PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=202887}

Biuro

The Office
8,8 87 973
oceny
8,8 10 1 87973
8,8 21
ocen krytyków
Biuro
powrót do forum serialu Biuro

Oddajcie Michaela!

ocenił(a) serial na 9

The Office bez Carella jest jak studnia bez wody :-(

ocenił(a) serial na 9
Cocaine

...bez Michaela świat nie jest już taki sam :(

ocenił(a) serial na 7
frojd1978

That's what she said

ocenił(a) serial na 10
Trias

dlaczego Andy sie nie utopil?

ocenił(a) serial na 8
Cocaine

Jak fabularnie wytłumaczone jest jego odejscie ?? Jestem dopiero na 2gim sezoni ale lecę do przodu jak burza i wolę się na to przygotować. :D Bo jak na ta chwilę to mam wrazenie że ten serial bez niego byłby jak House of Cards bez Kevina ;D

ocenił(a) serial na 10
mordarg

SPOILER

Michael przeprowadza się z narzeczoną do Colorado bodajże, bo ona musi zająć się chorymi rodzicami, a Michael chce jej towarzyszyć.

ocenił(a) serial na 10
mailusse

To prawda.

SPOILER:

Moim zdaniem słabe jest, że Michael wraca dopiero w finałowym odcinku i to sam. Niby jest informacja, że ma dzieci, ale fajnie byłoby gdyby twórcy choć raz "zajrzeli" do niego z kamerą. Bo w momencie kiedy wychodzi z biura to dla fabuły serialu właściwie przestaje istnieć, pojawia się jedynie parę razy we wspomnieniach.

ocenił(a) serial na 9
adamcpdst

To prawda, ale Carrel pewnie nie chciał już zbytnio się angażować w tę produkcję.

Cocaine

a ja akurat nie uważam, żeby serial aż tak bardzo stracił po odejściu Michaela. jego historia została doskonale napisana, dostał takie zakończenie na które absolutnie zasłużył. jego odejście mnie zasmuciło, ale przecież dzięki temu akcja skupiła się na pozostałych członkach rodzinki Dunder Mifflin, bohaterach którzy również zasługiwali na uwagę i bycie na pierwszym planie.

ocenił(a) serial na 9
isobel

Odejście Michaela to najlepiej napisany kawałek pożegnania z postacią w jakimkolwiek serialu. Porównywalne jest tylko chyba zakończenie Six Fest Under.

ocenił(a) serial na 10
Cocaine

Oglądam pierwszy raz, właśnie kończę 8 sezon i uważam, że bez Michaela serial jest nawet lepszy. Wreszcie śmiechu jest więcej niż żenady (też uwielbiam). Michael to najlepiej zagrana postać, ale został zdjęty całkiem zgrabnie i w dobrym momencie. Gdy zniknął, wreszcie do głosu doszła reszta biura, której potencjał wcześniej nie był wykorzystany (choć nadal czuję niedosyt Tobyego). Szanuję, ale nie rozumiem żałoby po Michaelu. Zapomniałam o nim już ze 2 odcinki później. Następcy skutecznie zapełnili ekran. Jego odejście było jak otwarcie okna i przewietrzenie biura. Jedyny minus sezonów bez Michaela to wyciskanie wszędzie marnej Erin.

ocenił(a) serial na 10
Pelagia__

Poprawka: Andy w 9 sezonie jest bardziej męczący niż Erin..

ocenił(a) serial na 10
Pelagia__

Po odejściu Michaela serial dostał nowe życie, a osobiście mnie już męczył. Tak trochę wszystko było pod niego pisane a teraz każdego jest po trochu. Najlepszy jak zwykle Dwight :)

ocenił(a) serial na 10
Pelagia__

Właśnie to miałam na myśli - gdyby Michael został, ten serial w końcu zacząłby się nudzić. A tak to jego odejście dało trochę przestrzeni innym postaciom. Odcinki z nim były fajne, ale te bez niego podobały mi się jeszcze bardziej.

ocenił(a) serial na 8
Cocaine

Dla mnie również serial dzieli się na przed odejściem Michaela i po. Wcześniej śmiałam się do rozpuku, była to świetna postać, mimo iż nieraz swoim zachowaniem przekraczal granice żenady, ale udawało się z tego wszystkiego zrobić podstawę do salwy śmiechu. Teraz postacie są żenujące ale nieśmieszne. Andy, Erin, Nelly to porażka. Robert Kalifornia na chwilę odświeżył serial, by stać się jakimś snującym się cieniem. Nowi stażyści itp - nudni. Jedynie co trzyma to wszystko w ryzach to niezastąpiony Dwight. Michael miał piękne zakończenie, mogłoby ono być przesunięte nieco w czasie by dokończyć wszystkie wątki innych bohaterów i serial mógłby się w tym momencie również zakończyć.

Cocaine

Podzielam głosy osób, które uważają, że serial jest tak samo dobry po odejściu Michaela. Gość grał pierwsze skrzypce przez ponad 150 odcinków; jego repertuar głosów, gestów i mimiki jest być może najbogatszy spośród wszystkich aktorów, których do tej pory gdziekolwiek oglądałem. Gość jest numerem 1, ale ten serial to coś znacznie więcej niż Michael. Jestem dopiero po 10. odcinku 8. sezonu, więc moja ocena nie jest jeszcze miarodajna, ale na razie bawię się lepiej niż w sezonie 7. Skończony właśnie odcinek (08x10) oceniłem na 10/10 i trafia do panteonu najśmieszniejszych. Liczba żartów sytuacyjnych, żartów bardzo inteligentnych (też często lingwistycznych), a przede wszystkim mnóstwo absurdalnego humoru, wręcz osłupia. Jak oni są w stanie tyle dowcipu pomieścić w tak krótkich odcinkach? Bawi mnie prawie każda sytuacja, nawet te scenki sam na sam z kamerą jeszcze się nie zużyły (we wspomnianym odcinku wystarczył gromki śmiech Dwighta i dźwięk zrobiony ustami - "pum", żebym śmiał się razem z nim). Zażenowany bądź znudzony byłem na przestrzeni wszystkich sezonów raptem parę razy.

Ale poza żartem doraźnym, uwielbiam ten serial za to jak powolutku buduje skomplikowane relacje między postaciami (i przy okazji: jak przerabia to na żart). W pierwszym sezonach najważniejszy wątek dla mnie, to relacja na linii Jim–Pam. Ile tam było niepewności, czy się uda, ile wzruszenia i symbolicznych scen (chodzenie gołymi stopami po żarze przez Pam), w głowie się nie mieści. Moje ulubione love story na ekranie.

Pojedynki na psikusy Jima i Dwighta. To jest niewyczerpana karuzela śmiechu. Cisnę bekę, gdy pomyślę o megabiurku. Albo o tym, gdy Dwight uwierzył, że ma zostać agentem CIA. Relacja dwóch panów wydaje się toksyczna, ale tak naprawdę nie są zdolni wyrządzić sobie krzywdy. Zaskoczyły mnie odcinki, w których Dwight okazał się – dla odmiany – Jerrym, a nie Tomem (epizod z kulkami śnieżnymi, bałwany na końcu i Dwight obserwujący zlęknionego Jima z dachu budynku; albo odcinek, w którym Dwight, będący już właścicielem budynku, znalazł sam na siebie kruczek prawny i tak zmanipulował sytuacją, że pozwolił Pam odkryć ów przepis i wygrać z nim, bo wcześniej podsłuchał jej rozmowę z mężem i zauważył, jak desperacko potrzebowała mieć rację).

Epizodyczne postacie. Creed pojawia się w każdym odcinku na paręnaście sekund, ale zawsze robi show. Jego postać jest prowadzona z żelazną konsekwencją. Kim jest ten człowiek? On sam nie wie, jakie stanowisko piastuje w firmie. Pamiętam, gdy Michael wyliczał, jak przyjmował ludzi do biura, w pewnym momencie dochodzi do Creeda i zaskoczony zauważa, że w sumie nie wie, jak Creed się tutaj znalazł. Genialny niuans, z których zbudowany jest cały serial. Ale ten kontekst można łapać i czerpać z niego garściami, gdy odcinki ogląda się po kolei. Nie rozumiem, jak można skakać po serialu i wybierać sobie najlepsze z jakichś obcych rankingów. W ten sposób ulatuje esencja wielu żartów. Gdy Dwight zabił konającego kota Angeli, wsadzając go do zamrażarki, to niewiele to miało wspólnego z żartem. Chyba że oglądało się serial od początku!

Nie będę się rozwodził dalej, bo mam taki stosunek do tej serii, że musiałbym się zatrzymać przy każdej postaci. Nawet Meredith, której do charakteru dopięto tylko alkoholizm, rozwiązłość i chorobliwe zbieractwo wnosi wciąż sporo nowego.

W każdym razie od ósmego sezonu więcej uwagi skupia się na innych postaciach, które i tak interesowały mnie bardziej niż Michael (pomimo jego genialności). Bardzo np. poszerza się wciąż wgląd w postać Darryla, którego z początku nie trawiłem. Jedynie wątek miłości Jima i Pam przestał ekscytować po ich ślubie, ale to zaczęło się przed ósmym sezonem (i jest też normalne).

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones