PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=35939}

Dom

7,8 21 128
ocen
7,8 10 1 21128
Dom
powrót do forum serialu Dom

Refleksje po latach

ocenił(a) serial na 9

W ostatnim czasie przypomniałem sobie cały ten serial, który mam w domowej kolekcji. Naszło mnie kilka refleksji. Przede wszystkim nie podoba mi się to, co scenarzyści zrobili z postacią Andrzeja Talara. Ok, nie kochał Ewy, ale ten jego młodzieńczy idealizm totalnie się rozpadł w trzeciej i czwartej serii serialu. Postać Andrzeja Talara rozsypała się na kawałki. Zdradził żonę, zdradził siebie, swoje zasady, to kim był. W okresie, powiedzmy wczesnej starości, ten bohater stał się zimnym, konformistycznym i obojętnym trupem! Ten jego związek z żoną był jakąś suchą fikcją, a podejście do dzieci totalnie zaprzeczało temu, co robił i w co wierzył. Skąd taka zmiana? Czy zimny system komunistyczny doprowadził Andrzeja Talara na skraj moralności? A może chodziło o to, że w swoich synach widział niespełnionego siebie?

W ostatniej scenie widać, jak ten człowiek patrzy na swoje przegrane życie. Godzi się z tym. Nie udało mu się uratować związku z kobietą, którą naprawdę kochał, a równocześnie ciągle krzywdzi kobietę, która jego naprawdę kochała, matkę jego dzieci, żonę. Gdyby serial skończył się w 1987 roku to może bym uwierzył, że Andrzej Talar był bohaterem pozytywnym, ale jego przemiana jest porażająca! Jego ojciec rządził twardą ręką, raz nawet wyrzucił Andrzeja z domu, może o to w tym wszystkich chodzi, że Jędrek przejął najgorsze cechy ojca? Dla mnie taka przemiana człowieka jest przerażająca i dołująca! Aż chciałbym sobie strzelić w głowę! Mam trzydzieści lat, rozumiem iż można być niespełnionym w miłości, ale tego typu zgorzknienie, jakie zaprezentowali scenarzyści u Andrzeja Talara jest prostą drogą do depresji.

Te różne przebitki pod napisami końcowymi w ostatnim odcinku - pierwsze wesele Talara, czułości z Ewą - pokazują jak bardzo była to rozdarta i dramatyczna postać. Jak dużo w niej zostało jadu wessanego w naiwnej i w sumie przegranej młodości. Współczuje Tomaszowi Borkowi, że zapisze się w mojej pamięci jako postać tragiczna, totalnie niezdolna do naśladowania, trup jesiennego wieku istnienia. Po co chłopie brałeś w tym udział?!

Co innego, że nad scenarzystami, reżyserami i realizatorami serialu "Dom" w postkomunistycznej Polsce wykształciła się dziwna maniera spłaszczania faktów i postaci. Totalnie obniżono standard serialu. Nie chodzi tylko o zgniliznę moralną (vide Andrzej Talar), ale też np. o jego syna Kajetana, który był totalnie płaską, egoistyczną i nieprzekonującą postacią. Koleś skupiony wyłącznie na tej miłości do Majki, trochę dawniej jak Andrzej do Baśki, ale z tą różnicą, że pozbawiony wielu cech, które ową miłość okrywały szczerością wobec widza. Kajtek był słabo zainteresowany losem matki, "uporządkował się pod pantoflem" po wyleczeniu Majki, nie wykazywał skłonności do poświęceń, walczył tylko o swoje małe i niecne "ja chcę". To nie jest bohater na sztandary!

Dużo by jeszcze pisać i wylewać żali. Konkluzje z tego serialu są dla mnie naprawdę trudne, ponieważ mówią mi, że za dwadzieścia lat zostanę jego magnificencją zgniłym moralnie niesobą. A ja nie chcę.

Staley87

Widzisz siebie w postaci Andrzeja Talara?

Staley87

heh. serialu jeszcze nie widziałem. znaczy pewnie jakies pojedyncze odcinki, kiedyś dawno. teraz jestem na etapie przypominania sobie różnych socjalistycznych dzieł kinematografii polskiej i sąsiedniej, trochę z nostalgii, ale bardziej właśnie z takich socjologicznych pobudek. to taki inny świat, za którym trochę tęsknie, bo współczesność poza tzw "wolnością" (wg mnie partię zastąpiliśmy korporacjami i dyktatem mediów ale to taka dygresja tylko) i zdobyczami technologii, to tak szczerze mówiąc niewiele ma mi do zaoferowania.

seriale współczesne mają wielką manierę spłaszczania postaci. pewnie dlatego, bo dziś seriale tzw obyczajowe robi się dla plebsu. włodarze doskonale wiedzą, że inni oglądają rzeczy w necie, głównie zagraniczne, albo w ogóle inaczej spędzają czas. więc seriale są dla prostaków, żuli, domowych kur (które nawet jeśli były/są inteligentne, to zwyczajnie "klapły").

dawne seriale to co innego. mają genialną dawkę mądrości, analizy społeczeństwa. jestem zachwycony "Czterdziestolatkiem", "Alternatywy 4", czy "Zmiennikami". wartościowe, ciekawe seriale. postaci są ciekawe, niczym w życiu, nawet drugoplanowe i trzecioplanowe są interesujące. a we współczesnych? szkoda słów.

wracając do Twoich rozterek, Stanleyu. prawda jest taka, że sporo ludzi stacza się wraz z wiekiem. zawsze jakaś okazja się trafi, by się upodlić. a to partner(ka) zostawi, więc się pociesza szrotem z czatów i klubów. a to z kimś się pokłóci o pieniądze, pożyczy, nie odda. mój kumpel kiedyś ukradł telefon, tylko dlatego bo jemu ukradziono 5 min wcześniej. pewnie do dziś jest mu głupio z tego powodu, bo on akurat się nie zatracił i jest podobny jak w czasach studenckich gdy go poznałem.

ale ilu ludzi, co znałem jako gówniarzy, dziś jako dorośli są cieniem samego siebie sprzed lat? ilu zniszczonych zużytych 20- i trzydziestolatków? a przecież jeszcze przed nami kolejne lata. kolejne szanse by coś w swojej psychice popsuć, by się poddać i zacząć żyć "łatwiej", a bez zasad jest łatwiej, wygodniej, albo w myśl chorej zasady "albo oni wykorzystają nas, albo my ich".

ludzie sprzedają się dla pieniędzy, wyłączają moralność dla łatwego seksu, to dwa podstawowe powody. później to im wchodzi w nawyk. z lenistwa, braku czasu, chorych ambicji pokroju kariera/pracoholizm i tak dalej i tak dalej. uzależnienia, od używek (to zna każdy) ale i od opinii innych (fejsbuczek, i nie tylko, także jakieś chore związki w klasie, szkole, pracy, sąsiedztwie). można by wyliczać i wyliczać.

jedno wiem. świat za 20 lat, o ile pójdzie tą drogą co obecnie kroczy, będzie bardzo brutalny. ludzie będą kretynami (zwłaszcza młodzież, ale nie tylko), nowoczesna technologia zrobi z nich PRODUKT dla korporacji i warstwy rządzącej. elita będzie bardzo wąska, będą to ludzie jednocześnie inteligentni i bogaci. dalej będą "wannabe", czyli bogaci kretyni co będą de facto niewolnikami tych pierwszych, oraz inteligentni ubodzy, którzy będą kimś na zasadzie "ruchu oporu", używający wszelkich możliwych technologicznych środków, by nie być tylko PRODUKTEM. to już widać dziś. adblock na przeglądarkę, adaway na smartfona, admuncher, noscript i tak dalej. za 20 lat będzie to dużo, dużo trudniejsze. o ile nic się nie zmieni, rzecz jasna.

kto w tym świecie będzie nadal "sobą"? bez znieczulicy wywołanej 30-ma latami obserwowania internetu i wszelkich patologii z nim związanych? plus to co pisałem wcześniej, media koncerny itp?

nieliczni. niestety. nieliczni. to będzie parszywy świat, jedyna nadzieja w tym, że i odskocznie będą zacne (gry komputerowe. rzeczywistość wirtualna. jakieś inne ucieczki?)

PS. sorry jeśli pod koniec kompletnie nie na temat, ale tak mnie naszło.

antykonformista

Mądry człowieku całkowicie się z Tobą zgadzam!Doskonale to oceniłeś,dostrzegając to czego inni starają się nie widzieć Szacun i pozdrawiam Ewa

ocenił(a) serial na 10
Staley87

Dość trafna analiza - aczkolwiek jej autor choruje jeszcze trochę na "kryzys wieku młodzieńczego".
Sam mam już cztredziechę na karku i doskonale pamiętam siebie sprzed 20 lat. Czy się zmieniłem? Samemu trudno to oceniać, przyjaciele przez grzeczność mogą pewne rzeczy przemilczeć. A co będzie za koleje 20 lat? Stanisław Michalkiewicz zwykł powiadać, że na starość ludzie parszywieją nie tylko fizycznie, ale i duchowo. Może nie wszyscy, ale część na pewno. Czy to genetyczne, czy do tego doprowadzają ich warunki środowiskowe, to kwestia tak stara, jak pytanie - co było pierwsze, jajko, czy kura,
Wydaje mi się, że autor tej analizy zbyt przejął się losami głównego bohatera, traktując go nie tyle jako statystycznego bohatera pewnej historii, ale jako jakąś postać rodem z sienkiewiczowskich powieści pisanych "ku pokrzepieniu serc" - mających służyć rodakom, jako pozytywne wzorce do naśladowania. Czy o to chodziło scenarzystom i reżyserom? Wątpię.
Andrzej Talar, to miał być statystyczny Polak, a "Dom" to przecież nic innego, jak Polska. To była próba opowiedzenia zawiłych losów Polski, z użyciem prostego porównania całego kraju, do jednej kamienicy. A zatem Andrzej Talar nie został zaprojektowany jako jakiś James Bond intelektu i moralności. Miał być przykładem pewnego statystycznego Polaka - produktu czasów powojennej zawieruchy. takiego, co to z wiochy wyszedł, ale do miasta jeszcze nie doszedł. Mającego wpojone twardą ojcowską ręką pewne zasady, ale w gruncie rzeczy zagubionego i podatnego na wpływy obcego, szerokiego świata (w jego przypadku zwykłego, dużego miasta). Ten konflikt między konserwatywnymi zasadami wyniesionymi z wiejskiego domu (w pozytywnym tego ujęcia znaczeniu), a "nowoczesnścią" komunistycznego wychowania toczy go do pewnego wieku, a potem - biologia robi swoje (owo "parszywienie"), do tego dochodzą realia PRL-owskiego systemu, w którym ludzie - zwłaszcza na kierowniczych stanowiskach - musieli pogodzić się z funkcjonowaniem w świecie obłudy i konformizmu. Potem się człowiek do tego przyzwyczaja, chce z tego wyciągnąć jak najwięcej - zwłaszcza kiedy ma już na utrzymaniu rodzinę i dzieci. Przestaje walczyć o naprawę całego świata - standardowe porywy młodości - po prostu, dopasowuje się do otoczenia, a zgorzknienie z tego wynikające rozładowuje czasami na bliskich. Owszem, czasami stać go na dramatyczne porywy - spoliczkowanie "EkstraMocnego" - ale to tylko przebicie instynktu bezkompromisowości lat młodzieńczych - tylko instynktu. Bo już na pewno nie objaw pewnej spójnej postawy intelektualno-moralnej budowanej konsekwentnie przez lata. Właśnie to miotanie się, jest charakterystyczne dla statystycznego Polaka tamtych czasów - i nie tylko tamtych, bo i obecnych. My, jako naród z obciętymi korzeniami, jesteśmy jak liście na wietrze. Szybko się podpalamy - nawet pod wpływem nawet najbardziej durnych obietnic i pochlebstw , by potem popaść w rozgoryczenie i złość, że znów zrobiono nas w konia. Onanizowaliśmy się bezmyślnie do Unii Europejskiej licząc na to, że sypnie nam forsą i znów będzie jak za Gierka - czy się stoi, czy się leży, trzy patole się należy. Tylko niewielu zdobyło się na trzeźwą refleksję, że za darmo nikt nam nic nie da, a zadłużanie się na wysoki procent, by małpować setki zachodnich kretynizmów, może nas doprowadzić do katastrofy. Dziś, już niektórym "euro-klapki" spadają z oczu, ale czy są przez to mądrzejsi? Czy zrozumieli mechanizm, w jaki sposób zrobiono ich w konia, na czym polegał bezsens składanych im obietnic o beztroskim i łatwym życiu za unijną forsę? Wątpię - nawet jeżeli już zrozumieli, że zrobiono ich w konia i zamiast doić forsę z Unii, będą ją utrzymywać swoimi podatkami - to nadal NIE ROZUMIEJĄ, co robili źle, gdzie tkwił błąd w ich myśleniu. Zresztą trudno to rozpatrywać nawet w kategorii racjonalnego myślenia - to coś na granicy kompleksu. Tam, biali ludzie z Europy, a my wiejskie ćwoki i powinniśmy ich słuchać, bo inaczej będą się z nas śmiali w Paryżu. I właśnie ci ludzie są pierwszymi, którzy dadzą się nabrać każdemu kolejnemu szarlatanowi, który coś im obieca, przypochlebi, grając na ich kompleksach i emocjach.
I takim samym typem jest w pewnym sensie Talar - teoretycznie wychowany w duchu pewnych surowych wartości, ale rzucony w świat, w którym reguły, które wyniósł z domu, są nie tylko nic nie warte, ale wręcz mogą być przyczyną kłopotów - powoli dopasowuje się do otoczenia.
Ile mieliśmy przykładów - z naszego realnego świata - kiedy ludzie pochodzący z dobrych, zasłużonych rodzin z tradycjami, staczali się do poziomu drobnych karierowiczów i cwaniaczków, a czasem wręcz istnych kanalii?
"Dom", to po prostu film o nas takich, jakimi jesteśmy, a nie galeria wzorców bohaterów do naśladowania. Przedwojenni
Polacy - tacy jak dr Lawina (na poziomie elit) i Popiołek (a poziomie tzw. prostych ludzi) odchodzą, a na ich miejsce przychodzą ludzie pozbawieni korzeni, zdezorientowani, umiejętnie manipulowani przez bezwzględny system. I ich symbolem jest Andrzej Talar. Zresztą - przy całym krytycyzmie Autora, dla tej postaci - jest to i tak wizja przeidealizowana i nazbyt optymistyczna. Mogło być dużo gorzej - i w realu jest.

ocenił(a) serial na 8
Staley87

Bardzo ciekawy post. Spłaszczenie postaci, jak to zgrabnie nazwałeś, jest jedną z przyczyn, dla których bardzo rzadko wracam do serii późniejszych. Za to chyba na wylot znam odcinki 1-12, bo właśnie postacie tam pokazane i ich historie, wybory, decyzje są najbardziej przekonujące, nawet jeśli nie do końca się z niektórymi mogłam zgadzać (np. Jasiński).

Co do postaci Andrzeja wydaje mi się, że to może być właśnie refleksja ogólna nad społeczeństwem. Młodzi ludzie mieli kiedyś więcej ideałów niż obecnie i to można zaobserwować właściwie w każdym społeczeństwie, w którym "coś się dzieje" (komunizm, cenzura, wojna, bezrobocie itd), a które zanika z wiekiem - człowiek zaczyna żyć w tym społecznym Martixie, chodzi do pracy, płaci podatki, zaciąga kredyt na mieszkanie i nagle staje się trybikiem w maszynie.
Ideały zanikają też w społeczeństwie konsumpcyjnym, gdzie "wszystkim dobrze" (wiadomo, że nie wszystkim), ale ogólnie o co walczyć? Kupujemy, sprzedajemy, bawimy się.
Takim papierkiem lakmusowym kondycji społeczeństwa jest dla mnie sztuka - kiedyś muzycy mieli faktycznie coś do powiedzenia (chociażby Layne Stayley, którego podobiznę masz w avatarze, czy Grzegorz Ciechowski, który w końcu napisał piosenkę "Mamona", będącą analizą tego o co obecnie chodzi w sztuce - o kasę), reżyserzy i scenarzyści, pisarze i poeci itd.

Może właśnie o to chodzi, o dostrzeżenie w postaci Andrzeja przestrogi i zadanie sobie pytania kim jestem i kim chciałbym być u schyłku życia. Żyj tak, żeby nikt przez ciebie nie płakał, ale żebyś też ty nie zapłakał nad własnym życiem.
Wszystko zależy jakie nadamy znaczenie postaciom z tego serialu. Serialu o tyle znakomitego, że pokazującego klimat w jakim przyszło nam wzrastać i którego oddech ciągle czujemy na plecach.

Staley87

Witam, bardzo ciekawy post tu napisałeś. W Zdecydowanej częsci zgadzam się z Twoją opinią. Do 12 odcinka to człowiek pełen zapału do pracy, takiej ambicji młodzieńczej (coprawda mało inteligentny) zawsze mający dobre chęci. Później zachowywał się jak robot, który chce rządzić twardą ręką bez jakiejkolwiek odrobiny luzu, który w dodatku przestał być wierny wartościom wpojonych przez rodziców. Tak, aby zawsze "talarowe" było na wierzchu. Trzeba jednak dodać, że w końcowych odcinkach jakby zrozumiał swoje błędy. Przestał wiecznie krytykować synów i otoczył żonę opieką(tak jak potrafił to zrobić). W ostatniej scenie patrzył na swoje przegrane życie jak napisałeś, ale może myślał, że nie wszystko jeszcze stracone. najpierw stracił kobietę, którą kochał następnie kobietę, która jego kochała, ale zostali mu synowie i wnuk. Chociaż nie przepadałem za nim to życzę mu tego w dalszych niewyemitowanych odcinkach serialu...pozdrawiam

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones