Pierwsze trzy odcinki obejrzałam w całości, ale postać Artura jest tak beznadziejna, że musiałam
sobie odpuścić. Artur = okropny aktor i do tego dziwnie napisany scenariusz - wcale nie tworzy
barwnej postaci tylko jakąś papkę bez emocji. Z drugiej strony postać Morgany i jej spiski bardzo
mnie wciągnęły, więc pozostałe odcinki oglądałam baardzo wybiórczo. Podczas oglądania parę
razy Morgana skojarzyła mi się z Lady Makbeth, jakby autor scenariusza posiłkował się trochę
Szekspirem - też mieliście takie odczucia?
oj tak, Morgana wspaniała :D
powiedziałabym postac pełnokrwista :)
hmm... artur jeszcze ujdzie, mnie denerwowała Ginewra raz wracając do Artura, potem do męża, do Artura, do męża....
bardzo irytująca.
Morgana i Merlin sportretowani wyśmienicie! Artura i Ginewrę można by w zasadzie wyciąć... są tu kompletnie niepotrzebni - chyba że jako zabawki dla tamtej dwójki.
eva green jak zawsze fenomenalna <3
w merlinie też się nie popisali doborem aktorki do roli ginewry ;/
A mi się wydaje, że taki byl zamysł scenarzysty i reżysera, by zrobić z Artura takiego ułomnego po prostu człowieka. Ciężko chyba aktorowi zagrać postać inaczej niż sobie ci dwaj panowie umyślą. Według mnie z założenia głównymi bohaterami mają być Merlin i Morgana, którzy manipulują całym otoczeniem i kreują świat na swoją modłe. Serial mi się podobał i żałuje, że nic nie słychać o drugiej serii.