Głupotą jest porównywanie ze sobą utworów z tak bardzo różniących się dziedzin sztuki jak literatura i film. Wiadomo, że przy pomocy słowa pisanego można stworzyć świat bogatszy treściowo, głębszy, zawierający więcej wątków i szczegółów. Natomiast film może pokazać to, co czytając możemy jedynie sobie wyobrazić.

Polemizowałabym, choćby Taki np. "Stawiam na Tolka Banana" lepiej wypadł w serialu (bardziej rozwinięte wątki postaci).

W tym przypadku twórcy serialu rzeczywiście poświęcili sporo miejsca na nakreślenie sylwetek poszczególnych postaci (każdemu bohaterowi poświęcony jest osobny odcinek). Ale czy przez to wymowa serialu jest większa? Czy wersja filmowa jest bardziej wartościowa od powieści? Śmiem wątpić. Ogólna wymowa dzieła i przekaz są w gruncie rzeczy takie same. Pewnie jest jakiś mały odsetek adaptacji filmowych, które bardziej rozwijają treść zawartą w powieści, ale nie zmienia to faktu, że słowo pisane stwarza o wiele większe możliwości opisania charakteru postaci, poszczególnych wątków, miejsca, w którym rozwija się akcja. Najczęściej jest tak, że twórcy filmów ze względów na ograniczenie długości taśmy filmowej wybierają z powieści tylko to, co uważają za najistotniejsze.