jak Wasze wrażenia? jak dotąd tylko 7 tak bardzo mi się podobał, potem troszkę ospale i znowu bum! Ray rządzi, moja ulubiona postać :D i muzyka świetna, nie jestem typem romantyka, ale piosenka, którą śpiewali Marnie i Desi była cudowana, a tak całkiem z innej beczki, (wiem, że to fikcja, ale...) zadziwia mnie jak łatwo i szybko niektórzy ludzie rezygnują z pracy ---> Hannah, ciekawe czy w realnym świecie istnieją takie osoby :)
Niecierpliwie czekałam na 11 odc. bo 10 to był mój ulubiony tego sezonu, a tu rozczarowanie. Denerwuje mnie to, że Hanna zawsze musi mieć ostatnie słowo choćby to było zupełnie z innej beczki (info. o rzuceniu pracy). A wątek Dżesy to dla mnie porażka, od początku sezonu stacza się po równi pochyłej ( i Dżesa i jej wątek).
Polubiłam ten serial, bo był nowy, świeży. Przy 3 sezonie tracę powoli zainteresowanie. Wiem, że Hannah to głowna bohaterka, ale pozostałe dziewczyny są równie interesujące, nawet bardziej. Co stało się z Jessą i Shosh?? Odcinki są dłuższe niż zazwyczaj, e11s3 miał pół godziny, wcześniej trwały ok dwudziestu kilku minut. I nie da się rozwinąć wątków wszystkich bohaterek? Został jeden odcinek do finału sezonu i nawet nie czekam niecierpliwie jak kiedyś :D 4 sezon planowany za rok, ciekawe czy powstanie, bo w sieci krążą newsy, że Lena kończy z aktorstwem.
Szczerze mówiąc 3 sezon to wg mnie niestety totalna porażka - sama nie wiem czemu oglądam kolejne odcinki, chyba jedynie z sympatii i sentymentu do poprzednich sezonów.. wieje nudą, odcinki są "rozmemłane", niewiele ciekawych dialogów.. brakowało mi też "przełomowego" w pewnym sensie odcinka jak w serii drugiej (s02e05 - który w swojej prostocie i klimacie był genialny) choć gdyby bardzo się uprzeć wyjazd dziewczyn do Hamptons mógłby takim być. Byłam wielką fanką 1 i 2 sezonu, jeśli sezon 4 miałby być podobny do obecnego, to cóż.. bez żalu (no może trochę) pożegnam się z serialem.
Ja najbardziej lubię Marnie, potem Shosh i faktycznie w tym sezonie jej postać praktycznie nie istnieje. Równie dobrze mogliby zamiast jej postaci postawić statystę :/ Potem Hannah, jednak jej monologi z d.... za przeproszeniem już mnie nużą. Mam wrażenie, że postać Hannah jest kalką samej Leny, taki poziom samouwielbienia jest niewiarygodny. Jessa w ogóle mnie nie interesowała nigdy, i w ost. odcinku sama podsumowała swoją postać (gdy jęknęła, że się nudzi). Jej działania związane są z brakiem pomysłu na siebie, na swoje życie z rozmemłaniem totalnym. Nie wiem z czego ona się utrzymuje, jest beznadziejna dla koleżanek, szok, że Shosh jeszcze nie zmieniła zamków.
Rozmemłanie, to będzie moje nowe ulubione słowo :D Faktycznie chyba dobrze opisuje 3 sezon, trafna uwaga a'propos postaci Hannah jako kalki Leny, chyba coś w tym jest. Od początku Lena otwarcie mówiła, że ten serial, postać którą gra, sceny łóżkowe mają charakter terapii dla niej, wg mnie coś poszło za daleko, niestety kosztem fabuły.
Ale ten serial jest tak naprawdę o dziewczynach takich jak Hannah i Jessa. Shosh i Marnie są (może poza paroma dobrymi momentami) do bólu normalne, przewidywalne i typowe.
A ja nigdy nie słyszałam/czytałam, że ten serial miał być o nietypowych dziewczynach... Wręcz przeciwnie, miał chyba pokazać realne (wiadomo, fabularnie podkręcone) dziewczyny, takie jak my, tylko że z NY. W dodatku normalny to pojęcie względne, zdaniem mojego byłego Marnie była najbardziej nienormalną postacią :)
Jak pozbędą się tego pretensjonalnego gościa z gitarą to będzie idealnie...ogólnie kolejny świetny odcinek. Co do Hanny to jej postać jest ciekawym zabiegiem, gdzie kwestie, które zazwyczaj pozostają w strefie myśli, w jej przypadku zostają wypowiedziane na głos. Efekt jak widać jest komiczny i w tym wypadku stawiam ten humor wyżej nad doszukiwaniem się realizmu:)