To amerykański remake "Broadchurch", który będzie kręcony już w styczniu. Na początek widzę duży plus tej produkcji : David Tennant ponownie zagra rolę Aleca :-)
Ja nie widze zadnych plusow. Brytolski "Broadchurch" to epigon amerykanskiego "The Killing", który z kolei jest remakiem dunskiego "Forbrydelsen". A teraz Amerykanie kreca remake "Broadchurch"....
Widze w tym jedynie farse i chec zarabiania kolejnych milionów z wyciskania ciagle tej samej cytryny, ktorą juz kilka razy wycisnieto. Dziesiata woda po kisielu, ktora zasila konta coraz to nowych ludzi, ktorzy nie maja pomysłu na stworzenie czegos swojego. W ten sposob producenci amerykanscy zarzynąją sztuke. A było już tak dobrze: seriale zaczały byc nową wartoscią. Mam wrazenie ze wlasnie jestesmy swiadkami konca pewnej epoki, w ktorej serialy były naprawde wartosciowymi dziełami. Coz, krotko to trwało...
Zgodziłabym się z takim stwierdzeniem, gdyby:
1. o wartości filmu/serialu decydowała przede wszystkim oryginalność opowiadanej przezeń historii
2. każdy remake był gorszy od oryginału
3. amerykański rynek filmowo-telewizyjny nie był dość specyficzny (odbiorcą filmów i seriali obcojęzycznych jest wąski krąg widzów).
Bo tysiąc gitarzystów zagrało już cover Beatlesów "When my guitar gently weeps", a na to przyszedł Prince i wymiótł całe towarzystwo. Bo rozmaite historie przedstawiane były w teatrach elżbietańskich, a z ich fragmentów Szekspir zmontował arcydzieła. Bo - jeśli przyjąć Twój punkt widzenia - po Lynchu nikt już nie powinien opowiadać w wielu odcinkach o śledztwie w małym miasteczku...
Dla mnie nieco absurdalnie zabrzmiała informacja o amerykańskim rimejku. Tak szybko i w dodatku przecież to serial w ich języku, a nie jakiś duński... Niemniej jednak już zacieram ręce na myśl, że obejrzę sobie więcej Davida :) Pal sześć, że będę się nudziła, bo znam fabułę.
W temacie Prince'a i jego solówy do "While my guitar gently weeps" - o w mordę. Ten facet to geniusz! Aż mi przeszły ciary po plecach.
Ostatnio poszło to też w drugą stronę - myślę o brytyjsko-francuskim remake'u "Mostu nad Sundem", gdy Amerykanie nakręcili już własną wersję... Tej amerykańskiej nie znam, ale oglądałam duńsko-szwedzko (i bodajże -niemiecko) oryginał i "The Tunnel" i Brytyjczycy znowu pokazali, że potrafią robić seriale :-)
Właśnie ze względu na Davida zainteresował mnie ten nowy serial, bo zastanawiam się, jak wypadnie w takiej samej lub podobnej roli, to wymaga dobrego jej przemyślenia - telewizja to nie teatr, gdzie co dzień odtwarza się takie samo przedstawienie, więc raczej nie powtórzy dosłownie postaci Aleca.
A Prince to geniusz, bez dwóch zdań.
Tennant będzie znów grał tą sama rolę? Nie mogli znaleźć innego aktora, który mógłby się wybić?
Trochę to dziwne, nie uważacie? Bo co, będzie teraz bardziej radosny?
Nie widzę tego, nie podoba mi się ten pomysł. To jakby znów kręcić kolejną część Indianę Jonesa o tej SAMEJ fabule z Harrisonem Fordem, ale z inną resztą obsady. Główny aktor się nie zmieni, sorry!
"W obsadzie "Gracepoint" znajdują się: David Tennant i Anna Gunn, którzy wcielą się w detektywów próbujących rozwiązać śledztwo zabójstwa małego chłopca. Zgodnie z przewidywaniami, zakończenie "Gracepoint" będzie zupełnie inne, niż "Broadchurch", tak by serialem mógł zainteresować się każdy. "