niby reżyser - rewolucjonista, ale serial to jeden wielki bełkot, filmy mu wychodzą lepiej, początek fajny, a koniec beznadziejny. niestety.
Jestem na trzecim odcinku, jak na razie serial jest okropnie nędzny. Pretensjonalna forma i miałka treść, słabiutka fabuła pełna klisz. Jeśli faktycznie "im dalej tym gorzej" to chyba dam sobie spokój.
Słaba fabuła? Dawno nie było serialu zadającego tak fundamentalne pytania i tak mądrego.
bo pierwszy odcinek był kryminalne a dalej już intelektualny dlatego nie którzy uważają że słaby , finał i to jak nas zrobiono "w banbuko" pokazuje jaki miał być ten serial niby trudny bo mechanika kwantowa która tak naprawde jest filozofią ale film był prosty jak budowa cepa miłość przemijanie i tyle było mineło jak serial
A co w nim takiego intelektualnego? Przecież bohaterowie wszystko dosłownie mówią - o co chodzi w Devsie, jacy są, czego chcą, czego potrzebują, pod koniec serii mamy już, któryś raz powtórzone co robią w Devsie, gdzie tu trudność? Moim zdaniem pierwszy odcinek ma jeszcze jakąś tajemnicę, bo możemy się zastanawiać co zobaczył Siergiej, jaką rolę będzie miałą w tym wszystkim Lily, kim jest Forest, ale w sumie już od 2 odcinka właściwie wszystko wiadomo i nie zmienia się to do końca. Wydmuszka, która udaje coś mądrego, ale tak naprawdę nic pod spodem nie ma - polecam Moon albo Dark jeśli chcemy rzeczywiście jakieś wyzwanie inteletktualne. Albo chociaż Ex Machina, ale im dalej tym ten reżyser robi gorsze filmy.
Dokladnie...wydmuszka pseudointelektualna ktora udaje ambitne kino na miare blade runnera czy odesyi kosmicznej... gdzie rzym, gdzie krym. Nie mam nic do prostego kina sf...ale nie lubie jak mi ktos wciska pod pozorem czegos ambitnego, zwykla tandete.
Jeśli uważasz, że Blade Runner to ambitne kino w porównaniu do Devs, to sam/sama sobie wystawiasz ocenę. BR to zajebisty film SF, ale pod względem złożoności zagadnień to on koło Devs nie leży nawet. Gdzie Replikanci, a gdzie determinizm? Jakie to ma w ogóle ze sobą porównanie? Jaka tandeta? Jakie pozory czegoś ambitnego?
Tu nawet kompletnie nie o to chodzi, żeby to ubierać w nie wiadomo jaką formę czy sypać efektami jak z kapelusza. Jak nie rozumiesz pytania jakie w ogóle ten serial stawia i zestawiasz to w jednym rzędzie z BR czy Odyseją to serio nie było zrozumienia tematu...
Przykro mi, ani ja, ani krytycy, ani duża część filmwebowiczów jak widać nie zrozumiała tego doniosłego pytania o determinizm. Devs przeminie jak milion innych seriali netflixa czy hbo. Blade runner zostanie.
Blade runner nie był filmem o replikantach, raczej pytaniem o istotę człowieczeństwa. Jak widać, też nie skumałeś ;-)
Serial nie jest zły, ale dzwiekowiec nieźle spartaczył. Te efekty dźwiękowe są tak beznadziejnie prymitywne, że brak mi słów by to opisać. Jakieś piski, trąbki czy inne religijne mdłe odgłosy. Te dźwięki to jakaś kpina.
Dla mnie to tak nieprzyjemne dzwieki, jak rysowanie styropianem po szkle. Wszystkich odpowiedzialnych za muzyke w filmie ocenilam na 1, bo nie wiem, ktory z tworcow za te piski jest odpowiedzialny.
dźwięki miejscami faktycznie są nie na miejscu, jak skrzypiace blacha drzwi w nowiutkim aucie. natomiast muzyka całkiem dobra. miała być niepokojąca i drażniąca, spełniała swoją rolę. dobrze dobrana do fabuly i obrazu.
Takie wycia to mogli dać do jakiegoś show gdzie księża próbują śpiewać. Aaaauuuuuaaaaoooooo. Uuuaaaaooooo. Rzygać się chce.
Jak dla mnie właśnie to muzyka jest największym plusem tego serialu, ale to akurat kwestia gustu.
Dla mnie jest całkowicie odwrotnie. Odcinki 1-5 to nuda do kwadratu, pseudo wątek kryminalny i bełkot. Dopiero odcinki 6-8 mnie zainteresowały.
Taa, zaczęło się naprawdę atrakcyjnie, a później regularna obniżka formy. Tak gdzieś ze 3 odcinki mniej powinien mieć ten serial. Pewnie w 2,5 godzinnym filmie udało się wszystko zawrzeć, ale tutaj tak wstawiają te długie sekwencje, w których nic się nie dzieje, że jest to jakieś masochistyczne zamiłowanie.
Do tego apatyczna główna bohaterka i rozdmuchanie tego konceptu wieloświatu do takich granic niemożliwości, że praktycznie wszystko przestaje mieć znaczenie, przestaje być emocjonujące, skoro gdzieś i tak się wydarzenia potoczyły tak, jak tego chcieliśmy.
Garland też notuje regularny zjazd, każda jego kolejna produkcja jest minimalnie gorsza, aż taki średniaczek wychodzi, a nie nowy geniusz kina SF.