Prawie każdy temat jest pełen zachwytów nad nowymi odcinkami, ale według mnie sezon 8 to
równia pochyła. Pomijając już niezbyt ciekawą fabułę odcinków, co jest kwestią gustu, denerwuje
mnie zdziecinnienie tego serialu. Bardzo przewidywalne zwroty akcji, postacie drugoplanowe,
zachowujące się tak racjonalnie, jak bohaterowie seriali Disney Channel. Przy sezonie siódmym
czekałem z niecierpliwością na każdy odcinek, a sezon ósmy oglądam bardziej z przyzwyczajenia,
niż z zainteresowaniem. Zastanawiam się, czy inni też dostrzegają zmiany w serialu, a jeśli tak, czy
uważają je za coś negatywnego.
Ja miałam na odwrót z siódmym i ósmym sezonem - połowę siódmego w zasadzie przecierpiałam, a ósmy bardzo mi się podobał. Choć Death in Heaven musiałam obejrzeć dwa razy, żeby się do niego przekonać :) Tak, są zmiany, ale te zmiany osobiście mi nie przeszkadzają.
czuje dokładnie to samo. clara która mi była raczej obojętna w tym sezonie znienawidziłam. także capaldi wgl mnie nie przekonuje.eh...
Zmiany moim zdaniem są ogromne. Powiem szczerze, że zawiodłam się, zdecydowanie po finale. I mimo, ze naprawdę lubię Capaldiego w roli Doktora, to trafił na "kiepski sezon" jeżeli mogę tak powiedzieć. Wszystko wydaje się takie naciągane i (nie wiem, czy może tylko ja tak mam) niedokończone. Na przykład odciek Listen. Cóż, czekam na następne odcinki, może będzie lepiej. Mam nadzieję, ze będzie lepiej.
Mam takie same wrażenie, że ,,Listen" został niedopowiedziany. I jeszcze ten odcinek z lasem - tarczą.
A już całkiem nudnym epizodem był ten z tym mordującym robocikiem w szkole. Tak właściwie to mi najbardziej ciekawym odcinkiem wydawał się ten z rabowaniem banku. Dodali ciekawe postacie, a także wciągającą fabułę. Siedziałam i zastanawiałam się kim jest architekt, który zaplanował rabunek. I ten kosmita robiący papkę z mózgu. On był przerażający, a nie takie sztuczne robociki xD
Tak naprawdę to wydaje mnie się, że cały sezon 8 jest jakiś niespójny, wiele pomysłów (czasem naprawdę dobrych), ale jakoś niedopracowanych.
Możliwe SPOILERY:
W pierwszym odcinku pojawił się motyw Zaświatów i Missy, później długo długo nic albo jakieś tylko pojedyncze zdania Missy, brak większego zarysu fabuły, poszczególne odcinki skupiały się chyba bardziej na stronie moralnej i etycznej a nie na przedstawieniu ciekawej historii. Budowanie charakteru Doktora, który jest gburem, nie dba o ludzi i w ogóle, aby na koniec stwierdził, że jest "idotą z budką" (czy jak to tam było), wątek miłosny Clary przedstawiany przez cały sezon niczym opera mydlana była już naprawdę mdła do potęgi, no i zakończenie sezonu odzwierciedlający cały sezon, gdzie kompletnie został niewykorzystany potencjał (można było zrobić finał, który naprawdę byłby epicki) - dostaliśmy papkę, w której przez te niecałe 60 min, upakowali mnóstwo wątków i chyba nie do końca wiedzieli co z tym zrobić. Oglądałem ten odcinek z jakimś dziwnym wyrazem twarzy i co jakiś czas patrzyłem na pasek przewijania, kiedy to się skończy.
Oglądając odcinki z Mattem, zawsze jakoś miałem uśmiech na twarzy, nawet słabsze odcinki ratował wygłupami i dobrze się to komponowało w jego wcielenie Doktora. W ósmym sezonie zabrakło czegoś, co przykuło by widza do oglądania i chyba właśnie był to brak spójności, bo "potwór tygodnia" nie zadziałał a do tego marnie zakończony(?) wątek Clary, która była chyba główną bohaterką tego sezonu po prostu nijaki.
Capaldi robił co mógł i chwała mu za to, ale myślę, że go nieźle skrzywdzili w tym sezonie.
I tak nawet na poczatku nie mial prawa nawet podchodzic pod klasyczne serie i Big Finish.
Niestety się zgodzę. Mnie serial przez 4 sezony zachwycał.
Jednak potem zaczął rozczarowywać klimatem i formułą od czasu zaangażowania do roli Doktora Matta Smitha.
Serial jednak ostatecznie porzuciłam całkiem po paru odcinkach już z Peter'em Capaldi'm :( niestety ale o ile Matta mogłam jeszcze jakoś tolerować w tej roli, tak ten wybór zupełnie nie był trafiony.
Może gdy znowu zmienią aktora zajrzę do ponownie do serialu. Ale na ten moment biorę od niego urlop.
Mi się wydaje, że Doktor został po prostu źle napisany w ósmym sezonie. Capaldi mógłby być wspaniałym Doktorem, ale scenarzyści nie dali mu na to szansy
Cóż wiesz, co do tego, że rola Doktora w ósmym sezonie została fatalnie rozpisana to raczej wątpliwości nie ma. Podejrzewam, że ktokolwiek by go nie zagrał to miałby ogromne trudności z jej obronieniem.
Jednak ta degradacja scenariusza zaczęła się niestety już wcześniej :( od kiedy serial całkowicie przeją Steven Moffat, jeden z wcześniejszego duetu twórców.
Co było tym dziwniejsze, że odcinki w pierwszych 4 sezonach napisane przez Moffat'a uważałam za najciekawsze.
Niestety widać z rozplanowaniem samodzielnym pełnych sezonów i prowadzeniem postaci już sobie tak dobrze nie radzi :(
Matta Smitha swoją rolę Doktora, rozpisaną w sposób jak na mój gust zbyt dziecinnie, był w stanie jednak podratować urokiem osobistym, dzięki któremu widz lepiej znosił te przedszkolne wygłupy i płaski humor.
Capaldi jak zauważyłaś ma podobny problem, niestety nie radzi sobie dostatecznie dobrze z odwracaniem uwagi widza od obecnych niedostatków scenariusza.
Nie musisz mi nic o tym mówić :) Odcinki Moffata (te z Tennantem) również należą do moich ulubionych. Ale jak już kiedyś to już padło na tym forum- Moffat jest wspaniałym scenarzystą, ale gorszym showrunnerem i potrzebuje kogoś "nad sobą".
Doktor Matta Smitha miał swoje wzloty i upadki, jednak serial nie miał dla mnie takiej magii jak za czasów Tennanta. Nie winię aktora (bo Matt ma w sobie naprawdę dużo uroku), bo odcinek na 50-lecie Doktora Who też mi się specjalnie nie podobał- oczekiwałam czegoś lepszego (i choć Tennant się pojawił to już nie było to).
Capaldi jako nowy Doktor mógł wnieść dużo dobrego do serialu, ale tej szansy mu nie dano. W ósmym sezonie Doktor jest irracjonalny, a scenariusz skupia się bardziej na jego towarzyszce niż na nim (Clara irytowała mnie coraz bardziej z odcinka na odcinek).
Myślę, że żaden aktor nie uratowałby ósmego sezonu, ale to jednak Doktor- serial się zmienia z sezonu na sezon, co parę sezonów zmieniają się aktorzy- może te zmiany, które nadejdą wyjdą serialowi na dobre :)
Wiesz, twój ostatni akapit chyba wszystko najlepiej podsumowuje :)
Oby tak się stało i mocno trzymam za to kciuki :)
Odcinek na 50-lecie Doktora Who nie podobał Ci się za specjalnie, bo był zwyczajnie słaby. Też uwielbiam Tennanta a mimo to odczucia miałam podobne do Twoich. I tu widać, że kwestia nie leży w Doctorze tylko scenariuszu. Ja np. 9 Doctora również oglądałam z przyjemnością. A przecież i efekty były słabe i Doctor można by powiedzieć mało Doctorowaty. Ale było to "coś". Capadli miał ogromny potencjał, ale... no właśnie nie dano mu szansy.
Masz rację, że serial się zmienia, ale w tej chwili jedyna zmiana jaka mu jest potrzebna to zmiana głównego scenarzysty. Dopóki Moffat będzie piastował to stanowisko, będzie tylko gorzej.
Przyznaj się, weszłaś do mojej głowy i spisałaś moje myśli :). Zgadzam się z Tobą w 100%. Nic dodać nic ująć. Od czasu 5 sezonu ten serial się stacza i choć Capaldiego lepiej przyjęłam niż Matta na początku, to jego sezon jest jednym z najgorszych sezonów nowego DW. Z coraz mniejszą chęcią siadam do tego serialu. Ba, już nawet na niego nie czekam, a kiedyś piszczałam z radości i odliczałam dni do kolejnego odcinka. Szkoda.
Ech, skąd ja znam te piszczenie i przeżywanie x) rozstanie z Rose musiałam odchorowywać xD
Ale w sumie ta huśtawka nastrojów, odcinki zabawne, z dreszczykiem grozy, czy tragiczne, to właśnie w nim lubiłam, człowiek nigdy nie wiedział czego się spodziewać :p
No i ten klimat odkrywania nieznanego i dziwnego na nowych planetach, światach, to był dla mnie taki telewizyjny powiew świeżości :) że już o barwnej galerii postaci nie wspominając, z kompletnie szalonym protagonistą na czele ;)
Kurcze, tęsknie za tym :( i też czekam, aż się Moffat wreszcie zmierzy z problemem, przeanalizuje i wyciągnie właściwe wnioski, że lepiej mu było i dla samego serialu bez tego kierowniczego stołka i natłoku obowiązków.
Mógł skupić się na tych swoich rzadszych epizodach ale bardziej dopieszczonych, w których sobie zwykle mógł poszaleć, puszczając wodze fantazji. Takie nadzorowanie i pełnienie pieczy nad wszystkim żeby miało ręce i nogi niech zostawi bardziej zorganizowanym ;)
Też tęsknię za tym klimatem, za tym uczuciem "Oglądam Doctora, nie ma mnie dla nikogo, nie przeszkadzać!". Od dawna tego nie czułam :(. Te podróże i przygody, czas i inne planety. Teraz wszystko kręci się koło Clary. W tej głupiej szkole spędziliśmy więcej czasu niż gdzie indziej.
I jeszcze to "everybody live" - jak ja tego nie lubię. Miej odwagę zabić na zawsze, albo nie zabijaj w ogóle. Po co takie sztuczne tricki? Z Rorego to cały Internet się śmieje :].
Piszesz o odchorowaniu odcinka :). Po finale 4 sezonu ryczałam kilkadziesiąt minut! Kilka kolejnych dni chodziłam jak struta - tak mi było smutno. A wcześniej jak na niego czekałam, to tydzień wydawał mi się nieznośną wiecznością. RTD potrafił pokierować scenariuszem i zabawić się emocjami widza. Co lepsze za ten finał wtedy to go przeklinałam. Dziś wiem, że Rose zrobił przysługę i jestem mu strasznie za to wdzięczna, ale Donny to mi nadal szkoda.
Ja już nie wierzę w Moffata. Niech odejdzie. Temu serialowi potrzebny jest ktoś nowy z nowymi pomysłami. Nie dość, że się nie nadawał do prowadzenia serialu od samego początku, to teraz jest coraz gorzej. A właśnie, podobno chce połączyć Doctora i Sherlocka :D. Ha ha ha :)
Ja tak samo, finał 4 sezonu był dla mnie największą rozpaczą, po której zbierałam się parę dni! ;-;
Miałam dokładnie tak samo z Rose i myślałam, że Doomsday to był najsmutniejszy odcinek, ale pożegnanie z Donną mnie rozbiło na maksa, bo ona była tak wspaniale nieperfekcyjna- nie była tak jak Rose czy Martha od razu chętna to podróżowania po kosmosie, po prostu chciała wyjść za mąż mieć troszeczkę ciekawsze życie.
I szczerze mówiąc myślałam, że po Marta jest najbardziej irytującą postacią, ale brawo dla Clary która ją przebiła. Ostatni sezon powinien mieć nazwę Clara Who...
Mnie też era Smitha rozczarowała, ale zaczęłam ósmy sezon i Capaldi ma jakieś szanse naprawić moje złe wrażenie po poprzedniku.
Też jestem zawiedziony 8smym sezonem. Podobały mi się jedynie odcinki Time Heist i Deep Breath. Reszty nawet nie zapamiętałem... Najgorszy sezon New Who. To coś nie dorasta do pięt mistrzowskiemu 7 sezonowi, ani żadnemu z poprzednich. Wiem co mówię, bo każdy odcinek New Who oprócz 8go sezonu obejrzałem po 2-3 razy. Moffat jeszcze jakoś przędł odgrzewając kotelta (w kółko cisza, pęknięcie w ścianie i impossible girl), a kotlety się skończyły i co teraz?
8my sezon nie dał nam żadnych nowych zagadek wątków, w sumie nie wiem o co tam chodziło, zlepek bezsensownych i nie trzymających się kupy historii, z dorobioną 10 sekundową sceną na końcu, żeby się trzymały kupy.
Serial padnie za jakieś 2-3 lata, może zostanie zrebootowany przez kogoś kompetentnego w 2030.
Zagadka była - tożsamość Missy. I to jak dla mnie przedstawiona nieźle - większość widzów w tej liczbie i ja od razu na początku odrzuciła prawidłowe rozwiązanie (Missy - > Misstress) jako zbyt oczywiste :)
Co do ewentualnego upadku, to nie zanosi się na to. Dobra oglądalność, niedawna nagroda dla Moffata, ogólne zadowolenie brytyjskich widzów z serialu...No nie zanosi się. Nikt nie zabije kury przynoszącej złote jajka.
Właśnie o to mi chodzi, że poza 10 sekundową sceną na końcu kilku odcinków, nie było żadnej zagadki. Zresztą ostatnie 2 odcinki i tak były beznadziejne, a Master został wskrzeszony na siłę i bez sensu.
Na takiej samej zasadzie funkcjonowały zagadki w niemalże wszystkich poprzednich seriach od 2005 - Bad Wolf, Torchwood, Saxon, pojawianie się Rose, szczeliny...
Mi się dwa ostatnie odcinki bardzo podobały, co do Mistrza natomiast to on/ona zawsze wraca - to taka postać :) Wiadomo było, iż kiedyś pojawi się znowu. Przynajmniej o tyle fajnie, że w nowym wcieleniu, bo np kiedyś jego ciało zostało doszczętnie zniszczone, a on wrócił potem w dokładnie tej samej postaci i stwierdził, iż "cały wszechświat wie, że jest on niezniszczalny.".
nawet nie porównuj misternej subtelności we wprowadzaniu wątku Bad Wolf z nieudolnym budowaniem tajemnicy wokół Missy
A czym się różnią? Tu i tu mamy zjawisko, co do którego wiemy, że będzie istotne w przyszłości, ale konkretnych wskazówek brak. Oczywiście, watek serii ósmej bardziej przypomina watek serii trzeciej, niźli pierwszej, niemniej zasada jest ta sama.
Wybacz ale to nie jest to samo, jest to mocno naciągane, bo w 3 sezonie od pierwszego odcinka jest wspomniany saxon, a to co zrobili z missy- kwestia nieba i Danny Pink który się przeciwstawia - słodkie do zarzygania....
To jest to samo, w 99%. W obu przypadkach mamy tajemniczą postać, której niezrozumiałe (jeszcze) działania obserwujemy przez parę odcinków w serii, choć nie przez wszystkie. (Saxon - odcinek "Gridlock" czy Sheakspeare Code", Missy - "Robot of Sherwood" albo "Mummy on the Orient Express".) Tu i tu nie ma zbytnich wskazówek, coby stwierdzić, kim owa tajemnicza postać jest. Oczywiście same zakończenia wątków są, rzecz jasna, inne.
bo moffat nie jest najlepszym showrunnerem, powinien po prostu pisać pojedyncze odcinki, a z obecnie pełnionej roli zrezygnować
inaczej czekają nas następne sezony pełne tych samych "timey-wimey" paradoksów i arców opartych na tym, co wymyślono w 5. i 6. sezonie
Myśleliście, że zginąłem, ja też myślałem, że zginąłem, ale nie zginąłem bo tak na prawdę to był holograficzna wersja mnie, którą stworzyłem za pomocą tardis.
a ta sama tardis była rekurencją samej siebie w alternatywnym wszechświecie, więc to wszystko się tak naprawdę nie wydarzyło
, więc muszę użyć energii wiru czasu z tardis, aby podtrzymać czasoprzestrzeń przed zapadnięciem
Nie oglądałem tych straych Doktorów ale Capaldi miał być chyba takim ukłonem w ich kierunku, albo 1 doktora (czyli starego dziada). No jak dla mnie to totalnie nie wyszło, do tego dodali wszędobylską, niezastąpiona super Clarę. Która w jednym odcinku praktycznie stała sie Dr.
Do 7 sezony jak wpadał doktor to się działo, a w 8 wpada doktor jest lipa, po czy wpada Clara ustawia wszystkich po katach i ratuje sytuacje.
Uwaga spoiler teraz!
W 13 odcinku ależ się ucieszyłem jak zobaczyłem że Clara jest stara, i może w końcu to koniec, po czym dupa i młodziutka z wsiada z nim do tardis i napis na końcu Dr z Clarą powróci...
Po prostu za mało Doktora w Doktorze.
Dokładnie, sam Capaldi jest świetny - poważniejsza wersja Smitha, ale Clara niszczy ten serial. Denerwuje mnie też brak jakichś "wiążących" wszystko wątków, np. Bad Wolf, Przepowiednia Ood'ów, Silence, River Song, Pęknięcie w ścianie, czy chociażby The Impossible Girl. Brakuje mi takiego kręgosłupa, który łączyłby wszystko w całość. 8my sezon zdawał się zlepkiem pojedyńczych opowieści, dorzucili tylko jakieś kilkusekundowe scenki w raju i wskrzesili Mastera, żeby zrobić z niego pośmiewisko. Wcześniej też zdażały się zapychacze (np god complex), ale wszystko było połączone i trzeba było czekać po kilkanaście odcinków, a nawet kilka sezonów (cisza), żeby wszystko się wyjaśniło, a tutaj lipa, zero tajemnic. Brakuje mi tego całego "ŁAAAAAŁ, MÓZG ROZYEBUNNY" jak to było np. z Pandorica Opens, Demons Run itd.
Wszystko kręci się wokół Clary i tak jak by nic innego poza nią nie istniało. Kiedyś oglądałem Doktora skupiony a z Clarą włączam sobie go od tak żeby coś tam zerknąć, po cichu licząc że w końcu zginie.
hahaha :) mialam tak samo :) w odcinku z zygonami już myślałam, że ona w końcu umarła, ale nie dalej trzymali ją przy życiu. W ostatnim odcinku to samo ...
Sezon 10 został oficjalnie jakiś czas temu potwierdzony ;) no chyba, że podzielą sezon na 2 części i w 2016 dostaniemy np. tylko 5 odcinków (jak w 2012).
Bo może zostać przesunięty. Podobno Moffat ma się zająć Sherlockiem. Zamiast tego zastanawiają się nad odcinkami specjalnymi. Ale tak jak mówię to tylko plotki :)
Plotki plotkami, ale niech się nie waży dzielić sezonu na 2 części, i to jeszcze z cliffhangerem jak w 6 sezonie.
Powód jest jeden i jest nim Clara, serial po prostu nie jest juz o Doktorze tylko o niej.
Od kiedy napisałem tego posta, nie oglądałem już serialu. Czy sezon 9 jest chociaż trochę lepszy?
Zdecydowanie! 9 sezon o wiele lepszy pod względem wizualnym jak i scenariusza. Świetna rola Missy (nominowana do nagrody). Nie chcę ci spoilerować więc jak nie chcesz to nie czytaj dalej, ale:
.
.
.
.
.
.
.
w 9 sezonie pojawia się w końcu Gallifrey i znika Clara! :)
Ok... ja wiem, że temat nieodpowiedni, więc zgodnie z tematem najpierw powiem, że serial dla mnie stracił na wartości, gdy zniknął Matt Smith :)
Jednak dla wszystkich miłośników seriali na przełomie wieków mam zagadkę, która mnie tortutuje. W ówczesnych czasach leciał serial (prawdopodobnie polsat, tvn, tv4 lub tvp1,2 - bo tylko to wtedy odbierała satelita) w którym to ludzie zeszli pod ziemię, bo na powierzchni latały jakieś dziwne szare mózgi (do których można było się zakraść, ale miały "system immunologiczny"), wszyscy żyli na różnych piętrach, a bohaterkami były dwie laski, a każda z nich miała na przedramionach lasery i pola siłowe xd mogły też latać na odrzutowych butach w górę przez sufity, a spadając szybem na lince hamwoały. Jak mózgi chciały wejść do szybu wyskakiwały jakieś turbo blastery plazmowe i waliły do nich kulkami (był odcinek jak jedna z nich wlazła tam i prawie umarła - promieniowanie). Jak ktoś tego nie oglądał zapewne weźmie mnie za oszołoma xD ale jednak jak ktoś widział ten serial proszę o tytuł. Pozdrawiam fanów sci-fi.
Każdy kiedyś umiera ;)
SPOILERS!
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
A tak poważnie, to Clara oczywiście na końcu swojej linii czasu umiera. Widzimy kiedy i jak. Doctor po prostu przesunął ten moment i to Clara może zdecydować kiedy wróci i skończy swój żywot. Fajne rozwiązanie jak dla mnie.