Wielki groźny wirus atakuje! Przez pół odcinka myślałam o tym, jak musiał być zrobiony i co atakować, aby tak zabić.
Reszta odcinka to flaki z olejem.
Jacob/Tom nadal ma tatuaż i nadal zarywa do Liz. Z tych dwóch rzeczy pierwsza bardziej interesująca.
Dlaczego CIA i inne tego typu placówki mają swoje siedziby w czymś pochodnym wielkiej szopy? Dodatkowo można ot tak podjechać i wysadzić towarzystwo. Pięknie.
Red był "the greatest enemy", ale mamusie Lizz pokochał lub coś w tym stylu, a gdzie jest lovka tam pojawiają się jednorożce i całą koncepcje trafia szlag.
Keen teraz jest jedną wielką rosyjską wtyczką? Nie kumam, ale i nieważne.
Pani z labu - korona odcinka ;)
"Jacob/Tom nadal ma tatuaż i nadal zarywa do Liz. Z tych dwóch rzeczy pierwsza bardziej interesująca. "
:D I nawet nie z własnej woli Liz wystawiła go do wiatru!
W sumie nic dodać, nic ująć. Choć nie, dodam od siebie, że Donald ostatnimi czasy jakoś nie popełnia żadnej gafy, czyżby wyrabiał się nam Don? xd No i Red.. jednak fajnie oglądać, jak nie wszystko wie i też musi rozkminiać co dalej (zawsze to coś nowego). Tak to byle do następnego odcinka..