"Felicity" to chyba jedyny serial, który tak naprawdę mnie wciągnął i za którym szczerze będę tęsknić. Znakomita obsada, a Keri jest tutaj po prostu świetna. Pamiętam, że w momencie cofnięcia w czasie, pomyślałam "To Ona jednak będzie z Noelem!?" Hmm...jakoś mi to nie pasowało. To musiał być Ben, tak po prostu, mimo różnic, tak znacznych, byli dla siebie stworzeni. Takie jest przynajmniej moje zdanie, w końcu przeciwieństwa się przyciągają :) Szkoda, że to koniec, jednak wolę chyba takie definitywne zakończenie niż ciągnięcie się serialu w nieskończoność. Całe szczęście nagrałam sobie ostatni odcinek. Jest on chyba zwieńczeniem wszyskich "the seasons". Uwielbiam go :) Pozdrawiam wszystkich fanów serialu!