Tak się zastanawiałem, czy tak właściwie Josie miała rację? Mam tu na myśli jej sposób podejścia do Victora i Pearadine. Co bo... co komu wadzi, że są prowadzone jakieś naukowe eksperymenty? Co komu wadzi, że są utrzymywane w tajemnicy? Ona zaś, mądrala, postanowiła nie wiedzieć czemu to zniszczyć, z paranoicznych widzimisię uznając obcego jej mężczyznę za zło wcielone. Pod tym względem Trent to zdecydowanie przemądrzała anarchistka. Dorzućmy jej styl bycia...
Może i racja, jej upór jednak przyniósł wiele dobrego, bo jak wcześniej mówił jej "tatuś" vic miał wyglądać na czarny charakter, w czym pomagało mu jego zamknięcie w sobie, ale tak naprawdę był zagubiony i tyle, no bo "śmierć" żony, gdyby jednak wszystko wyjaśnili Joesie(jej klon i woźny(nie liczę rozżalonego vica i nie mam mu tego za złe) wszystko potoczyłoby się inaczej :) Ale nie było by tak ciekawie... Masz trochę racji - anarchistka, podejście do życia i właśnie upór - pamiętaj jednak, że to nastolatka ;) Oczywiście jak mówiła 2-Joesie wszyscy mają jakieś role do odegrania(czy tak jest rzeczywiście tego nie wiemy ale patrząc na "początek" i paradoks pradziadka jest to bardzo prawdopodobne). I pamiętaj - gdyby nie ona, pomimo swoich licznych błędów, to wszystko pewnie by się dobrze nie skończyło :)