną praktykę, w której już powinien przestrzegać jakichś zasad bezpieczeństwa, a nie będzie na nie zwracać uwagi, bo będzie sądzić, że wszelkie głosy o niebezpieczeństwach, to zmyślona propaganda.

Podsumowując, wszystko trzeba robić rozważnie i przydaje się też pewna pokora i niezakładanie, że się jest takim na wszystko gotowym/przebudzonym/wysoko rozwiniętym. A druga kwestia, to też właśnie ważne, by wiedza o zasadach bezpieczeństwa była ludziom przekazywana, a ludzie z kolei żeby traktowali ją na poważnie. Zwłaszcza, że nie trzeba robić nic szczególnego by doświadczyć pewnych stanów, bo przecież przykładowo wzbudzenie kundalini może nastąpić i w wyniku urazu fizycznego, a np. zbyt mocne wzbudzenie wyższych czakr i np. uaktywnienie trzeciego oka w wyniku oddawania się mocno uduchowionym myślom czy na skutek silnych przeżyć religijnych choćby w kościele. I kiedy coś takiego nastąpi u osoby, która ma zablokowane dolne czakry, co jest dość powszechnym u ludzi, to następstwa mogą być katastrofalne. Czytałam kiedyś książkę z zakresu psychologii i jako jedną z częstszych sytuacji nagłego wystąpienia schizofrenii podawano właśnie uniesienie religijne doznawane kościele. Nie tłumaczono tam tego, bo nie rozumiano mechanizmu (który jest oczywisty dla kogoś nie skupionego wyłącznie na fizycznej strukturze człowieka), ale ciekawe, że procent przypadków był na tyle duży, że zostało to wyraźnie zauważone. Gdyby ludzi bardziej uczulić na zasady bezpieczeństwa dotyczące struktury energetycznej człowieka wyeliminowałoby się wiele takich niebezpieczeństw.

ocenił(a) serial na 7
Eleonora

Przemawia przez ciebie umysł. Umysł jest jak komputer który wciąż chce zdobyć jakąś wiedzę, coś zrozumieć, wciąż tworzy iluzję czasu, wybiega w przyszłość. Nie chodzi tutaj o zdobycie jakiejś wiedzy tak naprawdę, o coś głęboko intelektualnego a wyjście poza umysł, spojrzenie na niego i rozpoznanie go. Gdy tkwisz głęboko w umyśle to po prostu realizuje się program analizowania, oceniania, wybiegania w przyszłość, poszukiwania określonej wiedzy. Tak naprawdę to nie jest religia ani styl życia. To że uważasz że Osho jest ważny bo to program się realizuje. Umysł ocenił akurat to za ważne i dużo o tym czytasz i piszesz. Uczestniczysz w różnego rodzaju dyskusjach. Po rozpoznaniu umysłu ten program dalej może się realizować ale już nie tkwisz tak w umyśle, jest świadomość że to nie ty a uwarunkowany program który się realizuje.

ocenił(a) serial na 7
Aerosol_Nowy

Jeśli medytujesz a energia Kundalini się aktywowała to można poznać jeśli się blokuje po tym że mogą pojawiać się drgawki jakby był napad padaczki. To oznacza że energia się już aktywowała ale trafia na blokady. Jeśli energia Kundalini przepływa i pracuje to będzie pojawiać się uczucie zimna rozchodzące się po ciele. Możliwe że najbardziej intensywnie uczucie zimna będzie się pojawiać w nogach. Podobno może być też uczucie ciepła ale ja nigdy nie miałem. Może też być chłodna bryza na twarzy. To są powszechne doświadczenia pojawiające się w przypadku energii Kundalini.

ocenił(a) serial na 9
Aerosol_Nowy

Wiesz, mi nie chodziło o blokowanie się energii Kundalini, tylko o blokady czakr i to, że jeśli ktoś pobudza (świadomie lub nie) czakry wyższe, a ma blokady w czakrach niższych, to to się źle skończy. Potrzebne jest to tzw. uziemienie, a wiele osób ma blokadę w czakrze korzenia, bo jest wiele sytuacji w życiu, które taką blokadą skutkują. Dlatego zanim zacznie się coś robić to warto przez jakiś czas robić proste ćwiczenia odblokowujące i harmonizujące te podstawowych siedem czakr. To są takie podstawowe zasady, a często na różnych kursach w ogóle o tym nie mówią i potrafią zrobić ludziom wiele szkody. Tak samo nawet kwestia pobudzania energii - samo to, że istotne jest by kierować ją czakrami od dołu do góry, a nie od góry do dołu. Teoretycznie energia z góry jako wyżej wibracyjna powinna być w stanie odblokować niższe czakry, ale w praktyce niekoniecznie to zachodzi i jeśli są blokady w niższych, to może pójść zbyt silny strumień energii przez czakry wyższe, np. trzeciego oka, aktywuje się postrzeganie wymiaru astralnego kiedy człowiek nie jest na to gotowy i zwyczajnie wywoła się w ten sposób schizofrenię. Pobudzenie Kundalini u osoby na to jeszcze nie gotowej też zresztą może dać psychotyczne objawy. Mogą też być negatywne fizyczne objawy i uszkodzenia. Po prostu istotne jest jednak przestrzeganie tego swoistego energetycznego BHP.

ocenił(a) serial na 7
Eleonora

Moim zdaniem to jest poza naszą kontrolą. Kundalini robi co chce i nie dba o to czy jesteśmy na to przygotowani a konsekwencje są nieznane. Rozmawiałem z kimś kto twierdził że miał śmierć ego oraz przebudzenie Kundalini i powiedział że od tamtego czasu żyje tylko w teraźniejszości. Tak jakby zalepiło mu się w umyśle tworzenie przeszłości i przyszłości. U mnie za to pojawia się mniej emocji jakby zostało to wycięte z umysłu. Ale wciąż myśli płyną normalnie i pojawia się iluzja czasu. Mam wrażenie że można też łatwiej wyciszyć umysł, wyjść poza niego i nie stawia oporu. Jak się wyjdzie poza umysł to on wraca jakby się wślizgiwał z powrotem. U mnie energia Kundalini wciąż pracuje. Czasami czuję uczucie zimna jak rozchodzi się głównie po nogach.

ocenił(a) serial na 9
Aerosol_Nowy

Co do Kundalini to można je pobudzać, a można i jego przepływ blokować, więc nie zgodzę się z tym, że nad niczym się nie panuje. Mam na myśli ćwiczeniami, ale w sumie nawet i pewnymi psychotropami można przyblokować. Generalnie istnieje wiele mylnych wyobrażeń na temat Kundalini w tym tego rodzaju, że za wszelką cenę należy dążyć do jego wzbudzenia i że jest to coś prawidłowego, podczas gdy to nieprawda, bo u różnych osób to wygląda różnie.

Nie jestem pewna czy nie mylisz Kundalini z innymi energiami krążącymi w człowieku wszystkie po prostu utożsamiając z Kundalini.

Co do emocji, kiedy postrzega się z poziomu jaźni, w ogóle nie ma emocji, więc kiedy zastartuje się drugą uwagę, czyli jednocześnie postrzega się z poziomu jaźni i z poziomu świadomości ciała fizycznego wtedy jest się właściwie wolnym od emocji.

ocenił(a) serial na 9
Aerosol_Nowy

Nie, akurat właśnie nie intelektualizuję. Piszę o Osho, bo taki jest tu temat dyskusji. Dołączyłeś się do tego konkretnego tematu pisząc, że Osho był sprzedawcą. Pisząc w temacie ja się z tym nie zgadzam i uważam, że miał duży wkład w rozwój bardzo wielu osób. Nie była to sprzedaż, a faktyczne wspomaganie ludzi.
Co do mnie, to coś mi tam Osho dał, coś uświadomił, ale obiektywnie rzecz biorąc nie powiedziałabym żebym dużo go czytała.

Faktyczny rozwój to przemiana, nie zdobywanie wiedzy/gromadzenie informacji.
Nigdzie nie twierdziłam, że chodzi o zdobycie czegoś intelektualnego.

Co do kwestii czasu - czas jest powiązany z wymiarem fizycznym i tylko w nim istnieje. Zależy od poziomu/stanu świadomości na ile czy w ogóle odczuwa się czas czy inaczej, tkwi się w powiązaniu z czasem.

ocenił(a) serial na 7
Eleonora

Za bardzo podchodzisz do wszystkiego intelektualnie. Osho to jest tylko kolejna historia którą żyje umysł. Ważne żeby odkryć że prawdziwe jest wieczne teraz.

ocenił(a) serial na 7
Aerosol_Nowy

Moim zdaniem New Age to jest zwykły biznes. Nawet nie rozpatrywałbym tego jako jakieś ideologii czy groźnego ruchu religijnego. Chodzi po prostu o kasę i Osho też był częścią tego ruch New Age. Mi się otworzyły oczy jak oglądałem filmiki z Rupert Spira. Facet niektóre rzeczy dobrze tłumaczył, filmiki na youtube za darmo, facet wydawał się sympatyczny i przekonywujący. Ale nagrał jeden filmik gdzie zapowiedział spotkania i podał cennik. Potem wszedłem na jego stronę i widzę że faktycznie ma ceny i dwie wersje, jedna wersja "premium" dla bardziej zamożnych a druga wersja podstawowa dla tych mniej zamożnych. I potem zrozumiałem czemu on tak gadał o tym szczęściu i miłości. Bo to oświecenie było jak produkt a dobry sprzedawca musi naściemniać o produkcie żeby ludzie płacili kasę i byli zainteresowani jego naukami. Jeszcze co do Osho to oni pewnie go załatwili bo za bardzo atakował system i podważał jego elementy. Jakby gadał tylko o duchowości to dalej by żył i pewnie nawet nie byłby tak popularny. Ale on miał kontrowersyjne tezy, praktycznie wszystko podważał. Przynajmniej był szczery i gadał że lubi kasę. Głupio się tłumaczył z tymi samochodami bo mógł po prostu powiedzieć że ich nie chce i żeby mu nie kupowali ale on gadał że chce żeby jego ludzie byli szczęśliwi skoro chcą go obdarowywać i są przez to szczęśliwi. Takie odwracane kota ogonem. Kościół katolicki jest przeciwko New Age ale trzeba przyznać że w obu przypadkach chodzi o kasę. Kościół to też jest taka firma handlująca duchowością i obietnicą czegoś. Po prostu dwie firmy konkurują z sobą o klientów.

ocenił(a) serial na 9
Aerosol_Nowy

Zastanów się czym jest intelektualizowanie. Intelektualizowanie polega na podchodzeniu jedynie z poziomu intelektu, staraniu się zrozumienia czegoś, ale jedynie przy użyciu intelektu. Przy takim podejściu można się uczyć, ale zdobywana w ten sposób wiedza to zbiór informacji, co do których nie ma się wyczucia na ile są prawdziwe, na ile nie, i takie informacje można zapomnieć. Z kolei wiedza, którą się nabywa przez wgląd wewnętrzny, jak i wiedza wynikająca z doświadczenia, z przeżyć o ile pozwala się im wpływać na nas w całości, nie izoluje się od nich tak by postrzegać je tylko z poziomu intelektu, taka wiedza, to nie są czyste informacje, których człowiek się uczy na pamięć, taka wiedza prowadzi do przemiany wewnętrznej i jej nie można zapomnieć. Przy zdobywaniu wiedzy jedynie z poziomu intelektu po prostu gromadzi się informacje, ale one nie oddziaływują na nas, nie powodują przemiany w nas, pozostają od nas oddzielne i możemy je zapomnieć. Wiedza, która prowadzi do mądrości, powoduje przemianę, której już nie da się cofnąć, przebudowuj nas. Nie da się jej zapomnieć, bo nie da się wrócić do siebie w postaci przed tą przemianą. Poznanie nie wynikające czysto tylko z intelektu jest uświadomieniem, jest jak przypomnienie, o czymś co już wiemy, bo na innych poziomach faktycznie już to wcześniej wiedzieliśmy, ale w danym momencie uświadamia się nam to na poziomie świadomości ciała fizycznego. Po prostu do nas dociera kolejny element prawdy.
Kiedy człowiek rozwija się w sposób naturalny w tym sensie, że nie stara się przeskakiwać kolejnych etapów rozwoju i na siłę go przyśpieszać, od pewnego momentu wyłapuje np. czytając książkę co jest prawdą. Nie ma takiego mechanizmu kiedy chodzi o wiedzę zdobywaną w sposób czysto intelektualny kiedy np. studiuje się jakąś dziedzinę wiedzy typu fizyka. Wtedy łatwo pójść mylną drogą.

Nie jest tak, że intelekt nie jest do niczego potrzebny w studiowaniu nauk duchowych, bo jest jak najbardziej, bo umożliwia ogólne ogarnianie wszystkiego i sam początek rozumienia, ale żeby nastąpiło pełne zrozumienie czegoś, sam intelekt po prostu nie wystarcza. O intelektualizowaniu mówi się kiedy ktoś do wszystkiego podchodzi z samego poziomu intelektu nie potrafiąc jeszcze inaczej lub z jakichś powodów blokując poznanie/rozumienie przez resztę siebie. Całkiem sporo osób czytając książki także z zakresu nauk duchowych podchodzi do nich jedynie z poziomu intelektualnego i na nim się zatrzymuje. Gromadzą w ten sposób informacje, ale nie osiągają faktycznego ich zrozumienia. Łatwo je wypaczają i zapominają.

Myślenie czy pisanie nie jest równoznaczne z intelektualizowaniem. Ktoś może pisać wiele tekstu nie popadając w intelektualizowanie, kto inny może pisać bardzo krótkie wypowiedzi lub w ogóle się nie odzywać, sądząc nawet, że w ten sposób unika intelektualizowania, a jednak będzie intelektualizować jeśli przy podejściu do czegokolwiek posługuje się jedynie intelektem.

Kiedy oglądasz film czy czytasz książkę i podchodzisz do tego utworu z taką rezerwą, że później jesteś w stanie powiedzieć tylko, że to np. historia o ogrodniku, czy choćby umiesz wymienić jakieś wydarzenia, które w filmie zaistniały, ale nic więcej, to podchodzisz do tego właśnie z poziomu intelektu. Jeśli natomiast nie będziesz się tak blokować, to utwór zadziała na Ciebie na wielu płaszczyznach i będzie na Ciebie oddziaływać nie tylko na poziomie intelektu, ale też na wielu innych, co często prowadzi do wywołania w Tobie przemian i rozwoju. Rozmyślając o jakimś filmie czy książce także pozwalasz na jej oddziaływanie na Ciebie i dajesz sobie szansę na potencjalny dzięki temu rozwój, natomiast jeśli analizujesz daną treść tak na zimno w tym stylu, że przyporządkowujesz ją do jakiegos gatunku, streszczasz do krótkiego opisu typu jak wyżej "film/książka o przygodach ogrodnika" i powstrzymujesz się wręcz od tego by dała Ci coś więcej, jak i by na jej temat myśleć, powstrzymujesz się za pomocą intelektu - odgradzasz się od niej, to wtedy tracisz cały faktycznie wartościowy jej potencjał wpływu na Ciebie na innych poziomach.

Twoim wyborem jest jak chcesz do czego podchodzić. Na swój sposób każdy wybór będzie dobry, bo po jakimś czasie nawet właśnie tak ograniczając swoje postrzeganie jedynie do dostępnego z poziomu intelektu i blokując całą resztę doznań, po jakimś czasie przez to doświadczenie zrozumiesz w jaki sposób Cię to ogranicza. Tak więc to też jest OK. Ale nie ma sensu byś radził mi żebym się tak samo ograniczała. Pisząc o książkach Osho skupiasz się na ich autorze i już nieważne że z niewiadomych względów klasyfikujesz go jako sprzedawcę. Istotne, że w ogóle się na nim skupiasz. Autor nie jest ważny chyba, że zrozumienie treści książki, co ma miejsce szczególnie w przypadku powieści, ma jakiś związek ze zrozumieniem osobistej historii autora. Jednak w przypadku książek takich jak te zawierające wykłady Osho jego osoba nie jest w ogóle istotna. Istotna jest treść wykładów. Jeśli czytając taką książkę otworzysz się na jej odbiór nie wyłącznie z poziomu intelektualnego, to masz szansę, że jej treść w Tobie coś przebudzi - coś uświadomi - nastąpi w Tobie ta przemiana wewnętrza - odsłonięcie kolejnego fragmentu prawdy, pełnego poznania, czy jakkolwiek zechcesz to nazwać. Uświadomisz sobie, że tak jest - nie nauczysz się tego czegoś, nie przyjmiesz tego jak przyjmuje się na wiarę ucząc się przy użyciu samego intelektu, a pojmiesz to przez wzgląd wewnętrzny, uświadomisz sobie jakby, że wcześniej też to wiedziałeś, bo to dotyczy porządku Natury/świata, ale nie byłeś świadomy, że to wiesz, Twoja świadomość ciała fizycznego nie była tego świadoma. Dlatego piszę o przypominaniu sobie. Przypominasz sobie, że to wiesz, że tak jest, że jest to oczywiste, uświadamiasz sobie. To zupełnie inny mechanizm niż kiedy uczysz się czegoś/poznajesz za pomocą samego intelektu.

Wiele książek, wiele osób przestrzega przed nadmiernym intelektualizowaniem, czyli zbyt dużym poleganiem na pojmowaniu przy użyciu jedynie intelektu. Mają w tym rację, ale zaprzestanie takiego podejścia powinno przyjść naturalnie. Dopóki nie zrozumiesz na czym w ogóle polega intelektualizowanie lepiej nie staraj się go w sobie blokować, bo potem efekt jest taki, że mylisz samo myślenie o czymś z intelektualizowaniem i w ten sposób blokujesz swój rozwój, bo blokujesz poznanie wewnętrzne przez zafiksowanie się na intelekcie.

Co do rozumienia tego, że jest jedynie teraźniejszość. Piszesz, że to ważne. I tak, i nie. To jest kolejna z rzeczy, które muszą przyjść naturalnie, których nie możesz na sobie wymusić, bo kiedy wymuszasz, to będzie to jedynie ułuda zbudowana paradoksalnie przez Twój intelekt. Paradoksalnie, bo przecież chcesz unikać intelektualizowania. To zrozumienie musi być jednocześnie poczuciem, uświadomieniem i to samo przyjdzie wtedy kiedy będzie miało przyjść, w momencie dla Ciebie odpowiednim. Stawianie sobie takiego celu, uznawanie, że to takie ważne, to przejaw niecierpliwości jak i niedoceniania naturalnego przebiegu rozwoju. Ale jeśli już tak bardzo chcesz poczuć/zrozumieć bycie wyłącznie w teraźniejszości, to postaraj się spojrzeć na bycie jako na stan. W stanie teraźniejszych zawiera się przeszłość jak i przyszłość. Zastanów się/zauważ/ jak przeszłość wpływa na teraźniejszość, jak zmiana przeszłości jest równoznaczna ze zmianą teraźniejszości. I to samo odnośnie teraźniejszości i przyszłości. Rozmyślając o tym i bezpośrednio, i pozostawiając to by zachodziło "w tle" kiedy myślisz o czymś innym, czy nie myślisz, coś robisz, możesz sobie uświadomić, że to wszystko - przeszłość, teraźniejszość, przyszłość jest jednym, że wszystko dzieje się naraz. To jeśli chodzi o rozumienie/czucie tego kiedy się jest na planie fizycznym. Natomiast jeśli jesteś na innym poziomie świadomości, gdzie nie ma przestrzeni, to i nie ma czasu, więc wtedy po prostu bycie bez róznicowania na bycie w przeszłości/teraźniejszości/przyszłości jest oczywiste, bo pozostaje po prostu bycie. Odczucie stanu po prostu bycia (na innym niż fizyczny poziomie świadomości) zapewne pomaga zrozumienie/poczucie po prostu bycia na planie fizycznym, ale jak tak Ci akurat na tym zależy na teraz, by to zrozumieć, to po prostu zastartuj myślenie/rozważanie bycia jako stanu. Mogłabym starać się to jeszcze jakoś opisać, ale ciężko jest opisywać słowami - językiem związanym z wymiarem fizycznym - coś co zachodzi wewnątrz nas. Kiedy jesteś w stanie poszerzonej świadomości zupełnie inaczej odczuwać bycie jako takie jak i swoje ciało fizyczne, pojmowanie/myślenie, otoczenie, niż kiedy jesteś w stanie zawężonej świadomości. Można to opisywać słowami, ale zrozumie się to faktycznie jedynie to przeżywając. Tak samo np. czakry. Można czytać czy słuchać o czakrach, ale tak naprawdę nic się z tego nie pojmuje jeśli nie czuje się czakr. Jeśli chodzi o nauki duchowe, to warto czytać różne rzeczy, ale w kwestii wyboru lektury warto zaufać intuicji, bo ona najlepiej nakieruje nas po jaką książkę czy film sięgnąć. A jeśli sięgniemy po coś, co jest dla nas męczące i mocno niezrozumiałe, to zwykle po prostu oznacza, że nie jest dla nas odpowiednie. Nawet jeśli taka książka zwiera prawdę, to nie jest jeszcze dla nas, to nie nasz czas, więc ją odłóżmy. Na pewno nie jest dobrym pomysłem niecierpliwość i przeskakiwanie naturalnych etapów rozwoju jak i sięganie po książki i ich zaliczanie jakby to były wyścigi, czyli dużo i szybko. Poza tym zwyczajne życie świeckie w ogóle bez sięgania po jakieś lektury z zakresu nauk duchowych, jak najbardziej też rozwija i to też warto docenić. Sporo ludzi pogardza zwykłym zyciem snobując się na uduchowionych.

ocenił(a) serial na 8
Eleonora

Wiesz co, Ty właściwie jesteś podobna do tej całej Sheely, którą potępiasz. Własne ego i społeczność ludzką stawiasz ponad prawo, bo Ty jesteś "oświecona" jakimiś tam "naukami" jakiegoś buddysty. Najwyraźniej w takiej megalomanii nie da się przyjąć oczywistej prawdy, że Osho był przestępcą i sekciarzem krzywdzącym ludzi. Wykazało to śledztwo, które na szczęście nie było prowadzone przez "filozofów" i na szczęście nikomu przy jego prowadzeniu nie kazano czytać siedmiuset "dzieł" jakiegoś nawiedzonego gościa, który swoją "mądrością" nakłaniał ludzi do dymania się każdego z każdym.

Nie powtarzam tych samych faktów, tylko próbuję Cię na różne sposoby uświadomić do czego prowadzi zaślepienie jakimiś filozofiami i ideologiami. Tak, zbudował jakieś miasto na pustyni darmową siłą roboczą i dzięki zaślepionym sektą darczyńcom (sama przyznajesz więc, że wykorzystywał ludzi), ale czy ktoś go o to prosił? Hitlerowi zawdzięczasz rozwój współczesnej motoryzacji, loty w Kosmos i wiele szczepionek. Jesteś więc jego wielbicielką? Powinnaś.

Pochwała aspołecznych "filozofii" całkowicie Cię zaślepia, skoro nie widzisz winy tego swojego "Osho". To nie dokument dla takich jak Ty. Tylko dla takich jak ja. Dla 99% normalnych ludzi. Jakim niby prawem odbierasz społeczeństwu prawo do oceny osoby publicznej? I do skazywania jej za przestępstwa? Bo Ty jesteś "oświecona" buddyzmem i Twój guru nie podlega prawu ani osądowi moralnemu? Przecież to śmieszne, więc nie zarzucaj mi, że Cię obrażam. Zwłaszcza, że sama to robisz.

P.S. Jeżeli chcesz mi dopiec, to trzymaj przynajmniej jakiś poziom logiki. Skąd wiesz, że wywody mojego sąsiada są mniej wartościowe od wywodów Osho, skoro ich nie znasz? :).

ocenił(a) serial na 9
mordachamordasinski

Dobrze, przyjęłam do wiadomości, że Hitler jest dla Ciebie wybitnie ważną osobą, której według Ciebie ludzkość wiele zawdzięcza. Jak zwykle mam odmienne od Twojego zdanie także i w tej materii.

Oczywiście, że nie powtarzasz faktów, bo w ogóle nie piszesz o faktach, a jedynie o swoich wyobrażeniach, które nie mają pokrycia w rzeczywistości, a tym samym mijają się z faktami.

Co do "miasta na pustyni", to nie ludzie dla Osho je budowali, tylko budowali je dla siebie i sami tam potem żyli, i jakkolwiek chcieliby to budować, nie mówiąc już o wykupieniu terenu pod to wszystko, to bez wkładu potężnych kwot pieniędzy z datków na rzecz rozwoju wokół myśli Osho, sami z siebie by tego nie zrobili. Swoją drogą obecnie też istnieją ośrodki skupione wokół myśli Osho i ludzie tam sobie żyją, bo chcą, podczas gdy Osho już dawno nie żyje, więc chyba to dość jednoznacznie wyklucza ideę, by tego rodzaju ośrodki miały być budowane dla niego, a nie dla ludzi je zamieszkujących.

Kiedy ludzie składają darowizny na rzecz np. leczniczy dla zwierząt, to zmartwię Cię, ale nie sprawia to, że owa lecznica dla zwierząt staje się sektą wykorzystującą tych ludzi.
Natomiast co do łożenia pieniędzy na własne utrzymanie - tu się kłania hipokryzja z Twojej strony - jeśli ktoś wyjeżdża na wakacje i płaci za hotel i wyżywienie, to uznajesz to za coś normalnego i zdrowego, jak sądzę, ale jeśli ktoś wyjeżdża do ośrodka związanego z rozwojem duchowym, bo tego chce, bo taką ma potrzebę, to według Ciebie jeśli by miał zapłacić za wyżywienie i zamieszkanie w owym ośrodku lub brać udział np. w sprzątaniu, to już to będzie wobec niego wyzysk.

Czasem mógłbyś się jednak zastanowić co Ty właściwie wypisujesz. Gdzie widzisz u mnie pochwałę aspołecznych filozofii? Gdzie ja odbieram społeczeństwu prawo do oceny osoby publicznej? W którym miejscu ja niby twierdziłam, że jestem oświecona i dlaczego w ogóle buddyzmem? Kto jest moim guru?

Twoje wpisy wyglądają tak jakbyś stworzył sobie w głowie wyimaginowaną osobę i wylewał na nią morze pretensji i niechęci. Bardzo dziwnie się zachowujesz.

---

Co do wywodów Twojego sąsiada, to po pierwsze to Ty twierdziłeś, że są one tak samo czy nawet bardziej wartościowe jak wywody Osho, więc pisząc teraz o braku logiki w takim twierdzeniu wbiłeś gola do własnej bramki, przyznając się do nielogiczności własnych wypowiedzi.

Jeśli o mnie chodzi, to mam pewne podstawy domyślać się o poziomie wywodów Twojego sąsiada na podstawie tego, co piszesz w tych komentarzach, Ty takim punktem odniesienia nie dysponujesz, bo chodzi o treści na konkretne tematy, a nie sam fakt, że istnieją komentarze z obu stron. Ale nie zwracając nawet na to uwagi, tak naprawdę jest bardzo prosty sposób na ocenę wypowiedzi Twojego sąsiada. Nagraj, proszę, jego wykład/wywód na jakiś temat i go tu spisz lub po prostu wyślij mi na maila w postaci głosowej.


Rozumiem, że chciałbyś żeby brać Cię na poważnie i ja tak chcę. Poważnie piszesz o swoim sąsiedzie, więc chcę na poważnie zapoznać się z próbką jego wywodów.
Ponadto napisałeś wcześniej, że jeśli chcę, to napiszesz mi książkę na poziomie wykładów Osho, a może i lepszą. No więc tak, chcę. Jeśli dasz radę książkę, to będzie bardzo milo. Ale wystarczy nawet z 60 stron, albo chociaż 30 stron. Jeśli faktycznie będą na poziomie Osho, czyli jeśli nie będzie to lanie wody o niczym tylko konkretna wiedza poszerzająca świadomość, to będę Ci nawet bardzo wdzięczna za taki wzbogacający mnie tekst. Myślę, że znajdzie się tu też jeszcze ktoś, kto chętnie to przeczyta, a jeśli faktycznie będzie to tak wartościowe, to jak najbardziej może się okazać także cennym dla większej liczby osób.

ocenił(a) serial na 7
Eleonora

Osho czyli rich man's guru. "My people are rich. In fact, only the very rich, educated, intelligent, cultured can understand what I'm saying. Beggars cannot come to me. Poor people cannot come to me. The gap is to big." "In order to understand beauty, you will need to bee free from hunger, free from poverty, free from all kinds of prejudices."

ocenił(a) serial na 7
Aerosol_Nowy

Nie wiem czy Osho był narcyzem ale zauważ też że wielu guru ma cechy narcystyczne. Oni uwielbiają być w centrum zainteresowania. Narcyzi są bardzo inteligentni i charyzmatyczni, mają naturalną zdolność uwodzenia. Może Osho nie zależało o tyle na kasie co na samym wzbudzaniu kontrowersji i ciągłym byciu w centrum zainteresowania.
Jeszcze odnośnie oświecenia i rozwoju duchowego. Jedna rzecz mnie rozbawiła bo rozmawiałem z kimś kto twierdził że miał śmierć ego i osiągnął oświecenie. I rozmawiałem z nim na temat tej wiedzy duchowej a wiedzę miał bardzo dużą i napisałem mu że wiedza, jej ważność jest czysto subiektywna bo on twierdził że ta wiedza jest super ważna. To było zabawne bo pomimo braku ego nie potrafił zdobyć się na odrobinę obiektywizmu.

ocenił(a) serial na 9
Aerosol_Nowy

Przeczytaj, proszę, co napisałam o intelektualizowaniu. Skupiasz się na osobie Osho czytając jego wykłady, a istotna jest treść wykładów, nie osoba autora. Jeśli czytając tego rodzaju wykłady wynosimy z nich zrozumienie (ale prawdziwe zrozumienie, nie z poziomu intelektualnego), to są wartościowe i osoba autora nie ma znaczenia. Jeśli dane wykłady nic nam nie dają, to choćbyśmy uznawali ich autora za wspaniałą osobę, to nadal jego nauki pozostają dla nas bez wartości. Jeśli ktoś tylko udaje rozwiniętego duchowo, to nie będzie w stanie wygłosić wykładów, które dadzą nam rozwój, więc - jeszcze raz - liczą się te treści - a nie ich autor. To odnośnie książek.

Z kolei co do samego Osho snujesz jakieś domysły na jego temat. Zdaje się łączysz go nawet z New Age, co jest bardzo dziwnym pomysłem. W każdym razie robisz to wszystko w istocie ignorując jego poglądy, więc nie za bardzo rozumiem w jakim celu, bo snucie rozważań na temat jakiejś osoby może być pouczające dla nas, ale jeśli opieramy się na faktach dotyczących tej osoby. Inaczej to nie ma sensu, bo to tylko analizowanie naszego wyobrażenia.

Co do pieniędzy. Wiele osób ma takie naiwne wyobrażenie, że jak ktoś jest biedny, to na pewno szlachetny i dobry, a jak ktoś jest bogaty, to na pewno zły i zdeprawowany. Rzeczywistość jednak pokazuje, że wśród ludzi biednych jest bardzo, bardzo dużo osób niezbyt moralnych. Jednocześnie kiedy ktoś jest biedny, to jako, że nic nie ma, to naprawdę często oddaje się duchowości czy to przystępując do jakiegoś ruchu religijnego mniej typowego, czy religii bardziej popularnych typu chrześcijaństwo. Tacy ludzie naprawdę potrafią robić wrażenie bardzo oddanych temu życiu duchowemu. W istocie przecież będąc biednymi nic poza tym nie mają a to uduchowienie sprawia, że czują się lepsi, a mogą też nierzadko uzyskać jakąś pomoc materialną, jakąś zupę, czy wręcz dach nad głową, a i znaleźć się wśród ludzi dla nich miłych, uzyskać poczucie wspólnoty - jednym słowem same plusy, zero minusów. Jednak kiedy zdarzy się tak, że tacy ludzie nagle zyskają jakiś majątek i przestają być biedni, to rzadko który dalej będzie oddany życiu duchowemu. Mając pieniądze większość z takich osób zaczyna żyć zupełnie inaczej i nagle życie duchowe przestaje być dla nich ważne. Z kolei jeśli chodzi o ludzi, którzy są zamożni i to tacy naprawdę zamożni, to oczywiście, że sporo wśród nich jest ludzi niemoralnych, ale.. jeśli już jakiś zamożny człowiek zaczyna się zajmować duchowością, to doświadczenie pokazuje, że w większości przypadków podchodzi do tego szczerze i na poważnie. Taki człowiek już ma pieniądze, jak to się mówi o ludziach bogatych - ma już wszystko. Kiedy ktoś nie ma pieniędzy, to duchowość jest jedną z tych niewielu rzeczy, które są Ci jednak dostępne, a dodatkowo wiążą się z jakąś obietnicą czy nadzieją lepszego życia. Kiedy masz bardzo dużo pieniędzy, możesz mieć wszystko, więc jeśli spośród miliona możliwości wybierzesz duchowość, to jest naprawdę duża szansa, że traktujesz to naprawdę na poważnie.

I to jest sedno. Osho nauczał różnych ludzi, przychodzili do niego różni ludzie, coraz więcej. Niestety czy stety zaczął zauważać jak to działa. Wielu biednych ludzi po prostu sięga po to, co jest dostępne nawet jeśli wcale im na tym nie zależy. Nauczanie takich ludzi do niczego nie prowadzi, bo tak naprawdę oni wcale nie są tym zainteresowani lub/i nie są nawet w stanie różnych rzeczy pojąć nie mając zwykle zaplecza intelektualnego, nie znając literatury, nie mając różnych doświadczeń, bo tocząc jednak zwykle bardzo jałowy żywot. Jeśli więc nauczasz tak jak Osho, to w końcu musisz ograniczyć jakoś ilość uczniów do tych, których nauczać w ogóle ma sens i on to zrobił właśnie w ten sposób. Przypisywanie do tego jakiegoś skoku na kasę to po prostu śmieszne nieporozumienie.

Swoją drogą ciekawostką w temacie jest ruch Hare Krishna. Kiedy jakiś czas temu interesowałam się sektami dowiedziałam się ze zdziwieniem, że ten ruch uważany jest za jedną z groźniejszych sekt (wcześniej w ogóle nie sądziłam, że to sekta), bo zajmują się handlem ludźmi, bronią, narkotykami, stręczycielstwem i paroma jeszcze innymi paskudnymi rzeczami. U podstaw ruchu Hare Krishna były zupełnie szczere nauki jednego człowieka, który przybył do Stanów, by naprawdę szczerze wesprzeć ludzi w rozwoju duchowym. Chodził i głosił te nauki i trafiał z nimi do bezdomnych, narkomanów, ogólnie do biedoty. Zorganizował ruch, całość się rozrastała, poszczególne grupy miały własne osoby nimi zarządzające, sam założyciel w międzyczasie zmarł. Choć u podstaw ruchu/organizacji leżała szczera chęć rozwoju duchowego/uszlachetniania się/ ludzie, którzy przystąpili do ruchu i dzięki niemu zorganizowali się w komuny, czy jak to nazwać, grunt, że zyskali dach nad głową i wyżywienie, ci ludzie szybko wrócili do zajmowania się tym, co wcześniej, czyli handlem narkotykami, stręczycielstwem itd. I tak to się rozrastało pod przykrywką radosnej organizacji religijnej.

I to jest dobry przykład tego, jak to się kończy kiedy chce się tworzyć taką duchową wspólnotę z biednych ludzi. Trzeba naprawdę dużo stałego wysiłku i stałego nadzorowania, żeby to nie poszło taką drogą. Osho był skłonny wygłaszać nauki czy spotykać się w milczeniu z ludźmi, którzy tego pragnęli, ale nie był zainteresowany organizowaniem, nadzorowaniem i kierowaniem takimi wspólnotami, dlatego z założenia od pewnego momentu wolał już tylko ludzi bogatych, którzy z większym prawdopodobieństwem byli na poważnie zainteresowani tym, co głosił, mieli pewien trening intelektualny, pewną wiedzę, co też wiele jednak ułatwia, absolutnie nie mając nic wspólnego z intelektualizowaniem, ludzi którzy sami umieli się sobą zająć i się utrzymać. Pozwalał na organizowanie wspólnot skupionych wokół jego nauk, ale kierować nimi i zajmować nimi mieli się inni, bo ze zrozumiałych względów on tego robić nie chciał. No bo sorry, ale życie skupione na medytacji, czy bycie w odosobnieniu, a są takie okresy, kiedy chce się tak żyć godzinami, dniami czy tygodniami, rozwijając duchowo jak Osho - tego się nie da pogodzić z zarządzaniem sprawami wspólnoty. Dawał więc wybranym ludziom jakieś stanowiska by tym i tamtym zarządzali, a sam się wycofywał i jedynie pojawiał na ewentualnych spotkaniach z mieszkańcami takiej komuny. Szczerze mówiąc nie widzę innego sensownego podejścia, więc doskonale rozumiem jego postępowanie.

Co do ego u Twojego znajomego. Dla mnie samo jego twierdzenie, że miał śmierć ego, sprawiłoby, że straciłabym zainteresowanie nim, czy też jego podejściem do duchowości, bo to są bardziej przemiany na zasadzie stopniowego oczyszczania się i nabrania jakby "przejrzystości" ego, nie jako takiego zaniku. Tzn. można wtedy powiedzieć, że znikło, ale mówienie "śmierć ego" brzmi jakby było, było, a potem właścicielowi udało się je zabić. No dziwnie to generalnie brzmi, wiem, że część osób używa takiego określenia, ale takie osoby zwykle też mają podejście do ego takie jakby to było coś, co do niczego nie jest potrzebne, a tylko szkodzi, co trzeba zwalczyć, właśnie uśmiercić. Takie podejście, to kompletnie nie moja bajka.

ocenił(a) serial na 7
Eleonora

Pomimo że do tej pory pisałem żeby opuścić umysł to teraz stanę w obronie intelektu. Bo uważam że Osho w swojej filozofii wyżej stawia zwierzęcy instynkt od intelektu. Jak jest samadhi to tak jakby traciło się umysł, człowiek staje się pusty i może też postrzegać ludzi jak same formy bez osobowości. Jednak z obecnej perspektywy wyżej nawet stawiam intelekt nad zwierzęcymi instynktami. W przypadku Osho można zauważyć że on wielbi instynkt bo zaleca ludziom żeby uprawiali seks, nawet jakiś grupowy o ile się nie mylę, że nie ważne kto z kim, miłość i tak dalej. Ja też tak miałem wtedy że przecież można uprawiać seks z jakąś kobietą i nie ma znaczenia kim jest bo to tylko forma przecież i seks to tylko potrzeba biologiczna. Ale z czasem jak umysł wrócił to zupełnie zmieniłem to podejście i teraz dla mnie ważniejszy jest intelekt. Kobiety postrzegam nie tylko poprzez wygląd fizyczny ale również liczy się dla mnie ich inteligencja i czy mają bogatą osobowość. Również znaczenie nabrała dla mnie miłość. Zacząłem rozmyślać czym jest prawdziwa miłość i zaangażowanie. To powierzchowne postrzeganie ludzie poprzez sam wygląd fizyczny czy żeby tylko mieć z kimś seks bez zaangażowania postrzegam jako kierowanie się instynktami zwierzęcymi. Mam wrażenie że u Osho było właśnie to kierowanie się instynktami zwierzęcymi. U mnie to odpadło i teraz dominuje intelekt. Wciąż zwracam uwagę na wygląd kobiet ale sam wygląd nie jest dla mnie miarą człowieka. Ten instynkt zwierzęcy jest przydatny moim zdaniem w momentach zagrożenia gdy np. goni nas sfora psów i błyskawicznie ratujemy się ucieczką czy z automatu wzywamy pomocy. Zwierzęcy instynkt jednak sprawia że ludzi się powierzchownie traktuje i chce się tylko zaspokajać własne potrzeby i z nikim się nie licząc. To może być też kult siły, że niektórych się traktuje jako gorszych w grupie. Nawet że tylko silne geny się liczą a reszta nie zasługuje na istnienie. Podobne poglądy mieli naziści.

ocenił(a) serial na 7
Aerosol_Nowy

Odnośnie śmierci ego to raz byłem kiedyś bliski śmierci ego podczas medytacji. Można to osiągnąć gdy nastąpi dłuższe przerwanie strumienia myśli. Gdy się przerwie strumień myśli to można też otworzyć trzecie oko i aktywuje się wtedy energia Kundalini.

"Jeśli dane wykłady nic nam nie dają, to choćbyśmy uznawali ich autora za wspaniałą osobę, to nadal jego nauki pozostają dla nas bez wartości." To subiektywny umysł ocenia co jest ważne a co nie. To właśnie odkryłem jak rozpoznałem umysł. Wcześniej myślałem że to ja oceniałem. Dosłownie mózg mi eksplodował jak to odkryłem. Możliwe że przez to jest mniej emocji bo emocje są wynikiem subiektywnej oceny umysłu. Po co żyć ciągle emocjami skoro to wynik względnej analizy jakiegoś komputera?

ocenił(a) serial na 7
Aerosol_Nowy

Moim zdaniem sam Osho był jak duże dziecko które wymagało ciągłej uwagi. To było egotyczne i egocentryczne moim zdaniem. Taki człowiek wciąż musi być w centrum zainteresowania, musi być o nim głośno, musi mieć przekonanie że to on zawsze miał rację i nigdy nie przyzna się do błędu czy nie powie po prostu "nie wiem". Dlatego uważam że Osho nie był dojrzałą osobą. To moja subiektywna opinia ale tak to wygląda moim zdaniem. Od jakiegoś czasu korzystam z portali randkowych i miałem okazję pisać z wieloma kobietami. I to co mnie uderzyło właśnie to że wiele z tych kobiet jest tam po to aby dowartościować swoje ego ponieważ wciąż są w centrum zainteresowania. Po drugie wiele z nich jest egocentrycznych i zawsze trzeba pisać to co chcą usłyszeć bo inaczej szybko się obrażają. Teraz potrafię rozpoznać czy ktoś jest inteligentny i dojrzały bo np. wiem że taka osoba nie obrazi się z byle powodu i potrafi prowadzić otwartą dyskusję, potrafi rozmawiać na różne tematy, również te kontrowersyjne. Wielu ludzi np. nie potrafi wcale rozmawiać o seksie czy różnicach światopoglądowych. Albo to temat tabu albo zaczyna się krucjata bo jeden chce na siłę kogoś przekonać do swojego punktu widzenia. Wiele osób to takie duże dzieci bo wciąż są bardzo egocentryczne, nie liczą się z uczuciami innych ludzi, traktują innych ludzi powierzchownie jak zabawki które można wyrzucić w każdej chwili. Mam wrażenie też że im większy dostęp do informacji to tym większe otępienie umysłowe. Trudno znaleźć osobę która byłaby komunikatywna, miała jakieś zainteresowania i potrafiła o nich mówić. Inteligencja wciąż jednak nie oznacza że ktoś jest dobry. Taka osoba może wykazywać cechy narcystyczne i wykorzystywać swoją inteligencję do własnych celów nie licząc się z nikim. Osho na pewno był bardzo inteligentny ale czy był dobrą osobą to bym już powątpiewał. Na pewno był bardzo inteligentny, charyzmatyczny i magnetyczny. Trudno nie poddać się urokowi takich ludzi ale to wciąż nie oznacza że był dobrą osobą. Oczywiście można to wszystko też uzasadnić tym że dla Osho nadrzędnym celem było zmienianie świata na lepsze, budzenie ludzi i tak dalej. Tylko pytanie czy to wszystko brało się ze szlachetnych pobudek, bezinteresowności czy zwykłego egoizmu, bycia w centrum zainteresowania za wszelką cenę.

mordachamordasinski

Ok, daj znać jak napiszesz.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones