PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=114487}

Czarna Żmija 3

Blackadder the Third
7,9 12 478
ocen
7,9 10 1 12478
7,8 4
oceny krytyków
Czarna Żmija 3
powrót do forum serialu Czarna Żmija 3

Najlepsze teksty

użytkownik usunięty

-Panie, książe chce wziąść twoją córkę na żonę.
-Na żonę czyż on oszalał ?! A cóż on z nią będzie na niej robił ?
Bo ściągnę pasek i wtedy opadną mi spodnie.

-Nazwisko...
-Baldwrick.
-Imię...
-Nie jestem pewien.
-No chyba coś ci tam świta ?
-Odwal się !
-Co ?!
-Bo jak byłem mały i chciałem się pobawić z innimi dzieciakami to
mówiłem: "Cześć jestem Baldwrick pobawimy się ?", "Wiemy, Odwal się
Balwrick !"

Książe i Czarna Żmija piszą list do przyszłej narzeczonej ksiącia. Książe kompletny zboczeniec dyktuje same sprośności. Pyta ździwionego Żmije:
-Coś nie tak ?
-Tak pozwól panie że zmienię jedynie jeden zły aspekt w tymn liście
-A jaki ?
-Słowa...

Odcinek w którym Baldwrick spalił słownik:
-Gdzie jest słownik ?
-Pyta pan o takie zwinięte w rulon, brązowe, zawinięte sznurkiem ?
-Tak
-Pyta pan o coś co przyniósł to ten wstrętny grubas ?
-Tak
-Pyta pan o takie zwinięte w rulon, brązowe, zawinięte sznurkiem o
takie co przyniósł to ten wstrętny grubas ?
-Tak i jeżeli zaraz mi nie odpowiesz to takie moje małe,
pięciopalczaste, schowane w bucie zaraz się spotka z twoimi małymi
wiszącymi historiami w twoich spodniach.

Do księcia i Żmiji przychodzi premier William Pete Młodszy i zaczynają się z niego nabijać:
-Zobaczycie, na kandydata do członka parlamentu staje mój brat.
-A którysz to Pete będzie: Pete bobasek, Pete embrionek, Pete błysk w
oku listonosza ?


ocenił(a) serial na 8

Ojjj, te teksty są genialne po prostu xD Było ich tak dużo, że aż nie wiem co wypisywać ;)

użytkownik usunięty
Madeline

Książę: Co cię tak dziwi Czarna Żmijo?
Edmund: Jest 9:00 Panie a ty się ruszasz. Co łóżko się zapaliło?

Johnson: Panie chyba nie wyszukiwałeś w moim słowniku jedynie słów wulgarnych?
Edmund: Co za różnica i tak w przyszłości wszystkie słowniki tylko po to będą.
Baldrick: Ja też chcę sprawdzić brzydkie słowo
Edmund: Jakie?
Baldrick: Rzepa
Edmund: Ale to nie jest wulgarne slowo
Baldrick: Jest kiedy się na niej siada...

'choroby psychiczne w rodzinie? poprawie na 'chora psychicznie rodzina'' xp
uwielbiam ten sezon! ;d

granatowaa

A ja po prostu nie mogę powiedzieć, która seria jest najlepsza bo uwielbiam wszystkie. No, pierwsza trochę nie przypadła mi do gustu.

Do Księcia Jerzego przychodzą aktorzy (przyjmuje ich Czarna Żmija)-
aktorzy /A/: ...bądź spokojny, chyba, że podasz tytuł tej szkockiej sztuki.
Czarna Żmija /CŻ/: Makbeta?
A: Łaaa! !!!... ene due like fake torba borba ósme smake!
CŻ: Co to było?!
A: odstraszalismy złe duchy. jako lokaj nie wiesz, że aktorzy nie wymieniają tytułu tej szkockiej sztuki!
CŻ: Makbeta?
A: !!!... ene due like fake torba borba ósme smake!
CŻ: więc będzie tak za każdym razem jak powiem "Makbet"?
A: ...ene due like fake torba borba ósme smake!
A: Przestań! Mów "szkocka sztuka"!
CŻ: "Szkocka sztuka"?
A: Tak!!!
CŻ: Zamiast "Makbet"?
A: ...ende due like fake torba borba ósme smake!
-Wchodzi Książe Jerzy i mówi: Co to za okrzyki? Jak na ostatnim przedstawieniu w teatrze...
CŻ: Na "Makbecie"?
A: ene due like fake torba borba ósme smake!
Książę Jerzy: Nie, na "Juliuszu Cezarze"
CŻ: Słusznie. "Juliusz Cezar"... Nie "Makbet".
A: ene due like fake torba borba ósme smake!

tesktów jest więcej (duuuuuużo) ale nie sposób wymienić całość. Powyższy widzi mi sie najbardziej:)

pozdrawiam fanów Czarnej Żmiji:)

ocenił(a) serial na 10

Opinia Czarnej Żmii o Francuzach:
Cz.Ż.: Proszę o kawę i angielską grzankę!
Pani Miggins: Już nie podajemy grzanek. Moja francuska
klientela uważa, że to nie jest w dobrym tonie.
Cz.Ż.: Naród, który żre ślimaki i poszedłby do łóżka ze
zlewem kuchennym, jakby ten włożył haleczkę, nie będzie
nas pouczał, co jest w dobrym tonie.

Książę Regent o "podrywie" we Francji:
K.R.: No to się pakujemy! Muszę wyglądać zabójczo
dla tych francuskich ptaszyn.
Cz.Ż.: Panie, we Francji modne są akurat bezzębne
wiedźmy gdaczące coś bez sensu.
K.R.: Głupstwa! Udają tylko, że są niedostępne.
Cz.Ż.: Usuwają sobie zęby, dostając kuku na muniu i
postarzając się o 40 lat.
K.R.: No, jasne! Droczą się.

Pożegnanie:
Cz.Ż.: Żegnaj, ukochany Panie i ośmielę się dodać-
przyjacielu.
K.R.: Żegnaj, dzielny wyzwolicielu i ośmielę się dodać-
lokaju.

ocenił(a) serial na 9
Laura_Melody

Książe: "Ależ ze mnie jest nieprzytomnie przystojny, młody bałwanek!"

ocenił(a) serial na 8
Prawdziwy_Mariusz

"Proszę tu stanąć i zawołać ją romantycznie:
-Wyłaź no szybko puszczalska latawico. ław ław"

ocenił(a) serial na 10
paulinka1262

Uwielbiam ten tekst <33

B.A - Żegnaj Książe, i ośmielę się dodać... przyjacielu
P.G - Żegnaj Czarna Żmijo, i ośmielę się dodać ... lokaju

hahahahhahahahahahaha... nie pamietam czy tak dokładnie ale tekst jest mistrzowski

ocenił(a) serial na 8
imperial90

Książę dyktuje list do przyszłej żony.
„Od jego królewskiej mości księcia Walii do Amy Hardwood. Witam, witam moja słodka latawico. Masz szczęście. Wpadaj no tu szybko z całą kasą i w erotycznej bieliźnie. Ręczę Ci że do świąt będziesz gapić się w sufit moja ty szczęśliwa łajdaczko. Łącze wyrazy prawdziwego poważania. Podpisano George i łow łow… .
PS. Hał hał”


Przed balkonem Amy Hardwood książę czyta wiersz który napisał dla niej Czarna Żmija:
„Moja kochana kluseczko.
Kocham Cię jak ździebeczko
Zostań mą owieczką rankiem
Będę twoim ja barankiem”
Na to książę: „Będziemy mieli szczęście jak się nie zrzyga na nas z balkonu”

Amy: A cio to było, czy ktoś jest tam z tobą?
Czarna Żmija: Nie, nie, nie to tylko wiatr wieje w krzakach i zsyła dźwięk podobny do „o rzesz ty... o rzesz ty…”
Amy: To dobrze. Choć mój królewiczu wdrap się po bluszczu.
Książę: Pora na kiełbache.

- Miałam nadzieję, że razem weźmiemy ślub i że razem będziemy czekać na małe żmijki.
Cz.Ż.: Jak byśmy w trójkę byli na bezludnej wyspie to rodzinę wolałbym założyć raczej z Baldrickiem

ocenił(a) serial na 10

mój absolutny numer 1;)

to było jakoś tak:

Żmija przychodzi ze śniadaniem do Księcia, który już ubrany stoi w sypialni:
K: zauważyłeś coś dziwnego?
Cz. Ż. : tak. Jeszcze nie ma południa a pan juz na nogach. Czyżby łóżko się zapaliło?
K: nie było mnie...całą noc! dwie urocze panny porwały mnie do swojego domu!
Cz. K. : był to wariatów, czy dom starców?

ocenił(a) serial na 10
alice_xtina

CZ.Ż do Baldwrica
masz tyle talentu co stado ślepych jeży w worku z węglem.

ocenił(a) serial na 8

Książę: Pończochy są jak seks. Pełno ich wokół, a mi się nic nie trafia.

Ja po prostu z całego serca ubóstwiam ten cytat XDD

ocenił(a) serial na 10

Edmund: Baldrick, czy wogle wiesz co to kpina?
Baldrick: Tak. Jak mleko kipi to się na nim robi biała kpina.

W oryginale:
Edmund: Baldrick, have you no idea what irony is?
Baldrick: Yes, it's like "goldy" and "bronzy" only it's made out of iron.

http://www.youtube.com/watch?v=AY-rVVRZoC8

ocenił(a) serial na 8
dewastator_ka

Książę: Na prawdę nie wiem po co się ubieram. Jak tylko wejdę do klubu zedrą ze mnie wszystko i zrzodkiewkują.
Czarna Żmija: Zrzodkiewkują?
Książę: Tak, ściągają Ci spodnie i wpychają Ci wielką rzodkiew w...
Czarna Żmija: ...rozumiem nie trzeba tego młotkiem pakować do...
Książę: ... a istotnie czasem pomagają sobie młotkiem.

Pisarz: Zauważyłem jedynie Panie, że jestem w siódmym niebie, ponieważ podczas przedostatniego obiegu słonecznego udało mi się sfinalizować monolityczne usystematyzowanie naszego post-normańskiego języka. (nieoceniona mina księcia)
Książę: Nie wiem o czym Pan tam gada, ale brzmi to nie źle. Znam kilka liberalnie nastawionych dziewcząt, ale nigdy nie udało mi się ich zmonolicić podczas obiegu ani nie zakosztowałem ich normańskich języków.
Czarna Żmija: Wasza Wysokość, Pan doktor mówi jedynie że właśnie zakończył książkę co mu zajęło zdaje się dziesięć lat.
Książę: Ja też wolno czytam.

Pisarz: Oto moje dzieło. Kamień węgielny angielskiej nauki. Ta książka zawiera wszystkie słowa naszego ukochanego języka.
Czarna Żmija: Wszystkie panie?
P: Wszystkie.
CŻ: W takim razie proszę przyjąć panie doktorze moje najszczersze kontrafibulatorie.
P: Co?!
CŻ: Kontrafibulatorie Panie. To u nas dość częste słowo.
P: Cholera.
CŻ: Jestem introsperowany, frasbolały a nawet żałościwy, że spowodowałem Panu taką deschaotynikę.
P: Że co ?!
Książę: Co ty wygadujesz, dla mnie to brzmi jak tureckie kazanie.
CŻ: Proszę o wybaczenie, chciałem jedynie pogratulować Panu doktorowi, że nie opuścił ani jednego słowa.
Książę: Może byś tak rozpalił? (w kominku)
CŻ: Oczywiście, wracam postinterwalistycznie.

I najlepsze:

Książę: Ta Pana książka to w ogóle jest o czym?
Pisaż: To książka o języku angielskim, panie.
K: Rozumiem. A jak się nazywa główny bohater?
P: Nie ma głównego bohatera.
K: Nie ma bohatera? To dobrze, że Panu przypomniałem. Niech Pan natychmiast wstawi tam takiego np. Georga. To dobre bohaterskie imię. A jakieś bohaterki?
P: Bohaterek też nie ma. No chyba, że matka wymowa.
K: Matka bohaterką? Nieźle. To mamy tak... matka wymowa zakochuje się Georg'u bohaterze. No a morderstwa? Matka wymowa zostaje zarżnięta?
P: Nikt nie jest zabity, nikt się nie żeni ani nikt nie ma kłopotów.
K: Może jestem tępy jak obuch siekiery, ale w każdej książce musi coś się dziać.
P: Nie w tej, ta książka mówi co znaczą angielskie słowa.
K: Ja wiem co znaczą angielskie słowa. Mówię po angielsku. Tak? Z Pana to niezły tuman, co?
K:

ocenił(a) serial na 9

Ciężko się zdecydować...

Edmund: Jeśli wolno mi zauważyć, panie, to zaczyna się wokół ciebie tworzyć ferment.
George: Ja też to zauważyłem.
Edmund: Naprawdę?
George: Tak! Pończochy znowu mi się skończyły! Mogę je sobie kupować milionami, a i tak żadnych nie znajduję!
Edmund: Wasza Książęca Mość, chciałbym rzec, iż problem jest poważniejszy...
George: One po prostu znikają! Zupełnie jakby ktoś tu wchodził, kradł je, a potem sprzedawał!
Edmund: [wymowny uśmieszek] Ekhem... Nie, panie, tylko my dwaj mamy do nich dostęp.
George: A, tak. Te pończochy są jak seks - pełno go wokół, a mnie się nic nie trafia.


George: Witaj, Bagson! Jak się czujesz?
Bagson: Nie najgorzej, panie. Przed przyjazdem nażarłem się ze swojego służącego, jak świnia.
George: Je pan służących?
Bagson: Nie, nie! Jem z nich. Po co wydawać forsę na stoły, jak mam tylu nierobów u siebie?
George: A, tak. Słyszałeś może o planach premiera Pitta?
Bagson: Młody bandzior!
George: Nie popierasz zatem jego planu zubożenia mnie?
Bagson: Nigdy w życiu, panie! Niech mu głowa odpadnie! Oczko wodne wyschnie!
George: To świetnie...
Bagson: Mam gdzieś, że jesteś synem skretyniałego szkopa!
George: Ha, ha...
Bagson: I niewiele mnie wzrusza fakt, że się ubierasz jak wyliniała papuga, a wysławiasz jak miska bobu, próbująca się wydostać z układu pokarmowego krowy.
George: Cieszę się...
Bagson: I mam w nosie, że skórki od cytryny, spływające rynsztokami do Tamizy, byłyby lepszymi regentami od ciebie.
George: To świetnie...
Bagson: Regentem jesteś ty! Naznaczonym przez Boga! I będę stał za tobą murem, choć miewam słabości, a wątłe zdrowie jest moim przekleństwem! [siada i nieruchomieje]
George: No, to ja rozumiem. Proszę mi tu nie mówić o słabościach - to tacy jak pan są fundamentem tego kraju. Masz pan wygląd półboga, różowe poliki i stateczne brzucho. Rumiana twarz i zgrabnie opięte nogi mówią mi, że pańskie ciało jest w idealnym stanie.
Edmund: ... on nie żyje.


George: [o Pitcie] Jesteś pewien, że to premier? Mnie wygląda na strasznego lamusa. W szkole stawialiśmy takich rządkiem, pod ścianą, i kładliśmy im na pośladkach rozpaloną grzankę.
Pitt: Znałem takich jak ty, panie. Tamtego poranka to mnie ustawili pośrodku zimnej klasy, a rozpalona grzanka paliła mnie wstydem w pośladki. Zawziąłem się wtedy, że zostanę premierem i będę walczył z wszelkimi przywilejami, jakie wynajdę!
Edmund: Ale maluśką grzankę to tam sobie co jakiś czas wkładasz...
Pitt: Pożałujecie tego! Myślicie, że uda wam się zniweczyć plan bankructwa księcia, ustanawiając wybory w Dunny-on-the-Wold? Zniszczymy was! Wystawiam własnego brata jako kontrkandydata!
Edmund: A któryż to Pitt będzie? Pitt Bobasek? Pitt Embrionek? Czy... Pitt Błysk w Oku Listonosza?


Edmund: [do Boldricka] To zwycięstwo głupoty nad zdrowym rozsądkiem. Brawo, Boldrick. W nagrodę możesz sobie wziąć krótki urlop [mała pauza] Fajnie było?


Edmund: [do Pitta] No, proszę, kogo mu tu mamy - samego Lorda Grzankę na Pupie. Podciągnij pieczywo i siadaj.
Pitt: Pan, zdaje się, mnie nie lubi, co?
Edmund: A kto lubi przegranych?
Pitt: Aaa, to dlatego nikt ciebie nie lubi.
Edmund: Słucham?
Pitt: Przegrałeś głosowanie. Twoja małpa głosowała za wnioskiem.
Edmund: Niech to. Jak się chce coś zrobić, to przedtem trzeba zabić Boldricka.
Pitt: Pokonany wał. Ty i twój durny pan macie się stąd wynieść za dwadzieścia cztery godziny.
Edmund: Dwadzieścia cztery godziny to w polityce cała wieczność.
Pitt: I jeszcze jedno... zanim odejdę... [szeptem] Takie dziwne włoski wyrastają mi na piersiach, to normalne? W ogóle czuję się taki samotny. Nie wiem, co robić. Napisałem wiersz, może pan zrozumie? "Dlaczego dziewczyny tak mnie nienawidzą? Dlaczego...".
Edmund: Spadaj, obrzydliwy nastolatku.


Johnson: Ta książka zawiera wszystkie słowa naszego ukochanego języka?
Edmund: Wszystkie?
Johnson: Oczywiście!
Edmund: W takim razie, proszę pozwolić, doktorze, że złożę moje najszczersze kontrafigulatorie.
Johnson: Słucham?
Edmund: Kontrafigulatorie, panie. To u nas dość częste słowo.
Johnson: Cholera! [dopisuje do słownika]
Edmund: Ach! Jestem introsperowany, frasbolały, a nawet żałościwy, że spowodowałem panu taką dyschaotynikę.
Johnson: CO TAKIEGO?
George: Ależ o czym ty gadasz, dla mnie to brzmi jak tureckie kazanie!
Edmund: Spokojnie, Wasza Wysokość. Chciałem jedynie pogratulować panu doktorowi, że nie pominął ani jednego słowa.
George: Weź, byś już lepiej napalił.
Edmund: Oczywiście. Wracam postinterwalistycznie.
(...)
Edmund: Już pan wychodzi? Nie zostaje pan na żołądlikowe felicybracje?
Johnson: Nie, nie, moja noga więcej tu nie postanie! Odprowadź mnie pan do drzwi!
Edmund: Ależ oczywiście. Z chęcią ułatwię panu rączą ekstramuralizację.


Edmund: Boldrick, gdzie manuskrypt?
Boldrick: Takie grube, papierowe, związane sznurkiem?
Edmund: Tak, manuskrypt Johnsona.
Boldrick: Tego grubasińskiego pana w czarnym płaszczu, który właśnie wyszedł?
Edmund: Tak.
Boldrick: Więc pyta pan o takie grube, papierowe, związane sznurkiem, które należało do tego grubasińskiego pana w czarnym płaszczu, który właśnie wyszedł?
Edmund: Tak. Jeśli nie odpowiesz, to wielkie takie, z pięcioma palcami, w bucie, tragicznie spotka się z miękkimi, wiszącymi historiami w twoich spodniach.


Edmund: Pójdziemy do pani Miggins i dowiemy się, czy jest kopia słownika. A jeśli jest, to ty ją ukradniesz.
Boldrick: A dlaczego akurat ja?
Edmund: Bo ją spaliłeś, ćwoku.
Boldrick: Za kradzież pójdę do piekła.
Edmund: Wieczność w towarzystwie Belzebuba i jego piekielnych narzędzi tortur jest niczym w porównaniu z pięcioma minutami ze mną... i tym ołówkiem.


Edmund: Boldrick, rusz się lepiej i zrób mi coś do jedzenia. Może dwa kawałki chleba z czymś w środku.
Boldrick: To, co lord Gerard Sandwich jadł w Southampton?
Edmund: Właśnie - zrób mi kilka gerardów.


Edmund: [szuka księżniczki dla księcia] Księżna Zofia z Turynu... Tej za nic nie zmusimy.
Boldrick: Dlaczego?
Edmund: Bo go zna.
Boldrick: To kto nam zostaje?
Edmund: Karolina Brunszwicka. Jedyna odpowiednia księżniczka w Europie.
Boldrick: A co z nią jest nie tak?
Edmund: "Więcej kawy! To pomyje, zaparz inną! Na co czekasz!? Weź mnie brutalnie od tyłu! Nie tak, jełopie, nie tak! Zdejmuj spodnie, wyjmuj sprzęt, wyprowadź psa!"


George: [dyktuje list do Amy] Od Jego Wysokości Księcia Walii do Amy Hardwood... Witam, witam, moja słodka latawico! Masz szczęście! Wpadaj no tu szybko z całą kasą i w erotycznej bieliźnie! Gwarantuję ci, że do świąt będziesz się gapić w sufit, moja ty szczęśliwa łajdaczko! Podpisano: książę George i tak dalej. Postscriptum: hau, hau!
Edmund: Wzruszające, panie. Pozwól jednak, iż zmienię jeden aspekt tego listu.
George: Jaki?
Edmund: Słowa.


Edmund: Ma pan śliczną i uroczą córkę.
Hardwood: Oczywiście! I kocham ją bardziej, niż jakąkolwiek świnię! A to już coś znaczy!
Edmund: Bez wątpienia.
Hardwood: Coś panu powiem - nigdy nie oddałbym jej niegodnemu jej człowiekowi, tak samo jak nie oddałbym swojego naganiacza do potrzymania wariatowi z nożyczkami!
Edmund: Rozumiem i doceniam taką postawę.
Hardwood: Prędzej rozebrałbym się do naga i pomalował sobie tyłek na niebiesko, niż oddał ją komuś, kto jej nie kocha!
Edmund: Każdy rozsądny ojciec by to zrobił.
Hardwood: Ale... skoro to książę, to może ją sobie brać za wiadro ogórków kiszonych.
Edmund: Brawo. Widzę już, po kim córka odziedziczyła poczucie humoru.
Hardwood: Dziękuję.
Edmund: Po kim ma wdzięk i urodę, pozostaje nadal tajemnicą...


Edmund: [po napadzie] Najlepiej będzie, jak podzielimy się po równo.
Boldrick: Czyli ty dostajesz kasę, a ja zagluconą chusteczkę?
Edmund: Nie, nie. Razem kradliśmy, kasa na pół [daje mu trzos]
Boldrick: Dziękuję.
Edmund: [wyciąga pistolet] Ale teraz rabuję sam. Pieniądze albo życie!


Keanrick: Prośże, że zacytuję Szekspira, autora wspaniałej szkockiej sztuki, której tytułu nie wolno wymawiać.
Mossop: Nie wymówię.
Edmund: Szkocka sztuka to, jak mniemam, "Makbet"?
[aktorzy wrzeszczą i odstawiają rytuał]
Edmund: Co panowie robicie?
Keanrick: Odganiamy złe duchy. Ale taki prosty lokaj, jak pan, nie może wiedzieć, że społeczność teatru zakazuje wymawiania tytułu wspaniałej szkockiej sztuki.
Edmund: Której, "Makbeta"?
[aktorzy wrzeszczą i odstawiają rytuał]
Edmund: Wielkie nieba, musicie tak robić za każdym razem, kiedy ktoś powie "Makbet"?
[wrzask, rytuał]
Keanrick: Dość tego! Proszę tak nie mówić! Proszę mówić "ta szkocka sztuka"!
Edmund: Mam mówić "ta szkocka sztuka"?
Aktorzy: TAAAK!
Edmund: A nie "Makbet"?
[wrzask, rytuał]
George: [wchodzi do pokoju] Co się tutaj dzieje? Wrzeszczycie, jakby was ze skóry obdzierano. Zupełnie jak na tej sztuce, na której byliśmy ostatnio. Zaraz, jaki ona miała tytuł?
Edmund: "Makbet", panie?
[wrzask, rytuał]
George: Nie, nie. To był "Juliusz Cezar".
Edmund: Tak, tak, oczywiście, "Juliusz Cezar"... a nie "Makbet".
[wrzask, rytuał]
(...)
Mossop: [do Keanricka] Fragment słynnej szkockiej sztuki.
Edmund: Mowa oczywiście o "Makbecie".
[wrzask, rytuał]
(...)
Aktorzy: Błagamy o litość! Litości!
Edmund: Mam wam do powiedzenia tylko jedno słowo - "Makbet"!


Mossop: [każe księciu stać w szerokim rozkroku] Sama twoja postawa, panie, mówi "oto wielki człowiek"!
Edmund: Albo "oto moje genitalia, proszę sobie kopnąć".


Edmund: Chciałbym powiedzieć, Boldrick, że będzie mi brakowało twojego przyjaznego towarzystwa...
Boldrick: Dziękuję.
Edmund: ... ale obydwaj wiemy, że to by było kłamstwo. Zatem ograniczę się do słów "odwal się" i jeśli się jeszcze kiedyś spotkamy, to o dwadzieścia bilionów lat za wcześnie.


Edmund: Boldrick, kiedyś ostatni raz zmieniał spodnie?
Boldrick: Nigdy.
Edmund: [do księcia] Starożytni Grecy stworzyli historię o pojemniku, w którym zamknięte były wszystkie plagi i nieszczęścia świata. Jakżeż byli przewidujący, tylko im się nazwa pomyliła. Nazwali to "puszką Pandory", a chodziło oczywiście o "spodnie Boldricka".
Boldrick: A, tak, czasem są dość ciekawe...
Edmund: Puszka została otwarta i cały świat okrył się mrokiem, a wszystko przez ciekawość Pandory. Boldrick, zaklinam się, w żadnym razie nie otwieraj swoich spodni. Nie ma w nich nic ciekawego!


Boldrick: Mam wrażenie, że te pigułki [z trucizną] wcale nie będą panu potrzebne.
Edmund: Mam wrażenie, że słowa "mam szczwany plan" zmierzają szybkim krokiem w kierunku tej konwersacji.
Boldrick: Aha.
Edmund: No, to co tam wymyśliłeś?
Boldrick: Nie robimy nic...
Edmund: Czyli kolejny wyprysk geniuszu.
Boldrick: Nie dał mi pan skończyć. Nie robimy nic... aż nam obetną głowy.
Edmund: A potem ruszamy do akcji?
Boldrick: A, tak. Widział pan, że jak kurze obetną głowę, to biega po całym podwórku?
Edmund: Taaaaak...
Boldrick: No, to jak nam obetną głowy, to pobiegamy po podwórku, przeskoczymy przez mur i uciekniemy! Dobry plan?
Edmund: Moje zdanie trudno jest wyrazić słowami, więc... tak ci to ujmę [ukręca mu nos]


Boldrick: Ale ciemno. Jak byłem mały, też nie spałem.
Edmund: Wciąż jesteś mały.
Boldrick: Jak byłem jeszcze mniejszy, tośmy mieszkali w nawiedzonej ziemiance. Co noc moich rodziców nawiedzał straszliwy duch. Był okropny! Śmierdział, a potem ten mały, cuchnący, włochaty stwór, pakował się do łóżka między rodziców. Na szczęście sam go nigdy nie widziałem.
Edmund: A jak się od nich wyprowadziłeś, to duch ich nie nawiedzał?
Boldrick: Jak nożem uciął się skończyło.
Edmund: No to tajemnica rozwiązana.


George: [przebrany za lokaja, wnosi tacę i omyłkowo siada obok przebranego za księcia Edmunda] Uwaga, picie.
Wellington: Jak śmiesz siadać w obecności lepszych od siebie!?
George: [wstaje] Przepraszam, zapomniałem się...
Wellington: COOO!? Odzywasz się nie pytany!? U mnie byś za to wisiał! [daje mu w pysk] MASZ!
Edmund: Chyba za długo byłeś na froncie, panie. W Londynie już się tak służby nie traktuje.
Wellington: Przecież ledwie go dotknąłem!
Edmund: Moim zdaniem uderzyłeś go mocno.
Wellington: Bzdura! [znów daje księciu w pysk, z większym rozmachem] TAK by było mocno! A ja go walnąłem TAK! [bije go jeszcze raz]
Edmund: Nie, nie. Słabo by było TAK [też uderza księcia w twarz] A ty go walnąłeś TAK [znów uderza, mocniej]
George: [cały obity] Czy... mogę oddalić się, Wasza Wysokość Wasza Wysokość?
Edmund: Ależ tak [szeptem] Przepraszam za to wszystko, ale musimy zachowywać pozory.
George: Doskonale, oby tak dalej.
Edmund: Dobrze [znowu daje mu w twarz]


Edmund: Pojedynek odwołany.
George: Jak to?
Edmund: A tak to. Nie biję się.
George: A niech cię! Natychmiast wypełnij swój obowiązek wobec pana, albo...
Edmund: Albo co, pacanie? Zajmuję się tobą od dziecka. Nawet w kołysce musiałem ci pokazywać, gdzie mama wydaje drinki.

ocenił(a) serial na 9
Der_SpeeDer

O! I jeszcze to:

Edmund: Chciałbym, żeby ludzie mnie pamiętali. Żeby powstał serial na podstawie moich przygód. I żeby zagrał mnie jakiś wielki amant.
Boldrick: A mnie jakiś brodaty kurdupel.

ocenił(a) serial na 9
Der_SpeeDer

Edmund do Boldricka: Czyli niedługo spotkamy się ze stwórcą. Ja z Bogiem, a ty z Bóg wie czym.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones